Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2022, 19:12   #332
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Arnold
Gdy trójka strażników weszła na korytarz wyraźnie zdębiała. Wpierw odruchowo spojrzeli na kobiece obnażone stopy i nogi należące do jedynie częściowo okrytej płaszczem dziewczyny, a potem na całą resztę zgromadzonej tam barwnej gromady.
- Sso u...???
Wyraźnie pijany strażnik, który wydawał się ich przywódcą, aż czknął z wrażenia.
- Ale csso so tu się wyrabia, ja się pytam jaaaśniee panów, so? - z ledwością zasłonił usta. - Łups...! - czknął ponownie, tym razem z wyraźnym odruchem wymiotnym, który w ostatniej chwili powstrzymał. Dobrą chwilę zajęło mu odzyskanie zdolności do mówienia.
- Zazgłoszono nam awanturrrę! - ogłosił w końcu, opierając się ciężko o jednego ze swoich towarzyszy, po czym łypiąc na nich po kolei przekrwionym okiem i szczególnie długo zawieszając wzrok na samym właścicielu, którego zapewne kojarzył.

Nikt z tamtejszych się nie odezwał. Hans też o dziwo trzymał język za zębami, najwyraźniej zupełnie nasycony tym drobnym wybuchem przemocy, na który mu pozwolono. Tylko właściciel wyraźnie gorączkowo kalkulował swoje szanse, trawiąc propozycję, którą usłyszał od Arnolda i na którą nie zdołał jeszcze odpowiedzieć. Widać było, że bardzo korciło go, by pójść w konfrontację i oskarżyć szlachcica o napaść, ale ostatecznie stchórzył, nie będąc najwyraźniej pewnym, ilu z obecnych stanęłoby po jego stronie.
- Wypadek mały i nieporozumienie... - wysyczał przez zęby, z ledwością kryjąc złość. - Pan i jego goście już idą, chyba pobłądzili... a wy Kraśka... - rzucił z zażyłością do strażnika, jakby był z nim za pan brat. - Chodźcie no z kolegami do mnie do środka, dobrą robotę robicie to i wypada coś wypić, by to uczcić, długi dzionek przed nami, to nie ma się co spieszyć do roboty!
Verschnautz spojrzał na Arnolda, wyraźnie nie kryjąc satysfakcji, wynikającej z tego, że (przynajmniej w swoim mniemaniu) otaczając się strażnikami, skutecznie się od niego uwolnił. Hans zerknął na swojego przełożonego z nadzieją, licząc, że może to jeszcze nie koniec.


Tupik
- I miałbyś rację - skwitował chłopak jak na siebie krótko i zwięźle, nie do końca czyniąc jasnym, do której części wypowiedzi się odnosił. Najwyraźniej odróżniał czas na słowa i czas na czyny, bo gdy tylko dowiedział się o nożu, natychmiast pokracznie ni to przyskoczył, ni to przypełzł w okolice jego buta. Ale przez dokładnie zaciśnięte więzy, przy których napastnicy najwyraźniej bardziej postarali się niż przy tych tupikowych (zapewne nie musieli w tym samym czasie łapać świń) ciężko mu było wydobyć, chwycić i obsłużyć niewielką, ostrą broń. Miał jednak na to zdecydowanie większe szanse niż sam niziołek, który ledwo utrzymywał przytomność, tracąc siły w rytm nadal umykającej z jego ciała krwi.

Chłopak sprawność albo kradzież d20(-5 trudny)= 11 porażka


Młodzieniec starał się jak mógł, ale przez gruby sznur owinięty wokół jego dłoni miał problemy z dobrym chwyceniem i skierowaniem pod właściwym kątem niewielkiego ostrza. Wydawało się, że przeciął już drobny kawałek, gdy nagle prowadzące na zewnątrz drzwi otworzyły się z łomotem. Wyłaniający się nagle z mroku pełgający płomień pochodni zupełnie poraził wrażliwy wzrok niziołka. Jego głowa eksplodowała feerią kolorów. Zobaczył tylko potężną ludzką postać w ciężkim płaszczu. Poza pochodnią trzymała jeszcze coś w ręku, ale niziołek nie był w stanie dostrzec... Świat wirował.

Nagle usłyszał potężne metaliczne łupnięcie i upiorny gruchot zakończony przeszywającym uszy niemal zwierzęcym wizgiem. Chłopak omal nie wypluł swoich płuc z bólu. Nim Tupik był w stanie zebrać siły, by cokolwiek zrobić, cios się powtórzył, jeszcze potężniejszy i zakończony jeszcze bardziej potępieńczym rykiem. Wielki śmierdzący świniopas beznamiętnie łamał chłopakowi ręce i nogi uderzając w nie potężnym młotem do uboju.
 
Tadeus jest offline