Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2021, 15:57   #44
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
- Hahahaha. Doceniam to co powiedziałeś. A teraz chodź się przytulić, jak już się tak beznadziejnie kudlusiamy. - Wyciągnęłam do niego ręce.

- Kudlusiamy? - uśmiechnął się - Co to znaczy?

- Do końca nie wiem, bo właśnie wymyśliłam to słowo. – Wyznałam.

- Ładne - objął mnie i zaczął obcałowywać czule i delikatnie koncentrując na szyi i ramionach. - O to chodziło?

- I jeszcze to co mówimy. Chciałam połączyć wszystko razem.

- To znaczy? – Nadal mnie obcałowywał. - Co połączyć razem?

- No to co mówimy i to co robimy.

- Mhmm? Czy masz na coś dzisiaj apetyt?

- Chciałam powiedzieć masaż, ale ty już tak jakby zacząłeś.

- Aaa - mruknął - Ale to połóż się na brzuchu. Zaczniemy od plecków. Potem nogi, ręce i pośladki. Po drodze barki, ramiona i kark. - Uniósł się nade mną i przetoczył na bok.

- Od razu założyłeś, że to ty masz mnie masować, a może to ja chciałabym wymasować ciebie.

- No, ale to ja ci obiecałem masaż. Ale jak się upierasz, to z przyjemnością skorzystam pierwszy. Plan działania: masaż, masaż, trochę się pokochamy, kąpiel, ubieramy się, jedzenie i w drogę. Wszystko, co miłe, musi się kiedyś skończyć? Akceptujesz taki rozkład działań?

- Ten dwa razy masaż na początku to ja masuję ciebie a potem ty mnie albo na odwrót, tak?

- No tak. A chciałaś jakoś inaczej?

- Nie, no właśnie tak. Tylko pytanie kto zaczyna pierwszy? Rzucamy monetą? Papier, kamień, nożyce? Jak zdecydujemy?

- Panie mają pierwszeństwo. Kładź się, proszę. Jestem staroświecki, jak wiesz. I zacznę od ciebie. Mam być profesjonalny czy namiętny? Jak pani sobie życzy? - wszedł w żartobliwy ton z figlarnym błyskiem w oczach.

- A jaka to różnica? Pomiędzy jednym a drugim?

- Jeden będzie skupiony na tobie i twoich mięśniach. Drugi może zakończyć się w wiadomy sposób.

- Czyli przy drugim nie rozmasujesz mi mięśni?

- Rozmasuję. Ale potem, pewnie zajmę się tobą inaczej. Albo i nie, kto wie. Budzisz we mnie pragnienia, jakich się nie spodziewałem. Ale może uda mi się je okiełznać. W końcu duży ze mnie facet. W sensie stary. Chociaż stary i durny w sumie.

- Chodzi o to, że jak się zaraz po masażu zajmiesz mną w inny sposób to będzie niesprawiedliwe, bo ja wtedy nie zdążę pomasować ciebie.

- Niesprawiedliwe to by było, gdybym się tobą nie zajmował, jak należy po tym kroku w przód i dwóch do tyłu. Należą ci się przeprosiny, a ja przepraszam w sposób, w jaki wydaje mi się właściwy.

- Czyżbyś miał wyrzuty sumienia?

- Jasne, że mam - Powiedział poważnie. - Tylko dureń by nie miał. Robiłem sobie krzywdę. I tobie. Chyba. Na pewno nie było to mądre z mojej strony. Ale trochę bałem się twojej reakcji. Może również odrzucenia. W końcu ty nie dość, że jesteś piękna i dobra Emma, to na dodatek taka kobieta dziesięć na dziesięć. No a ja to takie dwa i pół na siedem. No nie? - uśmiechnął się żartobliwie.

- Miałam trzy obiekcje przeciwko tobie, więc gdyby się je udało rozwiązać to myślę, że nie miałabym przeciwskazań, żeby czegoś spróbować. Wiesz, ja naprawdę nie jestem taką straszną osobą jak się wszystkim wydaje, że jestem. W zasadzie to potrafię być nawet miła.

- A to wiem. Topper zawsze to mówił a ja potwierdzam.

- Że mam trzy obiekcje, ale jakby się dało je obejść to moglibyśmy czegoś spróbować? - Obróciłam ku niemu głowę i parsknęłam śmiechem.

- Że potrafisz być nawet miła - też się roześmiał.

- Topper był bystry i nigdy mnie nie irytował robiąc i mówiąc głupoty. – Przyznałam.

Zdjęłam z siebie koszulkę i ułożyłam się na brzuchu na łóżku. Finch usiadł za mną i zaczął najpierw delikatnie głaskać moje ramiona, potem naciskać, ugniatać. Z jego dłoni, wyraźnie to poczułam, spływało na mnie ciepło i energia. Czułam, jak wypełnia moje mięśnie i skórę. Przepływała przeze mnie energia, a O'Hara masował mnie, fragment ciała po fragmencie. To było bardzo nowe doznanie. Bardziej mistyczne niż fizyczne. I cholernie przyjemne.

- Jak to robisz? – Zapytałam.

- Pieczęć. Przepuszczam przez nią swoją energię, uczucia i wzmocnione przekazuję tobie. Im silniejsze są moje uczucia, tym silniejsze są twoje doznania. Powinnaś czuć … dużo.

I czułam. Mięśnie niemal wibrowały w ciele, resztki snu uciekały, jakbym wypiła kilka mocnych kaw, ale bez uczucia przesytu. To było niesamowite, zmysłowe doznanie absolutnego odprężenia, rozluźnienia i niemal zatracenia w tym odprężającym akcie masażu. Mięsień po mięśniu, splot po splocie, nerw po nerwie zostały "zluzowane".

- Powinnam się domyślić, że ty nic nie robisz na pół gwizdka i musisz być najlepszy we wszystkim, także w masowaniu. – Stwierdziłam.

- Nie komplementuj mnie tak, proszę. Bo się zarumienię - dłonie Fincha kończyły wygrywanie tych rozkosznych akordów na moim ciele.

Ostatnie fale energii pływały we mnie, powodując, że wszelkie zmęczenie, troski, zmartwienia zostały wygnane z ciała i nawet, na jakiś czas, z głowy. Leżałam jeszcze przez chwilę, zbyt rozluźniona, by zrobić cokolwiek innego, a O'Hara delikatnie muskał moje ciało. Robił to ze spokojem, w ciszy i w skupieniu. Gdybym nie była wyspana, zapewne odpłynęłabym raz jeszcze w krainę snów. Finch skończył masaż. Byłam maksymalnie zrelaksowana i spokojna. Niemal czułam, jak endorfiny buzują w moim organizmie.

- Wszystko świetnie, tylko teraz nie dam rady się ruszyć przez następne pół godziny, a może i dłużej i jak w związku z tym mam się wywiązać ze swoich zobowiązań? – Wymamrotałam w poduszkę.

- Spokojnie - Finch usiadł obok mnie ze spokojnym uśmiechem na twarzy. - To nie jest koncert życzeń. Ani usługa za usługę. Czy coś. Nie robimy niczego, czego nie chcemy robić, dobrze. I nie czujemy się zobowiązani. Najważniejsze, że było ci miło.

Pogładził mnie po włosach, przeczesując kosmyki swoimi palcami.

- Ja pierdzielę, no ale właśnie ja czuję się zobowiązana, a do tego strasznie nie lubię nie dotrzymywać danego słowa. - Westchnęłam - Oooooooooo! A teraz chce mi się zostać w tej pozycji, w tym wyrku na zawsze.

- Na zawsze, to dość długo. - Pochylił się i pocałował mnie w policzek - Ale spokojnie. Poleż sobie. A ja zrobię nam śniadanie w tym czasie. Kawa czy herbata? Może sok? Kanapki z resztą warzyw typu ogórek, pomidor i papryka. Do tego mamy jeszcze pastę sojową. W porządku? Może być? Przyniosę nam do łóżka. W końcu, to być może ostatnia taka okazja do leniuchowania w najbliższym czasie.

W odpowiedzi wcisnęłam jeszcze mocniej twarz w poduszkę. Leżałam tak bez ruchu. Potem wymamrotałam:

- Może być.

Pocałował mnie raz jeszcze, tym razem w głowę i poczułam, że wstał. Nie za bardzo wiedziałam, ile go nie było. Ale po jakimś czasie usłyszałam, jak wrócił.

- Śniadanko - postawił talerz z kanapkami na łóżku. Do tego drugi, z pociętymi kawałkami warzyw i małą miseczkę z jakimś sosem. - Idę po sok i kawę. Nie chcesz najpierw umyć rączek? Ja już skorzystałem z toalety, jakby coś. Jest czysto.

Uniosłam głowę z pozycji, w której leżałam.

- Tak panie O’Hara umyję grzecznie rączki. Za chwilę.

Wydałam z siebie przeciągły jęk i usiadłam, zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki, skorzystać i umyć ręce. Kiedy wróciłam zorientowała się, że łaziłam w samych spodenkach od piżamy, więc wciągnęłam z powrotem górę od piżamy, żeby nie jeść śniadania półnago.

- Produkty nie są już najświeższe, ale przynajmniej się nie zmarnują. Przed wyjściem ogarniemy jeszcze coś na ciepło. Znalazłem spory termos, więc przygotuję nam kawę lub herbatę. Myślę, że kawa będzie bardziej odpowiednia. Da nam kopa z kofeiny, gdy zajdzie taka konieczność. W pokoju Kopaczki znalazłem jeszcze pistolet maszynowy. Wezmę go, chociaż nie bardzo mam ochotę go używać. Myślę, że zabierzemy jak najmniej wyposażenia.

Rozgadał się, ale w końcu zaczął jeść. Ja także sięgnęłam po jedzenie.

- Musimy zabrać wodę, no i zapakowałam sobie trochę ciuchów na zmianę, do tego wzięłam też coś dla Alicji.

- O kurde. Ja o niej kompletnie zapomniałem. Wezmę też coś do swojego plecaka, tylko wybierz co. Dzięki za przypomnienie. No i dowalimy, ile wlezie wysokoenergetycznych rzeczy - ciastek, batoników i tego typu. Musimy napchać się na zapas ciepłego. Ale to już chyba mówiłem?

- Nie mogę się napychać, już teraz jestem senna, a jak się najem to jak nic usnę.

- Ale musimy coś potem zjeść. Bo droga do "Radości" może nam zająć nawet dwie doby. A nie wiem, czy będzie okazja coś ugotować. Jak zjesz, chcesz iść wziąć prysznic? Chociaż najpierw kawa lub herbatka, co?

- Prysznic to zostawmy na sam koniec, żeby się dwa razy nie myć.

- Ej - uśmiechnął się. - Nie musimy robić tego, co planowaliśmy. Jeśli nie będziesz miała ochoty lub będziesz wolała się po prostu poprzytulać lub pokulosiować? Tak to określiłaś?

- Pokudlusiać. - Odłożyłam kanapkę, otrzepałam ręce i przysiadłam się bliżej O’Hary. Delikatnie położyłam dłonie na jego policzkach.

- To ostatni raz, kiedy możemy być razem tak normalnie i blisko. Nie wiem i ty też nie, co będzie dalej, więc czuję, że powinniśmy wykorzystać ten czas jak najlepiej i najpełniej.

- I tak to robimy - uśmiechnął się do mnie. - Można powiedzieć, że przynajmniej ja żyłem bardziej w ten dzień czy ile to dni minęło, niż przez ostatnie wiele, wiele lat. I za to ci dziękuję.

- Ja po prostu nie chcę, żeby to się skończyło. - Powiedziałam nieco płaczliwym głosem.

- Ja też. Ja też, Em - objął mnie ramieniem próbując dodać otuchy. - Ale możemy postarać się, aby trwało najdłużej, jak damy radę, jeśli ci to pasuje. I celebrować każdą chwilę spędzoną razem. Każdą sekundę, nawet tę, w której milczymy obok siebie.

Wtuliłam się w jego ramię i siedziałam taka przytulona i milcząca przez dłuższą chwilę. Finch także ciesząc się moją bliskością i obecnością. Nie przerywał ciszy. I tak sobie siedzieliśmy przytuleni. I siedzieliśmy, a czas płynął albo i nie płynął.

W końcu obróciłam głowę twarzą do niego i pocałowałam go. No cóż a potem skończyło się jak zwykle. No może nie do końca jak zwykle, ale jednak tak.

- Wiesz, Emmo. Tak patrzę na ciebie i pomyślałem o czymś, czymś może dziwnym i nieco durnym. Jak zapatrujesz się na stałe związki? – Zapytał, kiedy zaopatrzyliśmy się w kawę i siedzieliśmy na jego łóżku ją popijając. Miał przy tym poważne spojrzenie. Ciepłe i przyjemne, ale poważne.

Dopiłam kawę zanim się odezwałam.

- Znałam całkiem sporo ludzi, którzy byli ze sobą wiele lat, czasem trudno było powiedzieć, dlaczego, ale byli. – Odparłam nie za bardzo rozumiejąc o co mu chodziło.

- To nie do końca odpowiedź na moje pytanie - posłał mi promienny uśmiech. - I dobrze o tym wiesz. Ale znam cię na tyle, by wiedzieć, że kiedy odpowiadasz nieprecyzyjnie, to znaczy, że nie chcesz na taki temat rozmawiać. Szanuję to, moją piękna i dobra pani Emmo - mrugnął do mnie wesoło, mową ciała dając do zrozumienia, że nie ironizuje. - Zapomnij o tym pytaniu, dobrze?

- To może je doprecyzuj, to wtedy odpowiem na nie konkretniej. Co dokładnie miałeś na myśli?

- To świetny pomysł. Ale trudno mi tak mówić wprost. Dobra. Spróbuję - spojrzał na mnie starając się utrzymać jak najdłuższy kontakt wzrokowy. - Już. Dobra. Wiesz, że nie jestem za dobry w relacjach, prawda?

- To prawda, że czasami trudno zrozumieć o co ci chodzi, co tak naprawdę myślisz, bo mówisz jedno a robisz drugie i zapewne ludzie cię mogą odbierać zupełnie inaczej niż powinni. No i potrafisz być wkurzający. I to specjalnie. Chyba. Ale to nie to miałeś na myśli, prawda? – Dodałam nadal chyba błądząc.

- Nie. Ale fajnie wysłuchać prawdę o sobie z twoich ust. No, ale nie jestem za dobry w relacjach. Z tobą, to co się teraz dzieje, to co czułem wcześniej, to coś, czego nie potrafię nazwać. To znaczy potrafię i lubię to nazywać, ale… chciałem ci tylko powiedzieć, że chyba jeszcze nigdy, do nikogo, nie czułem tego, co czuję do ciebie i tak silnie. Jeszcze nigdy, z nikim nie czułem się tak dobrze, tak bezpiecznie, jak z tobą. Teraz i nawet wcześniej, chociaż próbowałem tego nie dawać po sobie poznać. No, ale do rzeczy. Chcę, abyś wiedziała, że ja nie robię tego tak, no nie wiem, dla zabawy. Albo nie dlatego, że jest koniec świata czy coś. Ja to robię, bo tego pragnę. Pragnę jak, cholercia, no nie wiem. Brakuje mi słów. Pragnę i już. I wiesz, Emmo, tak wspominam to, co się działo tutaj, co razem robiliśmy i tak, chciałem, żebyś wiedziała, że nawet, jakby to nie był koniec świata, to ja bym, no wiesz, ja bym nie chciał już nikogo innego. Żadnej innej kobiety. I tak sobie, odważnie, pomyślałem, czy nie chciałabyś, no wiesz, być moją … dziewczyną. Albo no, bo wiesz, świat się kończy, a ja staram się być porządny i uczciwy i nie chciałbym, nie chciałbym abyś pomyślała, że cię zbałamuciłem, że się z tobą zabawiam, czy coś. Naprawdę mi na tobie zależy i … no wiesz… chcę być z tobą. I chciałbym, byś ty była ze mną. I tylko ze mną. Tak, no nie wiem, w stałym związku, aż uznasz, że masz mnie już dość. Co ty na to? Nie musisz odpowiadać od razu. Możesz za parę minut, sekund, jutro, nigdy. Kiedy zechcesz.

Spojrzał na mnie ciepło.

- Poczekaj, bo powiedziałeś sporo słów i próbuję teraz wychwycić ich sens. Chcesz mnie zapewnić, że ta cała apokalipsa nawet jeśli przyspieszyła zwiększenie zażyłości pomiędzy nami to nie była jej powodem. Nie chciałeś przed ewentualnym końcem świata poczuć czyjejś tam bliskości i ostatni raz się z kimś przespać, chciałeś poczuć moją bliskość i ze mną się przespać. I chciałbyś zapewnienia z mojej strony, że ja podchodzę do tego tak samo. Wybrałam ciebie, bo chciałam wybrać ciebie, a nie wzięłam do łóżka jedynego faceta, jaki był w tym momencie dostępny, żeby zagłuszyć strach przed końcem wszystkiego. I tak właśnie było. Gdyby tutaj był ze mną ktoś inny to sprawy nie potoczyłyby się tak jak między nami. Do tego chcesz zapewnienia, że to co jest pomiędzy nami to nie tylko chwilowa redukcja stresu, a związek na wyłączność z ewentualną możliwością, jeśli wszystko rozwinie się odpowiednio, wspólnej przyszłości. Oczywiście w chwili obecnej nie możemy oczekiwać wspólnej przyszłości, ale możemy taką zadeklarować i możemy zadeklarować związek na wyłączność. Myślę, że w sytuacji, której się znaleźliśmy to tak naprawdę możemy obiecać sobie wszystko, bo to pozostanie tylko w naszej wyobraźni o wspólnym życiu i może nam tylko dać nadzieję, a my musimy żyć tym co mamy, prawda? W normalnych okolicznościach moglibyśmy się zobowiązać do związku na wyłączność bez zbytniego wybiegania w przyszłość i jakieś mocne deklaracje i po prostu zobaczyć jak nam się wszystko ułoży, ale teraz nie mamy na to czasu i to co byśmy normalnie zrobili w przeciągu powiedzmy paru miesięcy albo nawet paru lat musimy zadeklarować od razu wiedząc, że to pozostanie wyłącznie w sferze marzeń i oczekiwań. To miałeś na myśli? – Zapytałam na koniec.

- Pięknie powiedziane. Wiedziałem, czułem, że nie zrobiłabyś tego tak, dla zabawy. Nie ty. Ale chciałem to usłyszeć wybrzmiewające na głos. - uśmiechnął się i sięgnął po kubek w moich dłoniach, aby odstawić go gdzieś na bok. - A teraz, mam zamiar wziąć cię w ramiona, i kochać się z tobą najdłużej, jak zdołam. Nie będę zadawał żadnych pytań, o których nie będziemy pamiętać. Żadnych rozmów, poza takimi, które sprawią nam przyjemność. Tylko ty i ja. My. Kochając się i pieszcząc. Spędzając czas z sobą najbliżej, jak zdołamy. Co ty na to… kochanie? Żyjmy, tym co mamy. A ja nie muszę mieć niczego więcej, poza twoją bliskością.

