Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2022, 14:05   #5
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Noc upłynęła spokojnie dla większości mieszkańców Fortu. Owszem, było parę bójek po pijaku i parę na trzeźwo. Ale to nie było nic niezwykłego na granicy cywilizacji. Przemoc była czymś normalnym dla strażników miejskich. Zbrodnia… niekoniecznie.
Tej bowiem nocy popełniono zbrodnię inną niż kradzież owiec, czy rabunek na trakcie. Akolita Toraga został zamordowany w świątyni w wyjątkowo perfidny i brutalny sposób. Jego rękę (siłą bo jakżeby inaczej) wsadzono do torby pochłania aż została pożarta do łokcia. A potem zemdlonego od straszliwego bólu biedaka pozostawiono na świątynnej posadzce żeby się wykrwawił.
Tak soczyste szczegóły obiegły Fort z prędkością błyskawicy i były z pewnością ciekawszym kąskiem do obgadania niż jakieś porywacze owiec.
Nic więc dziwnego, że awanturnicy przy śniadaniu chcąc nie chcąc wysłuchiwali szczegółów (prawdziwych i nieprawdziwych) dotyczących owego wydarzenia jak i dziesiątek teorii dotyczących sprawców owej zbrodni. Niemniej… Fort był w sumie małą osadą i rzadko działo się tu coś ciekawego. A jeszcze rzadziej popełniano tak wyrafinowaną zbrodnię.
Orki wolały proste zadźganie wroga, barbarzyńskie plemiona ludzi też.

Ukaranie tej zbrodni spadało oczywiście na barki thana, ale że jako Fort Lodowego Kła miał jedynie siły porządkowe złożone z miejscowej straży wspomaganej posiłkami z fortu. Nikogo kto by z reguły zajmował się czymś bardziej skomplikowanym niż pacyfikowanie ulicznych burd i zamieszek. Aczkolwiek nie było to akurat problemem awanturników. Na nich czekały góry.


Potężny masyw górski otaczający z dwóch stron Fort był obszarem dzikim i nieprzyjaznym dla osób nieobeznanych ze wędrówką przez bezdroża. Ale i pięknym.

[MEDIA]https://i.pinimg.com/736x/08/4d/25/084d2598323f1a706d59a93b66811cb8--environmental-art-writing-inspiration.jpg[/MEDIA]

Wysokie szczyty i głębokie doliny, wszystko porośnięte gęsto letnią roślinnością i drzewami które przetrwały niejedną zadymkę śnieżną. Te dzikie ostępy kryły w sobie niej sobie starożytne tajemnice i złowieszcze bestie. I dużo dużo… wspinania się pod górę.


Unkhara Szary Płomień, dzielna zwiadowczyni Cesarskiej Armii Górnego Królestwa Haergadu już na nich czekała na pastwisku wraz ze swoim wilkiem. Sądząc po resztkach ogniska przy których to popiołach się ogrzewała, spędziła tu noc.
Tytuł cesarskiej armii wywodził się jeszcze z czasu, gdy istniało Cesarstwo Krasnoludów i nawet gdy ono się rozpadło, to armia zachowała ów tytuł z szacunku dla tradycji, bo tradycja dla krasnoludów to rzecz święta. Dla półorczycy pewnie mniej. Bardziej ją obchodziło pieczone udko kurczaka którym się pożywiała czekając na mających tu przybyć awanturników niż tradycje brodaczy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline