Tuż przed tym, jak Tosse miał błysnąć elokwencją i zagaić Pannę Darię o kontakt do jakiegoś geniusza sztuki balwierskiej, a następnie do krawca, szewca i hodowcy pudli - rozpoczeły się kolejne dziwy, które skłoniły Baslera do ukrycia swojej kościstej dupy w dobrze przygotowanej beczce sypialnej.
Fakt, że woniała capem i starymi ludźmi bywalcy Trapów nie przeszkadzał bynajmniej. Beczka zapewniała natomiast całkowitą ochronę przed wścibskimi oczami i nosami.
I tak spędzał czas Tosse, skitrany w szmatach i resztkach żywności. Pan Orsini, robiący w trakcie rozmowy to dwa kroki w przód, to w tył, znajdował się co chwila w zasięgu jego ramion. |