Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2022, 12:40   #340
8art
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Tunele pod Londynem

Noc spędzona w bunkrze nie była dla Yusufa lekka. Woń krwi zabitego przez niego komandosa unosiła się w powietrzu, i mimo że słońce grzało powierzchnię, to wciąż nie był w stanie odpocząć. Miał wyrzuty sumienia. Przegrał z bestią. Nie wątpił co prawda w swój osąd, komandos musiał umrzeć. Ale mógł umrzeć z godnością, a nie zaszlachtowany jak świnia.

Pierwsze sekundy pełnej świadomości natychmiast wytłumaczyły mu kolejną rzecz. Ich przewodniczka i Malkav zniknęli. Yusuf warknął i zaczął budzić resztę Heroldów.

- Rea i Qwerty zniknęli. - oznajmił krótko i zaczął przyglądać się otoczeniu, czy nie widzi żadnych oznak walki. Ale wątpił by cokolwiek znalazł. Dziecię malkava z każdą nocą stawało się coraz bardziej erratyczne, coraz ciężej było na nim polegać. Westchnął.
- Jesteś wstanie ich wyśledzić? - zwrócił się do indianina i powrócił do oglądania łóżka które wcześniej zajmował Qwerty. Coś było nie tak. Sprężyny łóżka były zagięte na boki, jakby coś wąskiego rozpechnęło je z dużą siłą. Kołek? Nigdzie nie widział też krwi, innej niż ta którą wczoraj utoczyli z komandosa. Nie wyglądało to dobrze. Podszedł do włazu i spróbował go otworzyć.
- Ktoś chyba zakołkował Qwertego, albo sprawił by tak to wyglądało. A właz jest zamknięty. Wygląda na to że jesteśmy w dupie panowie. - stwierdził Sędzia.*

- For fuck sake! - syknął cicho Tony, bo wcale nie w smak było mu takie przebudzenie. Utknęli w schronie gdzieś głęboko w trzewiach Londynu, a jeszcze w dodatku, tak jak zauważył Yusuf, zniknięcie sir Uiopa i przewodniczki nie wyglądało na niewinne udanie się na romantyczne tete-a-tete.

Dobra, srać na to, trzeba się stąd wydostać, zanim skończymy wyżynając się nawzajem w szaleństwie głodu, choć chyba wiem kto zostałby tu zarżnięty jako pierwszy - pomyślał niezbyt wesoło mikry Włoch, nie mający szans w starciu z groźnymi współtowarzyszami niedoli. Niedoli chwilowej miał nadzieje.

Podszed do drzwi aby sprawdzi, czy kto tylko zamknął je na klucz, czy może zablokował od zewnątrz. Mógł otworzyć zamek, potrafił to zrobić, ale jeśli w grę wchodziła brutalna, pierwotna siła, to pomóc mogli pozostali kainici, choć pewnie nie będzie się dało tego zrobić dyskretnie.*

Tak jak podejrzewał niemalże od samego początku - Rea i Qwerty byli zdrajcami. Utamukeeus nie był zły na nich, tylko na siebie. Mógł polegać od samego początku na swoim instynkcie i pozbyć się jednego i drugiego, kiedy tylko miał na to okazję. Szczególnie Malkavian, który wystawił cierpliwość trapera na wielką próbę, przy spotkaniu z przywalonym robotnikiem.
- Skupmy się na aktualnym problemie… - wskazał na właz -.. ale nie zapominajmy o szerszej perspektywie. Jeśli znajdziemy tą zdradziecką dwójkę, wstrzymajmy się z naszym osądem. Rea wciąż będzie nam potrzebna jako przewodnik, a Paw wciąż jest jedyną osobą, która zna położenie kielicha. Kiedy dostaniemy od obojga to czego potrzebujemy… Gwarantuje, że przyłoże rękę do wymierzenia im kary. Zbyt długo tolerowałem błazenadę, która kompletnie nie przystoi Heroldowi Boga Słońca Mitry.
Gangrel spojrzał i ocenił właz blokujący im drogę. Spojrzał ze zrozumieniem na Sędziego i obaj spróbowali swoich sił.

Ostatecznie Sędzia spędził ponad godzinę walcząc z włazem. Nieumarłe ciało miało swoje zalety - nie pocił się, nie męczył się, ale jak dudniący ból pod czaszką czuł swój Głód. A każda aktywność tylko go pogłębiała. W końcu zza zapory dobiegł ich dźwięk gnącego się metalu, a właz w końcu stanął otworem. Yusuf wytoczył się na zewnątrz, z ostrzem w dłoni. Nawet jego niewprawne oko widziało ślady ciągnięcia czegoś ciężkiego.

- Chyba tędy ciągnęli Uiopa. Myślisz że byłbyś w stanie podążać śladami? - zwrócił się do Navaho.

A więc stracili nie tylko półtora godziny ale i Uiopa… i przewodniczkę. Początkowo, Włoch łudził się jeszcze nadzieją, że zniknięcie Rei i Qwerty’ego było spowodowane jakimś kolejnym delirycznym pomysłem Malkava, ale wyglądało, że wpadli, albo przynajmniej on sam wpadł w grubsze kłopoty. Ale jeśli jednak pojawili się tu znowu policyjni łowcy pijawek, to czemu nie załatwili śpiących w bunkrze? Mógł tylko wysuwać różne teorie, ale nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

To wszystko komplikowało tylko sprawy. Mieli znaleźć De Worde’a, a będą musieli szukać najpewniej porwanego herolda. Nie mogli zostawić tak sługi Mitry. Po prostu nie mogli.

Hok’ee! - Gangrel przywołał do psa do siebie i pokazał mu trop. Wilczur zaczął węszyć dookoła. Nawet nieumarli “jakoś” pachną, ale Utamukeeus i tak obwiniał się w myślach, że miał przy sobie czegoś, co należało do Uiopa. Jeszcze jeden błąd, który będzie sobie wypominał.
Jeśli wzięli Pawia, dlaczego zignorowali nas? Wszyscy byliśmy wystawieni i bezbronni. Nie… To ślady naszych “zaginionych”, którzy umyślnie nas zabarykadowali w bunkrze, aby nas spowolnić. Nie mam jednak pomysłu, co mogliby ze sobą wlec…
Jeżeli nienaturalna paranoja Navaho jeszcze nie była dla kogoś oczywista, to lepszej okazji by sobie to uświadomić już mieć nie będzie. Ale czy na pewno była ona nieuzasadniona?

Pies szybko znalazł trop. Ruszył w jeden z tuneli, którego wcześniej nie sprawdzali. Tak naprawdę przyszli w okolice bunkra tuż przed świtem. Wszyscy byli wyczerpani. Zaufali Rei co do bezpiecznego miejsca.

Pies doprowadził ich do wielkiego pomieszczenia, które kiedyś było czymś w charakterze podziemnej zajezdni. W pierwszym momencie wydawało się, że to coś zupełnie nowego. Dopóki światło latarek nie oświetlało wagonu osadzonego na innym wagonie. Wagon, do którego można było jedynie wskoczyć lub się wspiąć był charakterystyczny. Zbyt charakterystyczny, żeby mogli się mylić. Byli tutaj poprzedniej nocy. Byli tuż po walce z dziwnym nosferatu. Czytali tapety z gazet. A potem spotkali Reę. Reę, która zabrała ich na spacer. Sześciogodzinny spacer połączony z odwiedzinami przygniecionego technika i serią z karabinu od komandosa. Trudno było się nie denerwować na to jak zostali oszukani. Czy Qwerty brał w tym udział? A może został jeńcem? Tego nie mogli teraz ustalić.

Pies zaszczekał. Trop prowadził dalej. Do jednego z pięciu tuneli. Jednym przybyli. Drugim Rea ich stąd wyprowadziła. Trzecim teraz wrócili. Trudno powiedzieć dokąd prowadziły kolejne dwa. Rea pokazała, że badanie jednego takiego tunelu mogło zająć całą noc.

Ruszyli szybkim marszem. Pies prowadził ich kolejną godzinę. Po czterdziestu minutach oddalili się od torowiska. Miło było nie brodzić we wszechobecnych kałużach. Teraz szli długim korytarzem, w którym było dość ciepło. U góry korytarza biegła rura systemu ciepłowniczego. W korytarzu co kilka metrów wisiały lampy, jednak od lat nie funkcjonowały. Dopiero po kilkudziesięciu metrach pojawiła się czerwona poświata. Korytarz robił się szerszy. W końcu dotarli do drzwi. Cięzkich metalowych drzwi typowych dla bunkrów z pierwszych dwóch dekad dwudziestego wieku. Tam gdzie spędzali dzień były całkiem podobne.

Tutaj było jednak coś jeszcze. Przyciągający uwagę napis na ścianach.
 
8art jest offline