Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2022, 12:13   #96
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Strefa Walki NC (7 listopada 2021, godz. 06:13)

Pozostawiając towarzyszy przy ciele zastrzelonego bezdomnego Richard zawrócił pod spalony furgon, zastając tam grzebiącego nadal w popiołach młodego technika o fryzurze jeża. Sierżant Harper odszedł kilka kroków w bok, wyświetlając na przymocowanym do przedramienia komputerku holograficzną mapę przedmieścia. W złowieszczą ciszę panującą na terenach slumsów wdarły się kolejne odgłosy wystrzałów, tym razem oddanych nieco dalej niż poprzednio. Ta kanonada trwała znacznie dłużej, ponownie stawiając na baczność wszystkich policjantów.

- Moglibyśmy się stąd zabierać - mruknął jeden z nich, dostatecznie głośno, aby Stones tę uwagę usłyszał.

- Jesteśmy przedstawicielami prawa - powiedział ostrym tonem detektyw, któremu coraz bardziej doskwierał brak kofeiny i który w końcu musiał dać upust swemu niezadowoleniu - Strefa Walki czy nie, to nas się powinno obawiać, jeśli się ma nieczyste sumienie, a nie odwrotnie.

Na placyku umilkły natychmiast prowadzone ściszonymi głosami rozmowy, a spojrzenia policjantów powędrowały w kierunku wyprostowanego na całą wysokość Tygrysa.

- Oczywiście - przytaknął po chwili milczenia sierżant Harper - Słuszny komentarz, zresztą wielu funkcjonariuszy go podziela. Trzy miesiące temu jeden z oficerów prewencji wysłał nawet do Strefy grupę pacyfikacyjną, rozumie pan, w celu uświadomienia miejscowym, że policja jest silna i należy się jej obawiać, jeśli ma się nieczyste sumienie. Do ekipy należały dwa borgi, pełne przekształcenie, oficerowie z kilkunastoma latami stażu w siłach porządkowych. Pełna cybernetyka, paramilitarna elektronika, duży kaliber broni. Miejscowi opierali się prewencji za pomocą granatników przeciwpancernych i min, pełno tego syfu trafia do Strefy z przemytu lub poprzez lewe transakcje z korporacjami zbrojeniowymi. Dwa pełne borgi, więc boosterzy potrzebowali dwóch pełnych godzin, żeby im rozwalić wszystkie funkcje podtrzymywania życia.

Harper umilkł na chwilę, a Richie mógłby przysiąc, że jeden z policjantów przy dziurawym ogrodzeniu roześmiał się w kułak.

- Proszę mnie źle nie zrozumieć, detektywie - oświadczył bardziej pojednawczym tonem sierżant - Mnie też boli świadomość tego, że gangi mają nas głęboko w dupie, ale ból ten zawsze przegra ze zdrowym rozsądkiem. Boosterzy ze Strefy to totalni degeneraci, jak jeden mąż cyberpsychole. Ktoś powinien wysłać tutaj pięciuset stanowych egzekutorów i zamknąć sprawę raz na zawsze, ale nigdy nie uniknie się ofiar cywilnych, a media tylko czyhają na nowy materiał o przesadnej i nieuzasadnionej brutalności policji. Lepiej nie prowokować niepotrzebnych kłopotów, więc zabierzemy się stąd jak tylko skończycie.

Stones nic nie odpowiedział, odwrócił się w zamian w stronę laboranta kończącego oględziny tylnej części Chargera.

- Nie wygląda to za ciekawie - stwierdził detektyw wodząc wzrokiem po zniszczonym płomieniami wnętrzu wozu - Możemy liczyć na jakiekolwiek próbki DNA?

- Szczerze wątpię - odparł młody mężczyzna rozkładając w geście bezradności ręce - Nie znalazłem dotąd ani jednego śladu, a raczej nie ma co liczyć na szybkie przewiezienie wraku do laboratorium.

- Nie będziecie go zabierać? - zapytał Stones postukując palcem wskazującym w odkształconą pod wpływem wysokiej temperatury klamkę tylnych drzwiczek - To dowód sam w sobie, dlaczego nie?

- Za duże ryzyko transportu ze Strefy - odpowiedział sierżant Harper dołączając się do rozmowy - Nie mamy tu holownika, a komendant prewencji nie zgodził się na wysłanie wozu o tej porze, zbyt niebezpiecznie. Cywilne służby do Strefy nie wjeżdżają, nawet helikoptery transportowe z magistratu, bo boosterzy walą do nich z wszystkich luf dla zabawy. Tylko policyjnych avek się boją, gatlingi na obrotowych zaczepach to coś, co budzi w gangach respekt.