Czyli cały czas się obawiał, że z mojej strony to był tylko zwykły akt pozwalający na chwilę zapomnieć o stresie i końcu świata. Powinien był wiedzieć, że w takim wypadku przysporzyłby mi tylko więcej stresu. Może wiedział, ale nadal się obawiał.

- Uffff, no i to mi się podoba, takie postawienie sprawy, bo już się przestraszyłam, że no wiesz się będziesz chciał oświadczyć czy coś równie absurdalnego. – Poczułam ulgę - Pamiętam, jak nas przyłapałeś z Alą to potem tego samego dnia się tłumaczyłeś, żebym się nie obawiała, bo nie jesteś taki całuśny jak ona i że nie wyjmiesz nagle z kieszeni pierścionka. Tak jakby każda bliska relacja musiała zawierać w sobie pierścionek i oświadczyny.

- No wiesz. Generalnie dobrze wychowany mężczyzna na pewno nie zaciągnąłby do łóżka niewinnej dziewczyny, bez poważnych zamiarów na przyszłość. Na szczęście, ja nie do końca jestem dobrze wychowany. Chociaż, dla jasności, intencje mam bardzo szczere i bardzo poważne. – Powiedział.

- A jeśli ja mam być szczera to masz strasznie staroświeckie podejście do związków. - Pogładziłam go delikatnie po nosie, żeby złagodzić wydźwięk swoich słów.

- Ogólnie to jestem dość staroświecki. A na związkach, po prostu, się nie za bardzo znam. Jak wiesz. Obiecuję, że będę się od ciebie uczył, piękna i mądra pani Emmo - mrugnął, aby też pokazać, że mówił to pół-żartem, pół-serio.

- Ja to w sumie też mam nieco przestarzałe podejście, chociaż nie aż tak mocno przestarzałe jak ty. - Mrugnęłam do niego.

- No widzisz. Dobraliśmy się, w korcu maku, co. Dwoje najpotężniejszych obdarzonych mocami w Londynie. I dwoje z przestarzałym podejściem do relacji damsko - męskich, chociaż jedno mniej przestarzałe od drugiego.

- O nie! - Wykrzyknęłam nagle - Przecież ja tobie miałam zrobić masaż. Czemu mi nie przypomniałeś?

- Cichutko - pochylił się w moją stronę - Masaż poczeka.

No i rzeczywiście poczekał, a nawet gorzej całkowicie o nim oboje zapomnieliśmy zajmując się czym innym.

Leżeliśmy sobie obok siebie. Spokojni i zrelaksowani. Czułam ciepło bijące z ciała Fincha, słyszałam jego oddech i bicie serca. Ta bliskość była wzruszająca. Finch odwrócił się w moją stronę nie puszczając jednak mnie z objęć. Czułam go - ciało przy ciele. Czułam jego palce przeczesujące moje włosy i gładzące skronie.

- Chciałbym tutaj zostać na zawsze. Z tobą u boku - wyznał cicho.

- To marzenia zadurzonego chłopaka - Uśmiechnęłam się - Bo rzeczywistość nigdy na coś takiego nie pozwala, nawet w spokojnych czasach.

- Wiem. Wiem to aż za dobrze - pogłaskał mnie po włosach. - Dajmy sobie jeszcze chwilę i idziemy pod prysznic. Potem ubieramy się, jemy coś, pakujemy do końca i w drogę. Mamy świat do uratowania i nic nie może tego przesłonić. - Musnął ustami moją skroń.

Po tej chwili rozleniwienia i gadania o głupotach stwierdziłam wreszcie:

- Mogę pójść pierwsza pod prysznic, postaram się nie zużyć całej ciepłej wody.

Wyturlałam się z łóżka i poleciałam pod prysznic. Wcale nie byłam pierwsza, bo umyliśmy się razem. Dla zaoszczędzenia wody oczywiście. Finch wyskoczył spod prysznica pierwszy i poszedł do kuchni jak mi się zadawało zaparzyć herbatę, ale kiedy tam weszłam w pomieszczeniu pachniało kawą.

- To co, na ciepło, makaron z serem? Czy wolisz coś innego. Pomyślałem, że zrobimy sobie kawę w termosach - wskazał dwa średniej wielkości naczynia. - Przyda nam się w trasie. Tam mam manierki, już je napełniłem wodą.

- Mieliśmy podobno pić herbatę, a czuję zapach kawy. - Powiedziałam, kiedy weszłam do kuchni - Aaaaa kawę przygotowałeś na drogę. Dobrze. Tylko pytanie czy nam się będzie ją chciało pić po drodze, bo tam - wskazałam mniej więcej w stronę drzwi - jest dość gorąco. Na pewno musimy zabrać sporo wody. Jedzeniem na drogę bym się tak nie przejmowała, bo raczej damy radę bez niego wytrzymać, ale bez wody nie wytrzymamy. A makaron jak najbardziej może być.

- Wodę zapakowałem w nasze plecaki, poza manierkami. Mamy w zapasie po trzy litry każde z nas. Do tego energetyczne batoniki. Kawę weźmiemy do tych dwóch termosów. Mam też cukierki z kofeiną. No i amfetaminę - powiedział to z poważną miną.

- Znaczy chcesz mnie przekonać do zażywania narkotyków? A wiesz, jak kończy każdy narkoman, co? – Zapytałam tonem mojej matki.

- Bardzo źle. Ale tylko sobie stroję głupie żarty. Poza koniecznością rytualną, nigdy nie sięgałem po tego typu rzeczy. Zresztą bycie na smyczy Skrzydlatego działa lepiej - postukał się palcem w pierś. - Dobra. Zalewam.

Zdjął wrzącą wodę i zalał nią kawę stojącą w ekspresie przepływowym.

- Potem ją przeleję do termosów. Zaraz wezmę się za makaronik. Mamy tylko jeden palnik.

- Uuuu, opowiedz coś więcej o tej konieczności rytualnej, bo ja nie wiem, czy powinnam spotkać się z jakimś ćpunem. – Wróciłam do poprzedniego tematu.

- Nie robiłaś rytuałów, w których musiałaś wejść w inny stan świadomości? Wizje? Podróż astralna? Spojrzenie w przeszłość? Wymagają mikrodawek substancji psychoaktywnych. Bez tego nie uda się ich przeprowadzić. - Zmrużył oczy przyglądając mi się czujnie. - Aaaa. Ty się ze mnie nabijasz, co?

- Oczywiście, że nie robiłam, właśnie dlatego, żeby nie brać tego wszystkiego. Trzymam się od takich substancji z daleka - Powiedziałam z poważną miną.

- W porządku. To jak będzie trzeba taki rytuał zrobić, wykonam go za ciebie, dobra? Pozostaniesz czysta i nieskalana. Piękna, mądra i dobra pani Emma. - Posłał mi uśmiech z gatunku takich, że nie wiedziałam, czy żartował, naigrywał się czy mówił poważnie.

- Nie ma sprawy, w końcu twój los już i tak jest przesądzony po tym jak wziąłeś te wszystkie świństwa. - Mrugnęłam do niego i podeszłam do blatu kuchennego. - To, gdzie ta herbata? Mam ją zaparzyć?

- Już się parzy - wskazał na imbryczek. - Powinna być dobra. Nalejesz mi też? Poproszę.

- Tak. Naleję. - Wzięłam filiżanki i nalałam esencji z imbryczka, a potem dopełniłam je wodą. Postawiłam naczynia na stole. - Ale w sumie jak mamy apokalipsę to przynajmniej nie będziesz musiał handlować dupą pod mostem - Stwierdziłam siadając przy stole.

- Ani zlizywać krwi z chodnika - mrugnął do mnie. - Chociaż przyznaj, z takim tyłkiem sporo bym zarobił, prawda?

- Skąd wiesz o tej krwi? - Zdziwiłam się. - Mówiłam kiedyś o tym jak widzę upadek każdego ćpuna? – A rzeczywiście tak to sobie wyobrażałam - A co do tyłka to nie zarobiłbyś dużo, bo wiadomo, że zdesperowani narkomani biorą bardzo mało sprzedając tyłek pod mostem i zgodnie z zasadami rynku pozostała reszta też bardzo mocno schodzi z ceny. Tak, że nie da się w ten sposób zarobić. Dlatego takie tragiczne jest ich życie. Nie dość, że się sprzedajesz to jeszcze za jakieś psie pieniądze.

- Zgadzam się z tym. Nałogi to koszmar. Poza kawofilią. Ten jest znośny. - Po kuchni rozszedł się aromatyczny, mocny i intensywny zapach kawy.

- A teraz usiądź napić się ze mną herbatki. – Poklepałam dłonią krzesło obok siebie.

- Z przyjemnością - dokończył pracę przy kawie i nastawił nowy garnek z woda na palnik. -I tak muszę poczekać, aż woda na makaron się ugotuje.

Usiadł przy mnie do stołu i wziął filiżankę z herbatą. Spojrzał na mnie z uśmiechem. Ja już sobie powoli popijałam herbatkę z filiżanki.

- Przypomina mi się ten moment, kiedy u siebie w domu częstowałam cię herbatą. Pamiętasz? – Zebrało mi się na wspominki.

- Tak. Oczywiście, że pamiętam. Tylko było odwrotnie. W środku bajzel po wybuchu. Na zewnątrz, porządek, w sensie ulice Londynu. Zrobiłaś na mnie wtedy wielkie wrażenie swoim spokojem.

- Naprawdę? – Zdziwiłam się - Myślałam, że wręcz przeciwnie, bo cię opierdoliłam dla samej zasady opierdalania. – No powiedzmy.

- Ale to było spokojne opierdalanie. Zresztą, nie ty pierwsza i nie ostatnia mnie opierdzieliłaś. Naprawdę, jak na dzień, w którym o mało cię nie dostali, byłaś twarda sztuka.

- Szczerze mówiąc to byłam bardziej wściekła niż przestraszona. Weszli mi na chatę, a tego się nie wybacza. – Stwierdziłam stanowczo.

- Nie bez zaproszenia. To fakt. – Przyznał mi rację.

- No takiego chamstwa to dawno nie doświadczyłam. – Pokiwałam głową.

- Wiesz. Słudzy Aderfuajfusa i cała ta ferajna nigdy nie przestrzegali konwenansów. - Uśmiechnął się delektując herbatą.

- Dlatego nie można ufać demonom. – Zauważyłam - Chociaż Grey też się tutaj wpierdzielił jak do siebie, nawet nie czekał aż ktoś mu otworzy. A jakbyśmy chodzili w samych gaciach czy coś? Ha?

Finch zaśmiał się, a potem spojrzał na mnie poważnie.

- Wiesz. Nie mam ochoty wychodzić. - Zrobił ruch głową wskazujący okno zasłonięte roletami. – Lecz mamy plan i go zrealizujemy.

- Chociaż martwię się o ciebie. I o sytuację. Bo wiem, że to, co się tutaj wydarzyło, ma małą szansę wydarzyć się znów. I wściekam się na siebie, że byłem takim głupcem, który bał się zaryzykować i sprawdzić, jak ty widzisz nasz potencjalny związek. Wychodzi na to, że byłem durniem we mgle. Ślepcem i pozbawionym rozsądku idiotą. I teraz żałuję. I mam czego. Dobra. Dość. Obiecuję już się nie żalić. Nie marudzić.

Uśmiechnął się do mnie.
 
__________________
"Atak był tak zaskakujący, że mógłby zaskoczyć sam siebie."
Ravanesh jest offline