Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-01-2022, 23:48   #81
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację


“Osobliwość pierwotna, czym była, abo i czym nadal jest?
To implozja uczuć, które same siebie pożerają do szczętu”
Cymelia, wersety Oczywistości
odpis homogeniczny z kopii z Quizoon



Aura tajemna i niczem ta sina mętność, co się we koło kłębiła, nieprzenikniona coraz ciaśniejszym kręgiem polanę opasała. Oploty światów gęste w szaleńczych pląsach dygotały i w przecudnych konstelacjach wirowały na podobieństwo bóstw pierwotnych, które Teyrrę naszą raz po raz obchodzą. Przędza aytherowa za każdym ich ruchem podążała i jakby fastryga trójświata sam się przy tych woltach tkała.

Ten, co owe hołubce astralne z oddali, by ujrzał wnet poetyckich uniesień, by doświadczył i pieśni epickie komponować zaczął. Takie wspaniałe oto widowisko na barzołach odludnych się odbywało.

Insze na światów hulanki wejrzenie się miało, gdy człek pośrodku ocierających się o siebie i zgrzytających fałd rzeczywistości stał. Nie tylko lękliwa serca drżączka każdego jednego wtedy brała, aleć i zmysłów tęgie pomieszanie. Słuch i wzrok takoż figle parszywe wyczyniały tak, iż nie sposób mary obmierzłej od istoty ludzkiej odróżnić, jak i rojeń sennych od tego, co prawdziwe i namacalne. Tak bowiem warstw trójświata kotłowanie na umysł i duszę działało, że łacno człek w objęcia frenezji cudacznych wpadał, które wprost do obłędu prowadzą,

Czworo dusz nieszczęsnych w bezładzie zmysłów i bodźców tonęła, a pośród nich obrzydliwce, co rubieże światów zamieszkują.




Zaklekotały gnaty, co je starzec wprzódy zaimplementowane miał. Łoskot, ten straszliwy zafurgotał pośród mgły i wnikał w światów ustoiny. Phorphycoola, co się na Arana i Moorę nasadziła, łeb swój szkaradny obróciła. Ślepia jej zalśniły wściekłością i głodem niepohamowanym. Znał już Animur to spojrzenie. Furia niezgłębiona w nich się kotłowała, a i amok niepowstrzymany ujścia szukał. Rozwarła łoskotnica pysk swój oszkliwy i dreszcz zimny po wszystkich grzbietach przeszedł. Zagrzechotały piszczele, żebra i krąg każdy w krzyżu poczwary. Dudranie, co mrok i omamy sprowadza, przy każdym susie maszkary się falą olbrzymią niosło.
Zamarł starzec w bezruchu, a dłoń co ją ino przed chwilą trzaski wydawał, piekła ogniem żywym i pulsowała w rytm cwału upiora.

Krew w uszach mu zaszumiała, a światów wirowanie pod sklepienie czaszki się wdarło i hyc, obertasy mózgiem starca wywijać. Od tych podrygów, żołądek dęba mu stanął i żółć goryczy pełna, bystrym strumieniem do gardła napłynęła.

Mlecznym bielmem wiekowe oczy zaszły i dech w piersi zamarł, gdy łoskotnica do grdyki mu skoczyła.




Wściekłością wielgą aranowe oczy płonęły, gdy z siłą i agresją zwierzęcą się na Morrę rzucił. Upadła mykes, zaskoczona tak haniebnym czynem guślarza, któren za wielce szlachetnego wśród rubieżan uchodził. Widać, że aytheru strugi rozum i zmysły mu pomieszały i na swoich rękę on podniósł, miast z nimi pospołu upiora, hen przegnać.

Instynktownie dłoń na rękojeści broni złożyła. Pewności jej to niemało dodało, aleć nie na tyle, by wraz z guślarzem naprzeciw monstrum stanąć. Klanowa mądrość z pokolenia na pokolenie przekazywana uczyła - tak czyń, jak tobie czynią. Ucieczka wszak w tem momencie tak racjonalna była, jak i dla reszty grupy dobra. Spięła mykes swe mięśnie, by do biegu się poderwać, aleć szlam bagnisty wnet ją w mocarnym uścisku zamknął. Zasyczało błocko wygłodniałe i oślizgłe wycieki na podobieństwo sznurów, abo węży ją oplotły. Pojęła Morra, że tonie, że umyślnie ją przybłęda molsuli na głębinę pchnął, by odmęty ohydne ją pochłonęły.




Zaskowyczał ogar wylękniony, a jęk jego w histeryczną arię się przeobraził, kędy się z łoskotnicy terkotaniem zjednał. Niepomny na te morze dźwięków duszę rozrywających, ni na wściekłości niemal namacalne fale, które od Morry biły, sięgnął Aran po łuk i w poczwarę szyp wymierzył. Nie zadrżała mu dłoń, boć wprawion on wielce w łucznictwie, niemal of maleńkości był. Oko miał bystre, a dłoń pewną. Umysł skupion na precyzyjnym strzale, za późno pojął, że maszkara błyskawicznie kierunek swego biegu zmieniła.

Lamenty na nic, gdyż cięciwę już zwolnił i nic innego mu nie pozostało, jak tor lotu strzały obserwować.

Czy to wirowanie światów sprawiło, czy też w tej chwili dramatycznej umysł i zmysły psoty mu czyniły, zgadnąć niepomna. Szyp, jakby w powietrzu zawisł w połowie drogie między nim, a łoskotnicą. Cud to niepojęty, a takoż i horror najprawdziwszy, bowiem phorphycoola wolna niczym ptak i tak samo chyża do gardła oniemiałego Animura się rzuciła.

Nie dość na tem, bo kątem oka dojrzał guślarz, jak Morra odmieniona na podobieństwo szkarady ohydnej, szpony ostre ku niemu wyciąga. Piana przy tem z ust jej się sączyła, jakby wścieklizna ją opanowała.




Zgwałcona cisza konała w milczeniu. Dziecko nocy i snu, rozwarło usta swe i wylała rzeka dźwięków nieprzebrana, co niczem kaytulowy gniew świat zatopiła. Fala za falą, ton za tonem, coraz wyżej i wyżej, aż po sam niebios firmament. Fonemy, głoski, tony i akordy zawrzały i stopione w amalgamat dysharmonii, wdarły się pomiędzy orbity cząstek materii. Foniczny jazgot z bestialską siłą zdeflorował esencję materii trójświata. Strzępy błon zafurgotały w każdej płaszczyźnie i czasie.

Wroni śpiew poszybował poprzez fałdy egzystencji i eksplodował w samym jądrze uniwersum.

Kancona destrukcji, rozpadu i zagłady, wyśpiewana na jednym wdechu.

Wroni śpiew z samej nieprzeniknionej czeluści dwu serc implodował w poprzek natury rzeczy.

 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 12-01-2022 o 21:25. Powód: literówki i stylistyka
Ribaldo jest offline  
Stary 13-01-2022, 22:28   #82
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Wiedz wędrowcze, że otchłań mroczysz w swem umyśle, duszy i sercu…
Z nauk Sicheii



Aytherowe przędy swe nad polaną roztoczyły jakby pajęczaki spaczone i rozszalałe do cna zapuściły je gęstymi nitkami oplotów. W gmatwaninie tej same gotowe utknąć na wieki, wiążąc w niej i nieostrożnych łowców, co nieszczęście mieli w sam środek tego urojenia trafić. Zmysły Arana poddane w rozterk niemożebny i niepewnością podszyte, sprawiły, iż nawet on, co przecie eksperiencji pewnej zaznał, a i w ścieżkach bytów między światami się poruszających niejakie rozeznanie posiadał chwili potrzebował, by porządek jaki odnaleźć abo chociaż znak znajomy, co by mu szlak, którym podążał chocia w drobinie objaśnił.

Zamknął tedy powieki, nad otoczyświatem przedziwnych swych oczu bladomlecznych i oddech uspokoił. Instynktom pierwotnym zaufał i naukom swych mistrzów. Przecie Gunari, Sicheii i Naalnish wiecznie żyli w pamięci guślarza. Ufigurowali go w męża, co niewzruszenie rzeczy istej dotykał, od uczuć go stopniowo wyzwoliwszy, co często jedynie obraz świata fałszywie zamazują i do zgubni prowadzą. Wolny od porywczości, gorącego serca, co jako dziecię i podrostka na manowce go prowadziły, zdołał przejrzeć wapory syto wokół zalegające. Potemże niczym wichrem natchnionym siłą Anuka rozgonić i trzeźwym okiem na zabrukane otoczenie spojrzeć.

A kiedyż oczy na powrót roztworzył obraz trwały mu się ukazał Oeynechen jak pierwociny syrowego korzenia. Świata, w którym był przecie zrodzon i co naturalną dlań cholebką, gdzie pierwszych uczuć zaznawał. Osadzon w nim jak kamień w glebie lubo na dnie strugi mógł Molsuli pewnie ku wyzwaniom wystąpić, z części strachu wyzbyty.


Pojrzał na Morrę, co wcześniej strachnicą mu się jawiła, przebrzydłą, niczym Suuloo, gdy prawdziwą naturę nieszczęśnikowi zwabionemu pokazuje. Niknęła jednak ta hokropna ułuda i znowuż stała przed nim Mykes, co prawda skołtuniona i nielicho rozeźlona widać jego czynem, który z zacnych pobudek i troski o ocalenie młódki przed łoskotnicą powziął. Opodal one potworzysko miotało się wściekle, w turkusowe ślepie strzałą ugodzone, co aranowej projekcji ostatniej przeczyło, że chybił i stracharza bestia niemalże na swe zębiska nadziała. Maszkara wstrętna, wściekle gotowa była jednak każdego pochlastać, co w zasięgu jej by się napatoczył. Dalej tropiciel ujrzał Haruka i Drżącą, co do walki się szykowali aleć ich wrogów nie potrafił postrzec wśród traw i bylin rozrosłych. Nagleż upiorny zaśpiew posłyszał, któren trzewia, kości i wszelką tkankę przeniknął. Skulił się na moment Aranaeth, nutę znajomą wychwycił i surowo w myśli ten wybuch oceniwszy jako wielce nieroztropny i szaleńczy, kruche ich położenie mogący posypać do szczętu. Strapił się nieco, oblicze swe odmieniając, jak ponure chmurzyska, cień na polanę kładący.

W tejże chwili łyskawica pamrok nad nimi nagromadzon przecięła i z grzmotem rozdarła sośninę wysoką, kładąc kres wroniej pieśni, co o skurcz ciało przyprawiała. Pogrzmot powietrze oczyścił i niewidzialne pasma aytheru zrywał, spokój niosąc i rzędem widziadła rozpraszając.

Jeno Phorphycoola wśród traw się dziko miotała, jako widoma oznaka i pamiątka koszmaru…
 
Deszatie jest offline  
Stary 17-01-2022, 16:33   #83
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Stracharz plasnął kolanami w mroźną wodę. Twarz czerwona od krwi przybrała maskę zaskoczenia. Kostur wypadł z dłoni. Oparł się ciężko.

- Mykes! - krzyknął z trudem przeciskając słowa przez zaciśnięte gardło. - Mykes! Bywaj!

A wszystko zaczęło się od krzyku Wrońca.


Rozpękł się Trójświat zgwałcony dźwięku łoskotem rwącym strugi aytheru, rozdzierającym rzeczywistość na strzępy, na setki alternatywnych zdarzeń.

W jednej z nich ugrzązł wiekowy stracharz, rozpadu strumienia czasu nieświadom.


Z trzaskiem suchym mróz nagły ścisnął otoczenie. W jednej chwili taflę wody pokryła cienka warstwa lodu. Ziąb nienaturalny ciało starca przeszył, głęboko, aż do kości, serce w swe szpony złapał jak zwergowe szczypce.

Phorphycoola pysk przebrzydły rozdziawiszy, z klekotaniem kości straszliwym do gardła się staremu stracharzowi rzuciła. Oddech jej cuchnący tysiącami drobnych kryształków lodu wbił się Trójokiemu w twarz, orząc skórę, rozcinając ją w wielu miejscach, zamieniając w krwawą maskę. Ziąb i wiek spowolniły starcze ruchy. Już wiedział, że nie zdąży się kosturem od śmierci odgrodzić. Poczuł podniecenie na perspektywę bliskiego spotkania z kochanką.


Ślepia Haruka błyskały w otworach shyivonu niczym oczy dzikiej bestii. Wroni krzyk rozdarł kurtynę odsłaniając theatrum, na którym rozgrywał się spektakl. Shyta dostrzegłszy w końcu wroga pochylił broń i wzniósłszy okrzyk na cześć Kaytula zaszarżował.


Już żegnał się Trójoki z życiem, już przytulał śmiercichę, gdy Łoskotnica dosłownie została zmieciona mu sprzed oczu a jej miejsce zastąpiła maska shyty. Maszkara leżała kilka kroków dalej przyszpilona glewią. Wiła się jeszcze w konwulsjach, grzechocząc kośćmi. Haruk dyszał ciężko, po czym stęknął nagle, wywrócił oczami i upadł.

Stracharz plasnął kolanami w mroźną wodę. Twarz czerwona od krwi przybrała maskę zaskoczenia. Kostur wypadł z dłoni. Oparł się ciężko.

- Mykes! - krzyknął z trudem przeciskając słowa przez zaciśnięte gardło. - Mykes! Bywaj!

Z ciała wojownika sterczała brzechwa molsulskiej strzały.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 21-01-2022, 09:00   #84
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Mora nie mogła ukryć przed samą sobą że miała pewien problem, tonięcie w grzęzawisku nigdy nie było jej wymarzoną śmiercią. Choć nie umiała powiedzieć czy do tej pory zastanawiała się jaka śmierć byłaby dla niej satysfakcjonująca to na pewno nie było to grzęzawisko.
Skupiła się na Ayther w końcu byli w miejscu gdzie wylewał się on wręcz do realnego świata…a może to oni byli już po drugiej stronie. W końcu nie topiła się w grzęzawisku prawda? Po Prostu nie podniosła się na proste nogi po tym jak monsul pchnął ja w wysoka trawę.
 
Obca jest offline  
Stary 22-01-2022, 09:32   #85
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację

Krzyczała a świat pękał.
Krzyczała a prawdy różnych przestrzeni na siebie się nakładały.

Śpiewała a świat dookoła niej rozpękł się jak tafla lodu jezioro skuwająca i gruchnęła w toń. Tam gdzie nie było już świata, nie było drzew i zimnej ziemi pod stopami. Nie było czasu, nie było przestrzeni. Ni góry i dołu, ni północy i południa. Opadły wszystkie płatki z róży wiatrów. Nie było niczego, ku czemu mogłaby dążyć. Wieczność spadała i ułamek sekundy jednocześnie.

Nie było niczego oprócz niej.

Tonęła w sobie samej zadziwiona pustką, która się w niej kryła. Nie smolista czerń, jak wtedy, gdy okrwawione palce przyłożyła do twarzy Animura, gdy czerwonymi od krwi ustami pocałowała jego powieki, ale otchłań bez granic. Wielkie nic, co formę przybrało.





Wkoło niej jeno ciemność najmroczniejsza, a pod nią czeluść nieskończoności. Kaytulowa jaźń, co zza granicy trójświata wychynęła, by jego istnienie zainicjować teraz na nią spoglądała i zjednoczyć się z nią chciała. Jak buhaj jurny samicy młodej pożąda, tak nicość absolutna ją posiąść pragnęła.

Zapulsowały serca. Zapulsowło w niej pragnienie. Zapulsowała ciekawość nienasycona. Wszechpustka przyciągała ją jak siła przykuwająca wszystko do ziemi. Przedwieczna. Wszechogarniająca. Pochodząca spoza znanego jej świata. Kaytul chciał jej, jak niemożliwy do pojęcia głód jedzenia pragnie. Nawet jeśli Wrona ledwie okruchem była, drobiną znaczenia pozbawioną, która nigdy wypełnić go nie zdoła. Ale była, istniała, można było ją pochłonąć. A ona mogła się zatracić.

Ale była Wroną.
Czym była Wrona bez świata, który przemierzać może?

Nie tego chciała. Nigdy tego. Krzyknęła ponownie całą sobą, tym co z niej pozostało, stawiając opór tej pustce, wypełnić ją po swojemu próbując. Dźwiękiem. Ciepłem. Biciem serc. Nigdy nie chciała zatracenia w czymś potężniejszym od siebie. Nigdy bycia kroplą, która znika w rzęsistym deszczu, która wpada w jezioro i rozpoznać się już jej nie da.

Czym byłaby Wrona bez granic, które ją określały?
Niczym.

Nie tego pragnęła, ale ścieżek, które otwierały się pod stopami, linii ciała, do którego swoje ciało przytulić mogła, które ustami i dłońmi mogła wykreślić. Drugiego serca bijącego pod jej palcami, krwi tętniącej za granicą skóry.

Nie tego.
Nigdy tego.




Świetlistość złocista niespodziewanie na nią spłynęła. Poblask, któren z ostatniej krztynki materii pochodził, jej się objawił. W obliczu tym promieniującym mocą, miraż niezwykły Wrona dojrzała. Na nim to, niczem na linie co to się ją topielcowi rzuca, całe swe jestestwo skupiła. Kryształowy nimb wezbrał i jakby spęczniał. W krzywiznach marblitu cztery powidoki dostrzegła. Wszystkie one naraz się ukazały i przenikały się niczem tancerze w barwnym korowodzie, jak słońce przeświecające przez szarpane wiatrem, jesienne liście.

Wpierw ścieżynę w puszczy ciemnej i dusznej dojrzała. Korowód cieni owym duktem podążał, a wraz z nim, śmierci i obleśnej jurności fetor. Czuła go już wcześniej. Nad Baktygula martwym ciałem. Nad Animura ciałem starczym. Nie tym była. Nie tego chciała. Nie to było liną, której pragnęła się schwycić. Nie to było prawdą w jej świecie. To było tylko echo, bród co się do triskelionu podczas rytuału przylepił, co podczas Otoki ruchy stracharza przedrzeźniał swoją własną magię splatając.

Zaraz łęg podmokły w oparach mlecznych skąpany przed oczy jej jaźni wypłynął. Jazgot straszliwy stamtąd się dobywał, jakoby kto stado gymroków rzezał. Inna pieśń: śmierci, walki. Tak musiały śpiewać kości Trójokiego, pomyślała, odwracając się i od tego powidoku. Nie chciała łączyć się z nim bardziej niż już połączona była. Zawahała się jednak w pół ruchu, w pół myśli. Bo znała go już. Wejrzała przecież w niego, znała każdą zmarszczkę na jego ciele, rozpoznawała zarys jego myśli. Nie chciała jednak walczyć, nie chciała toczyć jego walk. Nie chciała zawdzięczać mu z tej pustki wyrwania. Nie jemu. Nie staruchowi przeklętemu. Nawet jeśli bliski się zdawał. Jeśli znanym złem był.

I nagle kolejny obraz chaosu barwnego się wyrodził. Pysk turkusowy oczami wielkimi na nią spoglądał i jakby wessać duszę jej kciał. Nie. Nie miała zamiaru tonąć w tych ślepiach nieludzkich, w pysku jak w krzywym zwierciadle wykrzywionym. Nie chciała ku zwierzęciu, ku potworowi się schylać.

Była Wroną, powtarzała z uporem.
Nie grzechotem cudzych kości. Nie zwierzęciem, co granicę człowieczeństwa przekroczył. Nie cieniem, który żyje tylko dla zaspokojenia swych żądz.

Na ostatku lico znajome za woalem skryte dostrzegła. Coś ją w samym środku zapiekło, kędy tylko nań oko zwróciła. Bliska jej się ta zatajona istota zdawała, aleć nijak pojąć nie mogła li to prawda i serca prawdę jej szepcą, li to mara kolejna, co na zatracenia ją wiedzie.

Znieruchomiały serca, gdy gorąc rozlał się po jej wnętrzu jakby żarem rozpalonym ktoś ją wypełnił. A Wrona znała się z bólem coraz lepiej, rozpoznawała go jako swój. To było jej, ta bliskość bolesna i tylko jedno mogła nosić imię. Serca wiedziały.

To był jej ból.
I za tym bólem poszła.
 
__________________
"[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."
obce jest offline  
Stary 26-01-2022, 21:59   #86
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację



“Tutaj ludzie złych profesji
Mają swoje oceany
Śmierć im podpowiada przyszłość
I co noc, co noc z nich drwi
Strzeż się tych miejsc”
Lech Janerka



Kędy we dzbanie ucho się urwie, polepić je później można. Nijak to szkody nie cofnie, bo choć i wodę w nim ze źródła przyniesiesz, to zadra w twej pamięci tkwić będzie i ufność podkopywać ona będzie. Ilekroć za ucho chwytać będziesz, tylekroć bać się będziesz, że to już, że to teraz chwila ta nadeszła, kędy spina puści i dzban o ziemię się roztrzaska.

To ucho zwykłe od dzbana pospolitego, takie uczucia w nas budzić potrafi. Jakże potężniejszy lęk odczuwać będziemy, kędy to cały świat we koło nas na drobiny się rozsypie.

Odgadnąć nie podobna, co też w umysłach łowców się kłębiło, kędy wraz z krzykiem Wrony trójświat na miriady odłamków się rozpadł. W okruszku zaś każdym, jakby cień jego własny się krył i niczym w kojcu łowczych więził. W tymże więzieniu każdy z demonami osobistymi zmagać się musiał, a gest wszystek i słowo najmniejsze z siłą huraganu na inne odłamki trójświata oddziaływało. Aytheru sploty nieskończone za to odpowiedzialne było, bo choć świat cały w drzazgi się rozleciał, to wciąż one złączone tą przedwieczną mocą pozostawały.




Ucichło wszyćko. Na jeden okruszek czasu, co się w astralny chronometrze przesypywał, w bezruchu i ciszy absolutnej wszystko się zanurzyło. W chwili następnej świat na nowo polepiony w tany ruszył i nikt już biegu wydarzeń zatrzymać nie mógł.

Odór przemijania mieszał się w obleśnym aromatem potu, któren ciała lubieżne w chwili uniesienia wydzielają. Swąd ten z resztkami mgły sinej się mieszał i pod skórę wpełzać się zdawał. Wszędy jeno szum sosen rosłych i świst strzały, co ją guślarz molsulski wypuścił.
Ku ptaszysku czarnemu, niczem bagnisko smoliste, chyżo ona zmierzała. Jakby nie łoskotnicę chciał Aran uciszyć, ale Wronę przeklętą, co śpiewem swem świat na drzazgi rozbiła.

Śmiercicha w oczy Rune zajrzała i to nie tak, jak to w zawżdy bywało z czułością, której żaden człek zwykły pojąć nie zdoła. Stracharka do obcowania z śmiercią nawykła była i nigdy jej się nie lękała. Niczem siostrę ją traktowała, abo przyjaciółkę najlepszą. W tej chwili, kędy w szyp ku niej mknący poglądała, inne oblicze Śmiercicha jej ukazałą. Ryj ohydny w nią się wpatrywał, a z nim wraz chłód dojmujący, któren całą duszę w niwecz obraca, ciało kruszy i esencję jestestwa miażdży.

Tu kres jej.

Z objęć kaytulowych zbiegła, by na tym grzęzawisku zapomnianym żywota dokonać. Zemrze strzała bratnią ugodzona i serca jej oba bić przestaną.

Tu jej kres.




Aran pojąć nie mógł, jak to się stało, że szyp któren w łoskotnicę wymierzył, teraz gnał, by wronie serca przebić oba. Oczom własnym nie wierzył, wszak nie taki jego zamiar, nie taki aytheru sploty naturę rzeczy opisywać miały.

Wtem grom świetlisty niebo przeszył, jakby sam Kaytul strzałę ku polanie wypuścił Huk się tak przepotężny rozległ, że świat cały struchlał. Ogary legły i łby łapami przykryły. Nawet Phorphycoola, co się lękiem żywi kośćmi zagrzechotała i bieg swój wstrzymała, we koło się bacznie rozglądając.




Mora, która takoż ofiarą haniebnych czynów guślarza była, tak siłą woli aytheru strugi naginała, by ciało z objęć bagiennych wydobyć. Oślizgłe łapska nie odpuszczały jednako i wciąż ją na dno ściągały. Mykes bez walki życia oddać nie zamierzała, więc nie tylko aytherowe strugi umysłem tkała, aleć i siłę mięśni swych do zadania tego zaprzęgła. Zdawać się mogło, że ją wszelka pomyślność opuściła i żywot je się tutaj dokona, a kości pośród lepkiego szlamu spoczną. Wtedy to korzeń sosny gruby dojrzała i straceńczy zryw podejmują ku niemu się rzuciła. Kędy dłoń jej na kłączu, które niczem ten wąż się wił i wyginął wiedziała, że życie swe ocaliła.

Głowę znad ziemi podniosła, oddech łapczywie łapała i dojrzała, jak shyta z glewią uniesioną ku łoskotnicy biegnie.




Polana, co się na niej owe tragiczne wydarzenia rozgrywały, wielce bogate złoża aytheru w sobie kryła. Gdy kto z lotu ptaka na ów łęg popatrzył i jeszcze umiał strugi mocy pradawnej dojrzeć, wnet by pojąć że wszytkie one w jednym punkcie się zbiegają.

W tej chwili dramatycznej, kędy się trójświat rozpadł, by potem na nowo polepionym być, każdy jeden tensor wydarzeń, pragnień i stanów kwantowych, jeden zwrot i jeden kierunek posiadał i w jednym punkcie się zbiegały.

Oczy wszystkich łowców w tym miejscu właśnie się spotkały. To tu kulminacja wydarzeń pojedynczych, myśli które świat kształtowały, następowała.

Szyp gnał, celu swego nie widząc. Haruk z impetem ku łoskotnicy bieżył, by cios śmiertelny zadać. Wrona zaś oniemiała, oczy wypatrzeć chciała, by przyszłość dojrzeć, która ku nim pędziła.




Tu kres?

Czyj?

Śmierć z ludźmi pogrywa i ich losem się bawi.

A nią kto pogrywa? Kto za sznurki marionetek pociąga?

Tu kres.



Objawił się, ten który w objęciach mgły zaginął. Do pnia przytulony, niczem do matczynego łona.
Z tułaczki długiej powrócił i oczy jego mądrością światów i czasów wielu lśniły. Uwagi niczej on nie przykuł. Nikt o nim nie pamiętał, ni troski o los jego nie odczuwał. Rabem się on urodził, ale nie to powodem braku atencji było.

Oczy wszystkich nadal w epicentrum rzeczywistości tkwiły. Dramat wciąż trwał i kresu ni widu, ni słychu.

Harukowe zawołanie w jedno się zlało ze świstem strzały, na której końcu Śmiercicha tańcowała.

Fontanna krwista pod niebiosa wystrzeliła. Rubiny perliste we koło się rozsypały i dusze dwie z bólu zawyły. Męki ich świata już nie rozerwały i nie skruszyły. Jeno dusze na strzępy potargane na wietrze mroźny łopotały, niczem kapitulacyjne chorągwie.

Tu kres.

Pierwsza glewie we błocko upadła, wodę rozchlapując. Po niej Wrona na kolana upadła, głęboko się w trzęsawisko zapadając. Serca jej obydwa rytm straciły. Na ostatek upadł on. Ten co twarz pod maską skrył, teraz ją w błocie nurzał, a guślarski grot w jego szyi tkwił.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ribaldo jest offline  
Stary 26-01-2022, 23:55   #87
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Nie pomożesz mu…
Nie po mosulskiej strzale…

Ranun, znachor z Olcheyo



Zaiste kroczy szmyercz śród moczarzystych ostępów, nie wiedzieć, nie znać czemu i kogo za swego oblubieńca wybiera, by w objęcia chwycić i powabem swym dozgonnie oczarować. Aranaeth pewne ukłucie w sercu poczuł kiedy szyp wypuszczał, aleć w wyobraźni swej najmroczniejszej nie przeczuwał, że sięgnąć może ona ni bestyji okrutnej, a sojusznika, co shyivonem twarz okrywał. Chociaż kurtyny światów odsłonięte zostały zmysły mamiąc, to do samego końca guślarz myślał, iż strzała jego zręcznie puszczona ugodzi szpetną potworę, a nie przyczyni takiej przykrej ofiary gromadzie łowców.


Zrezygnowany głowę opuścił, osępiale i boleściwie pojmując że szypy jego z tej odległości niezawodnie kładły wieleź tęgich potworów, a co dopiero człeka nawet mocarnego zdrowia i krzepkości nadzwyczajnej. Tedy jedynie na bogów łaskawość liczyć można było, że szczęśliwie ocalą shytę od pewnej śmierci. Alboż li miłość najprawdziwsza? Która swą siłą nieprzebraną w rozpaczy ogrom rzucić człeka potrafi, lecz i zarówno z grobowej mogiły wyrwać jest w stanie nawet gardej śmircisze upatrzonego kochanka, który to jej był przeznaczon…
 
Deszatie jest offline  
Stary 29-01-2022, 21:01   #88
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Morra w odmętach mokradła zanurzona po szuje prawie mogła tylko obserwować zakrzywioną rzeczywistość która się działa. Widziała wszystko choć było to fizycznie nie możliwe, bo w końcu tonąca i przysłoniona szuwarami gdyby nie zmieszanie światy nie mogłaby tego widzieć.


Lecz zamiast ruszyć ku dwójce i spróbować ratować ona trzymała się konara sosny w desperackim akcie ratowania swojego życia.
Nawet nie zauważyła kiedy z jej gardła słowa się wydobyły.


-Aranaeth! Aranaeth pomóż mi! - gdyby miała czas się nad tym zastanowić to pewnie by się zdziwiła że woła monsula po imieniu...gdyby byli w wiosce nie jeden by się zdziwił że w ogóle je zna.

 
Obca jest offline  
Stary 30-01-2022, 07:45   #89
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Przysiadło czarne ptaszysko dziób rozdziawiwszy. Nastroszyło się. Szpony w mokrą glebę wbiło. Gotowe skrzeczeć, gotowe szponami mięso do kości drzeć, do gardła się rzucić.

Nikczemnik stał kilkanaście kroków dalej, dowód zbrodni ciągle dzierżąc w dłoni. Nie spiesząc z ratunkiem, nie szukając ukrycia przed zemstą, wlepiając oczy w jawny rezultat swych czynów.

Krwisze już kotłowały się w płytkiej wodzie zwabione słodkim aromatem juchy, sączącej się między zgrabiałymi palcami starca.

Wiatr świstał między gałęziami drzew jak powietrze wychodzące z ust shyty.

- Mykes! - krzyknął z trudem przeciskając słowa przez zaciśnięte gardło. - Mykes! Bywaj!
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 30-01-2022, 13:09   #90
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Molsul pojrzał na Mykes jakby z otumanienia wyrwany o obecności dziołchy sobie nagle przypomniał i dłoń silną jej zręcznie podał, by pomoc okazać i z opresji wydobyć. Wyrazu oblicza i mglistych swych oczu przy tem, ani przez chwilę nie zmieniwszy.

Wołanie starca posłyszał, luboć nawet głowy nie obrócił, czuł bowiem wyraźnie zmysłami Wronę zmokniętą nad nieszczęśnikiem skuloną i wiatr, który zachełścił pieśń rozpaczy ku niej unosząc, jakby kir z nagła nad jej sylwetką zaciągnąwszy.

Słowa tylko Aran wyrzekł do czarnowłosej Fijałki, co oczy swe niepospolitej barwy i uroku w niego wraziła.

- Szyp zatruty nie był, grot jeno wyostrzon, niczym akacjowy kolec. Pomóż mu… jeśli zdołasz… - puścił dłoń dziewczyny, sam kamienny chłód zachowując w postawie, ale pewny zadzier w jego głosie obojętności przeczył…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 30-01-2022 o 13:12.
Deszatie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172