Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-12-2021, 11:27   #31
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Piątek, 16 lipca 1920, Arkham, plac budowy

- Szkoda pana czasu. - odezwała się wycierając łzy z oczu - Do tych drani nic nie dociera. Mówiłam im kto to zrobił - nadzy ludzie powrócili tak jak o nich dawno temu opowiadała stara Glassberg.

- Nadzy ludzie? - spytałem lekko zdziwiony, lecz bardziej z uprzejmości niż z chęci usłyszenia odpowiedzi.

- Tak. Początkowo w to nie wierzyłam, ale niedawno mąż również ich widział. Opowiadał mi, że widział dwóch na ulicy w nocy jak przemykali się między domami pokryci jakimiś maściami, z dziwacznymi nakryciami głowy i w dziwnym, włochatym obuwiu. To samo wiele lat temu opowiadała stara Glassberg, ale nikt jej nie wierzył... my też nie.

- Mówi Pani o dzisiejszej nocy? - starałem się ukryć zadziwienie, chociaż cała sytuacja wydawała mi się przynajmniej nieprawdopodobna.

- Nie, on... on został aresztowany wieczorem. - powiedziała z widocznym wstydem i rezygnacją - Widział ich parę tygodni temu. Nikt mu nie wierzy teraz, tak jak nie wierzyli Glassberg. Ale tak jak widział tych ludzi tak i... może pieniądze właściciela tej budowli sprawiłyby, że policja w końcu zacznie działać jak należy. Pan go zna? Właściciela?

- Nie, niestety nie znam. Przepraszam, muszę już iść - myślałem, że może mężczyzna widział coś dzisiaj w nocy, a to jakaś historia z przeszłości.

Szybko zakończyłem rozmowę z kobietą, ponieważ to co opowiadała wydawało się przynajmniej dziwne. Nie chciałem mieć z tego powodu kłopotów, tym bardziej, że szedłem porozmawiać z funkcjonariuszem władzy.

Niestety rozmowa z policjantem nie okazała się owocna. Nie chciał mi powiedzieć za wiele, ale to wystarczyło, abym mógł powiązać niektóre fakty. Skierowałem się ulicą w drogę powrotną. Muszę zajść do lokalnej gazety, może u nich dostanę więcej informacji, które mnie interesuje.

- Witam ponownie. Pani także w te stronę? - zaglądałem Włoszkę, która szła w te sama stronę co ja, zwalniając kroku.

- Tak. - spojrzała za siebie w stronę funkcjonariuszy Policji i lekko westchnęła.

- Jak można spytać. To co widział pani mąż? Kiedy i gdzie to dokładnie się wydarzyło? - spytałem, tym razem bardziej szczerze niż poprzednio.

- Można. To już nie zaszkodzi mężowi. Dość dokładnie opisał mi jak pewnej nocy wyglądał przez okno i zobaczył jak dwójka nagich mężczyzn przebiegła przez pustą wówczas ulicę i zniknęli za bramą cmentarza. Byli czymś pobrudzeni jakby smarem, na nogach mieli dziwne, włochate obuwie, a na głowach coś jakby wilcze maski. Początkowo przeraziłam się, ale później dowiedziałam się, że można takie maski kupić chociażby w Bostonie. - kobieta uśmiechnęła się - Więc to nie były wilkołaki. - dodała żartobliwie, choć jej ogólny nastrój pozostawał smutny. - Może jacyś dziwaczni artyści albo narkomani? W każdym razie stara Glassberg widziała ich większą ilość, może jacyś naśladowcy tamtych?

- Nie jestem stąd. Jedynie tutaj pracuje - wskazałem ręką na budowę - oraz niedaleko mieszka mój przyjaciel - tym razem wskazałem w stronę jego domostwa. - Kim jest pani Glassberg, o której pani wspomina kolejny raz? Mieszka na tym osiedlu? Może mógłbym z nią porozmawiać - słowa kobiety, które z początku wydawały mi się niedorzeczne, zaczęły nabierać znaczenia.

- Pani Glassberg już nie żyje. Była miejscową staruszką, nie wiem czym zajmowała się wcześniej. Umarła jakiś czas temu, w sumie mniej więcej wtedy zniknął jej przyjaciel, pan Flanaghan. Przyjaciel to może na wyrost. Pani Glassberg opowiedziała swoje rewelacje miejscowej gazecie i policji, ale jak nie znaleziono żadnych śladów to stała się obiektem drwin miejscowej opinii publicznej. Ludzie odsunęli się od niej i publicznie rozmawiał z nią tylko pan Flanaghan.

- Rozumiem. Dziękuję za rozmowę. Udaje się właśnie do miejscowej gazety, popytam także na miejscu. Może tam powiedzą mi coś więcej. Nasza policja niestety nie jest rozmowna, zresztą sama pani powinna wiedzieć o czym mówię. Powodzenia i do widzenia.

Informacje, które udało mi się wyciągnąć od policjanta oraz to co powiedziała mi kobieta w głowie po części do siebie pasowało. Dalej wydaje mi się to niedorzeczne, nadzy ludzie w maskach, z jakimś smarem i włochatymi butami. Rozsądek podpowiada mi, że to jakaś wymyślona historia, jednak naukowe doświadczenie podpowiada, że dopóki coś nie jest zbadane nie można tego wykluczyć, a mimo wszystko klocki układanki do siebie pasują. I to o dziwo nie tylko historia kobiety z przestępstwem na budowie, ale po części także z kradzieżą u Flanaghana.

Zaraz będę mijał dom Ryana, ale nie widzę sensu, aby mówić mu o tym wszystkim teraz. To jedynie domysły. Jak uzupełnię informacje w lokalnej gazecie to dzisiaj, najpóźniej jutro zajdę do niego i powiem czego się dowiedziałem. Zawsze też będzie można podejść do tej Włoszki i dopytać się o kilka szczegółów, chociaż najważniejszym pewnie będzie raport, który będę musiał przetłumaczyć panu Yoshida.

Piątek, 16 lipca 1920, Arkham, budynek gazety

Przed budynkiem gazety znalazłem się po niedługim czasie. Na miejscu zastałem chudego faceta w średnim wieku z fajką w zębach. Kiedy do niego podszedłem odpalił drugiego papierosa od kiepa poprzedniego.

