Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2022, 08:45   #492
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Angestag; wieczór; zbór

Egon przytaknął podczas rozmowy z Łasicą.

- Powiem mu w Wellentag - rzekł Egon. - Styknie powiedzieć, że zbliża się dzień, co z mamra uwalniamy go i żeby nie robił problemów - rzekł Egon. - Jak chce uciec, będzie wiedział, co robić. Pogadam z nim potem.

Zostały zatem do zrobienia trzy rzeczy - przemyśliwał Egon.

Pierwsza, to wydobycie Ulricha Vogel z celi z kazamatów. Sprawa jednak nie powinna być trudna - Egon miał w miarę dostęp do niego podczas zwykłej pracy, więc podczas wart zapewne byłby w stanie szepnąć do niego i pokrótce wytłumaczyć mu plan.

Druga - to skombinowanie laski wieszczki. Jak się okazało, tutaj problemem największym była lokacja, którą zapewne można było wydębić od Stephena. To Egon zamierzał zrobić także w Wellentag. A kto wie, może podczas popijawy ze swoimi kompanami będzie mógł od schlanych durniów wyrozumieć, gdzie to jest?

Trzecia rzecz - i to ta najważniejsza - to przekupienie, przekonanie albo zrobienie czegokolwiek z Rolfem, żeby załatwił mu przydział w bloku specjalnym na cały tydzień. Powiedzieć, że jest się ciekawy, jak tam ci heretycy siedzą i że chce się wprawić. Egon także myślał, żeby sprawę załatwić przy okazji popijawy, oferując Rolfowi, co się da.

- Słuchaj, powiem Stephenowi, że się zgadzasz, a w zamian podpytam go, gdzie jest ta laska wieszczki - rzekł Egon. - Dla mnie obiecać to nic nie kosztuje, a ty sama zrobisz z nim, co zechcesz. Najważniejsza jest dla mnie informacja, gdzie oni tą cholerną laskę przetrzymują.

- No to pytaj. Bo ja nie mam takich możliwości jak ty. - odparła Łasica wzruszając obojętnie ramionami ale uśmiechając się wesoło. - Myślałam, że już się coś pytałeś jak dziś gadałeś na stołówce. Bo po stołówcę miałam parę zagubionych chwil samotności właśnie z nim. - odparła luźnym tonem dając znać, że poważnie potraktowała wcześniejsze słowa kolegi i zrobiła co mogła aby mu ułatwić robotę.

- Dobra, będzie zrobione - pokiwał głową Egon.

* * *

Festag; wieczór; karczma “Trzy gwoździe”

Egon, po skończonej robocie ze Strupasem, przymierzał się, czy w istocie mógł przejść przez wąski odcinek podziemnego korytarza. Wcześniej pomagał garbusowi - odgarniał urobek i wyrzucał go dalej, żeby Strupas miał gdzie wyrzucać cegły.

Kiedy wyszedł, zbliżała się już pora nocnej popijawy ze swoimi druhami z kazamatów.

Uprzednio wpadł jednak do swojej klitki, wziął pieniądze - pięćdziesiąt karli-franzów - po czym z “Warkoczy” kupił antałek miodu pitnego dla Rolfa, tak, jak mu obiecał.

Później udał się do Trzech Gwoździ i z miejsca zamówił stół dla siebie i trzech pozostałych, każąc karczmareczkom przetrzeć jeszcze raz, żeby w miarę czysty był.

Kiedy wreszcie zebrali się Stephen, Marcel i Rolf, Egon zaprosił ich do stołu.

- Przede wszystkim - Egon wzniósł wielgachną dłoń - sprawa do Rolfa.

I wyciągnął zza pazuchy flaszę miodu, którą wręczył nalanemu wąsaczowi, w myślach życząc mu, żeby udławił się.

- No dobra, chłopaki, siadajcie i rozgośćcie się - rzekł Egon. - Jak wolicie, zamawiamy coś najpierw na zagrychę, czy zaczynamy od popitku? Wino jest przednie, acz po prawdzie sam piwo wolę, co z klasztoru przywieźli. Jedzenie dobre, sarnina i dziczyzna się znajdą.

- No to daj coś na stół jak tu mają. Na głodnego słabo sie pije. A jutro rano do roboty to też nie ma co przesadzać. - odezwał się Rolf w imieniu całej trójki. Z lubością obejrzał wręczoną flaszkę. Widocznie prezent przypadł mu do gustu. Ale na razie odstawił go na stół przy jakim siedzieli we czterech.

- Nawet nie tak zimno dzisiaj było. Chociaż pochmurno. Może zima się chociaż zacznie wreszcie kończyć. Dość mam już tego mrozu i śniegu. Zwłaszcza jak mamy tydzień na zewnątrz. - Rolf zagadał towarzysko do pozostałych. Ci pokiwali głowami, faktycznie jak na zimowy dzień to nie było może zbyt ładnie dzisiaj ale chociaż mróz i wiatr nie dokuczał.

- Podobno jak się spali groźnego heretyka na Równonoc to Ulryk robi się łaskawszy i jak może rzucić jego duszę swoim wilkom to robi się znośniejszy. No a za tydzień jak spalimy tą wiedźmę może spojrzy na nas łaskawszym okiem. - Marcel podzielił się powszechnym poglądem związanym z przepowiedniami na Równonoc jaka się zbliżała z każdym dniem.

Egon zawołał na karczmarki, dał znak, żeby przynieśli dziczyznę, której próbował wcześniej.

- Oprócz sarniny mają jeszcze indory i kaczki, ale dziczyzna to chyba najlepsza - rzekł Egon, powróciwszy z zamawiania jedzenia. Zara będą.

- Byle do Pflugzeit przepędzić - odniósł się do uwagi o zimie. - Stykną mi te futra do końca miesiąca, a jakże. Niech mróz i zima w diabły idą, jak te heretyki, co ich więzimy.

- Ano właśnie, heretyki - dodał, chcąc skierować tor rozmowy na ten właściwy. - Ostatnio tam byłem, to różnych widziałem, ale chyba jeden taki był, co rogi miał. Panie, jak to możliwe - rogi człowiekowi wyrosnąć z głowy? Zajadła bestia musiała być, jak ją łapali!

- Chyba jedna. Tam teraz tylko dwie siedzą i obie to baby. Ale tak, jedna z nich podobno ma rogi, że hoho. Nie ma się co dziwić. Jak ktoś jest zaprzaniec to go bogowie każą takim zaprzańskim wyglądem aby obnażyć jego plugastwo. - Rolf pokiwał głową na znak, że tak to musi wyglądać z tymi odmieńcami. Ale pogląd, że degradacja fizyczna jest objawem degeneracji duszy był powszechny.

- Pewnie z kozłami obcowała jak ma takie rogi. To pewne. Słyszałem, że stąd się biorą zwierzoludzie. Te zasrańce co mieszkają po zapadłych siołach albo w ogóle w lesie to się z nimi kurwią. A potem wychodzą z tego takie plugawe coś. Dobrze, że to do spalenia idzie. Oczyścić trzeba nasze miasto z tego plugastwa. - Marcel poparł szefa ich warty pałając słusznym gniewem na takich odmieńców.

- No właśnie, spali się je za tydzień to spokój będzie. Zresztą nam to żadna różnica bo i tak nie na naszym bloku siedzą. I dobrze. Podobno można od nich syfa złapać od samego patrzenia albo jak wiedźma to może złym spojrzeniem duszę skraść albo przekląć. - Stephen też nie wyglądał na kogoś kto by współczuł i płakał po kaźni jaka się szykowała skazańcom. Byli w końcu częścią systemu bezpieczeństwa jaki stał na straży obywateli i państwa.

- Takie wiedźmy jak one to pewnie mają jakie kacerskie księgi albo cholera wie, skąd oni to mają. Przecież taką plugawą magią z dupy nie miotają. Choć przecież tacy magowie i z kolegium to także niejedno za uszami mają. Jak dla mnie, to ja bym tych kacerskich czarowników na jednym ogniu wysmażył.

Na słowa Egona o ogniu, w istocie jędrna karczmareczka przyniosła dla wszystkich pieczoną sarninę. Mięso podano, a jego kompanioni wgryźli się w mięso żarłocznie. W międzyczasie Egon machnął ręką, żeby już podawano piwo.

- Panie, magia. Księgi, różdżki i kozie łby. Gówno to wszystko, tyle gadam. Ale ta rogata baba mnie ciekawi: jak to było, jak łapali? W klatkę wsadzili? Nie bali się dotykać? Ja bym się tam chyba zesrał od razu, jakby mi kazali dotykać. Nie klątwiła?

