Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-01-2022, 16:30   #24
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Błogosławieni ci którzy nie znają prawdziwego imienia boga bez twarzy, a jednak chcą zrozumieć wszystkie jego aspekty - półelf skłonił się lekko, przedstawiając się jako ostatni z przybyłych. Choć brak pewności siebie sugerował że dziewczyna raczej nie była główną kapłanką, Kołysanka traktował ją jak równą sobie i starannie przedstawił przyczynę najścia.
- Burmistrz Shorsk, prosząc nas o pomoc, wspomniał że od kilku tygodni kapłani leczą tajemniczą chorobę która zaczęła się objawiać wśród mieszkańców w podobnym czasie jak zniknięcia...
- Stąd też moje pytanie: co wiecie o tej chorobie? Jakie modły pomagały, a jakie nie? Co spowodowało że to znamię znikło, a co pomagało na osłabienie objawy?

Rudowłose dziewczę najpierw się cichutko zapowietrzyło na słowa Półelfa, po chwili jednak pokręciło przecząco główką.
- Wybacz panie, ja nie bardzo wiem… ja tu tylko pomagam, nawet akolitką jeszcze nie jestem… - Powiedziała wbijając na moment wzrok w posadzkę - ...ale bracia i siostry pewnie wam powiedzą! Tylko że teraz, obiad jedzą… ja mogę spytać, ale trzeba chwilę poczekać…

- Mogę przedstawić im sprawę kiedy jeszcze jedzą - jasnowłosy łagodnie skierował się w stronę przejścia łączącego świątynię z mniejszym budynkiem - A i dopóki jedzą, mniejsza szansa że ktoś z nich będzie mi przerywał - pozwolił sobie także na żart
- Ale ty także masz oczy i uszy, a przecież tak dochodzi się do boskich łask - pobożną uważnością, prawda?
- No ale to tak… nie wolno! - Zaprotestowała trochę głośniej młódka - Tak komuś przy obiedzie przeszkadzać…
- Zgadzam się, żeby przerwać komuś posiłek to nie może być byle błahostka. I z całą pewnością docenią jeśli pobiegniesz ich uprzedzić ich choć pół minuty przed nami że morderstwa w miasteczku którymi się nie zajęli nie chcą już dłużej czekać.
- Uhhh… no dobrze, już idę… - Mruknęła dziewoja, i szybkim krokiem ruszyła gdzie trzeba.
Tamishi zbliżyła się do Kołyski. Półorczyca była naprawdę rosłą kobietą Wsunęła kciuk za pas i pochyliła się nieco i pociągnęła nosem.
- Nie wiem czy intencją burmistrza było sianie paniki wśród akolitów. Ale jeżeli było, to mogę przycisnąć tych obżerających się kapłanów. Rzuć tylko słowo.
Mrugnęła do dziewczyny szczerząc kły w uśmiechy.
- Zepsujesz im apetyt - zażartował Yarod. - A jak dostaną niestrawności, to nie będą skorzy do współpracy.
- Jak nie zmitygują się że czas działać po kilku pierwszych zdaniach, to masz moje błogosławieństwo żeby ustawić ich do pionu. - W łagodnym tonie półelfa po raz pierwszy odkąd przybył do Orkhus zabrzmiały mocniejsze tony. - Sztuka rośnie dzięki wyzwaniom - dodał niejasno.
Tamishi skłoniła głowę. Nie zrozumiała tego ostatniego wywodu, ale brzmiał mądrze, więc doszła do wniosku, że kiwając głową również będzie wyglądać mądrze.
Vuko w zasadzie rozumiał niechęć dziewczyny do przerwania posiłku kapłanom. Spotkał w życiu ich całkiem sporo i często odnosił wrażenie, że spora część za swoją życiową misję miała krojenie potrzebujących, a nie służbę swemu bogu i potrafili być bardzo nieprzyjemni.
-Też nie lubię, jak przeszkadza mi się w posiłku, ale wydaje mi się, że w tym momencie pomoc w naszych poszukiwaniach powinna być traktowana nie jak uciążliwość, a obowiązek wobec miasta, który powinni spełnić bez szemrania. Jeśli trzeba będzie użyć nieco… czynów, by ułatwić im zrozumienie sytuacji to nie powinniśmy się wahać.
- Nie sądzę, by użycie czynów przysporzyło ci czyjejś sympatii - powiedział Yarod. - Nie mamy do czynienia z byle parobkami z gospody.
- Ani nie zależy mi na ich sympatii, ani na twoim zdaniu. - Vuko nadal nie był przekonany, czy dołączanie do ich drużyny każdego, kogo popadnie było dobrym rozwiązaniem i nie ukrywał swojego zdystansowanego podejścia.
- A powinno ci zależeć przynajmniej na ich sympatii - odparł łucznik. - Sojusznicy są więcej warci, niż wrogowie.
- Jak już mówiłem… - westchnął - na twoim zdaniu mi nie zależy. Tak czy siak wyjaśnię ci to może pojmiesz. Kołysanka, Tamishi i ja jasno daliśmy do zrozumienia, że JEŻELI będzie trzeba to brak chęci do współpracy skorygujemy w sposób, który na pewno zrozumieją. Mam nadzieję, że tobie wystarczają słowa i fakt, że dwa razy Ci coś powtórzyłem jest wystarczający. Nie widziałem, żebyś oponował, kiedy półorczyca proponowała przyciskanie kapłanów, zakładam więc, że próbujesz ustalić swoją pozycję w stadzie. - Uśmiechnął się - Omega to maks na co możesz liczyć. Mam nadzieję, że rozwiałem wątpliwości.
Wędrowiec uśmiechnął się jedynie przysłuchując rozmowie. Przez większość czasu nic nie mówił, jakby złożył śluby milczenia i tylko pytania zadane burmistrzowi zdradzały, że nie ma to nic wspólnego z pobożnością. Mnich nie lubił strzępić języka gdy nie było to konieczne.
- Nie będzie żadnych problemów, o ile nie przyniesiemy ich ze sobą - odezwał się w końcu, uznając za konieczne załagodzić atmosferę. Ciekaw był, czy ci poszukiwacze będą na tyle nieroztropni by obijać akolitów w ich świętym domu? - Mitryjanie znani są z dobroci i bezinteresownej pomocy. Zachowajmy odpowiedni szacunek i jeśli nasza sprawa będzie odpowiednio pilna, dostaniemy to, po co przyszliśmy. - Resztę uwag na temat kleru Mitry pozostawił dla siebie, jednak minimalny akcent na słowach ‘będzie’, oraz ‘odpowiednio’ sugerował, że rozwiązanie sytuacji zależeć będzie od sposobu przedstawienia swoich racji. Widząc chwilowy zastój, Wędrowiec ruszył za dziewczyną.
- Nieodpłatnie leczyli chorych którzy przychodzili do nich z tymi czarnymi znamieniami - przytaknął mnichowi Kołysanka, nieśpiesznie podążający za dziewczyną w korytarz wychodzący z bocznej nawy i prowadzący z kaplicy do części mieszkalnej - Choć wiedząc to co wiem o tym jak dogmaty opisują aspekty Mitry, to że słudzy Nieśmiertelnego Ognia zostawili zarazę bez dalszych działań jest … niezwykłe. Mogli mieć powód. I to tego powodu się obawiam.

Dziewczę co chwilę odwracając się ze skwaszoną miną, spoglądając na idącą za nią grupkę, poprowadziło ich korytarzykiem… i w końcu zatrzymało się przed jakimiś bocznymi drzwiami. Zastukała, po czym je otworzyła, i weszła.
- Bracia i siostry, przepraszam za najście, ale jakaś uparta grupa awanturników… - Zaczęła komuś wyjaśniać rudowłosa, ale zniknęła za drzwiami, które nawet za sobą zamknęła.
Niezrażony takimi drobnymi gestami - być może nawet nieświadomymi - Kołysanka posadził sobie Sen na ramieniu i wszedł do środka. Pomimo żwawych kroków, drzwi uchylił ostrożnie - wszak nie chciał nikogo uderzyć! Z swobodnie podniesioną głową rozejrzał się po zebranych zakonnikach.
- Z całą pewnością wybaczycie nam to najście, kiedy wyjaśnię jego przyczynę. Od razu moimi słowami, bez zbędnych ozdobników - z ukosa spojrzał na dziewczynę, dając do zrozumienia że akurat jej ozdobnik usłyszał.
 
Kerm jest offline