Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2022, 18:23   #335
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Piegus
Okazało się, że przyprowadzenie ze sobą strażnika znacznie ułatwiło całą sprawę i wszelkie zaplanowane taktyki urobienia mieszkańców kamienicy nie były w końcu potrzebne.

Po paru chwilach oczekiwania otworzył im starszy, lekko przygarbiony wiekiem mężczyzna, który po usłyszeniu prośby od miejscowego przedstawiciela władzy bez słowa sprzeciwu, czy też oburzenia późną porą, poprowadził ich czym prędzej na górę. Widać, pochodził z pokolenia, w którym praworządność i szacunek do władzy nadal były powszechne.

Cóż, w przypadku pomieszczenia, do którego ich wprowadził, nie było wątpliwości, co było ważne dla jego właścicielki. Niziołek naliczył co najmniej sześć poustawianych i powieszonych w różnych miejscach wizerunków młodego smutnego mężczyzny. Miał pewne podobieństwo do starszego pana, właściciela odwiedzonego domu, jednak raczej na pewno nie chodziło o jego własne obrazy z młodości.

Trochę trwało, nim starsza pani po wymianie wstępnych uprzejmości pojęła, o co im chodzi i jakie obserwacje były dla przybyszy ważne. Nie mogła jednak nie opowiedzieć im przy okazji o okropnej grupie parszywie wyglądających osiłków kręcących się ostatnio w pobliżu, cała ta sytuacja najwyraźniej strasznie ją irytowała.
- Nicponie spod czarnej gwiazdy! Że też ich matki zawczasu nie przemówiły im do rozumu! Panowie nie wyobrażają sobie nawet, jakich słów używali, gdy przechodzili pod moim oknem! To niewyobrażalne, w dawnych czasach takie rzeczy nigdy by się nie... och, wielkie nieba! - aż musiała się uspokoić i odetchnąć. Jej mąż, pan Wolfhard, jak dowiedzieli się wcześniej, delikatnie ją podtrzymał i z czułością pomógł dojść do siebie. Gdy to jednak zrobiła, poczęła ich przewlekle przepraszać i żalić się na swoje słabe zdrowie, uparcie nie dając się przekonać do powrotu do interesujących ich tematów. Trwało to zdecydowanie zbyt długo, a aż strach było ją pospieszać, by znowu się nie zdenerwowała i nie zasłabła.

W końcu towarzyszący Piegusowi strażnik, którego cała sytuacja wyraźnie niecierpliwiła, nie wytrzymał. Cóż, pewnie w środku nocy miał inne, ciekawsze rzeczy do roboty. Ledwo ukrył wyszeptane pod nosem przekleństwo.
- Uhh, pani wybaczy, ale muszę ehh... poczekam na dole. Pani powie temu halflingowi wszystko, co musi wiedzieć.
I szybko się wycofał, szepcząc jednak do Piegusa na odchodnym.
- Lepiej dla ciebie, żeby to coś dało... - dając do zrozumienia, że może się znaleźć w niezłych tarapatach jeśli marnował ich czas na próżno albo w tej całej sprawie kłamał.

Po następnych paru chwilach niziołkowi udało się z grubsza nakierować ją na właściwe tory, choć widać było, że ma już coraz mniej sił na opowieść. Niestety nie tkwiła na stanowisku cały wieczór, toteż nie widziała Alfa, ale w końcu okazało się, że gadanie o osiłkach nie było zupełnie bez sensu.
- I wtedy, miarkuj sobie młodzieńcze, te okropne urwisy odważyły się podejść do bramy tej pięknej posiadłości naprzeciwko i to prawdziwie nonszalancko, jakby szli do siebie i ich oczekiwano, to prawdziwie niepojęte! Oczywiście, jak to przystało na porządny dom, straż ich natychmiast przegoniła! Ale najdziwniejszym okazało się to, młodzieńcze, że słusznie odprawieni nie zniechęcili się, a miast tego weszli w alejkę o tam, od Kruczej, gdzie jest wejście dla służby. I powiem ci, młodzieńcze, że wzrok mam już nie ten, ale wyglądało to iście tak, jakby ktoś im otworzył. Nie dostrzegłam wszystkiego, bo mrok o tej porze był niczym sama opończa Morra, ale pozostali tam czas jakiś, aż w końcu nie poszli w kierunku Mostowej. Dziwne to zaprawdę wydarzenia. Ja bym tych biednych ludzi z tej cudnej posiadłości na młodzieńca miejscu ostrzegła, że coś mogło zostać wtenczas skradzione!


Tupik
Niziołek próbował gorączkowo ratować żywot swój i swojego towarzysza. Mimo pulsującego bólu i odpływającej coraz to świadomości sformułował w desperacji najbardziej kuszącą propozycję, jaką tylko był w stanie, mając jednocześnie nadzieje, że jego słabnący umysł i ciało nadal będą w stanie ubrać te słowa w odpowiednią, trafiającą do wyobraźni (tępego zapewne) odbiorcy intonację. Do końca nie był pewien, czy podoła.


Przekonywanie d20(-5)= 2 sukces


I coś chyba faktycznie trafiło do brzydala sukcesywnie okaleczającego leżącego koło niego młodzieńca.
- Teraz mam przynieść smarka... - mruknął ni to pod nosem do siebie, ni do niziołka, uderzając jednocześnie prosto w drobne kolano nieszczęsnego chłopaka, które poddało się z upiornym chrupnięciem. Tym razem domniemany brat Bonifacy nie wytrzymał i po krótkim, przeszywającym krzyku stracił przytomność, może to i lepiej, bo jego ciało było już na tym etapie w większości zdruzgotane i chyba tylko cudem nie zemdlał wcześniej.

Chwilę później świniopas odwrócił się do niziołka i smarknął. Jego tępa, poznaczona śladami po chorobie facjata skrzywiła się w ciężkim do odczytania grymasie.
- spaczeń... - mruknął. - teraz mięso, potem spaczeń. - wskazał najpierw na Bonifacego, a potem na Tupika. Cóż, najwyraźniej mięso było w ich mniemaniu niezbędne do ich pilnych potrzeb, a dalekosiężne cele, nawet bardzo kuszące musiały zadowolić się drugim miejscem. Nim odszedł zerknął na krwawiącą nadal obficie ranę niziołka. I smarknął. A ułamek chwili później z całej siły wcisnął pochodnie w jego otwartą ranę.

Tupik sprawność d20(-5 osłabiony)= 3 sukces


Mózg niziołka eksplodował bólem. Słyszał swój krzyk jakby dochodzący z bardzo daleka, wydawało mu się, że utracił przytomność, że minęło, nie wiadomo ile. Ale jakoś udało mu się pozostać świadomym, otrzeźwił go huk zamykanych drzwi. Po chłopaku nie było śladu, poza mokrymi plamami na brudnej posadzce w miejscu, w którym wcześniej leżał. Nie była to chyba krew, a raczej łzy i ślina rozchlapane przez niego w czasie głośnej agonii. Tupik dostrzegł też podsunięty w kąt nóż do rzucania, który jego towarzysz resztką sił musiał odsunąć jak najdalej od siebie, by nie zauważył go świniopas, który go katował.
 
Tadeus jest offline