- Musimy go zaniesc na polane, ktora jest w poblizu. Najlepiej szybko i ostroznie.
Te słowa dotarły do Haraba i otrzeźwiły go trochę. Popatrzył na dziewczynę przytomnym wzrokiem. Przez chwile zbierał siły po czym zagwizdał. Z daleka odpowiedziało mu rżenie. Po czym jego koń wpadł galopem na polanę. Stanął przed właścicielem i przez chwile przyglądał mu sie prawie dotykając go chrapami. Harab zebrał się w sobie i powiedział głośno: -Zaarkan ranny!
Ku zdziwieniu wszystkich ogier ustawił sie bokiem po czym powoli ugiął kolana i delikatnie położył sie tuz obok rannego. Harab wyciągnął rękę i z wysiłkiem poklepał konia. Po czym chwycił łęk siodła i spróbował wczołgać się na nie. PO chwili bezowocnych wysiłków z lekkim zażenowaniem powiedział do Midnight: -Pomożesz mi trochę? Sam chyba nie dam rady.
Najwyraźniej nieswojo czuł się prosząc kogoś o pomoc. Nawykł do tego że to on pomaga innym. Ze swoimi problemami zwykł radzić sobie sam...
__________________ Oj Toto to już chyba nie jest Kansas...
"Ideologia zawsze wynika z przyczyn osobistych, ja nie podaję wrogowi ręki chyba, że chcę mu połamać palce" |