James (Perswazja 40), rzut: 1, krytyczny sukces

- Dzień dobry. Przepraszam, poszukuje pewnych informacji. Może mi ktoś pomóc?

- Dobry - facet spojrzał na mnie gwałtownie przekrwionymi oczami. - O, pan jest tym tłumaczem, James Davis, prawda? O co chodzi?

- Tak to ja - byłem zdziwiony, że mnie zna, bo widziałem go pierwszy raz na oczy. - Szukam informacji na temat włamań z przeszłości przy pewnej ulicy w Arkham. Jest mi pan w stanie pomóc?

- Oczywiście, ale to będzie kosztowało informacje na temat włamania przy japońskiej rezydencji. Proszę za mną - nie gasząc papierosa wstał.

Nie byłem pewien, czy mogę udzielić takich informacji, ale bezwarunkowo ruszyłem za mężczyzna. Teraz to chyba za późno, aby się wycofać.

Po chwili znaleźliśmy się w archiwum, w którym aż duszno było od kurzu, a smród ciągnącego się dymu papierosowego nie pomagał.

- Czego szukamy? - spytał szybko mężczyzna.

- Podobno w okolicy, o której przed chwilą wspomniałem, kiedyś doszło do dziwnych sytuacji z nagimi ludźmi na ulicach w nocy.

- Już szukam, a pan niech mi opowie co wie o zamieszaniu na budowie.

Kiedy on szukał, ja powiedziałem mu, że dzisiejszej nocy doszło do włamania i kradzieży. Między innymi skradziono duży kamień, ważny dla japońskiej kultury, udałem że nie znam szczegółów tego zjawiska, oraz kilka drzewek bonsai, w tym jednego bardzo drogiego, sprowadzanego z Japonii. Nie wiadomo w jaki sposób przetransportowano kamień. Następnie zacząłem mówić, że są podejrzenia, że nadzy ludzie mogą mieć z tym jakieś powiązanie i w tym momencie rozmówca stwierdził, że znalazł to czego szukamy.

Artykuł dotyczący dziwnych nagich ludzi jakich policja poszukiwała w okolicy na skutek doniesienia anonimowej informatorki. W sensacyjnym stylu pisano o dziwacznych artystach, którzy jedyne co osiągnęli to zdenerwowali staruszkę. W artykule nie pada nazwisko Glassberg, ale miejscowi pewnie wiedzieli o kogo chodzi.

Dodatkowo odnaleźliśmy informacje, które nie zostały opublikowane. Glassberg cierpiała na bezsenność w związku z czym była świadkiem policyjnej akcji obok cmentarza, strzelaniny i pożaru. "Wówczas diabelski pomiot przestał nawiedzać naszą okolicę, ale wrócił niebawem. Już bardziej dyskretnie, ale jednak widziałam na własne oczy jak czwórka z nich wyszła przez bramę cmentarza. Mieli psie pyski, a poniżej kolan gęstą sierść. Byli całkiem nadzy. To przez to nie mogę spać. Nie rozumiem, czemu policja nic z tym nie robi." Na dole widnieje czyjś komentarz czerwoną kredką "Nie nadaje się do druku." Czerwoną kredką podkreślono również fragment o "policyjnej akcji obok cmentarza, strzelaninie i pożarze".

- Co oznacza ten podkreślony fragment? - zapytałem bardzo zaciekawiony?

- Przykro mi, na ten temat nie mogę rozmawiać.

-Rozumiem, dziękuję za okazaną pomoc. Oczywiście informacje ode mnie są anonimowe, ma się rozumieć? - lepiej, aby policja nie dowiedziała się, że to ode mnie wyszły te informacje. Na szczęście było jeszcze kilku świadków rozmowy na komisariacie, a o zdarzeniu wiedzą także budowlańcy.

- Oczywiście, anonimowość w naszym fachu to podstawa - odpowiedział mężczyzna odpalając kolejną fajkę.

- Niestety, ale w znalezionych informacjach nie było nic o kradzieży, dochodziło do nich w przeszłości w tej okolicy? Damy radę coś znaleźć?

- W tej okolicy włamania niemal nie występują, może raz na dekadę - odpowiedział nie szukając innych informacji. - Ostatniego włamania dokonano rok temu, sam zajmowałem się tym. Pewien Włoch z Nowego Jorku miał nadzieję na łatwą gotówkę, a został aresztowany na gorącym uczynku. Dostał pięć lat, więc nadal siedzi.

- A co próbował ukraść?

- Próbował sforsować sejf, interesowała go gotówka i biżuteria - zakończył zdanie zaciągając się mocno papierosem, a następnie wypuścił dużą chmurę dymu.

Niestety informacje o tym włamywaczy nijak nie łączą się z kradzieżą u Ryana, ani na budowie.

- Wracając do sprawy budowy, skradziono coś jeszcze?

Przez chwilę się zawahałem, ale ostatecznie stwierdziłem, ze gdyby nie jego pomoc, pewnie do wieczora siedziałbym w tych archiwach.

- Na budowie już nic, ale... - na chwilę przerwałem. - Ale tej samej nocy skradziono kilka tomów w posiadłości Flanaghana.

- Coś konkretnego? - zapytał zaciekawiony.

- Niestety nie pamiętam tytułów, ale wydaje się, że nie były wartościowe. Nic poza nimi nie zniknęło. Zastanawiam się czy sprawy nie są powiązane - fakt smrodu trupa, który znaleźliśmy w bibliotece uznałem, że lepiej pominąć

Mężczyzna wszystko skrupulatnie notował w swoim notesie.

Dalsza rozmowa nie wyniosła nic istotnego, pożegnałem się i wyszedłem z budynku. Dużo wrażeń jak na jedną noc i dzień, ale dowiedziałem się więcej niż bym chciał. Opowieść kobiety pokrywa się z tym co dowiedziałem się w gazecie, może tych ludzi można powiązać jakoś z kradzieżą? Dodatkowy fakt, że na tej ulicy nie dochodzi do kradzieży, a teraz podczas jednej nocy doszło do dwóch przestępstw nie wydaje mi się przypadkowe. Może jak połączy się wszystkie klocki to będzie miało jakoś sens? Zobaczymy. Muszę powiedzieć o tym Ryanowi i to dzisiaj. Robi się późno, a do niego dotrę zanim się ściemni.

James idzie do Ryana, przekaże mu wszystkie informacje ze szczegółami jakich się dzisiaj dowiedział.

 
Elenorsar jest offline  
Stary 01-01-2022, 20:38   #32
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Posiadłość Flanagana, piątek 16 lipca 1920

Kiedy James wrócił do mojego domostwa i przekazał wszystkie zdobyte informacje, jego opowieść odebrała mi na chwilę władzę w nogach! Bóg mi świadkiem, że gdyby nie szklaneczka jałowcówki, najpewniej zostałbym porażony paraliżem na dłuższy czas!

Siedząc przy dużym drewnianym stole w sali jadalnej, kazałem memu przyjacielowi opowiedzieć tę historię kilka razy, aby nie uronić z niej żadnego szczegółu. Mieszkając w Wolfsburgu od roku, nie miałem pojęcia o mrocznej historii tej dzielnicy oraz wydarzeniach sprzed lat zrelacjonowanych Jamesowi przez włoską sąsiadkę. Pobudzona wyobraźnia podsunęła mi z miejsca obrazy półnagich ludzi w wilczych maskach, przyczajonych pod oknem mojej biblioteki i roztaczających wokół siebie odrażający trupi odór. Kumulacja tych wszystkich przerażających wydarzeń w połączeniu z wcześniejszymi incydentami musiała stanowić element jednej skomplikowanej i przerażającej historii, byłem już tego pewien.

W okolicy najpewniej grasowała jakaś sekta, bądź to religijnych obłąkańców bądź też zdegenerowanych artystów szukających nowych doznań w okultystycznych obrzędach. Co najważniejsze, uprawiali swe praktyki już wcześniej, aż do chwili okrytej tajemnicą strzelaniny przy cmentarzu. Staruszka wiedząca wiele więcej na temat tych niepokojących zajść zmarła w samym czasie, kiedy zniknął mój wuj. To wszystko musiało się składać na jeden wspólny mianownik, łączący wszystkie wzmiankowane przez Davisa wątki.

- James, musisz dowiedzieć się czegoś jeszcze - powiedziałem odsuwając szufladę stołu i uspokajając swoje skołatane nerwy widokiem ukrytego w niej rewolweru - Goodman nie przybył tutaj przez przypadek. I nie przywiózł mi żadnej książki w prezencie. Ta książka jest przeznaczona dla kogoś, kto chce ją dzisiaj odebrać na nieużywanej działce obok mojego domu! Spójrz tylko na jej treść!

Przesunąłem książkę po blacie stołu w stronę mojego przyjaciela otwierając ją na przypadkowej stronie i ukazując jego oczom zagadkowe okultystyczne ilustracje.

- Nie mam pojęcia, co to wszystko oznacza, ale mam złe przeczucia - powiedziałem postukując nerwowo palcami w krawędź stołu - To musi być jakiś religijny kult, który powrócił do praktyk po kilku latach bezczynności. I podejrzewam, że mój wuj coś o nim wiedział, może od tej całej Glassberg. Goodman miał im przywieźć tę księgę i przekazać ją pod osłoną nocy. Myślę, że decydując się na to postawi na szali własne życie.

Nie potrafiąc już dłużej utrzymać w ryzach swojej ekscytacji wstałem z miejsca i zacząłem krążyć wzdłuż stołu spoglądając z góry na Jamesa.

- Zastanawiam się… tak tylko myślę, że może ci ludzie mają coś wspólnego ze zniknięciem wuja… albo wiedzą coś na jego temat - powiedziałem zdejmując z nosa okulary i przecierając nerwowo ich szkła - To wszystko zwyczajnie nie może być zbiegiem przypadków. W którym roku doszło do tej strzelaniny na cmentarzu? W materiałach gazety była jakaś data?

Informacje zaczynają spływać do nas w coraz szybszym tempie! To wszystko zaczyna tworzyć w mojej wyobraźni niewyraźny, ale ewidentnie spójny obraz!


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 04-01-2022, 20:48   #33
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
James Davis:
Informacje wydawały się pasować do siebie niczym kawałki podartej ilustracji. Pozornie małoistotna data pożaru i strzelaniny połączyła się z wiadomościami posiadanymi przez Flanaghana. Przeglądając księgę przyniesioną przez Goodmana szybko stwierdziłeś, że nie rozumiesz języka w jakim została spisana to znaczy łaciny. Nie poddałeś się jednak i po prostu kartkowałeś ją oglądając na szybko ilustracje i odręczne przypisy. Nagle rzucił ci się w oczy japoński symbol
ogólnie oznaczający niebo, ale miał i inne znaczenie. Pustka. Obok była czarnobiała ilustracja przedstawiająca kobietę z pustymi oczami, choć po przyjrzeniu się widać w nich gwiezdne konstelacje. Jakkolwiek ilustracja pozornie nie dowodzi większych umiejętności jej twórcy to jednak te oczy wskazują na niesamowity wprost kunszt. Są tam adnotacje również w innych językach - europejskich (tzn poznajesz grecki), azjatyckich, po arabsku i nawet w takich, których nigdy w życiu nie widziałeś. Wszystkie są dookoła ilustracji i prawdopodobnie oznaczają to samo.

Ryan Flanaghan:
Data istotnie była zauważona przez Jamesa. Strzelanina i pożar miały miejsce w trzecim tygodniu lipca 1910 r.

Ryan (Inteligencja 70), rzut: 14

Przeglądając dawniej dokumenty związane z domem widziałeś pokwitowanie oddania do użytku kanalizacji datowane na październik 1910 r. Dodatkowo mgliście przypominasz sobie jak o "niesamowitej szybkości działania zarządu Wolfsburg" słyszałeś od swoich rodziców. Podobno plan budowy kanalizacji był w powijakach i nagle pojawiły się pieniądze i robotnicy i zbudowali dość nowoczesną kanalizację na całej ulicy i we wszystkich domach bez rozróżnienia, czy mieszkali tam biedni czy bogaci ludzie. Ze swoich wspomnień wiesz ponadto, że gabinet wuja powstał w tym samym czasie co założenie kanalizacji - równie błyskawicznie, choć nie wiesz kto za to zapłacił. Może wuj, a może z tych samych pieniędzy co kanalizacja.

