Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2022, 16:46   #497
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Joachim wyszedł z budynku zaciekawiony informację o dziewczynie, która chciała się z nim spotkać. Burgund…. czy to była ta sama osoba, którą znał z dzieciństwa? W takim razie musiał był ostrożny.

Na zewnątrz panowała zimowa aura w pełni. Chociaż akurat teraz zrobiło się całkiem malowniczo. Nadal padał śnieg, tak samo jak od rana. Ale trochę zelżał więc ulice i domy były zasypywane drobnym puchem który padał jakby tuląc to miasto do snu. Chociaż zbliżał się już środek dnia. I na ulicach ruch był spory. Młody astrolog musiał wyjść najpierw przez główne drzwi rezydencji, potem zejść po niedawno omiecionych i wysypanych popiołem schodach a potem przejść jeszcze kawałek do furty i ogrodzenia. W końcu to była jedna z największych i najdroższych rezydencji w mieście więc ot, tak nie dało się do niej wejść z ulicy jak do zwykłej kamienicy albo sklepu. I wyjść też nie. Więc w wyszedł odśnieżonym korytarzem na zewnątrz i rozejrzał się. Bez trudu dostrzegł pojedynczą sylwetkę w spódnicy jaka czekała niedalego bramy. W przeciwieństwie do sań, dorożek czy pieszych jakie zmierzały za swoimi sprawami ta tkwiła nieruchomo widocznie czekając.

- No to teraz tu mieszkasz? No to nieźle ci się powiodło. Aż myślałam, że sobie Łasica ze mnie dworuje jak mi powiedziała, że mieszkasz u van Hansenów. - odezwała się Burgund z mieszaniną rozbawienia i zaskoczenia, że ta plotka okazała się jednak prawdziwa. No ale to była ona. Chociaż tak samo jak on już nie była chuderlawym podlotkiem jakim się poznali jeszcze przed jego opuszczeniem miasta tylko dorosłą osobą w kwiecie wieku. Miała na sobie dość zwykłą spódnicę i kożuszek oraz czapkę i chustę zawiązaną na głowie aby chronić przed zimnem i śniegiem jaki wciąż padał. Więc raczej nie wyglądała na kogoś kto może sobie pozwolić na mieszkanie w rezydencji szlacheckiej.

Czarodziej, ubrany w ciepły podszyty futrem płaszcz, pod którym miał swoją zwyczajną szatę, oparł się o laskę, wpatrując się z zainteresowaniem w kobietę. Tak, to był ona…. tym bardziej, że go poznała.
W końcu przełknął ślinę i uśmiechnął się.
- Tak, miło cię widzieć Burgund. Mam nadzieję, że dobrze ci się wiedzie. Mieszkam tu tymczasowo. Może się przejdziemy? - zaproponował by odeszli trochę od rezydencji.

- Zabiłeś kogoś czy masz na nich jakiegoś haka, że cię tak goszczą? - zapytała zgadzając się ruchem głowy na ten wspólny spacer. A pytała żartobliwym tonem bo ludzie o ich pochodzeniu mogli zwykle mieć nadzieję na rolę sługi w takiej pięknej razydencji i u tak bogatych państwa.

- No ale słyszałam, że własnego kąta szukasz. Masz już coś na oku? - zaczęła ciemnowłosa idąc obok swojego lepiej ubranego rówieśnika.

- Mam kontakty, pobyt w Altdorfie dobrze mi zrobił…. tak, mam na oku jeden dom na uboczu wschodniej części miasta. Nie można przecież się tak cały czas narzucać Szlachetnemu Państwu, prawda? - uśmiechnął się lekko.

- No nie wiem. Jak ja bym mogła mieszkać w takich pałacach to raczej bym mieszkała dalej póki by się dało. - kobieta wzruszyła ramionami i też odwzajemniła uśmiech ale widocznie miała mocno praktyczne podejście do sprawy mieszkaniowej.

- No ale właśnie o tym mówiła ze mną Łasica. Bo to co? Pewnie byś chciał kupić ten dom czy co tam znalazłeś? - zagadnęła go jakby właśnie wyszedł temat jaki ją tutaj sprowadził.

- Tak planuje dzisiaj udać się w tej sprawie do Ratusza, a czemu tak interesuje cię ten temat? A Łasica to… obrotna kobieta, dużo ze sobą współpracujecie? A tak w ogóle, to nie chciałbym żeby ludzie kojarzyli że ja tutaj kiedyś mieszkałem - Joachim czuł się nieco skołowany.

- No tak. Troszkę mogliby się zdziwić to twoje szanowne państwo jakby wiedzieli kim byłeś jak biegałeś tu w krótkich majtkach. - zaśmiała się ciemnowłosa kobieta kiwając ze zrozumieniem głową na te obawy swojego rówieśnika.

- Nie bój się, nie wsypię cię. Jak będziesz w porządku do mnie to ja będę w porządku dla ciebie. - odparła klepiąc go po ramieniu jakby chciała mu dodać otuchy i rozwiać jego obawy.

- A z Łasicą no tak, nie widziałyśmy się jakiś czas ale ostatnio los znów nas ze sobą zetknął. No i okazało się, że mamy wspólnego znajomego. No i ona właśnie mi powiedziała o tej sprawie z tym nowym lokum co szukasz i tak dalej. - rzuciła jakby się z Łasicą znała całkiem dobrze no i wróciła tego tematu z domem.

- No więc ona mi dała znak, że jesteś jej kolegą i takie tam. To, że jak chcesz to można by się zakręcić wokół tego domu. Zwłaszcza jak to byłby jakiś bezpański. Taki pustostan. Tylko to pewne ryzyko no i musiałbyś wnieść swój wkład. Ale jakby wyszło no to mógłbyś mieć ten dom czy tam kamienicę za grosze. No chyba, że przywiozłeś z tego Altdorfu kufry pełne karlików no i ci lata koło nosa ile zapłacisz no to wtedy faktycznie zbędne ryzyko z tym numerem. - powiedziała z czym ją przysłała koleżanka która jak wiedział Joachim teraz to pewnie udawała kucharkę w miejskich lochach i to ją absorbowało dość mocno od świtu do zmierzchu więc niezbyt miała czas i okazję na inną działalność. Ale widocznie ich wspólna znajoma nie miała takich ograniczeń.

- Dziękuje Burgund, doceniam że o mnie pomyślałyście z Łasicą… - Joachim skinął głową, strząsając śnieg z czapki.
- Trochę środków mam, ale oczywiście nie tyle żeby się z nimi nie liczyć. A jaki jest problem z tym domem? Bo planowałem udać się jeszcze dzisiaj do Ratusza i pogadać o tym z urzędnikiem. - spojrzał na rozmówczynię z zainteresowaniem.
- Jak masz czas, możemy gdzieś wstąpić i czegoś się napić albo zjeść.

- No możemy. Bo trochę sypie. - zgodziła się koleżanka z dawnych lat i wskazała brodą na gdzieś przed siebie gdzie pewnie była jakaś karczma czy tawerna.

- A nie wiem czy z tym domem jest jakiś problem. Nie mam pojęcia co sobie upatrzyłeś. - uśmiechnęła się i znów wzruszyła ramionami na znak, że nie w tej sprawie przyszła.

- Chodzi o to, że można napisać odpowiedni dokument. Coś co wyznacza tego a tego na swojego spadkobiercę albo jako darowiznę. Lub prosi o jakieś wsparcie w zakupie odpowiedniego lokalu jeśli masz odpowiedni autorytet za plecami. Z tego Altdorfu czy gdzie tam byłeś. No i wtedy jeśli to spadek czy darowizna to płaciłbyś grosze w porównaniu do tego jakbyś normalnie to kupował. Do tego można by podrzucić do archiwum ratusza odpowiedni dokument co by dawał jakieś podstawy takich roszczeń, że taki a taki był właścicielem danego lokalu. No i ja mogę się zająć podrzuceniem tych papierów. A znam kogoś kto może napisać takie pismo. Nie za darmo oczywiście. Ale i tak by było pryszcz w porównaniu do tych gór złotych co trzeba by zapłacić za normalny zakup. - Burgund przedstawiła z jakim pomysłem przyszła do Joachima. I dała mu przemyśleć odpowiedź bo wchodzili do tawerny i trzeba było przejść przez drzwi. W środku było tak sobie gości ale i pora była taka sobie. Raczej za późna na śniadanie i raczej za wczesna na obiad.

Joachim zaprowadził Burgund do stolika, stwierdzając, że mała ilość gości nawet mu odpowiada, nie chciał żeby zbyt dużo ludzi kojarzyło go z Burgund…. to wszystko stawało się niestety coraz bardziej skomplikowane.
- Zamów na co masz ochotę, ja stawiam, może jakaś ciepła zupka albo kiełbaski.. - stwierdził nieco nieobecnym głosem, po czym oparł laskę o stolik (wybrał taki najbardziej na uboczu) i ponownie spojrzał na Burgund.
- Tak…. twoja propozycja jest ciekawa, chętnie oszczędzę pieniądze. Zastanawiam się tylko, jak solidne byłyby te papiery, wiesz jakby ktoś wykrył że coś tam śmierdzi to miałbym problem…

- Solidne. Znam człowieka. Ale za darmo tego nie zrobi. Pewnie kilka stówek by poszło. No ale nie wiem co tam sobie wybrałeś ale jak to nie jest spalona i zapleśniała rudera to pewnie kilka tysiączków by trzeba na to wybulić. Więc i tak taniej. Tylko powiedz czy jesteś zainteresowany. To pogadam z tym specem co i jak. Jak się zgodzi to pewnie bym was umówiła. No ale jak nie jesteś zainteresowany no to nie będę mu głowy zawracać. Łasica też go zna to jak chcesz to z nią możesz o tym pogadać. - wzruszyła ramionami i odwróciła się do kelnerki jaka do nich podeszła. Zapytała co mają a jak usłyszała zmówiłą grzańca, bigos z kiełbasa i boczkiem i jakieś knedle do tego. Potem kelnerka przyjęła zamówienie od drugiego klienta i jak poszła mogli wrócić do rozmowy we dwójkę. Kilka stówek to piechotą nikomu nie chodziło. Jednak w perspektywie cen domów i kamienic to był ułamek ich wartości. Kamienica jaką znalazł Sven nie była w kiepskim stanie aby udało się ją kupić za trzycyfrową wartość. Z drugiej strony gdyby ktoś wykrył, że to próba fałszerstwa mógłby mieć nieprzyjemności, może nawet sprawa by do sądu trafiła.

Joachim zamówił grzańca i rosół z kury. Odwykł od tej nadmorskiej zimy, więc trzeba było ocieplać organizm by znów się nie rozchorował.
Propozycja była ciekawa, ale musiał się zastanowić. Nie miał kilku tysięcy, więc musiałby kupić dom na raty, lub wynająć, z drugiej strony plan z fałszerstwem zawierał w sobie ryzyko.

- Hm, daj mi czas do jutra żeby to przemyśleć. Miałem dzisiaj pójść porozmawiać z urzędnikiem w ratuszu o tym domu… choć teraz sobie zdałem sprawę, że jeśli dzisiaj się zapytam, a jutro pojawię z aktem dziedziczenia to będzie podejrzane, nie?

- Ano. Łasica mi o tym mówiła aby ci o tym powiedzieć zanim będziesz gadał w urzędzie. Bo póki wiemy o tym tylko my to właściwie możesz sobie myśleć nad tym i do wiosny. Zwłaszcza jak możesz mieszkać u van Hansenów. A widziałeś może z bliska Froyę? Ona naprawdę jest taka piękna jak mówią? - dziewczyna z ferajny uśmiechnęła się i ze zrozumieniem pokiwała głową na znak, że ma zrozumienie dla takiej odpowiedzi. Była jednak ciekawa tego dworskiego życia jakiego okazji miał spróbować kolega z dawnych lat co wówczas był znacznie bliższy jej statusu.

- W każdym razie jak się zdecydujesz to daj znać na co. Bo bez twojej zgody to nie będę gadać z tym pisarczykiem. - odparła dając znać, że teraz przekazała pałeczkę rozmówcy więc nie podejmie żadnych działań póki jej nie powie, że jest zainteresowany taką propozycją.

- Froya… tak, muszę przyznać że jest ładna - czarodziej zmrużył oczy, odpływając na chwilę myślami.
- Choć bardziej od kawalerów interesują ją polowania - dodał.

