Kupiec nie oponował. To co widział w zakładzie, to co słyszał i widział teraz... jakże to było piękne! Gdyby tylko udało mu się odzyskać kontakt do komórki Kultu w Remer... który stracił bo się niechybnie spóźnił przez czynniki losowe. Najpierw elfy, a potem banici. Teraz? Cóż, jeśli nie spisali go na straty, zdecydowanie nie mieli okazji go złapać. Nigdy nie wiesz...
Teraz z dziewką u boku i Hansem niedaleko stał przed zakładem przyglądając się całej sytuacji z nic nie dającym po sobie poznać wyrazem twarzy. przyglądał się zachowaniom. Strażnicy, ludzie plebsu, wszyscy... Chłopak był posłańcem. Tylko i wyłącznie. Pewnie nawet nie pracował dla Nich.
Nastroje społeczne? Konserwatyści i wywrotowcy. Cóż za piękny grunt pod bunt... ile komórek tu działało? Zakładał, że co najmniej dwie. Jedna która miała wyraźny wpływ na Oswalda, władcy Remer, a druga działająca wbrew tej pierwszej podżegającą do buntu... Może tak zrobić trzecią, własną?
Nakazał Hansowi czuwać w krótkich słowach i wystąpił na środek placu rozglądając się po ludziach. Jego spojrzenie zdawało się spoczywać na każdym z nich przez dłuższą chwilę. Zdawało.
- Spokojni bądźcie dobrzy ludzie o krew naszych bliskich i nas wszystkich w tych stronach! - powiedział donośnie o pewności tak wielkiej, że mogłaby kruszyć skały samą swoją obecnością. Jego spojrzenie wędrowało po zgromadzonych wzmacniane wzniosłą gestykulacją - W Remer jesteśmy i wierzcie mi, że bardziej bliskiemu ludziom i ich dobru władcy nie znajdziecie łatwo w całym Imperium! Oswald jest jaki jest, ale to jego niegroźne fanaberie są!, Ziemię ludziom pozwala mieć, o mieszczaństwo i ludzi dba, a nie to co Husserl na pańszczyźniany wyzysk uczciwych i dobrych ludzi brał jak dziwkę! na von Cranacha rękę podnieść? Niepodobna! Z jakiej racji?