Wszyscy:
Podzieliliście się powyższymi informacjami. Zgodnie z instrukcją otrzymaną przez Goodmana w Nowym Orleanie osoba mająca odebrać od niego książkę czai się w zaroślach na sąsiedniej nieruchomości w godzinach między północą, a pierwszą w nocy. Wczorajszej nocy Goodman spóźnił się z uwagi na opóźnienie pociągu. Goodman jest przekonany, że odbiorca już wie o jego pobycie w Arkham i z tego powodu chce jak najszybciej oddać księgę o umówionej godzinie i w umówionym miejscu. Na razie jednak dopiero zapada wieczór, a letnie słońce choć już schowało się za widnokręgiem to jeszcze oświetla okolicę i będzie tak przez około półgodziny (zmierzch żeglarski).

Wiadomość ogólna:
Ostatni moment przed nastaniem nocy na dodatkowe przyjrzenie się okolicy i porozmawianiu z przypadkowymi przechodniami. Ewentualnie na przygotowanie planu działania. Goodman niedługo obudzi się i zejdzie na parter, o północy pójdzie na sąsiednią nieruchomość oddać księgę - przynajmniej jeżeli nie pokrzyżujecie mu jakoś planów z wam tylko znanych powodów.
 
Anonim jest offline  
Stary 05-01-2022, 08:07   #34
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Piątek wieczór, 16 lipca 1920, Arkham, Posiadłość Flanagana

- Spójrz Ryan na ten symbol - wskazałem palcem w książce. - Jest to japoński znak oznaczający "niebo", ale posiada też drugie znaczenie "pustka". Reszta adnotacji w innych językach pewnie musi oznaczać to samo. Tyle komentarzy w różnych językach o różnych stylach pisma oznacza, że książkę posiadało wiele osób z różnych kultur, nie wiem, czy to ważne, ale musimy mieć to na uwadze.

- Może to nie wydaje się mieć nic wspólnego ze sprawą, - kontynuowałem - ale najcenniejszą rzeczą jaką skradziono z budowy jest "sunyata", co tłumaczy się na "niebo", ale to słowo oznacza także "pustkę". Ja nie potrafię tego wyjaśnić, ale może... może Pan Yoshida, by potrafił, może zobaczyłby w tej książce coś, czego my nie widzimy. Ale do tego musielibyśmy ją mieć, a jak dzisiaj Goodman ją odda, to okazja przepadnie. Zauważyłem, że ten facet ci ufa, spróbuj go przekonać, aby dzisiaj nie wychodził, poczekamy do jutra. Dzisiaj po prostu przeczekamy północ w bibliotece, spróbujemy zobaczyć, czy ktoś przyjdzie i kto, ale nic poza tym - mówiłem ciągle nie dając dojść do głosu Ryanowi. Wykłady na Uniwersytecie przyzwyczaiły mnie do długich monologów, więc nawet nie zwróciłem uwagi, że ciągle mówię nie dając dojść do głosu przyjacielowi.

- Ja jutro wezmę książkę - powiedziałem jakby plan już był zaakceptowany, chociaż Ryan się nie wypowiedział - pójdę do Pana Yoshidy i spytam, czy mógłby poświęcić chwilę, aby zobaczył ten symbol oraz resztę książki - mówiąc to zastanawiałem się jak zareaguje mój współpracownik.

Powiedział, że chce być sam, że nie chce nikogo widzieć do poniedziałku. Mam nadzieję, że nie będę zbyt nachalny, że moje najście oraz prośba nie urażą go. Japończycy są bardzo honorowi, po pierwszym incydencie nie łatwo było odbudować relacje.

Zastanawiając się nad tym zorientowałem się, że Ryan chce coś powiedzieć, zapewne już od jakiegoś czasu, a ja nie dawałem mu dojść do słowa. Niestety mimo tego, że lubię mówić na wykładach, bo mówię o tym co naprawdę mnie interesuje, to niestety nauczyły mnie nie ładnego nawyku.

- Przepraszam cię Ryan - podjąłem od razu. - Ciągle mówię i mówię i nie daje dojść ci do głosu. Co o tym wszystkim myślisz? - powiedziałem i zamilknąłem, chociaż było jeszcze kilka kwestii, które chciałbym poruszyć.

Sięgnąłem po pustą szklankę i nalałam sobie jałowcówki ze szklanej butelki. Ryanowi także nalałam, bo jego napitek już się skończył. Po uzupełnieniu napoju stuknałem w jego szklankę i wziąłem łyk. Myśli krążyły po mojej głowie. Przyjaciel podejrzewa, że to jakaś sekta religijna, bardzo możliwe, ale jeżeli nasze podejrzenia są słuszne to obawiam się, że to nie będzie sekta. Jeżeli książka ma coś z tym wspólnego to może wskazywać na wielonarodowość. Jeśli nagłe fundusze z nikąd na budowę kanalizacji też pochodzą od nich, to oznacza, że posiadają spory majątek. Jak polaczyć te fakty że sobą z poprzednimi to na myśl nie przychodzi już samo słowo sekta, a jakaś większą organizacja z dużymi wpływami i możliwościami.

W co my się pakujemy? Może lepiej odpóścić, nim będzie za późno? Jestem projektantem wykładowcą, a nie policjantem, czy detektywem... to powinna być ich zasrana robota, a nie nasza.

James czeka na odpowiedź Ryana. Po wysłuchaniu zapewne odpowie na to co powie, a później jeszcze przekaże mu inne rzeczy, które chce powiedzieć. Obecną szklankę pewnie szybko opróżni, bo jak wcześniej podchodził z dystansem do sprawy, to teraz zaczyna się trochę denerwować całą sytuacją

 
Elenorsar jest offline  
Stary 09-01-2022, 14:58   #35
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Posiadłość Flanagana, wieczor 16 lipca 1920

Propozycja Jamesa wydała mi się świetnym pomysłem, chociaż nie byłem pewien, czy zdołam przekonać kuriera do jeszcze jednej nocy zwłoki. Nie musiałem sięgać pamięcią do naukowych badań doktora Monaghana, aby wiedzieć, że kluczową przypadłością rasową Murzynów był ich irracjonalny upór nawet w obliczu ewidentnych argumentów. Spodziewałem się zatem, że Jeremy będzie chciał za wszelką cenę pozostać przy swoim oryginalnym planie.

- Goodman sprawia wrażenie bardzo wystraszonego - powiedziałem spoglądając odruchowo w stronę schodów prowadzących na piętro - Już spóźnił się z dostawą o jeden dzień przez ten incydent z aresztem, dlatego będzie go trzeba naprawdę bardzo przekonywać do jeszcze jednej nocy zwłoki.

Przygryzlem na moment wargi wyobrażając sobie sprzeczkę, która miała już niedługo wypełnić irytującym hałasem wnętrze mojej na co dzień cichej i przytulnej posiadłości.

- Użyję wszelkich argumentów, aby go przetrzymać tutaj z książką do jutrzejszego wieczora, ale nie wiem czy on się na to zgodzi, a nie wyobrażam sobie, abym miał użyć wobec tego nieszczęśnika przemocy. Ale jeśli się uda, pojedziemy z tym tytułem nie tylko do pana Yoshidy, dobrze? Przepisałem kilka bardziej intrygujących symboli i oznaczeń, ale nie wierzę, abym sam podołał ich rozszyfrowaniu. Być może ktoś w bibliotece miejskiej w Arkham mógłby nam w tym pomóc…

Przemawiałem ściszonym głosem, bardziej pod wpływem emocji niźli z prawdziwej potrzeby zachowania dyskrecji, wątpiłem bowiem, by ktokolwiek nas w tej chwili podsłuchiwał.



- Lecz musisz wiedzieć coś jeszcze, James - powiedziałem odwracając się w stronę przyjaciela i spoglądając w jego oczy - Mam bardzo złe przeczucia odnośnie tego zlecenia Goodmana. Ktoś, kto postawił mu takie nietypowe warunki odbioru nie może mieć dobrych intencji. Obawiam się, że Jeremy jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie i jeśli mu nie pomożemy, postrada życie.

James uniósł znacząco brwi, toteż pośpieszyłem z dalszymi wyjaśnieniami.

- Chcę mu towarzyszyć podczas przekazania książki - powiedziałem - Nie zamierzam go puszczać tam samego, to zbyt niebezpieczne…

Urwałem w chwili, kiedy drewniane schody zatrzeszczały pod ciężarem ludzkiego ciała. Jeremy Goodman zszedł na parter i skinął nam na powitanie głową stając w progu biblioteki.

- Jeremy, chcieliśmy ci coś zaproponować razem z Jamesem - oznajmiłem zerkając jednocześnie porozumiewawczo w stronę Davisa - James uważa, a ja podzielam jego zdanie, że nie powinieneś dzisiejszej nocy iść na tę działkę. W okolicy dzieją się bardzo niepokojące rzeczy. Dokonano kilku włamań, a w pobliżu kręcą się ludzie o podejrzanej naturze. Ktoś może czyhać na tę książkę i nie mieć skrupułów przed wyrządzeniem ci krzywdy. Chcielibyśmy zatem zatrzymać cię tutaj do jutra, aby zorientować się w naturze niebezpieczeństwa oraz przedsięwziąć kroki mające zapewnić ci ochronę.

Widząc minę Goodmana uniosłem raptownie rękę nie dając mu tym gestem dojść do słowa.

- Wiem, że obawiasz się niecierpliwości swego klienta, ale mam pomysł jak z tego wybrnąć - powiedziałem przywołując na twarz uspokajający uśmiech - Jutro rano zabiorę cię do szpitala w Arkham na badania, które osobiście przeprowadzę. Opowiem wszystkim, że zaraz po przybyciu do mnie doznałeś pod wpływem zmęczenia i negatywnych emocji stanu zapaści emocjonalnej i nie byłeś zdolny do podniesienia się z łóżka. Zaaplikuję ci placebo, aby stworzyć pozory podania lekarstwa, dzięki czemu zyskasz pretekst do jeszcze jednego dnia opóźnienia.


Mistrzu, daj znać czy Jeremy pójdzie na tę propozycję, ewentualnie rzuć na umiejętności Ryana (i może Jamesa, jeśli Elenorsar się zgodzi), aby zwiększyć presję na Goodmana.

 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 10-01-2022 o 08:52.
Ketharian jest offline  
Stary 10-01-2022, 13:24   #36
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Piątek, 16 lipca 1920, Arkham, Posiadłość Flanagana

Bardzo byłem zadowolony, że przyjaciel zgadzał się ze mną co do tej kwestii. Jeżeli chcemy rozwiązać sprawę, bo na pomoc policji jak widać nie mamy co liczyć, to każdy możliwy szczegół i informacja mogą mieć znaczenie.

- Wierzę, że uda ci się go przekonać. Nie widzą mi się rozwiązania siłowe, nie lubię przemocy... ale jeżeli nie będziemy mieli wyjścia, najwyżej zamknie się go w sypialni. Informacje są nam potrzebne.

Nigdy nie lubiłem przemocy, nawet fakt posiadania przeze mnie broni mi nie leży, ale żyjemy w takich czasach, że czasem trzeba schodzić do drastycznych środków.

- Ale z biblioteką musimy uważać. Nie wiadomo kto jest odbiorcą książki, to może być każdy. - wolałem dmuchać na zimne.

- Nie chce cię też dodatkowo straszyć, ale jakby połączyć fakty z przeszłości, o których mówiłeś to nie podejrzewałbym sekty. Takie zwykle są ubogie i siedzą w małym kręgu, a wspominałeś, że twoi rodzice mówili o nagle znalezionych funduszach, na stworzenie kanalizacji, której plany były dopiero w powijakach. A na dodatek zapewniono to wszystkim, nawet najbiedniejszym. Miasto samo z siebie nie znalazłoby tych pieniędzy, czyli musiało mieć darczyńcę, a ten musiał mieć w tym jakiś interes. Dodatkowo spójrz na książkę, zobacz ile tutaj jest adnotacji. w wielu językach. To wszystko wskazuje mi na coś większego, jakąś organizację z wpływami i możliwościami. Oczywiście o ile dwie sprawy są połączone.

Patrzałem na Ryana, którego oczy oraz wyraz twarzy nie wskazywały na to, że poprawiłem mu moimi domysłami humor.

- Jeszcze jest jedna rzecz. Gabinet twojego wuja także został wybudowany w tym samym czasie co kanalizacja z niewiadomych funduszy. Biorąc to wszystko pod uwagę mam pewną teorię, chociaż może wydawać się trochę niedorzeczna. Może kiedy budowano kanalizację do domów, to pod ziemią zrobiono przejścia, a przy okazji jej budowy, podziemne wejścia do wszystkich domów w okolicy i to właśnie dlatego poprowadzono kanalizację do wszystkich budynków, nawet tych najbiedniejszych, aby mieć dostęp do wszystkich. A wejście do twojej posiadłości jest właśnie pod gabinetem, ukryta gdzieś pod podłogą. Uważam, że powinniśmy przeszukać dokładnie gabinet, a także spalony budynek obok. Może tam też coś znajdziemy, może nawet Goodman by pomógł przeszukać nam działkę, ale nie wtajemniczając go w szczegóły. Powiemy, że poszukamy odpowiedniego miejsca, patrząc, czy gdzieś nie ma dziur lub włazów, aby po ciemku do nich nie wpaść.

Mówiąc to wszystko nie wiedziałem co myśli o mnie Ryan, czy do końca sfiksowałem, czy może za dużo wypiłem, ale uważałem że muszę podzielić się swoimi podejrzeniami.

- Smród trupa tutaj też by mógł się zgadzać. Jakby ktoś otworzył na chwilę jakieś wejście z kanałów w gabinecie, to pewnie ten by się przedostał razem z włamywaczem, a w kanałach na pewno śmierdzi trupem jak nie gorzej. Dodatkowo zero śladów włamania. To też mi się klei z opowieścią włoszki. Tych ludzi, których w nocy widział jej mąż, mieli ukazane nogi, może właśnie czymś z kanałów? Jeszcze na koniec chciałem ciebie zapytać, czy kojarzysz może, kiedy budowali kanalizację to, czy w innych budynkach też były jakieś dobudówki?

James powiedział już wszystko co chciał. Teraz oczekuję reakcji przyjaciela na przyswojone informacje i podejrzenia, a także odpowiedź na zadane pytanie.

 
Elenorsar jest offline  
Stary 11-01-2022, 14:08   #37
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Posiadłość Flanagana, wieczór 16 lipca 1920

Kiedy James podzielił się ze mną swoją śmiałą koncepcją, z wrażenia rozdziawiłem usta niczym nierozgarnięte dziecko. Sam nigdy bym się nie doszukał w ostatnich wydarzeniach równie zagrażających wniosków, a chwilami sądziłem wręcz, że sam popadam w przesadę rozmyślając o religijnej sekcie i okultyzmie.

Scenariusz Jamesa szedł daleko dalej i kiedy moje trwożne osłupienie w końcu opadło, musiałem przyznać, że jego domysły - choć bez mała fantastyczne - sprawiały wrażenie nader wiarygodnych. Cała ta historia nabrała znienacka jeszcze większej głębi.

- Muszę przyznać, że sam nigdy bym nie wyciągnął tak daleko idących wniosków - powiedziałem pocierając skronie - To brzmi… niesamowicie… chociaż logicznie. Gdyby to była prawda i w tym domu jest jakieś podziemne przejście, tłumaczyłoby to skrytą kradzież książek! Ten włamywacz nie musiałby wówczas wkradać się przez okno! James, jak ty na to wpadłeś?! Mieszkając tutaj przez rok nigdy nie zauważyłem ani śladu podejrzanych pomieszczeń czy drzwi.

Podekscytowany wnioskami przyjaciela zacząłem chodzić tam i z powrotem wzdłuż stołu, gestykulując do siebie samego i rozglądając się jednocześnie bacznie wokół siebie, bo któż mógł mi zaręczyć, że nikt się właśnie nie wkradał do mojej posiadłości przez ukryte drzwiczki w spiżarce?

- Ale to by znaczyło, że nie tylko Goodman, ale i my możemy być w niebezpieczeństwie - zaznaczyłem podnosząc palec gestem surowego nauczyciela - Lepiej będzie czuwać nocą, aby nikt nas nie zaskoczył i nie spróbował wykraść książki stąd, jeśli uda mi się nakłonić Jeremiego do jeszcze jednego dnia zwłoki. Mam bardzo złe przeczucia odnośnie tego zlecenia Goodmana. Ktoś, kto postawił mu takie nietypowe warunki odbioru nie może mieć dobrych intencji. Obawiam się, że Jeremy jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie i jeśli mu nie pomożemy, postrada życie.

James uniósł znacząco brwi, toteż pośpieszyłem z dalszymi wyjaśnieniami.

- Chcę mu towarzyszyć podczas przekazania książki - powiedziałem - Nie zamierzam go puszczać tam samego, to zbyt niebezpieczne…

Urwałem w chwili, kiedy drewniane schody zatrzeszczały pod ciężarem ludzkiego ciała. Jeremy Goodman zszedł na parter i skinął nam na powitanie głową stając w progu biblioteki.

- Jeremy, chcieliśmy ci coś zaproponować razem z Jamesem - oznajmiłem zerkając jednocześnie porozumiewawczo w stronę Davisa - James uważa, a ja podzielam jego zdanie, że nie powinieneś dzisiejszej nocy iść na tę działkę. W okolicy dzieją się bardzo niepokojące rzeczy. Dokonano kilku włamań, a w pobliżu kręcą się ludzie o podejrzanej naturze. Ktoś może czyhać na tę książkę i nie mieć skrupułów przed wyrządzeniem ci krzywdy. Chcielibyśmy zatem zatrzymać cię tutaj do jutra, aby zorientować się w naturze niebezpieczeństwa oraz przedsięwziąć kroki mające zapewnić ci ochronę.

