Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2022, 22:28   #82
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Wiedz wędrowcze, że otchłań mroczysz w swem umyśle, duszy i sercu…
Z nauk Sicheii



Aytherowe przędy swe nad polaną roztoczyły jakby pajęczaki spaczone i rozszalałe do cna zapuściły je gęstymi nitkami oplotów. W gmatwaninie tej same gotowe utknąć na wieki, wiążąc w niej i nieostrożnych łowców, co nieszczęście mieli w sam środek tego urojenia trafić. Zmysły Arana poddane w rozterk niemożebny i niepewnością podszyte, sprawiły, iż nawet on, co przecie eksperiencji pewnej zaznał, a i w ścieżkach bytów między światami się poruszających niejakie rozeznanie posiadał chwili potrzebował, by porządek jaki odnaleźć abo chociaż znak znajomy, co by mu szlak, którym podążał chocia w drobinie objaśnił.

Zamknął tedy powieki, nad otoczyświatem przedziwnych swych oczu bladomlecznych i oddech uspokoił. Instynktom pierwotnym zaufał i naukom swych mistrzów. Przecie Gunari, Sicheii i Naalnish wiecznie żyli w pamięci guślarza. Ufigurowali go w męża, co niewzruszenie rzeczy istej dotykał, od uczuć go stopniowo wyzwoliwszy, co często jedynie obraz świata fałszywie zamazują i do zgubni prowadzą. Wolny od porywczości, gorącego serca, co jako dziecię i podrostka na manowce go prowadziły, zdołał przejrzeć wapory syto wokół zalegające. Potemże niczym wichrem natchnionym siłą Anuka rozgonić i trzeźwym okiem na zabrukane otoczenie spojrzeć.

A kiedyż oczy na powrót roztworzył obraz trwały mu się ukazał Oeynechen jak pierwociny syrowego korzenia. Świata, w którym był przecie zrodzon i co naturalną dlań cholebką, gdzie pierwszych uczuć zaznawał. Osadzon w nim jak kamień w glebie lubo na dnie strugi mógł Molsuli pewnie ku wyzwaniom wystąpić, z części strachu wyzbyty.


Pojrzał na Morrę, co wcześniej strachnicą mu się jawiła, przebrzydłą, niczym Suuloo, gdy prawdziwą naturę nieszczęśnikowi zwabionemu pokazuje. Niknęła jednak ta hokropna ułuda i znowuż stała przed nim Mykes, co prawda skołtuniona i nielicho rozeźlona widać jego czynem, który z zacnych pobudek i troski o ocalenie młódki przed łoskotnicą powziął. Opodal one potworzysko miotało się wściekle, w turkusowe ślepie strzałą ugodzone, co aranowej projekcji ostatniej przeczyło, że chybił i stracharza bestia niemalże na swe zębiska nadziała. Maszkara wstrętna, wściekle gotowa była jednak każdego pochlastać, co w zasięgu jej by się napatoczył. Dalej tropiciel ujrzał Haruka i Drżącą, co do walki się szykowali aleć ich wrogów nie potrafił postrzec wśród traw i bylin rozrosłych. Nagleż upiorny zaśpiew posłyszał, któren trzewia, kości i wszelką tkankę przeniknął. Skulił się na moment Aranaeth, nutę znajomą wychwycił i surowo w myśli ten wybuch oceniwszy jako wielce nieroztropny i szaleńczy, kruche ich położenie mogący posypać do szczętu. Strapił się nieco, oblicze swe odmieniając, jak ponure chmurzyska, cień na polanę kładący.

W tejże chwili łyskawica pamrok nad nimi nagromadzon przecięła i z grzmotem rozdarła sośninę wysoką, kładąc kres wroniej pieśni, co o skurcz ciało przyprawiała. Pogrzmot powietrze oczyścił i niewidzialne pasma aytheru zrywał, spokój niosąc i rzędem widziadła rozpraszając.

Jeno Phorphycoola wśród traw się dziko miotała, jako widoma oznaka i pamiątka koszmaru…
 
Deszatie jest offline