Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2022, 07:31   #22
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Noc upłynęła spokojnie w rytm odmierzany przez krople uderzające w szybę okna, które nie ustąpiło gdy przez drewniane okiennice zaczęły przeciskać się pierwsze promienie słoneczne. Wędrowiec obserwował jak drobinki kurzu tańczą w powietrzu podświetlone snopami światła. Był już po porannej medytacji i właśnie kończył rozciąganie.

Odświeżony zeszedł na dół do kompletnie pustej izby głównej, a następnie cicho wymknął się na zewnątrz. Wciąż padało. Naciągnął na siebie mocniej kaptur i ruszył uliczkami Orthus. Do spotkania z burmistrzem miał jeszcze wiele czasu, postanowił więc poznać lepiej okolicę. Przechadzał się szybko pomiędzy wymarłymi uliczkami. O tej porze miasto powinno budzić się do życia, jednak nieciekawa pogoda na zewnątrz i ciepło wewnątrz zniechęcały zarówno mieszkańców jak i przyjezdnych do wyściubienia nosa poza domy. Koniec końców jednak należało jakoś zarobić na chleb, toteż uliczki ożywały zwykłym miejskim życiem, a Wędrowiec zajął miejsce w ratuszu oczekując na spotkanie z burmistrzem. Obserwował codzienną pracę urzędników krzątających się wszędzie, petentów, a także innych śmiałków niechybnie zbierających się na to samo spotkanie co on.

Zbieranina była bujna i różnorodna co zapewniało szeroki wachlarz możliwości rozwiązania problemów miasta. Mnich siedział cicho przysłuchując się rozmowom między najemnikami, a być może partnerami. Wreszcie po długim oczekiwaniu pojawił się burmistrz i wyłożył sprawę. Wędrowiec kiwał głową słuchając uważnie. Sprawa nie była prosta, to jasne. Przydałaby się pomoc śledczego, albo maga, ale nikt z obecnych na takiego nie wyglądał. Nikt też nie zadawał zbyt dużo pytań. To nie było dobrym znakiem. Wędrowiec zadał. Było ich sporo, część dość podstawowych, część nie. Głos miał niski, basowy, mocno nosowy.

Na słowa Kołysanki nie zareagował od razu. Propozycja była dziwna sama w sobie. Jeśli komuś zależało na pomocy, powinien przyjąć każdego. Jeśli byli grupą, powinni mieć to uzgodnione wcześniej. Pijana jeszcze półorczyca, którą wczoraj widział w karczmie zgodziła się bez obiekcji zajmując miejsce po przeciwnej stronie stołu wraz z trzema najemnikami.
- Dobro Orthrust mając na względzie, powinniśmy działać razem. - odpowiedział półelfowi. - Konkurencja do złota nie jest w interesie miasta. Pomogę każdemu, kto będzie chciał współpracować przy rozwiązaniu problemu - zadeklarował. Harde spojrzenie świdrowało każdego z obecnych.
- Jeśli, jak sugeruje Yarod, ataki się powtórzą będziemy potrzebowali albo wytypować miejsce, albo rozproszyć się i pokryć jak największy teren.

Niestety ataki nie łączyła wspólna pora dnia, która umożliwiałaby podzielenie czasu na zbieranie informacji i zastawienie pułapki. Miejsce ataku nie ograniczało się do samego miasta, co znacznie poszerzało teren do pilnowania. To nie wróżyło sukcesu.
- Powinniśmy możliwie skupić się na zawężeniu czasu i miejsca kolejnego ataku.
Spojrzał na Kołysankę, który zdawał się przewodzić swojej grupie, a przynajmniej mówić w jej imieniu. - Masz jakiś pomysł na to?
 
psionik jest offline