Widząc minę Goodmana uniosłem raptownie rękę nie dając mu tym gestem dojść do słowa.

- Wiem, że obawiasz się niecierpliwości swego klienta, ale mam pomysł jak z tego wybrnąć - powiedziałem przywołując na twarz uspokajający uśmiech - Jutro rano zabiorę cię do szpitala w Arkham na badania, które osobiście przeprowadzę. Opowiem wszystkim, że zaraz po przybyciu do mnie doznałeś pod wpływem zmęczenia i negatywnych emocji stanu zapaści emocjonalnej i nie byłeś zdolny do podniesienia się z łóżka. Zaaplikuję ci placebo, aby stworzyć pozory podania lekarstwa, dzięki czemu zyskasz pretekst do jeszcze jednego dnia opóźnienia.
 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 14-01-2022, 21:20   #38
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Wszyscy:
Flanaghan
Gadanina, rzut: 27 (sukces, poziom Trudny)
Słowa popłynęły z ust Flanaghana jak gdyby był jakimś bardem z twórstwa przedstawicieli romantyzmu. Mówił niemalże nieprzerwanie rzeczywiście nie dając dojść do głosu Goodmanowi. Ten był dość bezradny, ale i nie odczuł niechęci związanej z brakiem możliwości wysłowienia się. Po prostu został zalany potokiem słów, które w większości i tak do niego przemawiały. To tak jakby był porwany przez powódź, ale zamiast grozy i ohydy odczuwał jedynie błogostan związany z idealnie przygotowaną kąpielą. Oczywiście nie zgadzał się z tezą jakoby bał się jakiegoś zagrożenia ze strony odbiorcy księgi. Zaprzeczył głową i rękoma, ale Flanaghan natychmiast przyznał jego odwagę i przeprowadził szturm słowny z innej strony. Niby Goodman miał udawać chorobę, ale rzeczywiście rozbolała go głowa.

Wszystko ma swój kres. Tak i było z gadaniną Flanaghana. Goodman, choć skołowany, postawił wówczas swoje warunki, które nie ulegały już negocjacji.

Po pierwsze kategorycznie nie zgadzał się na dalsze odraczanie terminu przekazania księgi. Cokolwiek miało wydarzyć się to on następnej nocy pójdzie na umówione miejsce i będzie tam przychodził zgodnie z instrukcją aż przekaże księgę. Nawet nie chodziło tutaj o odwagę, ale o strach przed reperkusjami jakie mogły go spotkać ze strony nadawcy. O nadawcy szczegółów nie chciał mówić, ale z jego sugestii i półsłówek można było domyśleć się, że chodzi o jakieś murzyńskie środowisko z Nowego Orleanu.

Po drugie od tego momentu aż do przekazania księgi odbiorcy (lub zwrotowi nadawcy pod warunkami określonymi w umowie) nie będzie odstępował księgi z zasięgu swojego wzroku, a najlepiej jakby w ogóle znajdowała się w jego rękach. Zgodził się z wami iść do biblioteki uniwersyteckiej albo gdziekolwiek gdzie chcielibyście iść w Arkham i okolicach, ale księgi nie odstąpi już. Ryzyko związane z kolejnym odroczeniem terminu doprowadziło go do zaczątków paranoi.

Kolejne minuty i godziny spędziliście na ogólnej rozmowie. James i Ryan dowiedzieli się, że Goodman wykonał już kilka kursów kurierskich z Nowego Orleanu do Nowego Jorku, Bostonu, Arkham i Kanady. Przesyłki stanowiły różne księgi i dziwne przedmioty. Odbiór następował w różnych miejscach, ale zazwyczaj dość standardowych jak antykwariaty, czy biura prawników. Pierwszy raz ma to być pustostan, ale jeden antykwariusz którego spotkał był ewidentnie szalony. Okrutnie gruby i jeszcze okrutniej śliniący się proponował Goodmanowi przejrzenie jego "nadzwyczajnego" towaru w piwnicy. Był też stary antykwariusz z Afryki, któremu przekazał jakąś dziwną, afrykańską maskę. Na komentarz, że w Afryce pewnie jest więcej afrykańskich masek ten odpowiedział:
- Tysiące masek jednego pana. - Goodman zapamiętał te słowa, bo do tamtej pory miły starszy pan zrobił tak złowieszczą minę jakby za chwilę miał go zarąbać.

- Ale już niedługo kończę z tym. Mam dość pieniędzy, żeby wypromować się na Broadwayu. Może pewnego dnia usłyszycie moją muzykę na nagraniach. - stwierdził Goodman. Wziął do ręki księgi i przejrzał jej kartki po czym bez większego zainteresowania schował do pokrowca i torby.

W ten sposób wyczekaliście północy. Nic szczególnego wówczas nie wydarzyło się. Wyłączyliście światło w biblioteczce i przez okno przypatrywaliście się, czy kogoś widać na sąsiedniej nieruchomości. Niestety krzaki był skąpane w ciemności. Prawdopodobnie zobaczylibyście jakieś źródło światła, ale nic takiego nie zobaczyliście (w sensie nic takiego tam nie było).
- Jeśli tam jest to pewnie stoi w ciemnościach. - stwierdził szeptem Goodman. Nadal w rękach miał torbę z księgą. Mówił poważnie, że nie odstąpi jej na krok.

Mijały kolejne minuty i powoli zbliżała się 1 w nocy. Nic. Nadal nic. Wszyscy odczuliście senność. Częściowo z nudy obserwowania krzaków i ciemności.

Macie jakieś plany na noc? Czy po prostu idziecie do swoich pokoi spać?
 
Anonim jest offline  
Stary 16-01-2022, 12:05   #39
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Posiadłość Flanagana, noc 16/17 lipca 1920

Chociaż Jeremy Goodman ewidentnie nie czuł się uszczęśliwiony moją propozycją, okazał dość zaskakujące poczucie rozsądku i przystał na propozycję najpewniej ratującą mu życie. Wyczułem, że nie możemy z Jamesem liczyć na nic więcej prócz odroczenia terminu spotkania o jedną noc, ale jak powiadało pospólstwo, darowanemu koniowik nie zaglądało się w zęby.

