Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2021, 13:59   #43
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Że mi ona bardzo odpowiada. I że chciałbym, aby trwała bez końca.

- Odpowiada ci jaki przybrała kształt? Czy oczekujesz czegoś innego albo czegoś więcej? – Dopytywałam.

- Czegoś więcej? To znaczy stałego związku? Małżeństwa? Doprecyzuj, proszę, co u ciebie oznacza "coś więcej" abym nie pomylił się w ocenie sytuacji, dobrze?

- O nie, nie, nie. – Powstrzymałam jego pytania - To ja pytam o twoje oczekiwania.

- Przecież wiesz - uśmiechnął się. - Gdybyśmy żyli w normalnym czasach, gdybyśmy sobie już wyjaśnili te moje krok w przód i dwa do tyłu, gdybyś była gotowa zaakceptować moją niedojrzałość w pewnych kwestiach i rozliczne wady i gdybyś zechciała spędzać ze mną swój czas i życie, to pewnie chciałbym ci się oświadczyć. A wcześniej stworzyć stały związek. Ale teraz nie ma normalnych czasów. Chociaż to niczego nie zmienia. Chciałbym być z tobą, Emmo. Nawet w tych popierdzielonych czasach. I w każdych innych. Powiedziałem to dzisiaj tyle razy, że pewnie masz dosyć. Ale powtórzę to raz jeszcze z całą powagą, na jaką mnie stać, gdy siedzimy tyłkami na podłodze, spoceni jak w łaźni, po kilkunastu minutach ostrego, zmysłowego jak cholera seksu. Kocham cię, dziewczyno. Kocham, jak nie wiem co.

Wzruszył ramionami.

- To chyba tyle, jeśli chodzi o moje oczekiwania. Nie będę pytał o twoje, bo sama powiedziałaś, że czasami czyny to więcej niż słowa. Ale fajnie by było, gdybym wiedział, czy .., no wiesz, jest szansa, żeby to było coś więcej. Coś więcej z cudownym seksem będącym uzupełnieniem do tego czegoś więcej. Ej. Coś sobie pomyślałem. Bo seks był cudowny, prawda?

- Nie pamiętasz już jak to powinno wyglądać? – Uśmiechnęłam się - Powinien sprawiać ci przyjemność, ale taką, która trwa nie tylko podczas, ale także po i w oczekiwaniu na kolejny raz, i nigdy nie powinien sprawić ci wyrzutów sumienia, nie powinieneś żałować tego, co się wydarzyło. No i powinien znaczyć coś więcej niż tylko prosta potrzeba zrzucenia stresu i napięcia. Ja tak uważam. Tak, czuję się cudownie, seks był cudowny i ty byłeś cudowny. - Po tych słowach aż się zarumieniłam jakby dopiero te słowa wprawiły mnie w zakłopotanie a nie fakt, że oboje siedzieliśmy nadzy, przytuleni do siebie na chłodnej posadzce łazienki.

- Nie, Em. Ty byłaś arcycudowna. Ja, niech będzie, że cudowny - uśmiechnął się przyjemnym, serdecznym, radosnym uśmiechem. - chrząknął, jakby coś stanęło mu gardle. - Dobra. Jak chcesz to woda powinna być dobra. Pokażę ci co i jak, ogarniesz się a ja nastawię kawę z ekspresu. Tam, w schronie mamy prąd to i kawa z ekspresu będzie. Chyba, że wolisz coś innego niż kawę?

- Napiłabym się z chęcią kawy i coś bym zjadła.

Podparłam się ręką o podłogę i podniosłam do góry. Wyciągnęłam w jego stronę rękę, żeby pomóc mu wstać.

- Pójdę po ciuchy i ręcznik.

Bez krępacji skorzystał z pomocy, a kiedy przechodziłam obok niego, złapał mnie znienacka, przytulił, pocałował.

- Leć. Ja się z grubsza ogarnę, ale potem wchodzę po tobie pod prysznic, ok?

- Dobrze, postaram się nie zużyć całej wody. - Powiedziałam przytulając się.

- Leć, leć - pogłaskał mnie i szybko wywinął z uścisku.

Poszłam na górę wzięłam ubrania, czystą górę i majtki oraz noszone wcześniej spodnie. Złapałam swój ręcznik i jakieś mydło oraz szampon, zbiegłam na dół kierując się do piwnicy. Stamtąd weszłam do schronu. Finch już na mnie czekał i wyjaśnił co, gdzie i jak mam ustawić. Też przygotował sobie czyste ubranie. Potem, gdy wskoczyłam do małej kabiny prysznicowej, zaczął się krzątać i poczułam cudowny zapach kawy.

Wyszorowałam się dokładnie, umyłam włosy i wyszłam spod prysznica. Wycierając się poszłam zajrzeć do miejsca, gdzie przyciągnął mnie zapach kawy. Finch ogarnął poza kawą jeszcze jakieś batoniki i ciastka w folii. Ustawił wszystko na małym stoliku.

- Miałem zamiar zrobić kanapki lub coś ciepłego, ale postanowiłem najpierw się wyprysznicować. Pij kawę. A ja wskoczę pod dyszę. Mam nadzieję, że nie zużyłaś całego zapasu wody - zażartował z uśmiechem. Potem wstał i ruszył, w samych gatkach, w stronę prysznicu, po drodze jednak zatrzymał się i zrzucił z siebie skąpe odzienie.

Zawinęłam sobie ręcznik na włosach i zaczęłam wciągać na siebie ciuchy, ale wychyliłam się spoglądając na tyłek Fincha, kiedy on zrzucił swoje. Jak wszedł pod prysznic to skończyłam wciągać na siebie resztę ubrań, jeszcze raz porządnie wytarłam włosy w ręcznik i zaczęłam przeglądać wybór ciastek do kawy. Finch puścił wodę i słyszałam, jak pluska się pod prysznicem. Poczułam zapach męskiego szamponu lub mydła. Wybrałam sobie batonika i kilka ciastek i czekałam na Fincha.

Wyszedł spod prysznica nie owijając się ręcznikiem, a jedynie z zapamiętaniem wycierając mokre włosy. Mogłam napatrzeć się, ile tylko chciałam, na jego szczupłe, lecz proporcjonalnie umięśnione ciało. Uśmiechnął się do mnie.

- Przepraszam, za ten pokaz ekshibicjonizmu, ale pomyślałem, że nie ma sensu się teraz krygować. Zaraz się ubiorę.

- Przepraszasz? Robisz to specjalnie. Dobrze to wiem. - Odpowiedziałam z błyskiem w oku.

Zaśmiał się.

- Przyłapany - przyznał.

Sięgnął po koszulkę i upewniwszy się, że ma już suchą skórę, założył ją na siebie. Potem sięgnął po majtki i wskoczył w nie z wprawą. Dokończył ubieranie uśmiechając się do mnie.

- To co. Oficjalnie kończymy z seksem na jakiś czas? Co masz ochotę zjeść? Mogę podgrzać kaszotto, bo chyba trochę jeszcze zostało albo ugotuję makaron z warzywami?

- Jak oficjalnie to poproszę na to jakieś papiery, no wiesz takie z pieczątką i numerem ewidencyjnym i żeby tam było dokładnie podane jaki to czas, czyli ile mam czekać. - Wzięłam dwa kubki i nalałam kawy.

- Mamy jakieś mleko? Zostawić ci na nie miejsce czy pijasz tylko taką bez mleka?

- Pijam bez mleka. Czarną i słodką do przesady. Mleko mamy, ale takie proszkowane lub mocno słodzone w puszkach. Które wolisz? Zaraz zorganizuję.

- Na górze chyba zostało jeszcze trochę zwykłego mleka. Jeszcze wczoraj je piłam, ale dzisiaj nie wiem czy się już nie zepsuło. Wypiję kawę bez mleka. - Postanowiłam.

Otworzyłam sobie zafoliowane wybrane ciasteczko i zaczęłam je pogryzać popijając kawą.

- Wyśmienite - Wymruczałam. - To jak z tym dokumentem, ile mam czekać na kolejny raz?

- Zważywszy na mój wiek czy na sytuację? - mrugnął do mnie częstując się kawą i dosładzając ją czterema łyżeczkami cukru.

