Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-01-2022, 10:46   #153
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zaklęcie Gabriela spopieliło gromadkę Dretchy, oraz nieszczęsnego strażnika… wszyscy byli martwi. Nie spodobało się to jednak najwyraźniej jednemu ze skrzydlatych demonów na dachach budynków, ten przemieścił się bowiem nieco bliżej, po czym wyciągnął łapsko w kierunku Wieszcza na ulicy… gdzie po chwili pojawiła się nowa grupka cholernych Dretchy, osaczających Gabriela. Ten zaś, chwilowo jeszcze jakoś potrafił uniknąć ich pazurów. Sytuacja była jednak bardzo poważna.

W tym czasie, Endymion podbiegł do cycatej i zbrojnego szkieletu, wypatrując wokół wrogów… na pobliskim dachu pojawił się jeden ze skrzydlatych demonów. Zamiast jednak atakować, sukinkot skierował jedynie w ich stronę swoje łapsko, a na ulicy tuż przy nich, pojawiły się mniejsze demony. Dretche od razu zaatakowały… Paladyn jednak był na to gotowy. Jeden cios i trup, i z rozpędu jeszcze raz, i kolejny przeklęty Dretch padł martwy na bruk. Pazury pozostałych nie uczyniły zaś ciężkozbrojnemu Orkowi żadnej krzywdy.

Zbrojny szkielet czarującej panny obronił się zaś przed atakami. Nie było jeszcze aż tak źle…
- A wyście co za jedni?? - Krzyknęła cycata - Nie atakujcie szkieletu! To mój przyjaciel!

Gabriel nie czuł się zbyt komfortowo w otoczeniu sześciu kurduplowatych demonów. Rzucił w mgnieniu oka zaklęcie, dzięki któremu mógł bezpiecznie ominąć oponentów, a potem ruszył w stronę Endymiona. Gdy znalazł się w pobliżu paladyna rzucił kolejne zaklęcie. Za cel obrał dretche, które przed momentem okazywały mu nadmiar zainteresowania.

- Połączmy siły i wspólnie stawmy czoła tej armii demonów! - zawołał Druid do kobiety, po czym zamienił się w tornado i wleciał w małe demony, które były blisko niego.
- Domyśliłem się! - odkrzyknął Endymion - Jak masz jakieś zaklęcie lotu to chętnie zapoluję na tego skrzydlatego pokraka! - rzucił do nekromantki.

~

Wieszcz uciekł z małego tłumu Dretchy, wychodząc z ich łap bez zadraśnięcia… a po chwili przygrzmocił im kolejnym słupem boskiego ognia, zabijając całą grupkę.

Bharrig widząc taki obrót spraw wleciał więc w pokraki tuż obok Endymiona, szkieletu, i cycatej. Żywiołak-wir pochwycił trzy małe demony w swój powietrzny wir… a ostatniego z nich dwa razy chlasnął mieczami szkielet, Dretch jednak nie padł.

Nad ulicami coś przeleciało tu i tam, z jednych dachów na drugie. Te większe demony, skrzydlate, chyba się odpowiednio ustawiały do ataku… jeden z nich w końcu sfrunął prosto na Gabriela, i zaatakował obiema łapami. Trafił raz, a rana na ręce zaczęła obficie krwawić.

-Chyba zgłupiałeś?! - Odparła Paladynowi cycata pannica - Ich są setki… a latając nad budynkami, będziesz od razu celem dla kilku tuzinów!
Posłała serię "Magicznych pocisków", i wykończyła poranionego przez szkielet Dretcha.

Zbrojny szkielet wskazał jedną z krótkich szabli to jeden pobliski dach, to drugi, to trzeci… skrzydlate Demony się na nich zasadzały, przygotowując do ataku.

- Idę do ciebie! -zakrzyknął ork do wieszcza by wiedział, że już za sekundę nadejdzie wsparcie.
- Wszyscy do środka! - zakrzyknął walcząc już z demonem.
Gabriel odsunął się o krok od demona, a potem rzucił na siebie zaklęcie leczące.
- Jakiego środka?! - spytał.
- Dowolnego! - odpowiedział paladyn przyjmując na tarczę pazury demona.
- Czy nie powinniśmy przeć dalej, do świątyni? - Druid wzniósł się w górę, na jakieś dwanaście metrów i upuścił demony, które porwało tornado. Obserwował też, gdzie wbiegają jego towarzysze. Nie był pewien, czy będzie musiał do nich dołączyć, ale tak zapewne wkrótce miał zrobić.

Wieszcz próbował magią uleczyć swoje rany… ale się nie udało! Co to miało być??

Małe demony, w wirze żywiołaka-tornada, zostały ponownie w owym wirze "przemielone", a po chwili i zrzucone w dół… w końcu i te zdechły. Sam Druid zauważył zaś, że płonącą świątynię atakują ze dwa tuziny skrzydlatych demonów, co chwilę coś tam wybucha… i szaleje tam również ogromny żywiołak ziemi, rozwalający budynki.

Paladyn z kolei zmierzył się ze skrzydlatym demonem. Chlasnął go mieczem, po czym sam sparował dwa ciosy pazurów przeciwnika.

- Do świątyni blisko! - Krzyknęła cycata czarująca, po czym posłała w demona przy Endymionie serię "Magicznych pocisków" nieco go raniąc.
- Chowamy się w budynkach?? - Dodała.
- Co to da? - zawołał Druid. - Kapłani będą umieli się obronić!

Bharrig stwierdził, że jeśli chcą ocalić Hluthvar (na razie nie udawało się to im zbyt dobrze), to większe szanse będą mieli, jeśli złączą się z kapłanami Helma.
- Spróbujmy podejść do świątyni i zobaczymy, ile obrońców tam zostało!
No to chodźmy do świątyni - powiedział Gabriel, przesuwając się w stronę druida i cycatej przyjaciółki szkieleta. - Może razem z kapłanami zdziałamy więcej.
- Chyba że znajdziemy sposób, by uciec - dodał po chwili. - Tych demonów jest za dużo...
Zabrał się za opatrywanie rany. Po chwili krwawienie ustało.

Paladyn przyjął na tarczę kolejny atak demona, wraził mu miecz pod bok i odepchnął od siebie. Przeciwnik był już mocno poraniony, nadal jednak cholerny rogacz był sporym zagrożeniem.

- Czekamy na Kargara i Amarę! Potem świątynia! Bharrig! Nie daj im się otoczyć w powietrzu! Jak wygląda sytuacja?!
- Płonie! I atakują ją! - odkrzyknął druid.
- Schowajmy się gdzieś... - Gabriel wskazał drzwi najbliższego budynku. - Bharrigu, jakieś szanse na wykopanie przejścia? Najlepiej takiego, który kończy się za murami miasta. Powinniśmy uciekać, zanim wszystkie demony zainteresują się naszymi skromnymi osobami.
 
Kerm jest offline