Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2022, 05:19   #49
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację

Wtorek; zmierzch; apartament Katty

Jak się pożegnali po tym rozstaniu w albo przed biurowcem Ligi to każdy wsiadł do swojego auta i pojechał w swoją stronę. Nie inaczej było z dwoma blondynkami z Żałobników jakie wsiadły do Black Knighta. Za nimi jechał Jason swoją furą. Katty nie mieszkała zbyt daleko od serca i mózgu Ligi oraz reszty miasta więc dość szybko i bez większych przeszkód zajechali przed odgrodzony od reszty miasta budynek ze strzeżoną bramą. Na ziemi panowały jeszcze resztki dnia ale niebo było pochmurne zaś wieczór zbliżał się nieubłaganie. Za ogrodzeniem widać było jak w oknach apartamentowca świecą się już światła.

- A to wy. Wjeżdżajcie. - strażnik jaki nachylił się do okienka swojej budki aby na nie spojrzeć pozdrowił je spojrzeniem i uśmiechem jakby je znał i był uprzedzony o ich przybyciu bo bez ceregieli wcisnął guzik i szlaban zaczął się podności.

- A Katty już wróciła? - krzyknęła do niego blondynka za kierownicą. Strażnik pokiwał głową, że tak wiec dodała gazu i wjechała do środka na parking. Po czym zgasiła silnik i nachyliła się bliżej okna aby sprawdzić okna sekretarki. Świeciło się. Jeszcze tylko chwilę trzeba było poczekać na Bricksa aż przejdzie przez tą odprawę przy szlabanie i do nich dołączy. A po chwili byli już we trójkę na parkingu a potem w recepcji i na schodach.

- Jedna sprawa Barbarzyńco - idącą na końcu pochodu albinoska klepnęła gangera w tył spodni poniżej kręgosłupa. Dla zwrócenia uwagi.
- Co się dzieje w apartamencie zostaje w apartamencie. Pomyśl też czy masz jakieś specjalne życzenia. Skoro już zgodziłeś się ratować te fajne dziewczyny z Novi w opresji przydałoby się za ten ratunek odwdzięczyć.

- Specjalne życzenia? A jakie mam opcje? - Jason zamknął swój wóz i ruszył z dwoma Runnerkami ku głównemu wejściu. Poruszał się tu całkiem swojsko jakby wiedział co jest co. Przy recepcji powtórzyła się scena z bramy. Strażnicy widocznie się ich spodziewali bo tym razem tylko ich skinęli głowami i pozwolili wejść dalej.

- Czy myśląc o wieczorze z naszą trójką miałeś w tej swojej krótko ogolonej bani jakieś wizje i obrazy jakby to mogło wyglądać? Co byśmy mogły robić sobie, tobie, wspólnie i aby ci łechtać nie tylko ego. Dawaj, wiem że na pewno miałeś - Śnieżka wzięła go pod ramię. Drugie przypilnowała Mila żeby się im chłop po drodze nie zagubił.
- Powiedzmy że złapałeś trzy niegrzeczne złote rybki gotowe spełnić twoje życzenia. Kneble, kajdanki i parę innych zabawek mamy dla urozmaicenia. Jakby karmienie, pojenie i robienie jednocześnie dobrze ci się znudziło. Zawsze też idzie się zdać na niespodziankę. Już my ci coś wymyślimy - obie blond głowy pokiwały na zgodę.

- I Katty też tak będzie się bawić? - wchodząc po schodach i trzymając po blondynce pod każdą pachą mięśniak wydawał się być przyjemnie zaskoczony taką ofertą. A zwłaszcza, że gospodyni do jakiej szli pisałaby się na takie zabawy. Bo przecież w biurze była wręcz firmowym znakiem profesjonalizmu i opanowania. No i życzliwości. Ale to chyba mało komu kojarzyło się z tematami o jakich właśnie rozmawiali.

- No pewnie! Nie dygaj, Katty to swoja dziewczyna! - Mila zapewniła go ze swojej strony, że od strony szatynki nic mu nie grozi i będzie się z nimi bawić do rana.

- No to chciałbym ją zobaczyć w tych kajdankach. I jak się z nią zabawiacie. Tak na początek. A potem się zobaczy. - odparł jakby mimo wszystko trochę nie dowierzał, że Katty pójdzie na taki deal. Ale jak już to by chętnie to zobaczył jako preludium do właściwej zabawy.

Weszli na drugie piętro i zapukali pod 25. Prawie od razu drzwi się otworzyły. Lucy odruchowo zarejestrowała, że tuż przed otwarciem usłyszała zza drzwi krok czy dwa. Więc gospodyni poruszała się całkiem cicho albo była boso a miękki dywan i podłoga co nie trzeszczała przy każdym kroku wygłuszał jej kroki. Tak czy inaczej brunetka stanęła w drzwiach obdarzając ich promiennym uśmiechem.

- Już jesteście? O to świetnie, wchodźcie! Bo ja to jeszcze w proszku jestem. Dopiero co przyjechałam! - przywitała się ale i z miejsca poskarżyła na mały margines czasu jaki miała do dyspozycji. Ale odsunęła się aby goście mogli wejść do środka. Była w kusym szlafroczku jaki odsłaniał jej zgrabne nogi a na głowie miała zawinięty ręcznik zdradzając, że jest świeżo po kąpieli albo prysznicu.

Trójka Runnerów zaatakowała przedpokój, ładując się tam jakby wchodzili do siebie, a dwie uśmiechnięte szeroko jasnowłose harpie od razu wzięły gospodynię między siebie.
- Nic się nie przejmuj, jest idealnie - Phere zaśmiała się, całując ją razem z Lolą w policzki. Ręce im naturalnie zawędrowały pod szlafrok.
- Zobacz kto był taki miły i wpadł z nami - biała dłoń wskazała kafara w skórzanej kurtce, przyciągając go do obejmującego się trio.
- No chodź, nie rób siary i się przywitaj - dodała akurat gdy blondynka pokazywała jak ma to wyglądać, zamykając usta Katty swoimi.

- No widzę, widzę, więc jednak wielki porucznik Bricks dał się skusić na wizytę w moich skromnych progach. - Katty roześmiała się i całkiem chętnie się przywitała z całą trójką. Ochoczo dała się cmoknąć blondynkom w policzki a gdy Lucy demonstrowała z nią całuśne manewry brunetka przylgnęła do niech jeszcze chętniej. Z bliska albinoska wyczuła, że gospodyni jest już na wstępie nieźle podekscytowana.

- No właśnie Jason, nie bądź burak i chodź się przywitaj. - Loli też te gościnne klimaty się spodobały bo chętnie powtórzyła tą demonstrację ze wstępnym całowaniem się z Katty na wypadek gdyby przy tym pierwszym razie z jej kumpelą Bricks coś mógł przegapić. Bo ten coś nie wyglądał na onieśmielonego i z fascynacją obserwował te pierwsze zaloty godowe już prawie od samych drzwi.

- No cóż… Skoro mam nie być burakiem… - podszedł do gospodyni zastępując jedną i drugą blondynkę. I mówił jakby się poświęcał specjalnie dla nich z tym całowaniem brunetki. Ale jak już zaczęli to jakoś wcale nie wyglądało aby jedno robiło drugiemu łaskę czy coś w tym guście. Wręcz przeciwnie. Katty całowała się z Jasonem nie mniej chętnie niż przed chwilą z blondynkami a i on coś nie wydawał się jej niechętny.

- Dobrze ale to jesteście głodni? Bo jednak kupiłam tego Koreańczyka i mam to w kuchni. A ja bym się przebrała w coś odpowiedniego do jogi. - Katty roześmiała się puszczając mięśniaka w skórzanej kurtce i wróciła do roli dobrej gospodyni pokazując gestem w stronę kuchni gdzie miała być ta obiadokolacja. A po całym dniu na nogach to ciepły posiłek nie wydawał się kiepskim pomysłem.

- Ojebalibyśmy coś - złodziejka potwierdziła, bo w końcu na coś się umawiali, a żarcie wystarczyło za jakiekolwiek namową.
- Leć się ogarnąć, my tu zdejmiemy buty i inne takie żeby syfu ci nie narobić - dodała wesołym tonem, ściągając swoją kurtkę, a potem to samo robiąc przy wielkoludzie.
- Lola weź ptaszynie pomóż, ja tu ogarnę i widzimy się przy stole - puściła drugiej Runnerce oko, dyskretnie dając znak w migowym.

- No dobra Katty to chodź, pokaż co tam masz. - powiedziała blond kumpela Lucy, zdjęła swoje buciory i złapała za ramię gospodyni obejmując je i razem poszły do sypialni. Pozostała dwójka została jeszcze w korytarzu zdejmując swoje kurtki i buty. A Lucy próbowała ściągnąć koszulkę jedynemu mężczyźnie zaproszonemu na ten wieczór ale ten ją powstrzymał.

- No zachowuj się. Jesteśmy w gościach. - upomniał ją żartobliwym tonem i dał znać, że czas odwiedzić kuchnię. A tam na stole stały już talerze i przykryte miski w których jak się okazało było coś z kawałkami ryby, różnych warzyw i makaronu. A w drugim podobna pstrokacizna tylko z ryżem. Pachniało i wyglądało to barwnie. Do tego był kompot w dzbanki i kubki. Ale jeszcze brakowało sztućców więc musieli zastać Katty w trakcie przygotowań. Sztućce jednak były w szufladzie i wystarczyło je wyjąć podobnie jak kubki do kompotu. Szykowała się całkiem syta kolacja.

- Czekamy na nie? - zapytał Jason jakby jednak był głodny i chętnie by już zaczął. Ale jednak nie było przy stole połowy składu w tym gospodyni jaka to wszystko im przygotowała.

- Jeśli mamy nie być burakami i się zachowywać - śmiech złodziejki zlał się w jedno ze skrzypieniem uchylanej szuflady. Ledwo widelce pojawiły się na stole do stołu podeszła pozostała dwójka biesiadników w strojach identycznych jak te, w jakich jeszcze nie tak dawno jasnowłose Runnerki karmiły latynoskiego kuriera gdy się kurował w ich domu. Gospodyni niosła tacę z drinkami, jej sekundantka torbę z ekwipunkiem do spełniania życzeń. Zasiedli do kolacji jedząc na wyścigi, a kiedy talerze stały się puste szybko usunięto je na szafkę pod oknem i na stół wjechało główne danie. A raczej zamówiony dobry początek listy spełniania życzeń postawnego gangera, który wytrzymał może dziesięć minut, zanim nie dorzucił do widowiska swoich paru gambli wkładu. Mógł, w końcu był gościem i cała pozostała trójka wychodziła z siebie aby rajd ze stołu poprzez salon, sypialnię, łazienkę i znowu sypialnię zapamiętam na długo.
W końcu każdy potrzebował przyjaciół.
 
Dydelfina jest offline