- A kiedy można ściągnąć samochodowy holownik? - nie ustępował Richie, któremu ciężko się było pogodzić z koniecznością porzucenia wraku Toyo Chargera w slumsach.

- Za dnia, za jakieś cztery do pięciu godzin - oszacował naprędce sierżant - Ale tylko, jeśli się uprzecie na całego i wymusicie taką akcję na sekcji prewencji.

Richard zmarszczył czoło słysząc szacunki sierżanta Harpera, przeniósł spojrzenie z powrotem na wrak furgonu

- Sierżancie, ten teren należy gangu Krwawych Brzytew czy też jakiegoś innego? - zapytał nieco bardziej pojednawczym tonem - Wierzę, że przez czas służby na tym terenie zdołał się pan nawiązać kontakt z lokalsami. Interesuje mnie, czy ludzie z gangu nie wkurzyli się, że ktoś strzela i podpala samochód na ich terenie? Czy wczoraj może wdali się w strzelaninę z tymi gośćmi od samochodu? Czy nikt nie został ranny, a szczególnie czy udało im się kogoś zranić? To będzie dla nas bardzo cenna informacja. Liczę na pana pomoc.

- Informatorzy w gangach Strefy to ewenement, który praktycznie nie istnieje, detektywie - odpowiedzial Stonesowi Harper - W dodatku Krwawe Brzytwy są tutaj przykładem bezwzględnej lojalności wobec gangu. Popytam wśród bezdomnych, ale nie oczekuję zbyt spektakularnych wyników. Zwykli nędzarze omijają boosterów szerokim łupem, to element ustawicznej walki między drapieżnikami i zwierzyną.

- W takim razie tym bardziej musimy zabrać stąd samochód - odezwał się Richard - Może stanowić dodatkowy trop...

- Jestem temu zdecydowanie przeciwny - przerwał oficerowi Harper - Za duże ryzyko, za mała opłacalność operacji. Technik przecież sam stwierdził, że ogień zniszczył wszystkie ewentualne ślady DNA.

- Tak sądzę - wzruszył ramionami przysłuchujący się rozmowie laborant - Oczywiście nie daję całkowitej gwarancji.

- Bardzo mnie cieszy pańska troska o bezpieczeństwo funkcjonariuszy - odpowiedział lodowatym tonem Tygrys - Niemniej jednak ten wóz jest nam niezbędny, dlatego domagam się przysłania tutaj holownika, tak szybko jak to możliwe.

- Zgłoszę sprzeciw w komendanturze prewencji Strefy - sierżant Harper wyprostował się bezwolnie, a z jego głosu zniknęły wszelkie ślady wcześniejszej życzliwości.

- Nie omieszkam przekazać pańskiej opinii szefowi mojego wydziału - w głosie Richarda również dawał się wyczuć wyłącznie lód. Gdzie jest ten drugi narkoman, ten żywy? Chciałbym z nim pogadać, jak najszybciej.

- W drugiej furgonetce - burknął sierżant nie odrywając spojrzenia od ekraniku naramiennego komputerka i pokazując palcem w stronę wzmiankowanego pojazdu. Richie minął mundurowego, otworzył tylne drzwiczki furgonu i westchnął ciężko widząc skulonego w kłębek obdartusa roztaczającego wokół siebie odstręczający odór niemytego ciała i uryny.

Rolf Coopmans jęknął cicho potrząśnięty za ramię, otworzył przekrwione oczy tocząc nimi wokół siebie. Nadal potrząsany, z wyraźnym trudem skoncentrował wzrok na twarzy pochylonego nad nim detektywa.

- Pić mi się chce - wychrypiał bezdomny - Dajcie pić.

Stones obrzucił zniesmaczonym wzrokiem wnętrze furgonetki, wyjął z zasobnika na ścianie puszkę elektrolitu, otworzył ją i wcisnął pojemnik w czarną od wżartego w skórę brudu dłoń mężczyzny. Nie podnosząc się z podłogi furgonu Coopmans przytknął puszkę do ust i wypił jej zawartość łapczywymi łykami, krztusząc się przy tym i kaszląc spazmatycznie.

- Jestem Richard Stones z Komendy Głównej - powiedział policjant łapiąc informatora za podbródek i odwracając jego twarz w swoją stronę - Jak się nazywasz?

- Rolf... Rolf Coopmans - wymamrotał obdartus drapiąc się po zarośniętej szczęce.

- Zgłosiłeś policji zastrzelenie twojego zioma. Jak on się nazywał?

- Freddy... Freddy Caiman - odpowiedział nieco trzeźwiej Coopmans, najwyraźniej pobudzony do życia potężną dawką tauryny. Mówiąc spróbował się jednocześnie podnieść na kolana, ale wyniszczony syntokoką organizm odmówił mu posłuszeństwa.

- Leż spokojnie i odpowiadaj na pytania - polecił mu Richie - Byłeś blisko tamtych przez cały czas. Słyszałeś, o czym mówili?

- Słyszałem głosy, ale nic nie zrozumiałem - jęknął płaczliwie bezdomny - Jakby gadali spod wody. Często słyszę głosy, paplają mi pod czaszką, oszaleć od tego można, potrzebuję działki.

- Uspokój się, bo cię wyślę na detoks - warknął Stones przytrzymując podnoszącego się ponownie z miejsca Coopmansa - A jak będziesz miał pecha, z detoksu trafisz od razu do programu dostosowania osobowości.

- Jezu, panie, coś pan?! - Rolf otrzeźwiał jeszcze bardziej, tym razem nie od nadmiaru tauryny, tylko sączonej w żyły adrenaliny. Strach zdawał się wypływać na wierzch wszystkimi porami jego ciała - Jaki detoks? Ja tak sobie czasami strzelę w żyłę, rekreacyjnie, mnie na prochy nie stać, słowo daję!

- Więc nie zrozumiałeś ani słowa z tego, co mówili?

- Nie, proszę pana. Ale jakby pan chciał, to możemy się dogadać, zeznam w sądzie, co tam będziecie chcieli, żebym słyszał, nie ma sprawy, ja policji bardzo chętnie pomogę...

- Nie klep tyle paszczą, odpowiadaj konkretnie - napomniał informatora Tygrys, nie potrafiąc się powstrzymać od przewrócenia oczami - A widziałeś ich przynajmniej? Jak wyglądali?

- Oj, w głowie mi się kręciło - bąknął Coopmans - Nawet teraz mi się kręci jak sobie próbuję przypomnieć. Ale nosili się na czarno, nawet się z Freddim śmialiśmy, że to pewnie jakieś czarnuchy na maksa, łapie pan?

- Łapię, łapię - pokiwał głową dla świętego spokoju Richard - Twarze pamiętasz?

- Nie - odparł informator - Oni się szybko kręcili naokoło tego auta, a wtedy Freddy wylazł zza płotu, bo chciał wysępić od nich fajkę. Nawet nie widziałem dokładnie jak go rąbnęli, huk był tylko, a Freddy wrzeszczał jak dziki, żeby go zostawili, ale nie zostawili.

- Ciebie nie zauważyli? - spytał z powątpiewaniem w głosie Stones.

- Nie, bo się nie ruszałem, a jak zabili Freddiego, to wpełzłem między takie stare opony, za takim starym wrakiem, co tam w uliczce stał - Coopmans złożył dłonie niczym do modlitwy spoglądając na policjanta szeroko otwartymi oczami - I tam siedziałem, póki sobie nie poszli, a potem dałem nogę.

- Nie zauważyłeś, czy coś zabierali z wozu przed podpaleniem? - w głosie Stonesa dźwięczała coraz silniej nuta zniechęcenia - I dokąd się zmyli?

- Panie, mnie moje życie miłe, gdzie bym tam łeb wystawiał po tym jak Freddiego załatwili? - jęknął rozdzierająco Coopmans - Ani nie widziałem jak podpalali ani jak spierdzielili, słowo daję. Ale wam wszystko zgłosiłem, zgadza się? Znaczy się, wzorowa postawa czy jak to się tam nazywa. Zarobiłem na nagrodę? Żeby chociaż jakąś stówkę?

Czy bezcenne informacje Coopmansa warte są tego, aby nagrodzić je stówką? To po części żart, ale ciekaw jestem, czy Pinnowi zmiękło serce! Tak serio, macie jeszcze jakieś pytania do Coopmansa czy zawijacie się z powrotem do NC? I decyzja odnośnie samego bezdomnego - każecie go aresztować, wysłać na detoks czy puścić wolno czy w ogóle go ignorujecie?

Zapodajcie szybciutko jakieś deklaracje, bo czas ucieka!


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem