Nim doszla do obozowiska poczula, a nastepnie zobaczyla ogien. Widac ktorys z jej towarzyszy zdazyl juz powrocic. Jak sie okazalo miala racje. Gawin zatroszczyl sie o wszystko. Midnight usmiechnela sie zadowolona. Uklekla obok Haraba delikatnie przykladajac mu lisc z woda do ust. Nie chciala ruszac rany dopuki nie przybedzie Szymon z jukami. Co prawda ziola, ktore udalo sie jej zebrac mialy wlasciwosci lecznicze to jednak te z jukow no i swierze opatrunki, byly znacznie lepsze.
Harab wreszcie sie przebudzil. Ucieszona tym faktem pomogla mu sciagnac kubrak jednoczesnie mimowolnie podziwiajac jego naznaczone bliznami cialo. Mezczyzna ostroznie sprawdzil rane. - Poszła tętnica. Jak ktoś mi jej nie połata to ręka uschnie. Mam najwyżej dwa dni zanim zacznie obumierać.
Polatac tetnice?! Midnight przerazona wpatrywala sie w Haraba. Ona sama miala jedynie mgliste pojecie o leczeniu ran, a i to zazwyczaj wywolanych glownie nieco brutalniejszymi zabawami dworzan. Zszycie tetnicy nie wchodzilo nawet w gre. Zrozpacozna spojzala na Dewlina szukajac w jego wzroku porady, lecz jej nie dostrzegla. Co miala w takim razie robic do diabla. Przyprowadz go do mnie, przyjaciolko.
Rubin... Dlaczego wczesniej o tym nie pomyslala. - Dziekuje przyjacielu.
Rzucila na glos po czym odwrocila sie do Gawina i Szymona, ktory wlasnie znalazl sie w zasiegu wzroku wraz z jucznym koniem i ich rzeczami. - Musimy go zaniesc na polane, ktora jest w poblizu. Najlepiej szybko i ostroznie.
__________________ [B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B] |