- Obawiam się, iż pomimo zmęczenia nie zdołam dzisiaj zmrużyć oka - skłamałem, bo chociaż naprawdę byłem znużony, lęk nie pozwalał mi myśleć o spoczynku. Sugestia Davisa na temat podziemnego przejścia gdzieś w posiadłości wuja wciąż wwiercała mi się natrętnie pomiędzy myśli niosąc ze sobą złowieszcze wyobrażenia i coraz bardziej złe przeczucia - Sądzę też, że nie powinniśmy dzisiaj spać osobno, chociaż to może się kłócić z regułami gościnności i dobrymi manierami.

Oczywiście muszę w tym miejscu nadmienić, że nie miałem nic przeciwko współdzieleniu sypialni z Jamesem, natomiast nigdy dotąd nie spałem w jednym pokoju z Murzynem i sama myśl na temat tak niecodziennego doświadczenia mrowiła mi krew w żyłach! Gdyby tylko wieść o tak nieobyczajnym wybryku dotarła do moich zamożnych białych klientów, mógłbym stać się pośmiewiskiem na miejskich salonach!

- Jeśli ktoś wszedł tutaj niepostrzeżenie wczoraj, może powtórzyć ów występek po raz drugi - przypomniałem swoim gościom unosząc wymownie palec - Śpiąc samotnie w osobnych pomieszczeniach ryzykujemy tym, że może nam wyrządzić niepostrzeżenie krzywdę. Proponuję zatem inne rozwiązanie. Rozpalę porządnie w kominku w pokoju bawialnym. Rozłożymy tam fotele i sofę, na niej można się wyspać całkiem wygodnie. Spróbujemy choć trochę odpocząć, ale we wspólnym gronie. I zabierzemy ze sobą na wszelki wypadek broń.

Wypowiadając ostatnie słowa zerknąłem z ukosa na przyciskającego do piersi księgę Goodmana zastanawiając się, czy aby nie zaproponować mu swojego rewolweru albo myśliwskiej dubeltówki, po sekundzie doszedłem jednak do wniosku, że nie to był dobry pomysł. Nie znałem swojego czarnoskórego gościa dość dobrze, aby obdarzyć go aż tak wielkim zaufaniem; ani też nie byłem aż tak bardzo zdesperowany.

- Jutro rano zjemy coś naprędce i pojedziemy do szpitala. Jak już wspomniałem, zrobimy badania Jeremiemu, a potem pojedziemy do biblioteki popracować nad tą księgą.

W myślach zaplanowałem jeszcze gruntowne przetrząśnięcie parteru i piwniczki domostwa w poszukiwaniu rzekomego tajnego przejścia, ale nie chciałem wygłaszać tego punktu na głos w obawie, by Goodman nie poczuł się jeszcze bardziej zdenerwowany.

Drogi MG, drogi współgraczu, oto plan Ryana w skróconej wersji: śpimy wszyscy razem przy kominku w bawialni. Nie będzie wygodnie, ale jakoś damy radę ułożyć meble, żeby się zdrzemnąć. Odpoczywamy pod bronią na wypadek, gdyby włamywacz powrócił. A następnego dnia do Arkham.

Elenorsarze, co o tym myślisz?


 
__________________
Królestwo i pół księżniczki za MG gotowego poprowadzić Degenesis!
Ketharian jest offline  
Stary 19-01-2022, 18:58   #40
 
Elenorsar's Avatar
 
Reputacja: 1 Elenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwuElenorsar jest godny podziwu
Noc z piąteku na sobotę, 16/17 lipca 1920, Arkham, Posiadłość Flanagana

Byłem rad z faktu, że Flanaganowi udało się przekonać Goodmana do opóźnienia dostawy i to praktycznie bez żadnych kłopotów. Moja radość skończyła się kiedy czarnoskóry postawił swoje warunki. Informacja, że nie odstąpi książki na krok, trochę komplikowała moje plany. Chciałem dostarczyć książkę do oglądu panu Yoshidzie sam, wiedząc że ten nie chce przyjmować gości. Mnie pewnie jakoś by jeszcze zniósł, ale nieznajomego murzyna, pewnie już nie koniecznie. Trudno, będę musiał sobie jakoś poradzić z tą sytuacją.

Następnie słuchałem Ryana i im więcej mówił, tym bardziej niezadowolony byłem. Już po poprzedniej nocy byłem niewyspany, a wizja spania w fotelu niezbyt mi pasowała. Na szczęście jutro nie mam wykładów, więc nie muszę się nimi martwić, ale z pewnością musimy wcześnie się zerwać, aby móc załatwić jak najwięcej rzeczy. Najpierw szpital dla formalności dla Goodmana, później biblioteka, a jeszcze zostaje pan Yoshida, a może jeszcze chciałem przeczesać teren na zrujnowanej budowli, a także gabinet Ryana. Nie, na pewno muszę się wyspać.

- Dobrze - rzekłem na swoją Ryana. - Ale ja śpię na kanapie. Wolałbym wyspać się porządnie w dobrym łóżku, ale rozumiem, że będziesz czuł się lepiej, jak zostaniemy razem, więc przynajmniej dajcie mi kanapę. Jestem wykończony wczorajszą nocą i dzisiejszym dniem, a wczesną pobudka wcale mi nie poprawia humoru.

Rozumiałem, że Ryan może czuć się nieswojo, ale chyba jego paranoja jest zbyt duża. Nie wydaj mi się, aby ktoś dwa razy pod rząd próbował dostać się do ten samej posiadłości, a na pewno nie noc po nocy, lecz dla świętego spokoju, zgodziłem się na spanie w tym samym pomieszczeniu, chociaż obstawiam, że chrapanie i wiercenie towarzyszy, nie pozwoli mi na spokojny sen.

- Ryan, może poczęstował byś mnie oraz pana Goodmana szklaneczką jakiegoś dobrego rocznika na sen?
 
Elenorsar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172