Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-01-2022, 20:01   #27
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

“If you come to me sickly
You know I'm gonna make you well”
z piosenki “I'm A Woman”



Ponoć pierwsze wrażenie, liczy się najbardziej. Przybycie zespołu medycznego, a dokładniej pani doktor Mo’Nique Vulpine, zostanie zapamiętane na długo. W szczególności przez męską część uczestników tego wydarzenia. Rytmiczny odgłos stąpania jej długich i zgrabnych nóg, urokliwe refleksy tańczące pośród bujnych kasztanowych włosów i zniewalający aromat perfum wypełniających cały korytarz, każdy ten detal niczym precyzyjne trafienie lasera, wypalał w umysłach wszystkich zebranych, obraz kobiety perfekcyjnej w każdym calu.




- Oj Kirab, Kirab - mruknęła, niczym łasząca się kotka - Widzę, że ciebie to nie można nawet na chwilę spuścić z oka. Beze mnie nic, a nic sobie nie radzisz.
Porucznik Th'riakrir wzruszył tylko teatralni ramionami, po czym wskazał leżących na podłodze poszkodowanych.
- Proszę ich ratować pani doktor.
- Z wielką ochotą, panie poruczniku - odparła lekarka posyłając andorianowi, swój zalotny uśmiech numer trzy.
- A to kto? - syknęła oburzona widząc, klęczącą przy rannych Ta’nar.
- Nowy członek załogi - wyjaśnił krótko.
- Proszę się w tej chwili odsunąć od poszkodowanych - ponownie słowa pełne jadu wypłynęły z uwodzicielskich ust pani doktor, które wbrew regulaminowi zostały pomalowane szminką w kolorze zachodzącego słońca nad rozległym błękitnym oceanem - Mam nadzieję, że nie spowodowała pani dodatkowych obrażeń. Nieumiejętna pierwsza pomoc może bardziej zaszkodzić niż pomóc.

Ta’nar odsunęła się od wciąż leżącego Lieva, który i tak wykazał się wyjątkową małomównością jak na niego. Może to skutek zatrucia gazem, a może kryło się za tym coś jeszcze. Andorianka wpatrywała się w plecy doktor Vulpine. Z miejsca pozazdrościła jej przyjacielskiej poufałości i niewidzialnej więzi, jaka niewątpliwie łączyła ją z jej rodakiem.

Zawiść ta była tym bardziej bolesna i drażniąca, że wciąż miała w pamięci ciarki i dreszcze jakie ją przeszły, gdy ich ciała, zupełnie przypadkowo otarły się o siebie. Oczami wyobraźni widziała błękitne pioruny, rozświetlające korytarz i łączące ich ciała Piezoelektryczne wyładowanie wynikające ze wzajemnego magnetycznego przyciągania. Zmaterializowana strzała, symbolicznego Amora, która przeszyła ich serca i połączyła na.. wieczność, chciałoby się rzec, ale trwało to tylko ułamek sekundy.
Wyzerowanie ładunków nastąpiło natychmiast, gdy tylko w pobliżu pojawiła się ta sycząca, niczym żmija pani doktor,
Od chwili, gdy Vulpine wbiegła tutaj, niczym jakaś gwiazda filmowa, rozsiewając wokół swój urok i sex appeal, porucznik Th'riakrir, nawet nie zwrócił głowy w kierunku swojej rodaczki. Nie uszło to jej uwadze, tak samo, jak nieregulaminowa szminka, rozwiane kusząco włosy i zdecydowanie zbyt głęboki dekolt pani doktor.
Na razie Ta’nar tylko wpatrywała się w plecy lekarki, ale kto wie, jakie myśli kotłowały się jej teraz w głowie.




Kryzys został zażegnany. Błyskawiczna interwencja i profesjonalne działanie, stłumiły zagrożenie w zarodku. Rani zostali otoczeni fachową i niezwykle czułą opieką, a wszystkim pozostałym obecnym na miejscu wypadku, szefowa działu medycznego zaordynowała przymusową iniekcję detoksykacyjną, celem usunięcia ewentualnych efektów zatrucia gazem halucynogennym.

Pokładowy komputer skrupulatnie wykonał działania zlecone przez chorążego Haiveta. Dzięki temu nie tylko ograniczono ewentualne pole skażenia, ale zdobyto też próbki do przyszłej analizy. Teraz pozostawało tylko metodycznie przystąpić do przeszukania kajuty porucznik Doriam oraz odizolować poszkodowanych

Zapewne tak, by się stało gdyby nie nagły wrzask, który nie tylko wypełnił korytarz, ale był słyszany dużo, dużo dalej.

- To nie jaaa! To wszystko jego wina! Aresztujcie go! -dopiero, co ocucony Malrof darł się niczym eksplodująca supernowa - Musicie go aresztować! On chciał mnie zabić! To niedopuszczalne! To wszystko jego wina! On mi groził!

Pakled nie ograniczył się tylko do wyartykułowania swojej złości i oskarżeń, ale też zaczął wygrażać w kierunku porucznika Lieva swymi tłustymi rączkami, przez co wyglądał niczym pulchny niemowlak machający na oślep w kierunku swojej matki. Istna parodia i groteska.

Porucznik Th'riakrir nie mógł jednak zlekceważyć takiej sytuacji. Spojrzał uważnie tak na Pakleda, jak i Lieva, który wciąż był skrupulatnie i pieczołowicie badany przez doktor Vulpine. Nie tylko przeskanowała ona całe ciało porucznika z pomocą medycznego trikordera, ale też własnoręcznie sprawdziła, czy nie doszło do żadnych złamań, czy obrażeń wewnętrznych. Jej delikatne dłonie przebadały każdy mięsień i każdą kość Dana. Gdyby nie fakt, że uległ on przed chwilą wypadkowi, można by było pomyśleć, że dzieje się tutaj coś zgoła inne niż zwykłe lekarskie oględziny.
Szef ochrony sięgnął po swój phaser i rozkazał.
- Chorąży - zwrócił się w kierunku betazoida - proszę w asyście reszt drużyny interwencyjnej, odprowadzić pana Malrofa do najbliższej kajuty. Niech tam ochłonie. Później zostanie on przesłuchany na okoliczność sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia załogi. Pani doktor proszę przetransportować, porucznika Lieva do mesy i tam stworzyć tymczasowe ambulatorium i miejsce kwarantanny. A pani - tutaj Th'riakrir spojrzał pierwszy raz w kierunku swojej rodaczki - Pani pójdzie ze mną. Zbadamy kajutę porucznik Doriam i spróbujemy namierzyć tego stwora.




Malrofowi wciąż było mało problemów. Ledwo tylko szef ochrony wydał rozkaz, a on już zerwał się na równe nogi i pokracznym truchtem ruszył przed siebie, krzycząc przy tym:
- Żywce mnie nie weźmiecie!
Wszyscy byli równo zaskoczeniu, tak zachowaniem pakleda, jak i jego agresywną postawą. Nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, Malrof nie tylko oddalił się o kilka metrów od grupy, ale też posłał w jej kierunku kilkanaście strzałów z phasera. Instynkt w takich chwilach nakazywał unik i szukanie choćby prowizorycznej zasłony.




Tymczasem w zupełnie innej części tego samego pokładu, porucznik Dash bim Krer prowadził dość zabawny dialog z komputerem pokładowym.
- Komputer, czy metr przede mną korytarz kończy się ścianą?
- Proszę powtórzyć pytanie - odparł z przyrodzoną, czy raczej zaprogramowaną, grzecznością komputer.
- Proszę określ, czy metr przede mną znajduje się ściana?
- Sytuacja trudna do oceny i opisu.
- Co?
- Niestety weryfikacja wszystkimi dostępnymi czujnikami nie pozwala na wydanie jednoznacznej odpowiedzi na zadane pytanie.
- To niemożliwe.
- Obawiam się jednak, że taka jest niestety prawda.
- W takim razie powiedz mi, czy to to co widzę to halucynacja?
- Raczej nie.
- Raczej nie? - powtórzył z wielkim niedowierzaniem tellaryta - Co to znaczy?
- Badany obiekt wykazuje właściwości materii stałej, ale tylko okresowo.
- Okresowo? To znaczy, że ta materia podlega fluktuacji?
- Tak można byłoby to określić, gdyby wskazania czujników pozwoliły na jednoznaczne określenie, że to materia stała.

Dash przestał zadawać kolejne pytanie i skupił się na odczytaniu wskazań trikordera. Faktycznie były one zdumiewające. Skan wykazał duże stężenie atomów krzemu oraz diwodorofosforanów amonu i potasu, a to wszystko wymieszane z wysokoenergetycznymi fotonami, które lewitowały w wąskiej wiązce pola energetycznego.




Po szybkiej analizie danych, porucznik bim Krer, zapytał:
- Komputer, czy to znajduje się przede mną, to holomateria?
- Jest to wysoce prawdopodobne, ale jeśli tak to jest to holomateria o zupełnie innych właściwościach i budowie niż ta standardowo stosowana przez Gwiezdną Flotę.
Po uzyskaniu odpowiedzi, tellaryta przyłożył dłoń do ściany i lekko nacisnął. Jego ręka zapadła się wolno w znajdującą się przed nim holomanifestację. Lekko zdziwiony i przestraszony cofnął dłoń.
W tej samej chwili usłyszał krzyki i odgłos strzałów dobiegających z drugiego końca korytarza.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 21-01-2022 o 20:53. Powód: literówki
Ribaldo jest offline