Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2022, 07:14   #499
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Aubentag; południe; kazamaty

Co jak co, ale cena za przeniesienie do specjalnego nie była w przypadku Egona aż tak duża: ot, wykosztować się nieco dla grubego Rolfa i Hermana i pyk, już się było. Oczywiście, nie była to cała prawda: Łasica musiała także opłacić Egona w swój własny sposób, ale jeśli na tym zależało powodzenie misji, to właśnie tak trzeba było postępować.

Kiedy inkwizytorzy się pojawili, oblicze Egona spochmurniało. Ani chybi, pojawili się tutaj dlatego, bowiem przyszedł z ratusza list, który stawiał Vogela jako heretyka. Jeśli Egon nie wyratuje go jutro, to miał skończyć życie połamany kołem lub spłonąć na stosie.

Potrzeba było przekonać swojego kompana, żeby choć na parę chwil zostawił go samych.

Egon odszedł parę kroków, niby to od niechcenia, a potem odwrócił się i mrugnął do Vogela.

- Te, teraz to pilnujemy heretyka i zaprzańca - odezwał się wreszcie Egon głośno. - Niech się przyzna do wszystkiego, to dobrze będzie. Dla nas - rzekł po krótkiej chwili.

Sam Egon nie odczuwał wielkiego strachu przed inkwizytorami. Owszem, łowcy czarownic byli wyszkoleni, ale zapewne jeśli tylko ostrze topora spadnie na grzbiet takiego draba, to będzie krwawił tak samo jak byle kmieć spod muru.

- No i wiesz - ciągnął Egon - aż strach pilnować takiego, przecież oni patrzą i notują wszystko. - Kto wie, dzisiaj my pilnujemy tamtego, a na drugi dzień za kratami jesteśmy i nas się to samo pytają - rzekł Egon, całkiem poważnie.

Co w zasadzie było poniekąd prawdą - myślał Egon, znając zwyczaje inkwizycji.

- Nie gadaj takich głupot! - syknął na niego zdenerwowany strażnik. Który podobnie pewnie jak i cały personel lochów był zaskoczony i rozdrażniony pojawieniem się trójki łowców czarownic.

- Trzeba robić swoje i to co oni mówią. Ten dureń niech im powie co chcą wiedzieć to może sobie pójdą. I tak już po nim to co mu szkodzi? - powiedział wskazując brodą na skutego kajdanami skazańca jaki stał tam gdzie poprzednio. Miał mu widać za złe, że sprowadził im na kark łowców. Vogel zaś stał i milczał obserwując to wszystko i wodząc po nich wzrokiem od jednego do drugiego.

Egon tymczasem chodził w tę i drugą stronę i mówił:

- No, lepiej, żeby się do wszystkiego przyznał, wtedy będzie dobrze dla wszystkich - na te słowa mrugnął do Vogela, odwrócony plecami do swojego towarzysza. - A co do tego, czy to głupoty są, to bym taki pewien nie był. Widziałeś tą damulkę, jak zaglądała na ciebie? Wierz mi, z takimi to nie ma żartów. Jak wezmą na spytki, to kto wie, do czego tam dojdą, co który ma za uszami? Znasz to powiedzenie: “Niewinność nie dowodzi niczego”, jak mawiają inkwizytorzy. Nie ma niewinności, tylko stopnie winy.

- Ja będę tego tutaj pilnował, a ty lepiej odejdź, gdzie wzrok inkwizycji cię nie dosięgnie. Wezmę to wszystko na siebie, lepiej, żeby ten heretyk na ciebie swojego zaprzaństwa nie sprowadzi. O, już patrzy na ciebie, o!

- Nie gadaj głupot ci mówię! - sapnął rozzłoszczony i zdenerwowany strażnik. Wyglądało na to, że także i kolega zaczyna go złościć tak samo jak ten delikwent przez jakiego przybyli łowcy czarownic. A taki spokój był i sielanka póki nie przyjechali! Nagle jednak znieruchomiał i zrmużył oczy jakby coś usłyszał. Egon jednak nie usłyszał nic specjalnego.

- Albo dobra. Pójdę po bicze i kajdany. Bo pewnie będą potrzebne. A ty tu zostań i się nie ruszaj bo jak wrócą a żadnego z nas nie będzie to wylądujemy obok niego. - powiedział jakby niespodziewanie dostrzegł jednak pewną możliwość jakiej nie zauważył w pierwszym momencie. I mówiąc to ruszył do drzwi. Tam je ostrożnie uchylił i puścił żurawia na zewnątrz czy wraca dzisiejsza śmietanka towarzyska czy nie. Widocznie nie bo otworzył te drzwi i szybko czmychnął na zewnątrz.

Egon odczekał parę chwil przy więźniu. Upewniwszy się, że nie podsucha go nikt, rzekł cicho:

- Te, młody, ty weź tutaj bryndzy nie rób. Masz się przyznać do tego wszystkiego, co oni gadają. Kminisz? Wtedy tortur nie będzie. Masz im powiedzieć, że ci się odwidziało i błagasz tylko o łaskę Sigmara. Czy inne bzdury.

- Jutro odbijamy ciebie. Mam już plan, jutro uciekamy. Masz robić dokładnie to, co ci powiem, albo tutaj zostajesz, rozumiesz?

- Tak. - odparł krótko skuty kajdanami mięśniak. Spoglądał to na drzwi prowadzące na korytarz to na stojącego obok towarzysza. Ale sądząc po minie to jednak za szybko i zbyt wiele tu się działo aby mógł to jakoś sensownie przeanalizować. Zaś zbliżający się, metaliczny stukot na korytarzu zwiastował czyjeś szybkie nadejście.

Egon tylko skinął głową w stronę Vogela. Jeśli miał głowę na karku i wiedział, co dla niego dobre, to powinno wystarczyć.

Jedyne, co pozostało, to zlokalizować jeszcze składzik, gdzie była laska wieszczki. Z tym jednak Egon zamierzał poczekać, aż wrócą łowcy czarownic i odstawią Vogela z powrotem do celi. Później zamierzał tam iść i popatrzeć.

Długo we dwóch nie stali. Zaraz wrócił partner z naręczem kajdan i pejczy. Prawie wbiegł do środka i rzucił je na ławę pod ścianę. Ledwo zdążył przed powrotem łowców i Hermana. Weszli do środka spokojnie i oficer popatrzył na skutego wieźnia.

- No i? Namyśliłeś się? - zapytał nie tracąc swojego spokoju jakby każdą odpowiedź skazańca mógł przyjąć tak samo.

- Tak. Powiem jak było. - odparł króko Vogel wywołując uśmiech aprobaty u łowcy. Ten polecił Hermanowi aby posłał po pisarczyka. Ten wysłał jednego ze swoich strażników a gdy wrócił z pisarzem Hertwig kazał mu usiąść za stołem i protokołować. Strażnicy zaś stali w pogotowiu jakby potrzebna była ich pomoc.

- No? To opowiadaj. Jak to było z tą wiedźmą? Wszystko od początku. Skąd wiedziałeś gdzie i kiedy przypłynie? Gdzie to było? Dlaczego rozbił się ich statek? Ilu z nich przetrwało katastrofę? Gdzie ich potem ukrywałeś? No. I tak dalej. - szef łowców czarownic zrobił zachęcający ruch ręką jakby chciał nakłonić przyjaciela do zwierzeń.

---

Gdyby Egon nie wiedział, że jego stary ruch kłamie to pewnie dałby mu się przekonać. Bo brzmiał bardzo przekonywująco. Na ucho gladiatora to kłamał jak z nut. Gładko opowiadał jak to już wcześniej miewał konszachty z piratami z północy i jak wyszedł na brzeg aby pomóc im nawigować przy zatoce. Rozpalił ognisko aby im to ułatwić i czekał. No ale mgła była i bezksiężycowa noc to coś poszło nie tak i się rozbili. Ale wyrocznię i paru piratów dopłynęło do brzegu i ich okrył i zaprowadził do kryjówki. Potem się nimi opiekował aż wrócili do zdrowia no i poszli w swoją stronę. Ale teraz, stojąc w obliczu śmierci bardzo żałuje za ten postępek i prosi sługi Imperatora o łaskę i wstawiennictwo. Tak. Ładnie to wszystko brzmiało. I układało się w głowie Egona w sensowną całość. Nawet łowcy kiwali głowami, czasem coś któryś kazał skrybie zapisać czy podkreślić a ten skrupulatnie i w milczeniu notował cały czas. Jednak to nie Egona miał Vogel przekonać w właśnie łowców. Pechowo dla niego trafił na zawodowych śledczych którzy mieli aż nadmiar czasu i ochoty aby wyłapać nieścisłości. A wyłapali ich całkiem sporo.

- To mówisz, zaopiekowałeś się tą wiedźmą i jej pomagierami. Tak? Mhm. I zabrałeś ich do kryjówki. No dobrze. A dlaczego zostawiłeś tą wiedźmę na brzegu? Bo tam ją znaleziono. Przecież z nich wszystkich była najważniejsza. Dlaczego ją porzuciłeś? - gdy już za oknami szarzał zmierzch Hertwig zaczął zadawać własne pytania. Bo do tej pory głównie słuchał skazańca i prawie się nie odzywał. Co najwyżej dopytywał się o czyjeś imię albo inny detal które kazał zapisywać skrybie.

- I mówisz, że ten od wielkiego topora to był Eryk tak? Dobrze. Ale na początku mówiłeś, że to był Hans? Pomyliłeś się? No tak, przecież to dwa takie podobne do siebie imiona. Każdy może się pomylić. I spędziłeś z nimi ledwo ze dwa tygodnie. Kto by zapamiętał jakieś imię skoro widuje się z kimś codziennie ledwo przez dwa tygodnie. - szef łowców czarownic pokiwał z udawanym zrozumieniem głową. Ale już i Egon i pewnie Vogel też poznali się, że nie wierzy w te wymyślone bajeczki. Po kolei zapytał o kilka nieścisłości które wyłapał w opowieści Vogela i na jakie ten nie umiał dać alternatywnej odpowiedzi w przekonywujący sposób.

- No dobrze. Widzę, że masz się za bardzo sprytnego a nas masz za głupców którym można kit wciskać. - powiedział oficer łowców spoglądając na zapisane przez skrybę kartki. Wziął którąś do ręki jakby zaczął ją od nowa czytać. Skazaniec patrzył na niego ze strapioną miną nie wiedząc co teraz będzie. Herman ze strażnikami stanęli w pogotowiu aby nieść pomoc śledczemu gdyby okazała się potrzebna.

- Nie chce gadać to wytopmy z niego trochę tłuszczu! Od razu zacznie! Zobaczymy kogo kryje tymi bajeczkami! - warknęła blond wojowniczka gniewnym tonem. Znów miała minę jakby była gotowa heretyka skrócić o głowę swoim młotem.

- Słyszałeś naszą koleżankę? Zdenerwowałeś ją. No przyznam, że ja też odczuwam pewną irytację. Daję ci ostatnią szansę. Jutro zaczniemy jeszcze raz. Jeśli przez noc nie zmądrzejesz no cóż. Zmusisz mnie do użycia metod jakie sugeruje nasza koleżanka. Skoro rozmowy po dobroci okażą się nieskuteczne. - Hertz rozłożył dłonie na boki dając znać, że to skazaniec go zmusza do takich przykrych kroków jakich on sam wolałby mu oszczędzić. No ale skoro okaże się taki uparty to jednak trzeba będzie. Po czym wstał i dał skrybie znać. Ten schował pióro i zaczął zbierać zapisane kartki raportu w jeden, po czym zwinął je w rulon i wsadził do tuby. A tą podał dowódcy łowców. Mężczyzna wziął je, zabrał swój spiczasty kapelusz tak lubiany przez łowców heretyków po czym ruszył do wyjścia. Za nim pozostała dwójka.

- Zabrać go do celi! - warknął Herman do pozostałych trzech strażników. Ci bez wahania podeszli do skazańca aby go złapać za ramiona i wrócić z nim do bloku specjalnego jaki był po sąsiedzku. Ich dowódca zaś podążył za łowcami chcąc chyba jeszcze o coś zapytać albo co. Zbliżała się wieczorową porą czyli niedługo powinien bić gong na kolację a potem koniec dziennej zmiany.

---

Mecha 82


Przekonywanie strażnika do wyjścia z sali tortur

Egon (OGŁ 40/2=20); 20-20=0; Strażnik (SW 30); 50+0-30=20; rzut: https://orokos.com/roll/930673 20-5=15 > ma.suk = bez przekonania ale jednak “tak”


 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 29-01-2022 o 07:23.
Santorine jest teraz online