- Musisz wziąć pod uwagę wszystkie wpływające na to elementy. – Odparłam.

- Pół godziny? No dobra, godzina? – Odpowiedział.

Na te słowa parsknęłam śmiechem i śmiałam się tak dobrą minutę.

- No nie, popłakałam się ze śmiechu - powiedziałam przecierając oczy. - Pójść po to twoje kaszotto?

- Spokojnie. Ja podejdę. Nie lubię siedzieć pod ziemią. Nie jestem kretem. Ani żadnym gnomem czy coś. Możemy zabrać klamoty, wyłączyć generator i wrócić na górę.

- To chodźmy. Pomogę ci przenieść wszystko.

Przenieśliśmy na górę kawę, ciasteczka oraz mokre ręczniki, które poszłam rozwiesić w łazience.

- Ale byłem głodny - powiedział O’Hara, gdy skończył jeść podgrzane kaszotto. Została mu kawa, którą popijał patrząc na mnie. Ja swoją zdążyłam wypić przed podgrzaniem jedzenia.

- No ja też. - Pokiwałam głową.

- To co, myjemy zęby i idziemy do łóżka? - Finch nałożył mi dokładkę kaszotta zanim zdążyłam zaprotestować. Sobie również dołożył.

- W sumie to jestem średnio zmęczona, bo dałeś mi długo pospać, ale spróbuję - Powiedziałam kończąc jedzenie. - Może mi się przyśni imię tego Zapomnianego. Kto wie? Chociaż nie wiem co miałabym z tą informacją zrobić.

- Wiesz. Możemy jeszcze pogadać. Albo mogę ci zrobić masaż. Taki relaksujący, odpręży cię. Z tym, że jak się podkręcisz, to nie wiem, czy znów nie będziemy musieli się iść myć. Albo jak ja się podkręcę. A, jak wiesz, podkręcam się przy tobie z niezwykłą łatwością.

- A o czym chciałbyś pogadać? – Zapytałam.

- W sumie to już chyba wszystko przegadaliśmy. Może jest coś, o czym ty byś chciała pogawędzić? Dla zabicia czasu, albo dlatego, że czujesz taką potrzebę.

- Myślałam, że ty rzucisz jakiś temat, bo ten masaż to ja wiem, jak się skończy. – Przyznałam.

- No, ja też wiem - uśmiechnął się łobuzersko. - Kąpielą. Temat. Jak oceniasz nasze szanse w tym, co mamy zrobić? Albo Gemma i twoje teorie na jej temat? Albo plan Greya? Albo zagrajmy w jengę. Mamy komplet na dole.

- Nie mam pojęcia jak ocenić nasze szanse, bo nie wiem jak dokładnie skomplikowane to będzie, chociaż zakładam, że dość mocno, skoro do tej pory nikomu nie udało się tego dokonać. A co do Gemmy słyszałeś Greya, on nic o niej nie wie, ale zasugerował, że ktoś od nich mógł pomyśleć o planie B, gdyby plan A, czyli ja, zawiódł. Szczerze mówiąc to już wolałabym, żeby była planem B niż kontrą na plan A. No i jeszcze zastanawia mnie, dlaczego tak przycisnąłeś go z tym czy się postawił swojej Zwierzchności i chciałeś, żeby obiecał, że będzie odwlekał jak najbardziej likwidowanie ludzi. Teoretycznie, jeśli nam się powiedzie to nie będzie miało znaczenia, ile ludzi obecnie uda się ocalić. Chyba, że wiesz coś więcej w tym temacie?

- Czas. Wydawało mi się to właściwe. Bo wiesz, jak zakończą likwidację ludzi, zajmą się nami, tymi z Pieczęciami. Osąd, w ich wersji, musi przejść każdy.

- Osąd? – Powiedziałam oschle - Nie zauważyłam, żeby kogokolwiek osądzali. Wydaje mi się, że po prostu zabijają wszystkich po kolei. No chyba, że to masz na myśli.

- Dokładnie to. Traktują nas jak … nieludzko. Więc musimy być sprytni, zmyślni i ich jakoś oszukać.

- Co masz na myśli? – Zainteresowałam się.

