Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-01-2022, 15:19   #48
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
- Ja tobie? Przysługę? - Vannessa Billingsley popatrzyła na kobietę ze zdziwieniem. - Sama zaproponowałaś swoje towarzystwo - mówiąc to Druidka przeniosła wzrok na iście dantejskie sceny, które rozgrywały się nieopodal - dziękuję zatem za podwiezienie mnie tutaj i życzę szybkiego powrotu do domu.
- Wiesz, że zostało ci ponad dwieście pięćdziesiąt mil, prawda? - Brigit spojrzała na nią z niewzruszonym spokojem. - Chcę się tylko upewnić, że wiesz, na co się piszesz i ile ryzykujesz nim rozejdziemy się w swoje strony. Nie będę cię zmuszała do współpracy. Nie jest to moją naturą. Widzę, że nie ma pomiędzy nami zgody. Że masz żal, albo nosa zadartego wyżej, niż powinnaś, w sytuacji gdy świat płonie, a ty nie masz nikogo, kto pomoże ci przetrwać. Nie będę liczyła na twoją wdzięczność, za ocalenie ze szponów Antykróla. Liczyłam jednak na gest dobrej woli, jako okazanie zaufania komuś, kto ocalił ci życie. Londyn jest na południe od tego miejsca - wsiadła na motocykl. - Powodzenia, Vannesso.
Widać było, że zabiera się do odjazdu.
Vannessa spojrzała na kobietę wyraźnie zdziwiona. Nie przypuszczała, że aż taka odległość pozostała jej do pokonania. To bardzo komplikowało sytuację. Była bez mapy, bez żadnego prowiantu i bez środka transportu.
Była daleko od domu. Była sama. Jeżeli to wszystko o czym mówiły przedstawicielki dziwnej sekty było prawdą, to ona nie miała już domu i była naprawdę sama. Niestety wszystkie znaki na niebie i ziemi przemawiały za tym, że jej rodzina już nie żyje. Mogła teraz ruszyć ich śladem, w piekielną otchłań lub niebiańskie ostępy. A mogła też wrócić z Brigit do… no właśnie? Gdzie miała z nią wrócić?
Myśli kłębiły się w głowie Druidki i galopowały w różnych, nie zawsze pożądanych kierunkach.
Vannessa z pewną niechęcią musiała przyznać Brigit rację. Nie było między nimi ani porozumienia, ani zaufania. Ani nawet zrozumienia postawy drugiej strony. Czego najwyraźniej sama Jensen nie rozumiała. Lub zrozumieć nie chciała. To jednak nie było istotne. Upór z jakim Brigit przypominała Vannessie o potrzebie bycia wdzięcznym za uratowanie był tyleż irytujący co śmieszny. Billingsley nie zamierzała jednak tłumaczyć tych spraw, a przynajmniej nie teraz. Skupiła uwagę na kobiecie na motorze.
- Generalnie nie wiem na co piszę się i czym ryzykuję wiążąc się z kimś kto uratował mnie z rąk Antykróla - nie dało nie wyczuć się ironii w głosie Vannessy, choć nie była to złośliwa ironia. - Trochę adrenaliny przyda się mojemu organizmowi. Jeżeli to miejsce nadal jest wolne, to zajmę je ponownie.
Kobieta spojrzała na nią i w milczeniu skinęła głową wskazując siedzenie. Nim jednak ruszyła uchyliła maskę w kasku.
- Rozumiem, że możemy liczyć na twoją współpracę - upewniła się.
- Jeśli tylko nie będzie to wykraczać poza moje możliwości i nie będzie to nic niemoralnego, to tak - powiedziała całkiem szczerze Vannessa.
- Dokąd chcesz jechać. Nadal do Londynu, czy wracamy do naszej kryjówki?
To pytanie mocno Vannessę zdziwiło.
- Przecież nie chciałaś jechać ze mną do Londynu.
- Mówiłam, że nie chcę, bo uważam, że to strata czasu, ale jeżeli chcesz to tam z tobą pojadę.
- Tylko nie zaczynaj znów z tymi przysługami. Zdaję sobie sprawę, że uratowaliście mnie. Prowadź do tej twojej kryjówki - powiedziała zrezygnowana Druidka.
W Londynie potrzebowałaby kogoś komu zaufać. Także nie było sensu ciągnąć Brigit ze sobą.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline