Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-01-2022, 18:00   #148
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Bezpośrednie starcie z Benefaktorem miało przynieść katharsis.

W końcu walka z prawdziwym przeciwnikiem. Z prawdziwym wrogiem. Tym który za wszystko odpowiada.

Julian nieraz mówił, że ludzie są tylko trybikami w rozgrywkach możnych i wpływowych tego świata.

Że kilku frajerów rządzi tego świata polityką, a potężniejsi z nich myślą o władzy nad galaktyką.

Jedno to mówić i wiedzieć. Co innego tego doświadczyć.

To nie było zło bezpośrednie. Brutalne, ohydne i koszmarne. Jak pogrom Workmenów w Bazie.

To było zło w jedwabnych białych rękawiczkach. Przewrotne, nikczemne i ukryte. Śmierć tysięcy w imię interesów - władzy, pieniędzy i przywilejów. Co gorsza wraz z rozszyfrowaniem pełnego przekazu okazało się że ich wróg jest wszędzie. Nawet we władzach Nowego Vermontu - ojczyzny za którą walczyli.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=GgnClrx8N2k[/media]

Paranoia w głowie Juliana rozkwitła niczym kwiat. Tak jak podejrzewali - ktoś rozgrywał frakcje na Amerigo przeciwko sobie. Nie podejrzewał jednak że rozgrywka miała swój początek jeszcze przed kolonizacją. Nie podejrzewał że diabeł pociąga za sznurki praktycznie wszędzie. Nawet u Minutemanów. Czy pan Ishida wiedział o tajemniczym wsparciu? Dlatego kazał natychmiast skalibrować implanty ochotnikom? A może domyślił się (słusznie z resztą, Julian sam by tak postąpił) że lostechowy dar może zostać wykorzystany przeciw nim? To świadczyło jednak że był świadom że współpracuje z Górnikami.
W przerwach między pracą w hangarze, między symulacjami i odprawami Jackson stał lub siedział pogrążony w ponurych myślach, zwykle z butelką piwa i słuchawkami.

Walczył dla ludzi - dla Vermontczyków, dla swojej rodziny, dla przyjaciół, dla towarzyszy.

Ale jaki był tego cel skoro nic nie mógł wykorzenić tego gówna które było źródłem wszystkich cierpień?

Fale krytyki opinii publicznej i gardłowania polityków wykazywały że przeciętny obywatel Vermontu, który nie zaznał bezpośrednio horroru tej wojny dawał się manipulować jak dziecko odnośnie tego kto jest wrogiem, kto przyjacielem. W masakrze w Dniu Fundacji wybito elitę rządzącą NV, zapewne pozostawiając bezwolnych lub przekupionych lub bezpośrednich szpionów Benefaktora. Generał Jackson i jego błyskawiczna reakcja na sytuację na Colombusie wskazywały że mógł być odbiorcą sygnału wysłanego przez satelitę. Z jednej strony omal nie wpadli w pułapkę oddając się pod jego komendę. Z drugiej usunęli jego rywali. Kurwa kurwie łba nie urwie, ale może to zrobić spokojnie ktoś inny.
Drugim odbiorcą musiał być Julius Spencer. Tylko czy Spencerowie naprawdę zarobili swoją fortunę na przemyśle ciężkim czy może od zawsze ciągnęli procent od cichej sprzedaży dóbr naturalnych Amerigo? Może ojciec Hadriana chciał się wyłamać z tego gówna? A może o niczym nie wiedział ale jego plany rozbudowy potencjału przemysłowego NV zagrażały interesom Benefaktora bo NV zaczęłoby rywalizować w wydobyciu?
Ach, należało też wspomnieć o Bandyckim Królu. Ten to ze swoimi przydupasami ugrał najwięcej, jednak chyba też nie po myśli skrytego sponsora. Julian podejrzewał że Bezimienni, którzy podgryzali Bandytów byli najemnikami bezpośrednio zatrudnionymi przez Benefaktora.
No i był jeszcze jeden odbiorca sygnału, gdzieś na Nieznanych Ziemiach. Zapewne byli to właśnie rzeczowi Bezimienni - tajna ekspedycja w pełni korzystająca z tego że Amerigo nie tolerowało komunikacji dalekosiężnej i tego że planeta pozostawała w większości niezbadana. Pytanie tylko czy to była ta trzecia, nieokreślona frakcja Benefaktora… czy może agenci Górników lub Konspiratorów?

