Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2022, 05:05   #47
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
- Kurde, jakbym wiedziała że alternatywy są lepsze niż główny wypad to bym to pierdzieliła i zamknęła gębę zamiast umawiać w brudasowie… ale luzik, przy pierwszej możliwej okazji wpadniemy. Psami poszczujesz to wrócimy oknem - Z miną zadowolonego kocura złodziejka wyjęła z kieszeni smartfon i ustawiła na podglądzie ostatnie zdjęcie jakie zrobiła: te, gdzie w skotłowanej pościeli leżą nago trzy jasnowłose osoby wtulone w siebie i szczerzące zęby do aparatu. Dwie kobiece sylwetki po bokach tej większej i męskiej wyglądały się wręcz tryskać szczęściem, a środkowa miała zadowoloną minę i posyłała ironiczne błyski niesamowicie niebieskimi oczami prosto w obiektyw.
- Jak mówiłam wczoraj udało się złapać Stanleya i chwilę z nim porozmawiać - nachyliła się nad stołem żeby niby przekazać telefon, a pod stołem złapała wędrującą nogę i zaczęła głaskać czubkami palców skórę w okolicach odkrytej kostki.
- Będziemy w samo południe w “Nuru”, pewnie przyjedziemy wcześniej żeby się przygotować, a słodziak dojedzie jak wstanie… ciekawe co teraz robi - uśmiechnęła się do gęby na zdjęciu robiąc cielęce oczy i nawet się z tym nie kryła.

- Oh, tak myślę, że to dla Seiko jest w sam raz. - odparła Blue i Lucy trochę nie była pewna do czego. Bo akurat nad blatem stołu Julia wzięła w dłonie smartfon i oglądała te poranne zdjęcie a pod akurat albinoska zrewanżowała się palcami pieszczotą jej stopy za jej wcześniejsze pieszczoty. Siedząca obok Mila zerkała ciekawie na dół jakby chciała zajrzeć pod stół a jednocześnie udawała, że nie. Chociaż niezbyt się z tym kryła.

- To w południe? Dobrze, może być w południe. Będziemy na was czekać. Oczywiście jak chcecie to możecie przyjechać wcześniej. Bo miałyście okazję poznać moją Seiko? - bizneswoman z Vegas przytaknęła zgodnie na propozycję albinoski jakby chodziło tylko o ustalenie paru ostatnich detali. A widząc przeczący ruch głowy drugiej blondynki uśmiechnęła się ze zrozumieniem.

- No to poznacie. Macie na coś ochotę do tego jutrzejszego spotkania? Coś do jedzenia, picia, jakiś konkretny olejek albo zapach co lubicie. Bo masaż skoro chodzi o mnie i Seiko to na pewno będzie bardzo mokry i nieprzyzwoity. Ze szczególnym uwzględnieniem stref erogennych. Mam nadzieję, że macie tego świadomość bo na nic innego nie mam ochoty. - Julia dalej mówiła ustalając te kilka ostatnich szczegółów jutrzejszego spotkania. Zaś niżej pozwoliła sobie poprawić pozycję i przy okazji wsunąć swoją stopę nieco głębiej w gościnne uda albinoski.

- Zawsze chciałyśmy spróbować jakiś japońskich specjałów. Takich jak się na filmach czasem widzi albo w komiksach. Takie rolki z ryżem i rybą albo kolorowe miski z dziwnymi warzywami i jakimiś mięsami co już po samym widoku wyglądają na ostre - złodziejka pomogła w zwiedzaniu, siadając w lekkim rozkroku, a jej dotyk poszedł na łydkę kobiety z Vegas. Zamruczała cicho. Na myśl o smakołykach oczywiście.
- A pomożecie nam z Dymkiem i tym bardzo nieprzyzwoitym masażem? - spytała zaciekawiona - A przed jego przyjazdem dacie parę wskazówek i szybkie lekcje? On tak ciężko pracuje, ma na głowie cały nasz gang rozkapryszonych i wiecznie zjaranych zjebów. Dobrze aby trochę odpoczął, a żebyś widziała jak mu się oczy zaświeciły na niebiesko jak zobaczył twoją wizytówkę. Tak pomyślałam że skoro i tak mamy do niego teraz wjazd bez ograniczeń mogłybyśmy mu od czasu do czasu, jakoś co drugi czy tam trzeci dzień, wpaść i odpierdolić małe spa. Dla zdrowotności, ale to już by trzeba było chociaż podstawowego szkolenia u zawodowców - popatrzyła na Julię jasno dając do zrozumienia który zawodowiec najbardziej ja interesuje.
- Oczywiście że nas interesuje taki typ masażu i jasne że wpadniemy wcześniej. Pewnie jak wstaniemy i… no właśnie - westchnęła ciężko - Masaż jutro bardzo się przyda, kąpielą gorącą też nie pogardzimy. Oj przyda się jutro rozgrzać i wymasować dół pleców, nawet bardzo się przyda. Dziś wieczorem będziemy ćwiczyć jogę z Jasonem Bricksem. Tym od nas co siedzi w Lidze, a to pieprzony kafar z zapędami barbarzyńcy. Wyobraź sobie że wczoraj sofę połamał, taką ma parę… nie tylko w łapie - przesunęła palcem po ekranie, pokazując inne zdjęcie. Takie, gdzie klęczy i ma pełne usta i ręce roboty.

- Tak, myślę, że możemy dojść do porozumienia na tym polu. - odparła poważna i profesjonalna biznesmen z Vegas. Akurat jak bezczelnie skorzystała z wygodniejszego dostępu do ud rozmówczyni i dotarła wreszcie stopą do jej zwieńczenia. No i zaczęła oglądać kolejne zdjęcie z ostatniej nocy i dalej prowadzić te negocjacje na temat jutrzejszego spotkania.