- Ano Manann był nam łaskawy i ją prawie bez życia na brzeg precz wyrzucił. A to zima to wiadomo, Ulryk prawie załatwił sprawę no ale ją znaleźli jak jeszcze tliło się w niej życie. No a z tymi jej rogami to wiadomo kto zacz. No to posłali po kogo trzeba i ją przywieźli tutaj. Nawet sądu nie trzeba było zwoływać boć z takimi rogami to od razu widać, że winna zaprzaństwa. No ale ją tam na początku przesłuchiwali aż się echo niosło. No ale widać ustalili co chcieli bo w końcu ją zamknęli i czeka na stos. Tylko to wiedźma to cały czas musi mieć knebel w gębie no i ją ziołami pojął aby potulna była. Tak to historia. Ale tak jak Stephan mówi, za tydzień ją spalą to spokój będzie. Pusto i cicho się zrobi to wtedy to jest życie. - jadło i napitek wprawiły strażników w dobre nastroje bo się zajadali na całego. Rolf się nawet chętnie rozgadał jak to doszło do tego, że rogata wiedźma wylądowała w lochu. Zwłaszcza, że działo się to za nim najmłodszy stażem strażnik zaczął tam pracować.

- Będzie spokój puty znów kogoś nie złapią i nie skażą na męki. Albo nie będą chcieli kogoś przesłuchać bo wtedy też do nas przywożą. - Marcel skrzywił się jakby najmilej wspominał czas po wszelkich festynach na jakich zwykle odbywały się publiczne egzekucje bo po nich cele pustoszały więc strażnikom to pewnie było na rękę.

Egon gadał ze swoimi towarzyszami. Co pewien czas machał ręką na karczmareczkę, żeby zapodała kolejny antałek piwa, który miał się wkrótce znaleźć w spragnionych alkoholu gardłach strażników. Sam zaś Egon pił niewiele: owszem, wychylił parę kufli, ale pił mało, żeby być w miarę trzeźwym.

Poczekawszy, aż jeden z nich - Stephen - pójdzie na stronę, sam także wymówił się pod wymówką tej potrzeby, a tymczasem zaczaił się na niego przy wychodku, zamierzając zadać jedno pytanie.

Humory pozostałej trójce strażników dopisywały świetnie. Ale głównie jedli niż pili więc nie zanosiło się aby któryś miał się zamiar nawalić na całego. Chyba zdawali sobie sprawę, że jutro rano muszą być na nogach w lochach. To zostawało jadło i napitek tak w towarzyskich ilościach. Wystarczało to jednak aby się dobrze bawić. Jak Egon poszedł za potrzebą to ani Rolf ani Marcel nie widzieli w tym nic zdrożnego. A i przy wyjściu z toalety brodaty mięśniak natknął się na wychodzącego Stephena.

- Ty Stephen, tak mi się przypomniało - Egon podrapał się po głowie i zrobił głupią minę, wiedząc, że jego towarzysz kojarzy Egona jako gościa, który leje piwem i załatwia sprawy z kazamatowymi prostytutkami. Liczył na to, że dobry nastrój kompana udzieli się na jego odpowiedzi.

- Jak to w sumie jest u nas, my mamy jakieś miejsce, co rekwirujemy rzeczy tych wszystkich heretyków, zaprzańców i złodziei? Z ciekawości pytam w sumie. Jak taki bandzior przyjdzie z pałaszem i hakownicą, to przecież nie wywalamy na ulicę?

- A gdzie tam przyjdzie z pałaszem i hakownicą, no co ty! - Stephen zaśmiał się jakby bawiła go naiwność pytania nowego kolegi. Machnął do tego ręką jakby chciał zbyć taki niedorzeczny pomysł. - W kajdanach chyba. Przeca jak do nas trafiają to ci co są już po wyroku w ratuszu to ich w kajdan pakują jak do nas jadą. A jak coś mają to jak nie zostanie w ratuszu to przywożą tutaj. My to zamykamy w magazynie i tam to leży. Bo jak ktoś do nas trafia to już raczej dobra doczesne mu wiela nie potrzebne nie? - wyjaśnił rozbawionym tonem. W końcu do miejskich lochów trafiało się za ciężkie przestępstwa i zwykle byli skazani na śmierć. Bo te lżejsze to ratusz oporządzał się samodzielnie na miejscu. Stanie przy słupie, w dybach, kary chłosty, ucięcie palca czy ucha takie rzeczy za drobne złodziejstwa i inne takie dość powszechne rzeczy to załatwiano prawie, że od ręki i nikt nie kłopotał się aby wysyłać darmozjadów do kazamat. Tam trafiali ci co kogoś zabili, byli zawodowymi piratami, zbójami, zdrajcami czy heretykami.

- Aaa, magazynie - Egon pokiwał głową, a wyraz tępego osiłka nie schodził z jego facjaty. - Tym koło stołówki czy co?

- Gdzie koło stołówki? - prychnął rozbawiony brunet. - Ten koło specjalnego. Tam się to trzyma. - powiedział i minął brodacza wchodząc w końcu do bardachy.

- Aaa… - pokiwał głową Egon. - No w sumie. Nie pomyślałem.

Egon (jak miał nadzieję) nie dał poznać tego po sobie, ale był zadowolony z przebiegu sytuacji. Co tam Stephen sobie o nim myślał, nie miało znaczenia - ważne, że Egon dowiedział się, gdzie był magazyn.

Egon postanowił nie ryzykować już do końca spotkania - nie było po co. Ale rzecz druga przecież pozostała do zrobienia, to znaczy: załatwienie sobie strażnikowania w bloku specjalnym, bowiem akcja z wieszczką sama się nie zrobi.

Egon postanowił użyć tą samą taktykę, co poprzednio: wyczekał, kiedy Rolf pójdzie do wychodka i pod pretekstem, że jemu też się chce, udał się za wąsatym grubasem.

- Ej, Rolf, właśnie taka sprawa - rzekł Egon. - Pozwolisz na chwilę? Tak gadamy o tych heretykach i tak dalej, mnie to ciekawi. Nie da się, żebym mógł pomagać w specjalnym na parę dni? Ci kacerze to przecież samo zło! Nie mógłbyś może załatwić mi przydziału albo żebym tam pomagać chodził? - zapytał Egon, rozochocony.

- Heh. Jak chcesz tak ganiać heretyków to do łowców czarownic się zapisz. - gruby szef warty prychnął z rozbawienia sam widocznie nie mająć takich ambicji w nadgorliwości.

- A blok specjalny, pewnie, kto by nie chciał? No może niektórzy. Robota w cieple, cały rok w środku, bez zmian na zewnątrz i jeszcze dodatek jest za pracę w niebezpiecznych warunkach. A pierdzą w stołek i grają w karty tak samo jak my. To kto by nie chciał? Ustaw się w kolejce bo na razie to jesteś najmłodszy stażem a to biorą tam tych zasłużonych. - odparł rubasznym tonem może i rozumiejąc, że nowy strażnik chciałby się wgryźć w tą cenną fuchę no ale właśnie nie był pierwszy który wpadł na taki pomysł ani tym bardziej pierwszy w kolejności. Widocznie blok specjalny był traktowany jak awans u pozostałych strażników skoro robota wiele się nie różniła od tej co oni robili a płacili za nią lepiej i nie trzeba było mieć zmian na mrozie, skwarze albo wietrze i deszczu.

- A można chociaż na dzień albo dwa, żeby, zobaczyć, jak tam jest? - zapytał Egon z nadzieją w głosie. - Wiesz, jak żeśmy gadali o tych wszystkich heretykach, to ciekawy jestem, jak tam dniówka przebiega. Wiesz, baba z rogami, panie! Kto widział?

I dodał jeszcze:

- Tak wiesz, żebym mógł popatrzeć i pomóc chłopakom. Jak nie zawadzi, to mógłbym nieco i popracować więcej, jeśli można by załatwić. Oczywiście, podporządkuję się twojemu zdaniu - to ostatnie już wypowiedział służbiście.

- Dzień czy dwa? Może i by się dało. Chociaż nie wiem po co. Nam byś odpadł byśmy mieli jednego mniej do roboty. Żaden interes dla nas. Ale jak ci zależy no można by z Hermanem pogadać. Może któregoś dnia dałby się zamienić na któregoś od nich. Chociaż też nie wiem po co. Oni też wolą robić tam u siebie niż u nas. To nie wiadomo czy by się zgodził. - powiedział zastanawiając się nad tym ale brzmiało jakby to może i było do zrobienia kiedyś tam ale tylko częściowo zależało od niego skoro w grę wchodził jego odpowiednik z bloku specjalnego który też musiałby się zgodzić na taką zamianę.

- Dobrze, zobaczymy, jak to pójdzie - Egon kiwnął głową.

I poszedł do stołu, do reszty towarzyszy, zamawiając następną kolejkę.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online