Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2022, 23:48   #81
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację


“Osobliwość pierwotna, czym była, abo i czym nadal jest?
To implozja uczuć, które same siebie pożerają do szczętu”
Cymelia, wersety Oczywistości
odpis homogeniczny z kopii z Quizoon



Aura tajemna i niczem ta sina mętność, co się we koło kłębiła, nieprzenikniona coraz ciaśniejszym kręgiem polanę opasała. Oploty światów gęste w szaleńczych pląsach dygotały i w przecudnych konstelacjach wirowały na podobieństwo bóstw pierwotnych, które Teyrrę naszą raz po raz obchodzą. Przędza aytherowa za każdym ich ruchem podążała i jakby fastryga trójświata sam się przy tych woltach tkała.

Ten, co owe hołubce astralne z oddali, by ujrzał wnet poetyckich uniesień, by doświadczył i pieśni epickie komponować zaczął. Takie wspaniałe oto widowisko na barzołach odludnych się odbywało.

Insze na światów hulanki wejrzenie się miało, gdy człek pośrodku ocierających się o siebie i zgrzytających fałd rzeczywistości stał. Nie tylko lękliwa serca drżączka każdego jednego wtedy brała, aleć i zmysłów tęgie pomieszanie. Słuch i wzrok takoż figle parszywe wyczyniały tak, iż nie sposób mary obmierzłej od istoty ludzkiej odróżnić, jak i rojeń sennych od tego, co prawdziwe i namacalne. Tak bowiem warstw trójświata kotłowanie na umysł i duszę działało, że łacno człek w objęcia frenezji cudacznych wpadał, które wprost do obłędu prowadzą,

Czworo dusz nieszczęsnych w bezładzie zmysłów i bodźców tonęła, a pośród nich obrzydliwce, co rubieże światów zamieszkują.




Zaklekotały gnaty, co je starzec wprzódy zaimplementowane miał. Łoskot, ten straszliwy zafurgotał pośród mgły i wnikał w światów ustoiny. Phorphycoola, co się na Arana i Moorę nasadziła, łeb swój szkaradny obróciła. Ślepia jej zalśniły wściekłością i głodem niepohamowanym. Znał już Animur to spojrzenie. Furia niezgłębiona w nich się kotłowała, a i amok niepowstrzymany ujścia szukał. Rozwarła łoskotnica pysk swój oszkliwy i dreszcz zimny po wszystkich grzbietach przeszedł. Zagrzechotały piszczele, żebra i krąg każdy w krzyżu poczwary. Dudranie, co mrok i omamy sprowadza, przy każdym susie maszkary się falą olbrzymią niosło.
Zamarł starzec w bezruchu, a dłoń co ją ino przed chwilą trzaski wydawał, piekła ogniem żywym i pulsowała w rytm cwału upiora.

Krew w uszach mu zaszumiała, a światów wirowanie pod sklepienie czaszki się wdarło i hyc, obertasy mózgiem starca wywijać. Od tych podrygów, żołądek dęba mu stanął i żółć goryczy pełna, bystrym strumieniem do gardła napłynęła.

Mlecznym bielmem wiekowe oczy zaszły i dech w piersi zamarł, gdy łoskotnica do grdyki mu skoczyła.




Wściekłością wielgą aranowe oczy płonęły, gdy z siłą i agresją zwierzęcą się na Morrę rzucił. Upadła mykes, zaskoczona tak haniebnym czynem guślarza, któren za wielce szlachetnego wśród rubieżan uchodził. Widać, że aytheru strugi rozum i zmysły mu pomieszały i na swoich rękę on podniósł, miast z nimi pospołu upiora, hen przegnać.

Instynktownie dłoń na rękojeści broni złożyła. Pewności jej to niemało dodało, aleć nie na tyle, by wraz z guślarzem naprzeciw monstrum stanąć. Klanowa mądrość z pokolenia na pokolenie przekazywana uczyła - tak czyń, jak tobie czynią. Ucieczka wszak w tem momencie tak racjonalna była, jak i dla reszty grupy dobra. Spięła mykes swe mięśnie, by do biegu się poderwać, aleć szlam bagnisty wnet ją w mocarnym uścisku zamknął. Zasyczało błocko wygłodniałe i oślizgłe wycieki na podobieństwo sznurów, abo węży ją oplotły. Pojęła Morra, że tonie, że umyślnie ją przybłęda molsuli na głębinę pchnął, by odmęty ohydne ją pochłonęły.




Zaskowyczał ogar wylękniony, a jęk jego w histeryczną arię się przeobraził, kędy się z łoskotnicy terkotaniem zjednał. Niepomny na te morze dźwięków duszę rozrywających, ni na wściekłości niemal namacalne fale, które od Morry biły, sięgnął Aran po łuk i w poczwarę szyp wymierzył. Nie zadrżała mu dłoń, boć wprawion on wielce w łucznictwie, niemal of maleńkości był. Oko miał bystre, a dłoń pewną. Umysł skupion na precyzyjnym strzale, za późno pojął, że maszkara błyskawicznie kierunek swego biegu zmieniła.

Lamenty na nic, gdyż cięciwę już zwolnił i nic innego mu nie pozostało, jak tor lotu strzały obserwować.

Czy to wirowanie światów sprawiło, czy też w tej chwili dramatycznej umysł i zmysły psoty mu czyniły, zgadnąć niepomna. Szyp, jakby w powietrzu zawisł w połowie drogie między nim, a łoskotnicą. Cud to niepojęty, a takoż i horror najprawdziwszy, bowiem phorphycoola wolna niczym ptak i tak samo chyża do gardła oniemiałego Animura się rzuciła.

Nie dość na tem, bo kątem oka dojrzał guślarz, jak Morra odmieniona na podobieństwo szkarady ohydnej, szpony ostre ku niemu wyciąga. Piana przy tem z ust jej się sączyła, jakby wścieklizna ją opanowała.




Zgwałcona cisza konała w milczeniu. Dziecko nocy i snu, rozwarło usta swe i wylała rzeka dźwięków nieprzebrana, co niczem kaytulowy gniew świat zatopiła. Fala za falą, ton za tonem, coraz wyżej i wyżej, aż po sam niebios firmament. Fonemy, głoski, tony i akordy zawrzały i stopione w amalgamat dysharmonii, wdarły się pomiędzy orbity cząstek materii. Foniczny jazgot z bestialską siłą zdeflorował esencję materii trójświata. Strzępy błon zafurgotały w każdej płaszczyźnie i czasie.

Wroni śpiew poszybował poprzez fałdy egzystencji i eksplodował w samym jądrze uniwersum.

Kancona destrukcji, rozpadu i zagłady, wyśpiewana na jednym wdechu.

Wroni śpiew z samej nieprzeniknionej czeluści dwu serc implodował w poprzek natury rzeczy.

 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 12-01-2022 o 21:25. Powód: literówki i stylistyka
Ribaldo jest offline