9 sierpnia 2050, Okolice Blairsville
"Leśny" podjął temat bezpieczeństwa i JD został nieco uspokojony. Medyk nie znał się na broni zatem karabiny i dwururki zadziałały na niego jak na taką właśnie osobę. Davis musiał przyznać, że ludzie Kinga znali się na działaniach prewencyjnych. John nie miał dużej praktyki w strzelaniu. Jego doświadczenie ograniczało się do około tuzina wizyt na strzelnicy gdzie strzelał z różnej maści pistoletów i rewolwerów. Nie był zatem wirtuozem, ale podstawy znał. Chociaż zgodnie ze słowami jego ojca nie miał do tego smykałki i lepiej niech zajmie się łataniem rannym kumpli.
John z zainteresowaniem słuchał na temat wojny między Greensburgiem a Pittsburgiem. Ponoć poszło o jakąś kopalnię, a nawet całe miasteczko. Kiedyś wystarczyłaby zwykła mapa i kolorowy szlaczek na papierze, ale teraz... Jak wspomniał Bill przedwojenne granice nic nie znaczą. Po krótkiej wymianie zdań Garcia zasnął. John ani myślał, a nawet gdyby chciał nie dałby rady. Zbyt dużo wypił kawy i zbyt łapczywie chłonął okoliczne widoczki, których wyłapanie - szczególnie w tej mgle - nie było wcale łatwe.
- Moim zadaniem, poza rozbiórką torów, jest utrzymanie nas w względnie dobrym zdrowiu. - odezwał się JD. - Moją specjalizacją są rany cięte i szarpane chociaż mam nadzieję, że nikt sobie nie zrobi krzywdy. Jak ktoś z was choruje na jakąś przypadłość albo jest uczulony na któryś z powszechnych medykamentów to dobry moment aby mi o tym powiedzieć. - medyk był uśmiechnięty i życzliwy, a w trakcie swojego monologu zerkał to na Billa, to na "Leśnego". |