- To może jak nie interesują ją kawalerowie to może damy? - uniosła brwi w rozbawionym spojrzeniu. Ale szybko machnęła dłonią zbywając temat. - Ale jeśli nawet to pewnie na takie zwykłe dziewczyny z ulicy i tak by nie zwróciła uwagi. Zresztą jest tak bogata i sławna, że może sobie pozwolić na każdą fanaberię. - mruknęła trochę rozżalonym tonem. A van Hansenowie mieli na tyle mocną pozycję w mieście, że mogli sobie pozwolić na swobodniejsze zachowanie niż nawet mniej znaczni szlachcice.

- A o tych jej polowaniach to słyszałam. Niedługo ma jakieś organizować bo ludzie do nagonki szukają. Ale to raczej nie dla mnie, nie chce mi się cały dzień marznąć i biegać w lesie po zaspach. - wieściami o zainteresowaniach panny van Hansen też nie była zaskoczona chociaż ona sama widocznie miała inne. A z punktu widzenia kogoś z obławy to zimowe polowanie właśnie oznaczało tą brudną, niewdzięczną robotę w chodzeniu po zawalonym śniegiem lesie. No ale, że w zimie było o wiele trudniej o źródło zarobku dla zwykłych ludzi to się ludzie zgłaszali.

*************************************

Porozmawiali jeszcze chwilę po czym się pożegnali. Joachimowi było nawet całkiem miło spotkać kogoś kogo znał z dzieciństwa, tylko że łączyła się z tym obawa, przecież ona mogłaby go chociażby szantażować gdyby miała zło wolę. No, ale sytuację poprawiała wspólna znajomość z Łasicą, Burgund nie mogła też chyba skarżyć się na jedzenie i picie które jej postawił.

Tak, jego sytuacja była dość złożona, miał o czym myśleć wracając do rezydencji Van Hansenów. Miał kontakty w kilku różnych światkach, które niekoniecznie do siebie pasowały. Dlatego najlepiej było jednak wyprowadzić się od szlachciców, zachowując z nimi dobre relacje. Oczywiście największym sukcesem byłoby nawrócenie któregoś z nich na ścieżkę Chaosu, ale to byłoby bardzo ryzykowne w razie porażki. Stwierdził z rozbawieniem, że Freyi może mógłby spodobać się Khorne, skoro tak lubiła polowania i walki. No ale to był patron przeciwny podobno jego patronowi, chociaż w tym zborze wyznawcy wszystkich czterech Potęg współpracowali ze sobą.

Co teraz? Stwierdził, że przy tej pogodzie nie miał już szczególnej ochoty dzisiaj włóczyć się po mieście. Powiedział Svenowi, żeby może on najpierw poszedł do Ratusza spytać się o ten dom i możliwe warunki jego kupna, przy czym może od razu nie mówić, że lokatorem byłby czarodziej, to mogłoby niekorzystnie wpłynąć na nastawienie urzędnika i warunki transakcji. W ten sposób pozostawiał sobie furtkę na wypadek gdyby chciał skorzystać z pomocy Burgund i Łasicy. Sven w sumie też w przeszłości według jego wiedzy był trochę szemranym typem, ale na razie nie chciał mówić mu wszystkiego.

Resztę dnia miał zamiar spędzić na lekturze swoich ksiąg. W tym też jednej zaszyfrowanej na temat podstaw demonologii, którą dostał jako prezent pożegnalny od swojego Mistrza w Altdorfie, i której przyswajanie szło mu na razie bardzo wolno, bo nie opanował jeszcze zbytnio odpowiedniego mistycznego języka.

Wieczorem jak zwykle poobserwuje gwiazdy, tym razem może jak warunki będą odpowiednie spróbuje postawić wróżbę czy wdawać się w przekręt z Łasicą i Burgund.

W pojutrze miał spotkać się z Pirorą i jej pieśniarką która miała pomóc przy wywabieniu syreny. W Marktag zaś miała odbyć się kluczowa dla Kultu akcja odbicia wyroczni. A potem wstępnie umówił się na polowanie z Freyą. Na jutro więc nie miał na razie planów...pewnie mógłby przejść się do tej Morskiej Akademii, która brzmiała jak interesujące miejsce a ponadto sprawdzić czy wszystko w porządku u Aarona i Sebastiana, którzy przygotowywali się do wspólnej akcji a poza tym opiekowali się podobno opętanym przez demona szaleńcem.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 23-01-2022 o 16:52.
Lord Melkor jest offline