Podniósł Animur wzrok na Aranaetha. A w oczach starca zauważyć można było złe mroku cienie. Zadra jakaś bowiem tkwiła w pomarszczonym sercu i chociaż rozumiał, że strzała nie dla shyty przeznaczona była, to nie potrafił na Molsuli spojrzeć w tej chwili inaczej niż ze złością. Wiedział bowiem czyja dłoń cięciwę napięła, czyj oddech czarne pióra ogrzał.
Kamieniem nazwany studził gorączkę dziewki. Dobrze kabalarze prawią, że Molsuli pycha świat ku zagładzie pchnęła. Ciągle jeszcze w ludzie tym cecha owa brała górę nad zdrowym rozsądkiem.
- Kraczesz jakby nadzieja matką twą była - zwrócił się do wrońca. - Dość już brawury niepotrzebnej. Posłuchaj krajana! Elben też trzeźwo prawi! Przez ciebie jeno krew gorąca i zaślepienie... Dopuść Mykes, jeśli ona tu nie poradzi to doprawdy lepiej mu odejść szybko dopomóc. Dość już!
__________________ LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |