Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2022, 21:20   #38
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Wszyscy:
Flanaghan
Gadanina, rzut: 27 (sukces, poziom Trudny)
Słowa popłynęły z ust Flanaghana jak gdyby był jakimś bardem z twórstwa przedstawicieli romantyzmu. Mówił niemalże nieprzerwanie rzeczywiście nie dając dojść do głosu Goodmanowi. Ten był dość bezradny, ale i nie odczuł niechęci związanej z brakiem możliwości wysłowienia się. Po prostu został zalany potokiem słów, które w większości i tak do niego przemawiały. To tak jakby był porwany przez powódź, ale zamiast grozy i ohydy odczuwał jedynie błogostan związany z idealnie przygotowaną kąpielą. Oczywiście nie zgadzał się z tezą jakoby bał się jakiegoś zagrożenia ze strony odbiorcy księgi. Zaprzeczył głową i rękoma, ale Flanaghan natychmiast przyznał jego odwagę i przeprowadził szturm słowny z innej strony. Niby Goodman miał udawać chorobę, ale rzeczywiście rozbolała go głowa.

Wszystko ma swój kres. Tak i było z gadaniną Flanaghana. Goodman, choć skołowany, postawił wówczas swoje warunki, które nie ulegały już negocjacji.

Po pierwsze kategorycznie nie zgadzał się na dalsze odraczanie terminu przekazania księgi. Cokolwiek miało wydarzyć się to on następnej nocy pójdzie na umówione miejsce i będzie tam przychodził zgodnie z instrukcją aż przekaże księgę. Nawet nie chodziło tutaj o odwagę, ale o strach przed reperkusjami jakie mogły go spotkać ze strony nadawcy. O nadawcy szczegółów nie chciał mówić, ale z jego sugestii i półsłówek można było domyśleć się, że chodzi o jakieś murzyńskie środowisko z Nowego Orleanu.

Po drugie od tego momentu aż do przekazania księgi odbiorcy (lub zwrotowi nadawcy pod warunkami określonymi w umowie) nie będzie odstępował księgi z zasięgu swojego wzroku, a najlepiej jakby w ogóle znajdowała się w jego rękach. Zgodził się z wami iść do biblioteki uniwersyteckiej albo gdziekolwiek gdzie chcielibyście iść w Arkham i okolicach, ale księgi nie odstąpi już. Ryzyko związane z kolejnym odroczeniem terminu doprowadziło go do zaczątków paranoi.

Kolejne minuty i godziny spędziliście na ogólnej rozmowie. James i Ryan dowiedzieli się, że Goodman wykonał już kilka kursów kurierskich z Nowego Orleanu do Nowego Jorku, Bostonu, Arkham i Kanady. Przesyłki stanowiły różne księgi i dziwne przedmioty. Odbiór następował w różnych miejscach, ale zazwyczaj dość standardowych jak antykwariaty, czy biura prawników. Pierwszy raz ma to być pustostan, ale jeden antykwariusz którego spotkał był ewidentnie szalony. Okrutnie gruby i jeszcze okrutniej śliniący się proponował Goodmanowi przejrzenie jego "nadzwyczajnego" towaru w piwnicy. Był też stary antykwariusz z Afryki, któremu przekazał jakąś dziwną, afrykańską maskę. Na komentarz, że w Afryce pewnie jest więcej afrykańskich masek ten odpowiedział:
- Tysiące masek jednego pana. - Goodman zapamiętał te słowa, bo do tamtej pory miły starszy pan zrobił tak złowieszczą minę jakby za chwilę miał go zarąbać.

- Ale już niedługo kończę z tym. Mam dość pieniędzy, żeby wypromować się na Broadwayu. Może pewnego dnia usłyszycie moją muzykę na nagraniach. - stwierdził Goodman. Wziął do ręki księgi i przejrzał jej kartki po czym bez większego zainteresowania schował do pokrowca i torby.

W ten sposób wyczekaliście północy. Nic szczególnego wówczas nie wydarzyło się. Wyłączyliście światło w biblioteczce i przez okno przypatrywaliście się, czy kogoś widać na sąsiedniej nieruchomości. Niestety krzaki był skąpane w ciemności. Prawdopodobnie zobaczylibyście jakieś źródło światła, ale nic takiego nie zobaczyliście (w sensie nic takiego tam nie było).
- Jeśli tam jest to pewnie stoi w ciemnościach. - stwierdził szeptem Goodman. Nadal w rękach miał torbę z księgą. Mówił poważnie, że nie odstąpi jej na krok.

Mijały kolejne minuty i powoli zbliżała się 1 w nocy. Nic. Nadal nic. Wszyscy odczuliście senność. Częściowo z nudy obserwowania krzaków i ciemności.

Macie jakieś plany na noc? Czy po prostu idziecie do swoich pokoi spać?
 
Anonim jest offline