26-01-2022, 23:55
|
#87 |
Markiz de Szatie | Nie pomożesz mu…
Nie po mosulskiej strzale…
Ranun, znachor z Olcheyo
Zaiste kroczy szmyercz śród moczarzystych ostępów, nie wiedzieć, nie znać czemu i kogo za swego oblubieńca wybiera, by w objęcia chwycić i powabem swym dozgonnie oczarować. Aranaeth pewne ukłucie w sercu poczuł kiedy szyp wypuszczał, aleć w wyobraźni swej najmroczniejszej nie przeczuwał, że sięgnąć może ona ni bestyji okrutnej, a sojusznika, co shyivonem twarz okrywał. Chociaż kurtyny światów odsłonięte zostały zmysły mamiąc, to do samego końca guślarz myślał, iż strzała jego zręcznie puszczona ugodzi szpetną potworę, a nie przyczyni takiej przykrej ofiary gromadzie łowców.
Zrezygnowany głowę opuścił, osępiale i boleściwie pojmując że szypy jego z tej odległości niezawodnie kładły wieleź tęgich potworów, a co dopiero człeka nawet mocarnego zdrowia i krzepkości nadzwyczajnej. Tedy jedynie na bogów łaskawość liczyć można było, że szczęśliwie ocalą shytę od pewnej śmierci. Alboż li miłość najprawdziwsza? Która swą siłą nieprzebraną w rozpaczy ogrom rzucić człeka potrafi, lecz i zarówno z grobowej mogiły wyrwać jest w stanie nawet gardej śmircisze upatrzonego kochanka, który to jej był przeznaczon… |
| |