Dość że to wszystko tak Julianem wstrząsnęło że gdy oglądali przy jakiejś okazji nagrania z audytu i widział na nich twarze audytorów syknął gniewnie a na jego twarz wypełzła niepohamowana nienawiść. W moment się uspokoił, jednak siedział dalej zblazowany bez większego zainteresowania śledząc po raz który oblicza idiotów, którzy dali się wciągnąć w tą debilną rozgrywkę.

- Nie czuję się już Vermontczykiem. - wypalił w pewnym momencie głosem pełnym goryczy do Ursuli.

Rooikat szybko się przystosowała i wzięła w ręce lejce lancy bravo z energią, którą Manul sam przejawiał na początku. Jej naturalna charyzma i przejęcie sprawami Minutemanów bardzo pomogło podtrzymać morale które wymagało ciągłej stymulacji. Wzniosłe hasła w obecnej sytuacji blakły w obliczu skrzeczącej rzeczywistości.

- Walczyliśmy za Vermont i jego ludzi. Teraz Vermont i ludzie pohukują na nas. Rzucają błotem. Są jak rozkapryszone dzieci. A najgłośniejsze które przewodzą reszcie najpewniej są przekupione cukierkami przez Złego Pana by nam dosrać jak najmocniej. Zobacz co zrobili z Kane i McKinleyem. Będą na nas pluć wciąż i wciąż bo wiedzą że nie podniesiemy na nich ręki. - machnął ręką na ekran - A ci którzy naprawdę nas doceniają siedzą cicho i muszą zająć się swoim życiem, by związać koniec z końcem. Dopiero przestaną ujadać i przybiegną z płaczem gdy wszystko wokół zacznie się walić. Choć i to nie jest pewne - nie bez powodu na planetę ściąga coraz więcej najemników.

***

Najważniejszym pytaniem jednak było: co dalej?

Pan Ishida obiecał że niedługo wszystkiego się dowiedzą. Choć mogła być to zapowiedź tego że w końcu coś stanie się jasne to Juliana przeszedł zimny dreszcz. Za tym enigmatycznym stwierdzeniem mogło kryć się wszystko - od wyjawienia Minutemanom tajemniczej historii skąd naprawdę kolonia miała środki na ich wyposażenie i wyjawienia kulis tej całej wojny… po zdradę i nóż w plecy bo usunąć kłopotliwe “dzikie karty” którymi się stali.
To stwierdzenie i ta niepewność sprawiły że Julian coraz poważniej rozważał odlot z planety lub zostanie Renegatem. Rozważał, lecz jednocześnie chciał zostać i poznać kulisy tego pierdolnika. Przekonać o co właściwie toczy się gra, za co zginęło tylu ludzi.
Zapytany o opinię przez Starego pokręcił głową z rezygnacją.

- Wszyscy czekają by nam skoczyć do gardeł. Musimy otoczyć się żelazną kurtyną. Stać się odporni na ataki tych którzy chcą położyć na nas łapy, jak i tych którzy chcą nam wybić zęby za niepewny gwarant pokoju. Do czasu aż znów staniemy się potrzebni, jak mówi Trevor. Benefaktor ma wszędzie swoje wtyki, zapewne w Dniu Masakry upewnił się by przeżyli tylko ci którzy działają zgodnie z jego interesami po wszystkich stronach konfliktu. Gdybym miał obstawiać to strzelałbym że generał Jackson, Julius Spencer i Mwabutsa mają bezpośredni kontakt z agentami Benefaktora. Dla niego obecny impas jest wygodny bo doszło do sytuacji gdzie żadna amerigańska frakcja nie poczyni dalszej ekspansji na planecie tylko będą patrzeć na siebie i trzymać się w klinczu pozwalając po cichu eksploatować złoża naturalne globu i księżyców. W razie problemów będą po prostu wzniecać na nowo konflikt. Tak czy tak, do aktualnych władz Nowego Vermontu musimy podejść z podejrzliwością bo nie wiemy po czyjej stronie leży ich lojalność bez względu na to czy są pożytecznymi idiotami czy agentami.

- Myślę że powinniśmy się skupić na zbieraniu informacji kto w jaki sposób jest powiązany z Benefaktorem, jaka jest jego struktura frakcyjna i jakie są jego dalekosiężne cele. Zakładałem że chodzi o nieograniczony dostęp do naszych zasobów, ale na coś takiego nie potrzebowaliby kilkudziesięciu lat. Myślę że czegoś szukają i tyle im to zajmuje ponieważ nasz glob jest gigantyczny, a sprawę chcą załatwić “po cichu”.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 04-01-2022 o 12:59.
Stalowy jest offline