Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2022, 23:05   #50
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13 - 2052.10.09; śr; ranek

Czas: 2052.10.09; śr; ranek
Miejsce: Detroit; dzielnica Ligi; Warren; apartamentowiec Ligi mieszkanie Katty
Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, cicho, ciepło; na zewnątrz półmrok, ziąb, zachmurzenie, słaby wiatr


- Ojej mamo, jeszcze pięć minut… - pobudka była ciężka. Przynajmniej dla części towarzystwa jakie budziło się w ładnie urządzonej i wygodnej sypialni jaką pewnie większość populacji tego miasta uznałaby za luksusową. Ale nie oznaczało to, że komuś to miało pomagać wcześnie wstać. Zwłaszcza jak był Runnerem. A za oknami to dopiero szarówka się robiła. Czyli zdecydowanie zbyt wczesna pora aby ruszać tyłek z łóżka. Zwłaszcza jak było tak miękkie, czyste, i przyjemnie nagrzane. No i pełne doborowego towarzystwa jakie się lubiło. To nawet Lola chociaż jeszcze zaspana to nawet jak marudziła to tak trochę dla zasady i na żarty.

- No jak chcecie to możecie zostać. Ale ja to już niedługo będę musiała lecieć. - “mama” czyli młoda brunetka co po nocnych harcach wstała w samej smyczy i obroży popatrzyła na nich z życzliwym uśmiechem obserwując całą scenę na swoim łóżku.

- Nie no… Też będziemy lecieć… Rany Katty po cholerę ty się tak wcześnie zrywasz co? Nie możesz zaczynać w południe jak normalni ludzie? Za mało jarasz. To jest z wami problem, za mało jaracie. Dlatego macie i robicie tyle problemów. Dobra dziewczyny, wstajemy. - jedyny mężczyzna w tym łóżku i sypialni był słusznej postury. I przy nim każda z partnerek wydawała się drobniutka i chudziutka. Jednak podobnie jak blondynka obok pozwolił sobie na chwilę runnerowego marudzenia za tą nieludzką porę do wstawania. I gderania, że reszta populacji za mało jara. Ale jednak dla pobudzenia krążenia i takie tam klepnął oba jasno blond tyłki jakie zalegały wokół niego i sam też mężnie i z takim samym poświęceniem jakie okazywał dziewczynom wczoraj wstał z łoża gospodyni.

- Noo doobraa… - Lola dała znać, że ostatecznie może się poświecić i ruszyć swój tyłek. - Hej! Kto mnie przykuł!? - zawołała z zaskoczenie okdrywając, że ta niezbyt wygodna pozycja to nie z powodu alkoholu czy innych czynników. Tylko tak ma dziwnie wyciągnięte ramiona ku ramie łóżka bo są one do nich przykute. Skórzanymi kajdankami.

- O ty też? - Mila zdziwiła się jak się zaraz potem okazało, że jej najlepsza kumpela też ma skute kajdanami ręce. Tyle, że nie przykute do łóżka.

- To ja lecę do kuchni zrobić jakieś śniadanie. Jason pomożesz dziewczynom? A potem zapraszam na prysznic. I pomożecie mi zdjąć tą obrożę? - Katty widząc, te nieprzewidziane szykany uśmiechnęła się wesoło z tego zabawnego ambarasu. Ale poprosiła kolegę z pracy aby pomógł uporać się z tymi szykanami przy nadgarstkach.

- O! Prysznic! To ja chcę! A czemu Katty chcesz ściągać tą obrożę? Ślicznie w niej wyglądasz! - pomysł wzięcia prysznica, takiego prawdziwego, gorącego prysznica, bardzo ożywił Milę bo podskoczyła na łóżku na ile dała radę aby zgłosić się do tej wodnej atrakcji. Ale, że trzecia z nich też miała na sobie jakieś pęta, tyle, że nie na nadgarstkach to blondynkę to rozbawiło i była już na tyle rozbudzona aby zacząć kokietować na całego.

- Oh, dziękuję Mila! Też się dobrze w nich czuję. No ale nie wypada w niej pokazać się w biurze. Ale jak tak ci się podoba to jeszcze tutaj mogę w niej pochodzić. - roześmiała się brunetka ciesząc się razem z nią. Potem wyszła zostawiając Bricskwoi rozbrojenie tego co wczoraj tak ochoczo zapinał. A potem była jeszcze okazja na wspomniane szybkie śniadanie i prysznic. I poranne pogaduchy i przeżywanie przygód z ostatniej nocy.




Czas: 2052.10.09; śr; ranek
Miejsce: Detroit; strefa Sand Runners; Wixom; zachodnie Walled Lake; dom pogrzebowy
Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, cicho, ciepło; na zewnątrz jasno, ziąb, zachmurzenie, słaby wiatr


- Uwielbiam ten jej prysznic. Taki jak na filmach! Jakbym mogła to bym taki brała codziennie. Albo dwa razy! A co! - Mila śmiało prowadziła Black Knighta po ulicach Det. Znów jechały na północ wyjeżdżając z Warren i dzielnicy Ligi a potem objechały strefę Camino kierując się na zachód. Aż omineły Walled Lake od północy i skręciły na południe ku rodzimym ulicom i temu jedynemu domowi pogrzebowemu. Rozstali się na parkingu apartamentu. Pierwsza odjechała Katty kierując się ku biurowcowi z jakiego przyjechali wczoraj. Potem Bricks ruszył ale inną trasą więc jeszcze w Lidze dość szybko straciły go z oczu. No a one zaczeły podróż ulicami do domu.

- Ciekawe czy Amarante wczoraj dotarła. - myślami Lola była już w domu ale i faktycznie wjeżdżali już na rodzimą ulicę. I jak tylko minęły zakręt przed jakim w zeszłym tygodniu rozpieprzył się Nico to ujrzały wyższy budynek domu pogrzebowego. I z miejsca dostrzegły obcą osobówkę zaparkowaną przed frontem domu. Co sugerowało, że mają gościa. Parę chwil później były już w środku i kierowały się tam gdzie zwykle koncentrowało się życie towarzyskie Żałobników - do salonu. Cisza i bezruch sugerowały, że jest jeszcze zbyt wcześnie na aktywne życie. Ale jednak zastały Asha i Amarante w kuchni.

- O zobacz Lucy. Wreszcie ktoś się wziął za zmywanie garów jak nas nie ma. I nawet zadbał o to by tubylcy nie padli od śmierci głodowej. - Lola artystycznie przyciszyła głos jakby miała powiedzieć to kumpeli na ucho ale i pozostała dwójka musiała to słyszeć.

- Cześć. I jak wam poszło w nocnych przygodach? Naprawdę pojechałyście do Katty? Na całą noc baletów? - Amarante przywitała się z nimi jak z dobrymi koleżankami bo Ash to się ograniczył do krótkiego “cześć” i stonowanego, przyjaznego uśmiechu. Nawet wśród Żałobników trudno go było uznać za lidera czy gwiazdę estrady.

- Ash ci powiedział? No cóż, jeśli już musisz wiedzieć to foczka na nas leci po całości. Co możemy począć, że nas tak zaprasza i żyć bez nas nie może. - Mila z lubością zaczęła swoją ulubioną bajerę jak to najfajniejsza sekretarka w mieście na nich leci. I z nie mniejszą lubością obserwowała jak nawet koleżanka z zespołu skleconego przez Ligę do wykonania zadania co już trochę ich znała ponownie jest pod wrażeniem takiej poufałości z gwiazdą Ligi.

- Serio? Jej myślałam, że raz się z nią umówiłyście. Na drinka, balety czy co. A to ona was tak cały czas zaprasza? No, no… - czarnowłosa gotka chyba już się oswoiła z myślą, że obie blondynki mogły mieć jakaś wesołą przygodę z Katty co już było niczego sobie i jeszcze było się czym chwalić i opowiadać. No ale jak ponownie tu była w tym domu a obie blondynki ponownie mówiły, że wracały z nocki u tej sympatycznej brunetki to już jakby zaczęła się zastanawiać o co tu może chodzić.

- Dziewczyno, panna na nas leci po całości. No a teraz, ty. Opowiadaj co tu się działo bo od naszych facetów to tylko męskie mruknięcia, że wszystko w porządku. I możemy zrobić pranie i umyć gary. - zawołała Mila wesoło klepiąc nową kumpelę w ramię i zerkając ironicznie na Asha. Który do zbyt rozmownych i śmiałych nie należał. O ile nie chodziło o jakiś techniczny problem. Geronimo mógł gadać ale głównie o samochodach, rajdach albo spuszczaniu łomotu. No i najbardziej uniwersalny był tutaj Skaza no ale on to tak dla nich był trochę jak wódz, ojciec i starszy brat w jednym. To jakby wszyscy przez skórę uważali, że to co on powie to inaczej niż jakby gadali między sobą. No a po poniedziałkowym napadzie to był dętka więc raczej nie był zbyt rozmowny.

- Oh było cudownie. Uwielbiam trumny i kostnicę! W takim zimnym, trupim miejscu od razu się robię gorąca! Są takie romantyczne! U nas też jest taka jedna prawdziwa kostnica no ale to nie należy do mnie to tak sobie tam nie mogę buszować jakbym chciała. No a ta u was jest świetna! I te szuflady na ciała, i stół do krojenia trupów! Z tymi rynienkami na krew! No i trumny! - Amarante się rozkleiła na całego nie ukrywając jak bardzo uwielbia takie klimaty więc niespodziewanie tendom pogrzebowy, zwłaszcza ta część jaką zwykle Ash zajmował, bardzo jej podpsaowała.

- No właśnie, ja też jestem za, powinnyśmy to w końcu spróbować. A wiesz, że Jason to chyba nigdy nie dymał się w trumnie? Tak coś mi świta z wczorajszej gadki z nim. - Lola słuchała tego jak balsamu lanego na rany i chętnie podzieliła się z nową kumpelą spostrzeżeniami wyniesionymi z wczorajszego wieczora.

- O, to Bricks też był wczoraj z wami? No tak, gadaliście z nim jak wszyscy wychodzili. - tego detalu też chyba czarnulka się nie spodziewała ale chętnie słuchała takich plotek. I jak sobie przypomniała, że mijali się wczoraj na korytarzu po zebraniu to chyba już tak jej to nie dziwiło.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline