Stracharz plasnął kolanami w mroźną wodę. Twarz czerwona od krwi przybrała maskę zaskoczenia. Kostur wypadł z dłoni. Oparł się ciężko.
- Mykes! - krzyknął z trudem przeciskając słowa przez zaciśnięte gardło. - Mykes! Bywaj!
A wszystko zaczęło się od krzyku Wrońca.
Rozpękł się Trójświat zgwałcony dźwięku łoskotem rwącym strugi aytheru, rozdzierającym rzeczywistość na strzępy, na setki alternatywnych zdarzeń.
W jednej z nich ugrzązł wiekowy stracharz, rozpadu strumienia czasu nieświadom.
Z trzaskiem suchym mróz nagły ścisnął otoczenie. W jednej chwili taflę wody pokryła cienka warstwa lodu. Ziąb nienaturalny ciało starca przeszył, głęboko, aż do kości, serce w swe szpony złapał jak zwergowe szczypce.
Phorphycoola pysk przebrzydły rozdziawiszy, z klekotaniem kości straszliwym do gardła się staremu stracharzowi rzuciła. Oddech jej cuchnący tysiącami drobnych kryształków lodu wbił się Trójokiemu w twarz, orząc skórę, rozcinając ją w wielu miejscach, zamieniając w krwawą maskę. Ziąb i wiek spowolniły starcze ruchy. Już wiedział, że nie zdąży się kosturem od śmierci odgrodzić. Poczuł podniecenie na perspektywę bliskiego spotkania z kochanką.
Ślepia Haruka błyskały w otworach shyivonu niczym oczy dzikiej bestii. Wroni krzyk rozdarł kurtynę odsłaniając theatrum, na którym rozgrywał się spektakl. Shyta dostrzegłszy w końcu wroga pochylił broń i wzniósłszy okrzyk na cześć Kaytula zaszarżował.
Już żegnał się Trójoki z życiem, już przytulał śmiercichę, gdy Łoskotnica dosłownie została zmieciona mu sprzed oczu a jej miejsce zastąpiła maska shyty. Maszkara leżała kilka kroków dalej przyszpilona glewią. Wiła się jeszcze w konwulsjach, grzechocząc kośćmi. Haruk dyszał ciężko, po czym stęknął nagle, wywrócił oczami i upadł.
Stracharz plasnął kolanami w mroźną wodę. Twarz czerwona od krwi przybrała maskę zaskoczenia. Kostur wypadł z dłoni. Oparł się ciężko.
- Mykes! - krzyknął z trudem przeciskając słowa przez zaciśnięte gardło. - Mykes! Bywaj!
Z ciała wojownika sterczała brzechwa molsulskiej strzały.