Majster Cziter | Tura 13 - 2052.10.09; śr; ranek Czas: 2052.10.09; śr; ranek Miejsce: Detroit; dzielnica Ligi; Warren; apartamentowiec Ligi mieszkanie Katty Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, cicho, ciepło; na zewnątrz półmrok, ziąb, zachmurzenie, słaby wiatr
- Ojej mamo, jeszcze pięć minut… - pobudka była ciężka. Przynajmniej dla części towarzystwa jakie budziło się w ładnie urządzonej i wygodnej sypialni jaką pewnie większość populacji tego miasta uznałaby za luksusową. Ale nie oznaczało to, że komuś to miało pomagać wcześnie wstać. Zwłaszcza jak był Runnerem. A za oknami to dopiero szarówka się robiła. Czyli zdecydowanie zbyt wczesna pora aby ruszać tyłek z łóżka. Zwłaszcza jak było tak miękkie, czyste, i przyjemnie nagrzane. No i pełne doborowego towarzystwa jakie się lubiło. To nawet Lola chociaż jeszcze zaspana to nawet jak marudziła to tak trochę dla zasady i na żarty.
- No jak chcecie to możecie zostać. Ale ja to już niedługo będę musiała lecieć. - “mama” czyli młoda brunetka co po nocnych harcach wstała w samej smyczy i obroży popatrzyła na nich z życzliwym uśmiechem obserwując całą scenę na swoim łóżku.
- Nie no… Też będziemy lecieć… Rany Katty po cholerę ty się tak wcześnie zrywasz co? Nie możesz zaczynać w południe jak normalni ludzie? Za mało jarasz. To jest z wami problem, za mało jaracie. Dlatego macie i robicie tyle problemów. Dobra dziewczyny, wstajemy. - jedyny mężczyzna w tym łóżku i sypialni był słusznej postury. I przy nim każda z partnerek wydawała się drobniutka i chudziutka. Jednak podobnie jak blondynka obok pozwolił sobie na chwilę runnerowego marudzenia za tą nieludzką porę do wstawania. I gderania, że reszta populacji za mało jara. Ale jednak dla pobudzenia krążenia i takie tam klepnął oba jasno blond tyłki jakie zalegały wokół niego i sam też mężnie i z takim samym poświęceniem jakie okazywał dziewczynom wczoraj wstał z łoża gospodyni.
- Noo doobraa… - Lola dała znać, że ostatecznie może się poświecić i ruszyć swój tyłek. - Hej! Kto mnie przykuł!? - zawołała z zaskoczenie okdrywając, że ta niezbyt wygodna pozycja to nie z powodu alkoholu czy innych czynników. Tylko tak ma dziwnie wyciągnięte ramiona ku ramie łóżka bo są one do nich przykute. Skórzanymi kajdankami.
- O ty też? - Mila zdziwiła się jak się zaraz potem okazało, że jej najlepsza kumpela też ma skute kajdanami ręce. Tyle, że nie przykute do łóżka.
- To ja lecę do kuchni zrobić jakieś śniadanie. Jason pomożesz dziewczynom? A potem zapraszam na prysznic. I pomożecie mi zdjąć tą obrożę? - Katty widząc, te nieprzewidziane szykany uśmiechnęła się wesoło z tego zabawnego ambarasu. Ale poprosiła kolegę z pracy aby pomógł uporać się z tymi szykanami przy nadgarstkach.
- O! Prysznic! To ja chcę! A czemu Katty chcesz ściągać tą obrożę? Ślicznie w niej wyglądasz! - pomysł wzięcia prysznica, takiego prawdziwego, gorącego prysznica, bardzo ożywił Milę bo podskoczyła na łóżku na ile dała radę aby zgłosić się do tej wodnej atrakcji. Ale, że trzecia z nich też miała na sobie jakieś pęta, tyle, że nie na nadgarstkach to blondynkę to rozbawiło i była już na tyle rozbudzona aby zacząć kokietować na całego.
- Oh, dziękuję Mila! Też się dobrze w nich czuję. No ale nie wypada w niej pokazać się w biurze. Ale jak tak ci się podoba to jeszcze tutaj mogę w niej pochodzić. - roześmiała się brunetka ciesząc się razem z nią. Potem wyszła zostawiając Bricskwoi rozbrojenie tego co wczoraj tak ochoczo zapinał. A potem była jeszcze okazja na wspomniane szybkie śniadanie i prysznic. I poranne pogaduchy i przeżywanie przygód z ostatniej nocy. Czas: 2052.10.09; śr; ranek Miejsce: Detroit; strefa Sand Runners; Wixom; zachodnie Walled Lake; dom pogrzebowy Warunki: wnętrze mieszkania, jasno, cicho, ciepło; na zewnątrz jasno, ziąb, zachmurzenie, słaby wiatr
- Uwielbiam ten jej prysznic. Taki jak na filmach! Jakbym mogła to bym taki brała codziennie. Albo dwa razy! A co! - Mila śmiało prowadziła Black Knighta po ulicach Det. Znów jechały na północ wyjeżdżając z Warren i dzielnicy Ligi a potem objechały strefę Camino kierując się na zachód. Aż omineły Walled Lake od północy i skręciły na południe ku rodzimym ulicom i temu jedynemu domowi pogrzebowemu. Rozstali się na parkingu apartamentu. Pierwsza odjechała Katty kierując się ku biurowcowi z jakiego przyjechali wczoraj. Potem Bricks ruszył ale inną trasą więc jeszcze w Lidze dość szybko straciły go z oczu. No a one zaczeły podróż ulicami do domu.
- Ciekawe czy Amarante wczoraj dotarła. - myślami Lola była już w domu ale i faktycznie wjeżdżali już na rodzimą ulicę. I jak tylko minęły zakręt przed jakim w zeszłym tygodniu rozpieprzył się Nico to ujrzały wyższy budynek domu pogrzebowego. I z miejsca dostrzegły obcą osobówkę zaparkowaną przed frontem domu. Co sugerowało, że mają gościa. Parę chwil później były już w środku i kierowały się tam gdzie zwykle koncentrowało się życie towarzyskie Żałobników - do salonu. Cisza i bezruch sugerowały, że jest jeszcze zbyt wcześnie na aktywne życie. Ale jednak zastały Asha i Amarante w kuchni.
- O zobacz Lucy. Wreszcie ktoś się wziął za zmywanie garów jak nas nie ma. I nawet zadbał o to by tubylcy nie padli od śmierci głodowej. - Lola artystycznie przyciszyła głos jakby miała powiedzieć to kumpeli na ucho ale i pozostała dwójka musiała to słyszeć.
- Cześć. I jak wam poszło w nocnych przygodach? Naprawdę pojechałyście do Katty? Na całą noc baletów? - Amarante przywitała się z nimi jak z dobrymi koleżankami bo Ash to się ograniczył do krótkiego “cześć” i stonowanego, przyjaznego uśmiechu. Nawet wśród Żałobników trudno go było uznać za lidera czy gwiazdę estrady.
- Ash ci powiedział? No cóż, jeśli już musisz wiedzieć to foczka na nas leci po całości. Co możemy począć, że nas tak zaprasza i żyć bez nas nie może. - Mila z lubością zaczęła swoją ulubioną bajerę jak to najfajniejsza sekretarka w mieście na nich leci. I z nie mniejszą lubością obserwowała jak nawet koleżanka z zespołu skleconego przez Ligę do wykonania zadania co już trochę ich znała ponownie jest pod wrażeniem takiej poufałości z gwiazdą Ligi.
- Serio? Jej myślałam, że raz się z nią umówiłyście. Na drinka, balety czy co. A to ona was tak cały czas zaprasza? No, no… - czarnowłosa gotka chyba już się oswoiła z myślą, że obie blondynki mogły mieć jakaś wesołą przygodę z Katty co już było niczego sobie i jeszcze było się czym chwalić i opowiadać. No ale jak ponownie tu była w tym domu a obie blondynki ponownie mówiły, że wracały z nocki u tej sympatycznej brunetki to już jakby zaczęła się zastanawiać o co tu może chodzić.
- Dziewczyno, panna na nas leci po całości. No a teraz, ty. Opowiadaj co tu się działo bo od naszych facetów to tylko męskie mruknięcia, że wszystko w porządku. I możemy zrobić pranie i umyć gary. - zawołała Mila wesoło klepiąc nową kumpelę w ramię i zerkając ironicznie na Asha. Który do zbyt rozmownych i śmiałych nie należał. O ile nie chodziło o jakiś techniczny problem. Geronimo mógł gadać ale głównie o samochodach, rajdach albo spuszczaniu łomotu. No i najbardziej uniwersalny był tutaj Skaza no ale on to tak dla nich był trochę jak wódz, ojciec i starszy brat w jednym. To jakby wszyscy przez skórę uważali, że to co on powie to inaczej niż jakby gadali między sobą. No a po poniedziałkowym napadzie to był dętka więc raczej nie był zbyt rozmowny.
- Oh było cudownie. Uwielbiam trumny i kostnicę! W takim zimnym, trupim miejscu od razu się robię gorąca! Są takie romantyczne! U nas też jest taka jedna prawdziwa kostnica no ale to nie należy do mnie to tak sobie tam nie mogę buszować jakbym chciała. No a ta u was jest świetna! I te szuflady na ciała, i stół do krojenia trupów! Z tymi rynienkami na krew! No i trumny! - Amarante się rozkleiła na całego nie ukrywając jak bardzo uwielbia takie klimaty więc niespodziewanie tendom pogrzebowy, zwłaszcza ta część jaką zwykle Ash zajmował, bardzo jej podpsaowała.
- No właśnie, ja też jestem za, powinnyśmy to w końcu spróbować. A wiesz, że Jason to chyba nigdy nie dymał się w trumnie? Tak coś mi świta z wczorajszej gadki z nim. - Lola słuchała tego jak balsamu lanego na rany i chętnie podzieliła się z nową kumpelą spostrzeżeniami wyniesionymi z wczorajszego wieczora.
- O, to Bricks też był wczoraj z wami? No tak, gadaliście z nim jak wszyscy wychodzili. - tego detalu też chyba czarnulka się nie spodziewała ale chętnie słuchała takich plotek. I jak sobie przypomniała, że mijali się wczoraj na korytarzu po zebraniu to chyba już tak jej to nie dziwiło.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami
Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |