Posiadłość Flanagana, piątek 16 lipca 1920
Kiedy James wrócił do mojego domostwa i przekazał wszystkie zdobyte informacje, jego opowieść odebrała mi na chwilę władzę w nogach! Bóg mi świadkiem, że gdyby nie szklaneczka jałowcówki, najpewniej zostałbym porażony paraliżem na dłuższy czas!
Siedząc przy dużym drewnianym stole w sali jadalnej, kazałem memu przyjacielowi opowiedzieć tę historię kilka razy, aby nie uronić z niej żadnego szczegółu. Mieszkając w Wolfsburgu od roku, nie miałem pojęcia o mrocznej historii tej dzielnicy oraz wydarzeniach sprzed lat zrelacjonowanych Jamesowi przez włoską sąsiadkę. Pobudzona wyobraźnia podsunęła mi z miejsca obrazy półnagich ludzi w wilczych maskach, przyczajonych pod oknem mojej biblioteki i roztaczających wokół siebie odrażający trupi odór. Kumulacja tych wszystkich przerażających wydarzeń w połączeniu z wcześniejszymi incydentami musiała stanowić element jednej skomplikowanej i przerażającej historii, byłem już tego pewien.
W okolicy najpewniej grasowała jakaś sekta, bądź to religijnych obłąkańców bądź też zdegenerowanych artystów szukających nowych doznań w okultystycznych obrzędach. Co najważniejsze, uprawiali swe praktyki już wcześniej, aż do chwili okrytej tajemnicą strzelaniny przy cmentarzu. Staruszka wiedząca wiele więcej na temat tych niepokojących zajść zmarła w samym czasie, kiedy zniknął mój wuj. To wszystko musiało się składać na jeden wspólny mianownik, łączący wszystkie wzmiankowane przez Davisa wątki.
- James, musisz dowiedzieć się czegoś jeszcze - powiedziałem odsuwając szufladę stołu i uspokajając swoje skołatane nerwy widokiem ukrytego w niej rewolweru - Goodman nie przybył tutaj przez przypadek. I nie przywiózł mi żadnej książki w prezencie. Ta książka jest przeznaczona dla kogoś, kto chce ją dzisiaj odebrać na nieużywanej działce obok mojego domu! Spójrz tylko na jej treść!
Przesunąłem książkę po blacie stołu w stronę mojego przyjaciela otwierając ją na przypadkowej stronie i ukazując jego oczom zagadkowe okultystyczne ilustracje.
- Nie mam pojęcia, co to wszystko oznacza, ale mam złe przeczucia - powiedziałem postukując nerwowo palcami w krawędź stołu - To musi być jakiś religijny kult, który powrócił do praktyk po kilku latach bezczynności. I podejrzewam, że mój wuj coś o nim wiedział, może od tej całej Glassberg. Goodman miał im przywieźć tę księgę i przekazać ją pod osłoną nocy. Myślę, że decydując się na to postawi na szali własne życie.
Nie potrafiąc już dłużej utrzymać w ryzach swojej ekscytacji wstałem z miejsca i zacząłem krążyć wzdłuż stołu spoglądając z góry na Jamesa.
- Zastanawiam się… tak tylko myślę, że może ci ludzie mają coś wspólnego ze zniknięciem wuja… albo wiedzą coś na jego temat - powiedziałem zdejmując z nosa okulary i przecierając nerwowo ich szkła - To wszystko zwyczajnie nie może być zbiegiem przypadków. W którym roku doszło do tej strzelaniny na cmentarzu? W materiałach gazety była jakaś data?