- No ja też jestem do dogadania i skora do wszelkiej współpracy. - Mila zapewniła solennie o swojej gotowości ale patrzyła trochę tęsknie na te ruchome wypukłości jakie dało się dostrzec pod spódnicą kumpeli. - Szkoda, że tu nie mają obrusów do samej ziemi. - westchnęła z żalem jaki wywołał psotny uśmiech na twarzy blondynki na przeciwko.

- A więc jutro kuchnia japońska. Umiecie jeść pałeczkami? Ja się w końcu nauczyłam ale pamiętam ile mi to zajęło. Więc jak wolicie bardziej klasyczne sztućce to też będą. - przyklepała bez żadnego zgrzytu to kulinarne zamówienie i wydawała się być w świetnym humorze.

- Możecie też przyjechać wcześniej. Ja będę tam może od w pół do 12-tej, może od 11-tej jak mi się uda. Ale nie obiecuję. Jednak nawet jeśli by mnie nie było to będzie tam Seiko. Od rana. Na pewno was ugości jak trzeba, nieważne jak bardzo wcześniej przyjedziecie. Też uwielbia mojego Szafirka. I ma niesamowitą wprawę w takich masażach wiec do roli instruktorki trudno o lepszą osobę. - Julia wydawała się być wybitnie życzliwa dla obu blondynek. Bo właściwie obiecywała im na jutro wstęp wolny od samego rana do swojej osobistej przyjaciółki i masażystki. A i sama też miała się zjawić przed ową 12-tą chociaż nie było jeszcze pewne jak bardzo.

- I dzisiaj wieczorem joga z Bricksem? I taki brutal i kafar z niego? Szkoda, że nie jest łysy. A to gdzie się z nim spotykacie? I nie obawiajcie się, na ten ból dolnych pleców, i od zewnątrz i od wewnątrz, Seiko też ma odpowiednią maść i sposób. - temat dzisiejszych wygibasów z przedstawicielem Runnerów w Lidze zaciekawił ją bo popatrzyła ciekawie na dwie blondynki siedzące za stołem. A pod stołem sprawnie jej stopa dobierała się do bielizny albinoski i tych skarbów jakie one kryły.

- Jedziemy we trójkę do Katty - Phere odpowiedziała, pomijając fakt że przyszła gospodyni jeszcze niczego nie wie - Dzięki Blue, w takim razie wpadniemy wcześniej i weźmiemy parę lekcji masażu, a gdy przyjedziesz zademonstrujemy na tobie i powiesz co do poprawy, a co może być. Pasuje?

- Brzmi nieźle. Ale to najwyżej jutro będziemy się umawiać. A na dzisiaj to chyba muszę do toalety. Pewnie po tej kawie. Jakoś tak gorąco i mokro mi się zrobiło. - Blue pokiwała ze zrozumieniem głową na taką odpowiedź. Po czym odłożyła swoją filiżankę na stół a i stopa opuściła gościnne uda albinoski i wróciła do bardziej cywilizowanej pozycji. Zaś panna Faust wyglądała jakby naprawdę zamierzała wstać od stołu i udać się za potrzebą. Tylko jeszcze musiała ponownie włożyć swój pantofelek. Następny przystanek zaliczyły na zapleczu, wedle wstępnych ustaleń i obietnic. Należało dotrzymywać danego słowa.

Wtorek; popołudnie; biurowiec Ligi


Człowiek się do dobrego przyzwyczajał, nie inaczej było z Lolą i Lucy. Wchodząc po raz kolejny tego dnia do budynku biur Ligi już z daleka pomachały do Sugara warującego na bramce, częstując go sympatycznymi uśmiechami oraz dobrym słowem. Potem znaną trasą przebyły schody, aż znalazły się w swoim ulubionym miejscu w całym budynku.
- No hej ślicznotko! - przywitały Katty ledwo zobaczyły jej biurko. Starały się przyjechać wcześniej, aby ewentualnie złapać Bricksa bez świadków i nawinąć mu odpowiedni temat… no i żeby, mimo wszystko, zamienić jeszcze parę słów z przyjaciółką.

- Cześć dziewczyny! - szatynka przywitała je z prowmiennym uśmiechem nie mniej ciepłym niż dziś rano. Chociaż teraz się ich spodziewała więc nie była tak zaskoczona ich pojawieniem się jak rano. Poczekała aż podejdą do jej biurka i zachęcająco poklepała na nie dając im przyzwolenie na te mało oficjalne przywitanie.

- Dobrze cię widzieć kochana. Jak tam, masz dziś w miarę spoko czy ci ciągle tą piękną dupkę zawracają? - obie blondyny usiadły na blacie, cmokając synchronicznie policzki sekretarki i obejmując ją z uczuciem. Na blacie między nimi położyły paczkę naleśników owiniętych w folię i papier aby zachowały przynajmniej letnią temperaturę.
- Ktoś już przyjechał?

- Och to dla mnie? Dziękuję bardzo! Ale ja nic dla was nie mam… - szatynka ucieszyła się z podarowanych naleśników chociaż trochę się skrzywiła, że nie bardzo ma się jak zrewanżować.

- Nie przejmuj się zapłatę w naturze też przyjmujemy. Może być dzisiaj wieczorem i do rana. Na czworakach, na kolankach i tak dalej. - pocieszyła ją Mila jakby chodziło o jakieś głupstwo co nie ma co sobie nim głowy zawracać.

- Tak? No dobrze, to cieszę się, że tak to możemy załatwić. - Katty roześmiała się wesoło jakby takie wyjście jak najbardziej jej pasowało.

- No a na razie to czekamy na Parkerów i Schultzów. Peter, Ortega gdzieś poszli ale mają zaraz wracać. Właściwie Ortega z Nitą to przyjechały z godzinę po was. Tylko Nita potem wróciła ale Ortega już została. Nie wiem czy wróci jeszcze raz czy przez Ortegę wszystko będą załatwiać. No i Jason jest. Ale nic mu nie mówiłam o tym co gadałyśmy rano. - w paru szybkich zdaniach sekretarka Ligi streściła kumpelom kto już jest, był a kogo nie było. A swoje czułe rączki znów położyła na gościnnych kolankach koleżanek.

- Mówiłaś że lubisz naleśniki - Lucy uśmiechnęła się jakby sam ten fakt miał robić za powód i rozwiązanie sprawy przesyłki. Skoro szmulka coś lubiła to to od Żałobnic dostawała na poprawę humoru i dlatego, że tak. Proste.
- Spoko, my z nim pogadamy - wzruszyła ramionami. Wyglądało że mieli jeszcze czas, skoro brakowało Leo, Olliego i Amarante.
- Dasz nam swoje majtki na zachętę? Dam ci moje jak coś żebyś nie siedziała w robocie bez niczego. Chcesz? - spytała nagle, uderzając kumpelę uśmiechem równie szerokim co radosnym. Jednocześnie podciągnęła trochę dół kiecki, aby pozbyć się własnych. Na wymianę.

- E… Majtki? Znaczy moje? Teraz? Tutaj? - o ile Katty chętnie słuchała co mówią obie kumpele to trochę się zapowietrzyła po tej ostatniej propozycji. Spojrzała nieco spłoszonym wzrokiem na wejście na schody przez jakie każdy w każdej chwili mógł wejść albo te dwa rozbieżne uścia korytarzy gdzie groziło im to samo. A teraz już był na tyle środek dnia, że było to dość realne zagrożenie a nie tak dosć iluzroyczne jak dziś wcześnie rano niedługo po otwarciu.

- No co ci szkodzi? I tak cię zasłaniamy. Poza tym to tylko moment. Przecież i tak zawsze robisz co ci każemy no i jak na tym wszystkie zajebiście wychodzimy nie? - Lola poparła kumpelę i pomogła złapać ich brunetce właściwy punkt widzenia. Katty wahała się jeszcze chwilę po czym roześmiała się wesołym chociaż trochę nerwowym śmiechem.

- No dobrze. To patrzcie czy ktoś nie idzie. - poprosiła je i szybko schyliła się aby podnieść nieco swoją mini, zdjąć dolną bieliznę, przesunąć ją przez swoje długie i zgrabne nogi, chwilę nachylić się aby je przeciągnąć przez stopy i po chwili wyprostowała się wręczając Lucy kawałek, koronkowego materiału.

- Tak! Ściąganie majtek na żądanie! O tak! Wreszcie się doczekałam! To koniecznie załóż jakieś na następny raz to też się tak zabawimy! - Lola zacisnęła pięść w triumfalnym geście nie kryjąc swojej satysfakcji. Jak taki niby głupi i pusty bajer jaki sprzedawała od paru dni chłopakom nagle się zmaterializował na żywo. Sekretarka nie wiedziała trochę o co chodzi więc popatrzyła na nią a potem na Lucy z delikatnym uśmiechem niepewności.

- Chciała mieć twoje gatki jeszcze ciepłe. Jara ją to jak widać, czyli jak ja pierdole… dobra, nie tylko ją - albinoska puściła jej oczko, podając swoje gacie. Zupełnie jak na jakimś meczy piłki nożnej sprzed wojny. Majtki brunetki podała Loli.
- Dzięki kochana - nachyliły się obie, całując ją w policzki. Szybki rzut oka czy nikt nie idzie i podziękowały jej mniej oficjalnie, a bardziej namiętnie.
- To co, wieczorem u ciebie, tak? Mamy w furze parę nowych zabawek, spodobają ci się.

- Naprawdę? - Katty przyjęła to wyjaśnienie z lekkim uśmiechem. Tym razem z odcieniem zrozumienia. Sama zaś nachyliła się ponownie, tym razem aby założyć na siebie majtki albinoski. Po czym odwróciła całą operację tylko tym razem jeszcze wstała aby je dokładnie na siebie nałożyć i dopasować.

- Ojej ale to naprawde ekscytujące! - roześmiała się obdarzając swoje blondynki mokrym spojrzeniem zdradzającym rosnące podniecenie. I bardzo chętnie się z nimi pocałowała. W usta i bynajmniej nie tak tylko po koleżeńsku.

- I tak, mamy troszkę zabawek. Specjalnie dla ciebie. Takie w sam raz dla niegrzecznych dziewczynek. Wybierałam osobiście. - Lola ściskała koronkowe trofeum i prezent jak najcenniejszy dar. A brunetka z powrotem siadła na swoje miejsce.

- Brzmi bardzo interesująco. Postaram się was nie zawieść. Ojej ale będzie mi się dłużyła ta końcówka dnia! - Katty wydawała się nie mniej podekscytowana od Runnerek. Ktoś jednak wszedł do środka i jak się odwróciły okazało się, że to duet bladolicych gotów przyjechał na spotkanie.

- Cześć. - przywitał się Ollie a Amarante skinęła im przyjaźnie głową i posłała ciepły uśmiech. Spojrzeli ciekawie na to zgrupowanie przy biurku sekretarki.

- Cześć. To zebranie tam gdzie zwykle. - Katty machnęła dłonią na przywitanie i zaraz pokazała w ten korytarz po je lewej stronie co zwykle odbywały się ich spotkania.

- Ja tu będę jeszcze z pół godziny, może godzinę. Potem będę jechać do siebie. Tylko zajadę jeszcze po tą szamę do Koreańczyka. Jakby się coś stało, że byście byli pierwsi u mnie ode mnie to proszę poczekajcie. Obiecuję wam to później wynagrodzić tak jak będziecie chcieli. - widząc, że zaraz trzeba będzie się rozstać to Katty jeszcze szybko chciała zamienić z Runnerkami ostatnie słowa zanim te pójdą na to spotkanie.

- Na ciebie możemy czekać na mrozie choćby do rana, na luzie. Kochamy to poczekamy ile trzeba - złodziejka uspokoiła ją zanim obie z Lolą nie pocałowały jej w policzki na dowidzenia. Żeby nie przeciągać struny wróciły na stronę biurka dla petentów, machając jej na pożegnanie i dogoniły dwójkę Parkerów biorąc ich w blond okrążenie: Phere objęła Amarante, a Lola Olliego.
- No heeej, często tu bywacie? - albinoska zagaiła radośnie i parsknęła - Dobrze was widzieć słodziaki. - pocałowała dziewczynę na przywitanie, druga blondynka to samo uczyniła z mężczyzną, a potem nagle Runnerki zamieniły się. Mila wzięła gothkę pod ramię, a złodziejka jej towarzysza.

- Ano czasem jak wyjdzie jakaś sprawa to bywamy. - Odparł Ollie jakby trochę nie mógł nadążyć przy tak szybko zmieniających się i sympatycznie całuśnych Runnerkach. A tym Katty jeszcze na koniec też posłała całusa i pomachała rączką na pożegnanie. Amaranthe zaś czuła się już z nimi całkiem swobodnie. Dała się cmoknąć w policzek i poufale złapała Lolę pod biodro przyciągając ją do siebie jak ta już wymieniła się pozycją z kumpelą.

- To wy byłyście wczoraj jak ten syf się zaczął? Wiecie po co nas wezwali? - Ollie chętnie przyjął dłoń albinoski i nawet sam ją też objął. Ale skoro trafiła się okazja to chciał coś dowiedzieć się o tym spotkaniu zanim się zaczęło. Bo już widać było drzwi do meeting room gdzie miało się ono zacząć.

- Tja, my byłyśmy. Myślisz czemu nie ma z nami szefa? Oberwał, tak jak Schultz i Camino. No ale chuj w to, wyliże się. Skaza.- Phere wzruszyła ramionami i dodała ciszej - Jest połączenie pod miastem ze Strefą, pewnie trzeba będzie je sprawdzić, ale tam Drinkersów w urwał bo to ich pierdolony deptak. Łażą tamtędy i tamtędy wyleźli. Na końcu jest jakaś stara fabryka, ale nie miałam czasu się rozglądać turystycznie bo szukałam Spencera. Mimo wszystko leźć samemu to przypał, dobrze jeśli ktoś pilnuje pleców i ma oko na drugą stronę korytarza albo innego gówna. Więc chyba czeka nas mały spacer, kochana - puściła Amarante oko i wyciągnęła ręką łapiąc za klamkę drzwi.

- Super. Uwielbiam taplać się w błocie i innych kanałach. - bladolica skwitowała z humorem słowa nowej koleżanki z jaką pewnie miały stanowić duet zwiadowczy przy rozpoznawaniu terenu. Ale już zamilkli wszyscy bo weszli do sali zebrań. W środku zastali Jasona i oboje Huronów. Więc się rozsypali nieco po tej sali jak Parkerzy obeszli długi stół aby zająć swoje zwyczajowe miejsca a Runnerki obsiadły ten skraj stołu zajmowany przez Bricska i jego popleczników. Na razie wciąż nie było Ackroyda i Ortegi oraz Schultzów czyli pewnie Leona. Więc oficjalna część się jeszcze nie zaczynała.

- I jak wam się wstawało rano? - zagaił Bricks gdy spojrzał z ironicznym uśmieszkiem na siadające obok blondynki.

- Trochę ciężko, bo przynajmniej ja to się czułam z rana jakby mnie jakiś barbarzyńca najechał. Na szczęście Dymek jest po chuju fest wygodny, aż się nie chce z niego wstawać… i poza tym czeeeść Jason, wyglądasz jakbyś się wyspał - albinoska uśmiechnęła się słodko, wachlując rzęsami. Obie z Milą wychyliły się, całując go w policzki. Lola zostawiła dłoń na jego ramieniu poprawiając mu kołnierz kurtki, a Lucy położyła mu dłoń na udzie, drapiąc je przez materiał wojskowych spodni.
- Chyba dopiero się obudziłyśmy po kawie i kąpieli - dodała przybierając minę świętej z kościelnych obrazów. Skoro koleś wiedział o bardzo porannej pobudce pewnie gadał z kumplem i ten mu powiedział że te dwie upierdliwe blondyny nakarmił, napoił kofeiną i na pożegnanie jeszcze wsadził po parę razy aby nie marudziły że tak bez pożegnania mają spadać.
- Chociaż na dobrą sprawę naprawdę rozbudziła nas Katty już tutaj. Wciągnęłyśmy kreskę koksu z jej cycuszków i od razu wjechały najwyższe obroty - dodała cicho, nachylając się do bruneta. To samo robiła jej kumpela na której kolanach siedziała, bo dziś Mila też wygrała krzesło.
- Ale nadal trochę bolą mnie plecy, tak na dole…no mówię ci, gniecie jakby mnie ktoś potraktował grubą pałą i wypałował poniżej nerek. Sporo poniżej nerek - pokiwała głową ale obie z Lola zrobiły miny karykaturalnego zastanowienia skąd ów ból i gdzie dokładnie się wziął tak nagle i niespodziewanie. Pewnie przez starość.
- Na szczęście mamy na to świetny sposób… joga - wyszczerzyła się - Katty nam pokazała i dziś po spotkaniu będziemy trenować u niej. Ciekawa wersja, na waleta. Dużo rozciągania, tarcia, masowania, głośnego oddychania i pocenia.

