Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2022, 09:49   #94
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację

Elben czuł się jak rekwizyt, który niewidoczna dłoń z pustki pochwyciła, aby na scenie zdarzeń ponownie ustawić. Zdał sobie bowiem sprawę, że oto znów trzyma się konaru spękanego, a świat wokół niego materią, nie zaś ułudą, jest wypełniony. Na analizę swego położenia czasu jednak nie tracił i wnet ku polanie podjął w dół wędrówkę.
Jeśli jego obecność zwróciła czyjąkolwiek uwagę, to tylko na krótką chwilę. Niczego to dla raba nie zmieniało, bo silną konfuzję odczuwał. Choć mówiło się, że elbeni to dzieci astralne, to nawet dla nich każde wejrzenie poprzez czas i przestrzeń swoją cenę miało.
Na dodatek głowę Aarona potężny pogłos wypełnił, któren zawodzenie jakiego maszkarona przypominał. Kiedy bowiem na granicy światów jeszcze ów rab przebywał, wroni zaśpiew okolicą wstrząsał. Choć jego umysł podobnej rewelacji pojąć go nie zdołał, tak ciało już zdążyło, nieprzyjemne echo wewnątrz czaszki powodując.
Chciał podejść do kompanionów, lecz nogi posłuszeństwa mu odmawiały. Miast podążyć przed siebie, zatoczył się jak pijany i przytrzymał konaru, co kształt sękatej dłoni posiadał. Na grubym badylu oparł umęczoną głowę i zwomitował wreszcie pod własne nogi, choć treść jego żołądka raczej skromną była.
Ten wulgarny akt jak na ironię oczyścił nie tylko wątłe ciało Aarona, ale i jego ducha. Świat nabrał wreszcie ostrości, a myśli, niczym koła zębate zwergowej machiny, ponownie wskoczyły na swoje miejsce.
Dopiero teraz ujrzał więc scenę zmysły tak petryfikującą, że pierwej pomyślał, iż na kamienne posągi spogląda. Haruk leżał na ziemi, z jego szyi zaś wyrastała strzała na podobieństwo groteskowego kwiatu. Elben nie widział w pobliżu innych strzelców poza Aranaethem, lecz rzucanie w jego kierunku oskarżeń nijak sensu ani powodów nie miało.
Cokolwiek tu zaszło, jedno wątpliwości było pozbawione: wronia kobieta za wszelką cenę shytę ratować zechciała. Gotowa była nawet do Aeynechen go zesłać, co swymi słowami jasno zaznaczyła. Ciemnowłosy Molsuli, któren na jej wezwanie odpowiedział, począł jednak w ten koncept powątpiewać. Postawą wyraźnie szukał zaś reakcji pozostałych.
Być może elben w inszych okolicznościach tylko by przytaknął i zrobił co mu nakazano. Jednak po wędrówce po Topieli, kolejne weń wkroczenie nijak mu nie leżało. Znał przeznaczone mu w szeregu miejsce, lecz mocniej cenił swoje życie i duszy kruchość.
– Molsuli rację ma, a ja sam wielość rzeczy tam widział… – rzekł, stanąwszy po prawicy guślarza. – Nie ma sposobności, by wszystko teraz opowiedzieć, ale podejrzenie mam, że coś tutaj jeno czyha na nasze potknięcie. Jeśli mamy po planach wędrować, przenieśmy shytę choć kawałek dalej – tu przełknął ślinę, bowiem kolejna myśl zbyt buńczuczna jak na raba była. – Można też zapewnić mu śmierć szybką, co czasem od pozornej pomocy za lepsze uchodzi.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 01-02-2022 o 16:54.
Caleb jest offline