Poranek był ciemny od chmur zbierających się nad szczytami i kłębiących wyraźnie. Nie trzeba być było przewodnikiem by wiedzieć, że zwiastują one załamanie pogody w przyszłości. Coś co mogło być niewygodą na równinach, w górach oznaczało zagrożenie.
Unkhara o tym wiedziała więc zarządziła wyruszenie bez śniadania. Pozostało więc podjadać żywnościowe racje podczas podróży. Zgodnie z zapowiedzią Unkhary dalsza droga była tylko gorsza z każdym krokiem. Ten obszar gór był pozbawiony roślinności, pomijając kolczaste suchorośla. Ze zwierzyny były jedynie karaluchy i wije. Wielkości co najwyżej pięści, więc nie stanowiły ni zagrożenia i nagrody. Ot ich widok rozpraszał ponurą monotonię suchego krajobrazu. Ta część gór wydawała się przeklęta. I możliwe że taka była naprawdę.
Nudę wędrówki w końcu przerwało pojawienie się miejscowych. Orki, o szarym odcieniu skóry który był powszechny w tych stronach. Cztery masywne orki, uzbrojone w szerokie lekko zakrzywione miecze i łuki. Zbroje jak i twarze pokryte były śladami walki… i to wszystko mocno kontrastowało z trzema owcami które prowadzili ze sobą.
Ich
przywódca o twarzy przeoranej blizną wyglądał na doświadczonego weterana walk. Jego podwładni byli młodsi ale również nie wydawali się początkującymi wojakami.
- Ja to załatwię. Nie róbcie nic głupiego. Trzy owce nie są warte kłopotu zadarcia z całym plemieniem orków. - syknęła gniewnie Unkhara zerkając na swoich towarzyszy i ruszyła wraz ze swoim wilkiem do przodu zostawiając resztę drużyny z tyłu.
Unkhara ruszyła przodem ku orkom nie dając awanturnikom czasu na reakcje i zgodnie ze swoją zapowiedzią zaczęła negocjować z patrolem pozwolenie na przejście. Czasami przypominało to flirtowanie, gdy patrzyło się na to z odległości. W końcu półorczyca wyciągnęła sakiewkę z sakwy i podała orkom. Po czym wróciła do do drużyny mówiąc.
- Natknęli się na nasze gobliny i pobrali opłatę za przejście. Ci których ścigamy podążają w kierunku Kotliny Kamienia Ofiarnego i pewnie do niej dotrą zanim ich dogonimy. Co oznacza, że nie mogą nam uciec… z kotliny jest tylko jedno wyjście które jest wejściem do niej. Tylko dziwne jest to, że właśnie tam się udały. - zaczęła raportować to co się dowiedziała. - Przewodzi nimi wojak z magicznym mieczem i mag ubrany w długą szatę i kaptur zakrywający oblicze podobny tym którzy kaci zakładają.
Unkhara zamilkła na moment dając drużynie przemyśleć zasłyszane od niej nowiny. A potem kontynuowała.
- Teraz macie wybór. Możemy podążać śladami goblinów i dopaść ich w kotlinie późną nocą, bądź nad ranem lub… skoro nie mamy koni, udać się innym nieco trudniejszym szlakiem, który pozwoli ich dopaść o zmierzchu. Wasz wybór.