- No popatrz, popatrz… Co za ból egzystencjalny. Jakie to ciężkie czasy nastały. I mówisz coś cię boli tak? Ktoś wypałował? Poniżej nerek? Oj biedactwo. To pewnie ta policja. Sukinsyny, zaczepiają za nic uczciwych ludzi. A słyszałem, że podobno ostatnio panoszy się jakaś straszna zołza co lubi nadużywać pały. To pewnie ona. - Jason też przybrał podobnie zbolały wyraz twarzy jakby i on świetnie rozumiał tą ciężką, prozę życia i był tylko biednym szaraczkiem z ulicy. A nie jednym z najważniejszych Runnerów a więc i najważniejszych ludzi w mieście co miał prawo zasiadać w zarządzie Ligi jako reprezentant jednego z największych gangów w mieście. I w międzyczasie dał zaprowadzić swoją rękę między gościnne uda blond albinoski. Uniósł brwi gdy jego palce dotarły po tych gładkich, ciepłych udach do ich zwieńczenia. A tam nie było żadnej bielizny jaka zwykle odgradzała to wrażliwe miejsce od tego co na zewnątrz.

- Jest taka wredna zołza? A nie wiesz czy na przykład takie blondynki to też pałuje? - Lola czy to na poważnie czy to dla żartu zapytała o coś co mogło być tylko zasłoną dymną. A siedząc tuż obok widziała i z ciekawością obserwowała jak męska dłoń zanurza się w trzewia mini koleżanki.

- No tak słyszałem. I mówicie umówiłyście się na jogę z Katty? Na takie wspólne pocenie się na waleta? No ciekawe, ciekawe. To jak mówiłem wczoraj, niezłe z was zawodniczki. I jeszcze rano koks z jej cycków? No, no… Szczerze mówiąc to myślałem, że to tylko taka bajera, że ona na was leci i ta cała reszta. - przyznał jakby mimo wszystko nie było mu tak łatwo przejść do porządku dziennego, że ktoś sobie tak śmiało poczyna z sekretarką Ligi.

- Jaka bajera? Sama prawda. Dziewczę szaleje za nami. Normalnie piszczy i przebiera nóżkami przed każdym spotkaniem. Jakby tam pewnie pójść do jej biurka to by pewnie sam kisiel po niej został. - Mila machnęła nonszalancko ręką jakby takie gwiazdy Ligi to od lat ustawiały się w kolejce przed jej drzwiami i traktowała to jako oczywistą oczywistość. Dłoń Bricksa zaś śmiało sobie zwiedzała uda jej albinoskiej koleżanki a zwłaszcza ich zwieńczenie.

- Co poradzić, taki urok i fart. W końcu jesteśmy prawdziwymi albinosami, a nie jakimiś podrabiańcami. Bycie z Novi zobowiązuje - Bladolica sapnęła, rozchylając lekko uda żeby zrobić gangerowi trasę bardziej przejezdną. Patrzyła też na jego twarz, półleżąc na torsie drugiej blondynki, a jej dłoń z uda w spodniach moro przejechała na krocze w tym samym kolorze i tam trochę ugniatała teren aby go wyrobić, a trochę rozpinała guziki żeby się dostać pod spód.
- O tobie też dziś gadałyśmy. Jaki z ciebie barbarzyńca - wyszeptała z ciężkim oddechem poruszając dyskretnie biodrami w rytm nadawany przez palce Runnera i znów się poczuła jakby siedziała na Leonie w “Grzeszniku” na początku pamiętnej, sobotniej nocy.
- I teraz masz dwie opcje. Albo wrócisz sobie sam do Fabryki i tam zajmiesz super męskimi rzeczami pozwalając aby te fajne laski z Novi same sobie musiały radzić, na własną rękę i w ogóle. Albo zawijasz się z nami do Katty, gdzie rozmasujesz co żeś tak nadwyrężył wczoraj. Poćwiczymy wspólnie jogę, zeżremy obiad i zrobimy okrążenie po mieszkaniu. Ma prysznic, taki prawdziwy… kiedy ostatnio brałeś prysznic Jason? Taki z trzema laskami w dodatku do mycia.

- Hmm… No nie wiem, nie wiem… Niech pomyślę… Z wami do Katty? Na ten masaż i jogę. I prysznic. No albo męskie sprawy w Fabryce. - Jason udał, że się poważnie zastanawia nad równorzędnymi i sprzecznymi ze sobą opcjami.

- Wzięłyśmy troszkę zabawek. Nawet nie wiesz jak ona słodko wygląda w knebelku, kajdankach i na smyczy. Lucy zresztą też. Ostatnio rozmawiałam z ekspertką w tej dziedzinie i też zachwalała ją pod niebiosa. A w ogóle ta Jane to na serio ma kajdanki i tak dalej co mówiła? - Lola po raz kolejny wsparła kumpelę w jej staraniach do osiągnięcia celu jaki był im obu bardzo na rękę.

- Naprawdę? No cóż, nie obiecuję tak na 100% ale zobaczymy co da się zrobić. - powiedział Bricks wyjmując dłoń spomiędzy gościnnych ud albinoski bo właśnie drzwi się otworzyły i wszedł do środka Leon i Nita. Oboje przywitali się zdawkowo z mieszanym towarzystwem i obeszli stół aby zająć swoje standardowe miejsca.

- Spotkałam Marię i Petera. Mówili, że zaraz przyjdą. - powiedziała różowowłosa Mulatka siadając na swoim krześle. Więc wyglądało na to, że wkrótce oficjalna część narady się zacznie.

- Liczymy na ciebie poruczniku. Tyle opowiadałyśmy o tych zajebistych chłopakach z Novi że teraz któryś tu musi walczyć o ich honor - złodziejka szepnęła poważnym tonem i sama też dyskretnie wyjęła rękę spod rozporka Runnera żałując że jednak nie będzie czasu aby jeszcze przed spotkaniem zaciąć się gdzieś w łazience. Wzięła trzy oddechy na uspokojenie, po czym wstała zostawiając mokrą plamę na udach drugiej blondynki. Na szczęście miały czarne ciuchy i nie było tego widać, chociaż wilgoć się czuło.

- No hej kochana, wyglądasz jak paczka talonów. Czwartek siódma po południu ciągle aktualne jak coś. Pozdrów Carlossa, dobrze? - Podeszła do Nity, przywitała się z nią krótkim kiwnięciem głową i puściła jej oczko gdy przechodziła. Za to przy Schultzu się zatrzymała.

- No hej przystojniaku. Jednak Ferrari Blue nie przykuła cię na stałe do łóżka żeby rżnąć, karmić, poić i jeszcze więcej rżnąć… dobrze. Bo były byśmy z Lolą zazdrosne - mruknęła wesoło, nachylając się żeby go cmoknąć w policzek zanim nie przysiadła na stole obok niego i chwile grzeba w kieszeni wewnętrznej kurtki. Wyjęła stamtąd trzy zdjęcia ze swojej puli zdjęć odbitych przez Katty.

- Było ich więcej, ale dostał je Spencer aby ci przekazał bo myślałyśmy że wcześniej cię dopadnie niż my - przyznała cicho, wręczając kartoniki garniakowi.
- Masz moje, ja sobie odbiję i jeśli zobaczysz Spencera to go pozdrów od tych dwóch runnerskich blondyn, ok? W sumie to mi wisi browara za wyciagnięcie od Drinkersów i Nicie za pomoc w niesieniu przez kanały… więc ma szybko zdrowieć, inaczej dostanie od nas wpierdol… kurde - westchnęła i się uśmiechnęła - Dobrze cię widzieć Leo. Kminiłyśmy co u ciebie i z tobą.

- Jasne, ale słyszałem, że Spencer został u nich. Na razie niech tam zostanie. Na dniach zorganizujemy jego transport do nas. - Leo wstał aby przywitać się z blondynką jaką w sobotę zabrał do “Grzesznika”. Wskazał na Mulatkę z różowymi włosami a ta pokiwała głową potwierdzając jego słowa, że to już mają dogadane.

- Dzięki wielkie za Spencera. Nita mi powiedziała jak to było. Nie tylko Spencer postawi wam browara. No i za zdjęcia też dzięki. - Schultz przyjął podane fotki i obejrzał je chociaż nieco z roztargnieniem. Widocznie świadomość tarapatów jakie o włos nie skończyły się dla jego kumpla tragicznie burzyła spokój jego sumienia.

- Spaprałem sprawę. Powinienem być wtedy z wami. - burknął zły sam na siebie, że nie udało mu się wczoraj dotrzeć na czas i wziąć udział w tej wyprawie.

- Tak, jutro tutaj o 19-tej. Przyjadę po was i zabiorę. Co chcecie to weźcie. Resztą się nie przejmujcie, żarcie, alk, koks i panienki ja stawiam. - Nita za to chętnie zamieniła słowo na jakieś lżejsze i przyjemniejsze tematy. Uściskała się ciepło z blondynką, do drugiej wesoło posłała całusa co ta odpowiedziała tym samym. Aż się Jason i Parkerzy zdziwili taką wylewnością między Runnerkami a Camino.

Złodziejka prawie widziała jak chomik w kołowrotku pod czaszką porucznika SR zapierdziela intensywnie i gdzieś potem zaczęła się spodziewać paru pytań w tym temacie, ale jakoś jej to nie martwiło. Puściła oczko swojej blondynce i kafarowi w skórzanej kurtce siedzącemu obok niej.
- Słyszałaś? - spytała Mulatki, robiąc zdziwioną minę. Wskazała gestem dłoni garniaka - Wreszcie to on mi coś postawi, a nie że ja jemu - zaśmiała się wesoło.
- Daj spokój Leo, nie przewidzisz kiedy się coś zesra. Równie dobrze mogło trafić na kogoś od nas albo Huronów… no Joeyowi też możesz coś postawić, bo on w pierwszej kolejności Spenca składał, ale chuj z tym. Będziesz następnym razem wyciągał nasze dupki z sieczki to się wyrówna - poklepała go po plecach, przytulając na chwilę - A w ogóle to trzeba zrobić wspólny balet.

- E tam. Jak wspólny to zaraz będzie chryja bo każdy będzie chciał aby to u niego było to z połowa się obrazi bo nie jest u niego i nie przyjedzie na złość. - młody Huron w legalnym, trzypaskowym dresie skrzywił się jakby miał ograniczoną wiarę w takie między gangerskie inicjatywy. Po trochu miał rację bo w końcu byli tutaj z całego miasta a i też zawsze chodziło i o własne fobie, niechęci no i prestiż, że ktoś tam miałby przyjechać do kogoś. Albo i krzywe spojrzenia, że bawi się gdzieś tam w innej dzielni. Tak jak Bricks jakoś tak jawnie podejrzliwe spojrzał na te przyjacielskie konszachty Runnerek z Mulatką z Camino. Co prawda nic nie powiedział. Ale nie oznaczało to, że w ogóle tematu nie będzie.

- A dobre jesteście w tym stawianiu? Bo ja bym chętnie sprawdziła. Może w ten czwartek jak już byśmy i tak miały się spotkać? - Camino wydawała się słodka jak mleczna czekolada. Życzliwa, uśmiechnięta, czarująca. Zupełnie jakby żadnej wojny między Camino a Runnerami nie było.

- Będziecie coś sobie stawiać? - Amarante co jej wczoraj nie było w vanie jak się tak sprawnie umówiły na spotkanie zapytała też nieco z niedowierzaniem, że widzi i słyszy to co się tu dzieje. Przyjaźń i fraternizację między przedstawicielkami dwoma wręcz przysłowiowo wrogich sobie gangów.

- No ale Joey ma rację, każdy by chciał aby było u niego. A jak coś by trzeba z tym stawianiem to ja bardzo chętnie. - Mila rzuciła szybko swoje uwagi i prawie z miejsca zgłosiła się ochoczo do takiej integracji wszelakiej.

- Ale wy macie problemy, za mało jaracie - albinoska przewróciła gałami i pokręciła głową dla lepszego efektu. No robili sobie sami szlabany tam gdzie ich nie było. Już nie byli pierwszą lepszą zgrają randomowych gangusów z łapanki.
- Pierwsza jucha poszła, dobry moment aby to opić. Albo wjedziemy gdzieś na neutralny teren i tam się zabawimy. Albo zajedziemy do Grzesznika. Z Lolą i Leo znamy dobrze Ferrari Blue, ogarnie się VIP-room i wannę wódy. Mają też zajebiste kelnerki. - uśmiechnęła się do reszty.

- O już wszyscy są? Dobrze. To możemy zaczynać. - drzwi od korytarza otworzyły się i wszedł przez nie Peter a za nim Ortega. To jak przyszli jako ostatni to teraz już mieli raczej komplet przewidziany na to zebranie.

- Przeklikajcie to - białowłosa puknęła się w skroń, a potem wycofała się wracając na swoje miejsce na kolanach Mili. Siadając tam uśmiechała się do Jasona najbardziej uroczo jak to tylko możliwe.

- Co takiego? - zapytał Peter obchodząc stół i siadając na swoje miejsce u szczytu stołu które zwykle zajmował niczym jakiś prezes albo przewodniczący. Maria zaś obeszła mebel z drugiej strony i usiadła obok Nity. Jednak też miała wzrok sugerujący, że chętnie by się dowiedziała o czym jest rozmowa.

- Po prostu jak mamy wspólnie iść na robotę to dziewczyny mówią, że można by zrobić jakąś imprezę integracyjną. “Grzesznik” mi się podoba. Jest w pytę lokal. - Leo odezwał się pierwszy wyjaśniając przybyłej dwójce o co chodzi a i przy okazji poparł pomysł Lucy co do lokalu na taką imprezę.

- Pewnie, że ci pasuje bo to w Downtown. U was. A może zrobimy u nas? My też mamy fajne lokale. - Bricks w końcu się odezwał i chyba potraktował to jako część odwiecznej wojny o wpływy i prestiż gdzie nie miał ochoty komuś ustępować.

- A może u nas? Co wy myślicie, że u nas nie ma gdzie pić? Albo balować? - Joey z miejsca zaprotestował przeciw runnerowej dominacji na ten temat.

- A ja proponuję u nas. Ta akcja i tak się rozrywa najbliżej nas, wczoraj nas napadnięto najbliżej nas no a na czwartek i tak już jesteśmy ustawione z dziewczynami. To was też możemy zaprosić. Mario to by się dało załatwić z Malcolmem aby oni też mogli do nas przyjechać? - Nita ciągnęła w swoją stronę chociaż sympatyczniejszym tonem niż Runner i Huron. Popatrzyła na swoją zwierzchniczkę która była odpowiednikiem Bricksa tutaj to jej głos się liczył bardziej niż zwykłej Camino.

- Nie mogę obiecać tak z góry, musiałabym najpierw z nim porozmawiać. Ale wydaje mi się to do załatwienia. - odparła Maria nie chcąc coś z góry obiecywać ale też chcąc dać jakąś w miarę konkretną odpowiedź.

- Dobrze moi drodzy. - Peter widząc, że zapowiada się na jedną z tych wiecznych, ligowych wojen złożył ręce w piramidkę i zabrał głos. - Ja wam proponuję “Cylinder”. Myślę, że będziemy mogli coś zasponsorować na ligowy koszt. Ewentualnie inną knajpę lub po prostu tutaj. To chyba nie będzie wtedy problemu, że ktoś ma do kogoś przyjechać i jakieś niesnaski z tego powodu. Albo zróbmy losowanie. Tylko jak wypadnie, że robimy na terenie jakiegoś gangu to robimy. Bo wydaje mi się, że taka impreza to świetny pomysł. Nie wiadomo ile to wszystko potrwa i dokąd nas to zaprowadzi to lepiej się poznać jakoś. - Ackroyd przedstawił własną propozycję. Pozostali go wysłuchali i teraz patrzyli na siebie nawzajem, stół lub sufit zastanawiając się nad tym wszystkim.

Ludzie patrzyli po sobie, trochę główkując a trochę rozważając pomysły i zastanawiając się jak tu ugrać coś więcej dla swojej nacji. Niestety przeszkodził im wesoły śmiech obu runnerowych blondynek które słysząc nazwę najlepszego z klubów w mieście nawet nie próbowały kryć radości, że będą tam chlać za darmo.
- No kurwa jasne że “Cylinder”! A jak to wasz lokal możecie ogarnąć żeby Bel stała za barem! - albinoska pokazała Peterowi oba uniesione kciuki. To samo za jej plecami zrobiła Mila.
- No dawajcie, weźcie zajarajcie i to rozkmińcie na luzaku. Zero spiny, zero fochów i pretensji. Nikt na nikogo nie ostrzy maczety, ogólne wyjebanie kto z kim pije, tańczy, albo zamyka się w furze pod autobusami! Jedziemy do “Cylindra”! Zajebisty lokal, a jak się tam idzie w kiblu zaciąć to nawet nie macie pojęcia! - mówiła dalej, a Runnerka z tyłu potakiwała gorąco śmiejąc się do tego. Nagle jednak obie wyhamowały, patrząc w bok na swojego przełożonego.
- No zgódź się Jason, nooo… tak ładnie prosimy i to dobry pomysł jest! - obie jak na niewidzialny znak wychyliły się w bok obejmując kafara i robiąc proszące miny.

- Jak na “Cylinder” to ja się zgadzam. Albo “Cylinder” albo u nas. - Jason przemyślał sprawę na szybko i zrobił minę i ton jakby szedł na wyjątkowy kompromis ze swojej strony. Chociaż jeśli to Liga by sponsorowała taką imprezę to ani on ani Runnerzy no ani inne gangi nie płaciłyby nic ze swojej strony.

- No dobrze, “Cylinder” może być. Jeśli komuś nie pasuje no to możemy zrobić to losowanie. - odparła Ortega też zgadzając się na ligowy lokal. Który był uwielbiany przez wszystkich bez względu na to z jakiej części miasta pochodzili.

- Nam to pasuje. Gdzie indziej też mogłoby być ale “Cylinder” też nam pasuje. - Ollie odezwał się za milczących dotąd Parkerów. Oboje wydawali się dość pokojowo lub po prostu neutralnie nastawieni co do lokalizacji tej imprezy ale poparli pomysł ligowego adresu. I do tego tak popularnego. A jak Liga by się pobawiła w sponsora to jeszcze darmowego na taką okazję.

- A wy? - Peter zapytał Huronów i Schultzów co na razie się nie wypowiedzieli. Garniak i dres popatrzyli na siebie jakby się naradzali spojrzeniami.

- Myślę, że “Grzesznik” jest w sam raz. Świetne kelnerki tam mają. I pokoje. Właścicielka też niczego sobie. No ale jak co niektórzy mają z tym jakiś problem to może być “Cylinder”. - Leo popatrzył na obie Runnerki dając znać, że ostatnia grzeszną imprezę wspomina widocznie całkiem miło. No ale też zgodził się na ligowy klub.

- Dobra. “Cylinder” pasi. - Huron był mniej wylewny i po prostu zgodził się na propozycję Petera.

- Dobrze. Cieszy mnie to. A więc “Cylinder”. A kiedy? - były rajdowiec Ligi skinął głową dając znać, że cieszy się z takiej jednomyślności. Ale kolejne pytanie zadał naturalne ale mało fortunne. Bo znów posypały się adresy jakby każdy gang mógł w inny dzień tygodnia. Zirytowany Ackroyd prychnął.

- A więc sobota. Robimy imprezę w “Cylindrze” w tą sobotę. Kto da radę niech się zjawi jak nie no to trudno. Jego strata. - powiedział raczej informacyjnie jakby miał dość tych słownych przepychanek wszystkich ze wszystkimi. I popatrzył pytająco czy coś, ktoś jeszcze ma do załatwienia w sprawie tej sobotniej imprezy.

- A dacie Bel za barem? - Lucy ni to spytała, ni wyłożyła petycję i chciała coś chyba jeszcze powiedzieć, jednak zamiast tego dwie jasnowłose głowy jednocześnie spojrzały na siebie, a potem na porucznika Runnerów. Nabrały powietrza i tym razem nie potrzebowały się wzrokowo naradzać. Phere w mgnieniu oka zmieniła adres na kolana w spodniach moro, zarzucając ich właścicielowi ramiona na szyję przez co przykleiła się do jego piersi we wdzięcznej pozie.

- Ale ty też idziesz, co nie? - Z drugiej strony zaatakowała Lola, stając za krzesłem i pochylając się aby objąć szerokie bary bruneta od tyłu. Przyłożyła przy tym policzek do jego policzka, a obie dziewczyny gapiły się w kolesia jak w obrazek z gazetki z przedwojennymi furami.

- Właśnie! Musisz iść, zabawa bez żadnego zajebistego chłopaka z Novi to nie zabawa. A bez barbarzyńców to już w ogóle - swoje dodała też Phere, mrucząc mu szeptem prosto w twarz.

- A to można brać osoby towarzyszące? - zapytał Joey ni to z ciekawości ni to złośliwości. Leo zaś uniósł brew do góry widząc tą kampanię werbunkową wewnątrz runnerowego trio. Bo i Mila w pełni poparła pomysł i metodę werbunkową kumpeli. Bricks się zastanawiał chwilę albo nieźle udawał, że to właśnie robi.

- Tak, pewnie, że można kogoś zabrać. No ale bez przegięć, żeby nagle pół miasta się tam nie zwaliło na zamkniętą imprezę. - Peter machnął ręką na takie detale i miał widocznie gest. Ale bardzo możliwe, że nie płacił za te cylindrowe rachunki z własnej kieszenie. A może płacił? Czasem zdarzało się, że miał gest i sypnął beczką browca czy garścią talonów.

- No może tam zajadę sprawdzić czy wszystko jest jak należy. - odparł w końcu Jason zgadzając się dobrodusznie na przyjęcie takiej blond propozycji.

- To może weźmiemy jakieś kajdanki, tak na wszelki wypadek - Phere z zadowolonym uśmiechem pocałowała go w policzek, a Mila w drugi. Zapowiadał się dobry balet i co najważniejsze darmowy. Kto mógł się pochwalić że baluje w “Cylindrze” na koszt Ligi? Pewnie niewielu spoza Ligi, a szczególnie nie jakieś szaraczki z samych granic strefy Sand Runners. Poobściskiwały jeszcze chwilę Bricksa, ale w końcu wróciły grzecznie na krzesło obok i tylko pod stołem trącały go od czasu do czasu nogami po łydce.

- No dobrze, to jak tą sobotę mamy ustaloną to może przejdźmy do tego co nas tu sprowadziło. Do wczorajszego ataku. Ktoś, coś ma do powiedzenia w tej sprawie? - Peter widocznie traktował sprawę sobotnich baletów jako marginalną i taką “przy okazji”. Ale wolał się skupić na tym po tu się zjechali. Na omówieniu wczorajszego ataku i w ogóle sprawy rafinerii.

- Mnie tam wczoraj nie było. - Leo zgłosił się znów pierwszy aby dać znać, że nie czuje się adresatem tego pytania. Olli mu zawtórował przypominając, że wczoraj wedle planu pozostali mieli jechać bez przedstawicieli Lostów. I tak pojechali.
 
Dydelfina jest offline