- No, zyskać na czasie, chociażby. Przeprowadzić rytuał, o którym mówił Grey. Udawać współpracę.

- A to wiem, myślałam, że masz jakiś plan odwracający uwagę czy akcję dywersyjną. A tak w ogóle to znasz jakiś sposób, żeby znaleźć Duncana i Duncana Juniora, bo Greya oni nie obchodzą, ale skoro przeszli z tamtej domeny do Londynu to może da się ich odszukać. Czy myślisz, że już jest po nich, bo władowali się na te czystki w mieście?

- W mieście panuje chaos. Jakbym miał próbkę krwi lub fragment ciała, któregoś z nich, to znalazłbym go bez trudu. Zawsze też możemy poprosić Fury’ego o wizje w tym kierunku. Potrafi to robić i to cholernie dobrze.

- Nie mam nic takiego, a Fury’ego możemy poprosić dopiero jak dotrzemy do “Radości”. Wtedy może być za późno, nie wiem czy już nie jest za późno. - Westchnęłam.

- Jak chcesz, możemy ruszać zaraz.

- A przedostaniemy się przez miasto? – Zadałam to pytanie po raz kolejny - Mówiłeś, żeby jeszcze trochę poczekać.

- Będzie nam trudniej, na pewno. Ale damy radę. Bo jak nie my, to kto?

- Nie wiem Finch, ty zdecyduj, jak dla mnie jest zbyt wiele argumentów i za i przeciw. Trudno mi opowiedzieć się za którąś opcją. – Przyznałam.

- Ja bym został. Jedno spanie i ruszamy. Do tego czasu ogarnijmy plecaki, weźmy wodę, jedzenie na drogę. Przed nami około dwadzieścia mi. Nie sądzę, żebyśmy doszli tam szybko. No i musimy jakoś przeprawić się przez Tamizę, a nie wiadomo co z mostami. Dobrze pływasz?

- To zróbmy tak jak mówisz. – Zatwierdziłam jego plan - A z tym pływaniem to mam nadzieję, że żartujesz. Jak weźmiemy zapasy w plecaku to ja nie będę z tym pływała.

- Może będzie trzeba. Mosty i tunele mogą okazać się zniszczone lub zbyt niebezpieczne. Jakby coś, ja pływam całkiem dobrze.

- To weźmiesz mnie na plecy, razem z dwoma plecakami.

- Wezmę ciebie, potem wrócę po plecaki. Coś wykombinuję. Albo zostawimy część rzeczy. Nie martwię się na zapas, bo to niepotrzebne. Nie ułożę też planu, bo brakuje mi rozpoznania. Jedyne, czego jestem pewien, to że będę czuł się bezpiecznie z tobą przy sobie. I że cokolwiek się nie wydarzy, będę o ciebie walczył jak Kopaczka o ostatniego drinka w barze. Czyli, do upadłego.

Rzeczywiście Kopaczka często tak mawiała, że bije się, jak o ostatnią flaszkę.

- A może uda nam się znaleźć jakąś łódkę albo coś podobnego i nie będziemy musieli przepływać rzeki wpław. Myśl pozytywnie, może coś tam jeszcze zostało. Świetliści polowali na żywe istoty to może sprzęty zostawili.

- I to jest Emma, nadzieja. A może mosty są całe i też niepotrzebnie się nakręcam. Idziemy się pakować? Czy jeszcze jedna kawa? Albo sok?

- Chodźmy się spakować, żebyśmy już byli gotowi do wyjścia, gdyby stało się coś nieprzewidzianego. Potem możemy się czegoś napić, a później pewnie będziesz chciał się jeszcze zdrzemnąć, bo mało spałeś.

- Spałem, ile trzeba, Em. Poza tym mam w sobie taką dawkę endorfin i serotoniny, że mogę góry przenosić. Emocje mogą być potężnym czynnikiem motywującym, a te u mnie teraz wskoczyły na taki szczyt, że nigdy chyba tak jeszcze nie miałem. Cóż. Szczęśliwy mężczyzna to spełniony mężczyzna i jeszcze jedno, mężczyzna jest tak silny, jak silna jest jego kobieta. Nie wiem, czy mogę nazywać cię swoją kobietą, ale i tak czuję się silny, jak nigdy dotąd.

Posłał mi ciepły uśmiech znad kubka.

Spojrzałam na niego uśmiechając się z rozbawieniem, ale i pobłażliwością.

- No cóż, czyli wychodzi, że nie jest nam potrzebna ta wspólna drzemka.

- Nie jest. Ale fajnie byłoby jej spróbować. I będę trzymał ręce przy sobie, my lady. Obiecuję.

Poszliśmy spakować nasze plecaki rozplanowując z jak najbardziej pragmatycznym podejściem co powinniśmy zabrać a co zostawić. Bądź co bądź mieliśmy je dźwigać sporo mil i póki co nie mogliśmy liczyć na żadną podwózkę, więc musieliśmy się ograniczyć do jak najbardziej niezbędnego minimum.

Kiedy już wszystko zostało spakowane, wszystko przygotowane, wszystko zjedzone i dodatkowo przegadane różne tematy, zauważyłam, że Finch zaczął dawać oznaki senności, ale ja także zaczęłam ją lekko odczuwać. To w zasadzie był długi dzień, noc, czy cokolwiek.

- Dobra, Em. Ja mam dość. Idę na szybki prysznic i spać. Pytanie, gdzie mam się położyć. U ciebie czy u siebie?

- A gdzie byś wolał się położyć? – Zapytałam ostrożnie.

- U ciebie? Tam będziesz się czuła bezpieczniej. A w razie, gdy moja obecność będzie dla ciebie trudnością w zaśnięciu, obudź mnie i sobie pójdę. Albo u mnie, bo wtedy jak poczujesz się niekomfortowo, to wyjdziesz do siebie. Twoja decyzja. Ja wiem, że z tobą mógłbym spać gdziekolwiek. I czułbym się bezpiecznie, a jeśli pobudzony, to tylko z jednego powodu. - Uśmiechnął się szelmowsko.

- To chyba lepiej u ciebie, bo jak zaśniesz, a ja będę chciała jednak pospać sama, to nie będę musiała cię budzić tylko pójdę do siebie. Powinieneś się porządnie wyspać. Chodźmy się popluskać, a potem spać. - Wstałam, żeby pójść po rzeczy potrzebne do wzięcia szybkiego prysznica.

- Szybkie mycie. Ty pierwsza, jak chcesz. Ja ogarnę sypialnię w tym czasie, w sensie mój pokój. Leć. - Usłyszałam jego słowa już w drodze po rzeczy.

Jeszcze, kiedy byłam pod prysznicem Finch się władował do mnie umyć mi plecy, sam przy okazji też się umył, co w sumie pozwoliło nam zaoszczędzić trochę wody. W obecnej sytuacji woda była jeszcze bardziej cenna niż zwykle.

- Czemu nie zregenerowałeś obrażeń na plecach? - Zapytałam, kiedy już wyszliśmy spod prysznica. - Pieczęć pozwala ci się zregenerować prawie od zera, ale blizny zostają. Dlaczego?

- Nie wiem. Jako przypomnienie lub cena? Każda rana zostaje jako coś mniej lub bardziej widocznego. Tak to działa.

Kiedy już się wytarliśmy, ubraliśmy i wyszorowaliśmy zęby poszłam do kuchni napić się jeszcze trochę wody przed snem.

- To co - usłyszałam Fincha wchodzącego do kuchni. - Do łóżka?

- Tak. - Odstawiłam pustą szklankę i odwróciłam się w jego stronę.

Pochylił się lekko, aby prawdopodobnie pocałować mnie, ale ja, żeby lekko rozluźnić atmosferę połaskotałam go po brzuchu. Zarechotał, jak durny, podskakując i zasłaniając brzuch. Chyba trafiłam w jakiś czuły punkt.

- Ojojoj i co ja zrobię z tą jakże niezmiernie ważną informacją na temat twojego słabego punktu, czyli brzusznych gilgotek. Czy wykorzystam ją w dobrym celu czy wręcz przeciwnie?

Objęłam go w pół ramionami przytrzymując w uścisku. Finch tylko się śmiał. Nie próbował wyrywać.

- Nie śmiej się, a jak mnie skusi władza i wykorzystam ją niecnie przeciwko tobie? Ha! Pomyślałeś o tym? - Nadal trzymałam go w objęciach.

Objął mnie również. Mocno, opiekuńczo z uczuciem. Zatopił twarz w moje ramiona wciągając głęboko powietrze.

- Ależ ty masz władzę nade mną. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielką.

- No i nie martwisz się, że wykorzystam ją przeciwko tobie? - Ciągle się z nim droczyłam, odwlekając moment udania się do łóżka.

- Ale ta wielka władza - podkreślił słowo "wielka" - jest gotowa, aby ją wykorzystywać, kiedy tylko tego zapragniesz.

- Nie spodziewałam się, że będziesz świntuszył w tym temacie. - Przyznałam.

- No trochę też się nie spodziewałem. Ale nie róbmy z tym nic. Mamy plan. Spanko. I tego planu się trzymajmy, dobra?

Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę jego pokoju. Poszedł za mną bez ociągania. W chwilę później zobaczyłam ładnie pościelone łóżko. Finch spojrzał na nie i wskazał poduszki.

- Lewa czy prawa? Może ta bliżej zejścia, abyś uciekła, gdy zrobię się zbyt namiętny - zażartował. Chyba.

- Nie no właśnie ta dalej od wyjścia, żebyś mnie ochronił własnym ciałem, jak ktoś niepożądany wejdzie do pokoju. - Usiadłam po dalszej stronie łóżka.

- Jasne. Ale wychodzę z założenia, że jak ktoś będzie na tyle durny, by z tobą zadrzeć, to musi sam się bronić. - Zrobił mi miejsce tam, gdzie chciałam. Poczekał, aż zajmę je i dopiero wtedy usiadł po swojej stronie.

Wyciągnęłam się na łóżku, układając się na boku, twarzą w stronę Fincha. Zrobił to samo, objął mnie ramieniem, drugą ręką pogładził po włosach, delikatnie pocałował w czoło.

- Dobranoc, czy co tam teraz za oknem mamy. W sumie, to fajna myśl, zasypiając widzieć twoją twarz obok siebie. I budząc się, zobaczyć ją zaraz po przebudzeniu. Tak myślę.

- Oj, czyli muszę się postarać i tutaj zostać, żeby cię nie zawieść. – Jakby presji było za mało.

- Nie ma obawy. Nie zawiedziesz mnie, niezależnie od tego, czy obudzę się z tobą u swojego boku, czy uznasz, że lepiej będziesz się czuła śpiąc osobno. Ważne jest to, abyś ty czuła się komfortowo. Nie rób niczego wbrew sobie. Obiecaj mi. Jeśli poczujesz dyskomfort, nie walcz z tym i zmykaj. Dobrze? - gładził palcami moje włosy, bawił się nimi muskając skórę na mojej głowie. Robił to delikatnie i niemal bezwiednie, wpatrzony w moją twarz leżącą tak blisko jego twarzy.

- Dobrze - obiecałam. - Jak zwykle śpisz: na boku, na plecach, na brzuchu, z rozrzuconymi rękami i nogami czy raczej trzymasz kończyny przy sobie?

- Ręce będę trzymał przy sobie - uśmiechnął się, kładąc jednocześnie kłam słowom, i jedną dłoń, do tej pory obejmującą moje plecy, przesuwając na mój tyłek. Szybko jednak zabrał ją z powrotem, pokazując, że żartował. - A śpię, w sumie to nie wiem, jak się ułożę. Nie mam chyba jakiejś ulubionej pozycji.

- Ja to chyba najczęściej śpię albo na brzuchu z twarzą prawie wciśniętą w poduszkę albo na boku, ale z rozrzuconymi kończynami, więc ostrzegam, że mogę być w łóżku dość przestrzenna.

- I dość dominująca - zaśmiał się serdecznie - co mi akurat nie przeszkadza. Możesz być w łóżku, jaka tylko zechcesz. - Pocałował mnie w czoło, nad okiem, lekko tylko muskając ustami skórę. - Więc ułóż się wygodnie i mną się nie przejmuj.

Ułożyłam się wygodnie, przez chwilę turlając się z boku na bok, sprawdzając najwygodniejszą pozycję i w końcu lądując tak jak mówiłam na brzuchu z twarzą zwróconą w stronę Fincha i z lekko rozrzuconymi rękami i nogami.

Poczułam, że ułożył się tak, żeby jak najmniej mi przeszkadzać, ale wyraźnie chciał czuć koło siebie moją bliskość. Jego ręka spoczęła na moim pasie, druga przez chwilę jeszcze gładziła moje włosy. Patrzył na mnie ze spokojem na twarzy. Oczami, w których widziałam dziwną łagodność i ukojenie. Widać było, że czuje się odprężony i szczęśliwy. Poczułam, że jego dłoń głaszcze mnie po plecach, krzyżu, pośladkach przez ubranie. To było czułe pożegnanie i nie wyczuwałam w tym seksualnych intencji. Jego oddech stawał się spokojniejszy, ruchy dłoni coraz wolniejsze. Patrzyłam przez chwilę na niego przekonując siebie samą do tego co właśnie robiłam, a potem zamknęłam oczy i spróbowałam się odprężyć oraz zasnąć.

Finch zasnął pierwszy, obejmując mnie czule. Zobaczyłam, jak odpłynął z uśmiechem na twarzy.

- Kocham cię, Em… wyszeptał jeszcze raz, cichutko, niemal bezwiednie wzdychając i potem jego oddech stał się spokojny i regularny. Zasnął.

Przez chwilę patrzyłam na jego spokojną twarz, czując jego bliskość, która nagle wydała mi się taka … normalna, wręcz akceptowalna. Przez chwilę przyglądałam się temu, jak spokojnie Finch śpi, a ten jego spokój zadziałał na mnie, rozluźnił moje ciało, napięte nerwy. Sama nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.

A kiedy się obudziłam, wypoczęta, uświadomiłam sobie, że tej nocy nie śniłam koszmarów i że, tuż po przebudzeniu, Finch leżał koło mnie, z otwartymi oczami. A kiedy zobaczył, że się wybudziłam ze snu, poczekał, aż moje zmysły powrócą do pełnej funkcjonalności, a potem przytulił mnie, otulił, całując w policzek, w czoło.

- Jesteś - szepnął - Dzień dobry – dodał nadal szeptem.

- Mhm, dzień dobry. – Odpowiedziałam - Od dawna już nie śpisz?

- Nie. Kilka minut chyba. Obudziłem cię? - odsunął się ode mnie, jakby dając czas na przebudzenie.

- Nie, nie wydaje mi się. Sama się obudziłam i nawet nic mi się nie śniło, a przynajmniej nie pamiętam, żeby mi się coś śniło.

- Wyspana?

- No, już drugą noc z kolei, jeśli to w ogóle była noc.

- Nie było tak strasznie, co?

- Na początku trochę było – Przyznałam - ale potem wszystko się uspokoiło i wydało mi się takie w porządku, jakby wszystko było na swoim miejscu i ja po prostu zasnęłam. To chyba tak jak czegoś się boisz, bo tego nie znasz, a potem się przełamujesz i okazuje się, że nie było się czego bać.

- No. Ja miałem podobnie. Też się bałem tego, co to będzie, jak zaczniemy się kochać. Czy podołam. Czy nie będę żałosnym męczybułą. A potem okazało się, że nie mam się czego bać. – Pocałował mnie w szyję.

- Co to jest męczybuła? Albo raczej kto to? – Zapytałam.

- No, taka miękka faja? Ktoś, kto nie daje rady. – Odpowiedział.

- Znaczy się impotent?

- No trochę tak. Ale to chyba nie ja, co? – Dopytywał.

- Powiedziałabym, że masz odbój w drugą stronę. – Przyznałam.

- Znaczy jestem nienasycony, tak? W sumie, to fakt. Może powinienem być bardziej powściągliwy. Hmm. Ja sądzisz?

- Wiesz jak ktoś długo nic nie je to wiadomo, że się w końcu rzuci na żarcie. – Stwierdziłam.

- Nie żarcie. Wykwintny posiłek. Maksymalna liczba gwiazdek w restauracji.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline