Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2022, 16:27   #503
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Aubentag; wieczór; krypa “Stara Adele”

Egon przysłuchiwał się wypowiedziom swoich kompanów. Po prawdzie sam był rozmyślał już nad tą sprawą - skoro poszerzyli wejście w kanałach, to po ki diabeł potrzeba im było jeszcze kombinować z usypianiem straży i innymi takimi? Można było wejść dołem, wyrżnąć wszystkich, odbić wieszczkę i wyjść z powrotem.

Na uwagę Karlika na temat zostawienia Vogela, Egon prychnął:

- Jak już zaczęliśmy, to skończmy sprawę. Nie po to zamagowaliśmy to wszystko z blokiem specjalnym, żeby go tam zostawiać.

Na pomysł, żeby uwolnić ich jeszcze dzisiaj, pokiwał gorliwie głową.

- Dobry pomysł, pospieszyć się. Jak w sprawę zamieszana jest inkwizycja, to gówno zrobiło się cholernie śliskie, rozumiecie? Z tymi drabami żartów nie ma.

- A jak myślisz Egon? Jakby Łasicy to zabawienie się ze strażnikami nie wyszło. To dasz radę załatwić dwóch czy trzech szybko i cicho?

Egon pomyślał przez chwilę i odparł:

- Czy szybko, pewnie. Czy cicho? Cholera wie. Jak bójka będzie, to cicho nie będzie. Ale jak ktoś będzie mi robił za przynętę, to skoczę i łeb urwę - tu Egon zamachał swoimi wielkimi jak bochny rękami. Jak Silny będzie, prosta sprawa, ja idę lewą, a on prawą. Ja daję wpierdol, a on po mordzie klepie. Ja łamię kości, on gnaty przetrąca.

Po chwili namysłu jednak rzekł:

- Ale jak ma być cicho, to musimy za każdym razem z zaskoczenia wejść.

Po uwagach, żeby ściągnąć Silnego, Joachima albo Aarona, Egon odparł:

- Ja tam nie wiem, co tam te bakałarze zdziałać będą umieli, nie znam się. Jak będą umieli zakląć wszystkich, żeby cały blok wykitował, to bierzmy ich. A co do Silnego to ja się przejdę, pogadam z nim i zbieramy się. Jeszcze tylko topór bym wziął, co mi van Hansen sprezentowała po łowach, na wszelki stłuczaj.

Egon stwierdził, że branie pały rzeźnickiej albo gudendaga nie miało sensu. Za napaść na kazamaty czekałby ich stryczek albo i gorzej, stąd raczej nie było sensu cackać się ze strażnikami i próbować ich pozostawić przy życiu.

- Jak dla mnie, wchodzimy. To co, dzisiaj, już teraz? Pójdę po Silnego - rzekł wreszcie Egon. - Ale o tej lasce pamiętać musimy. I o Vogelu, oczywiście.

- Jak będzie urywanie łbów i łamanie kości to będzie wrzask na całe lochy. Zaraz wszyscy się zlecą co tylko tam będą. No i powinno tam być dwóch lub trzech ale tak naprawdę nie wiadomo ilu będzie. W nocy to tam nie byłam. Może wszyscy śpią? Albo robią sobie jakieś wycieczki i nie będzie żadnego albo to wszyscy do nich się zwalają? Nie wiadomo. - łotrzyca wyraziła się niechętnie o brutalnych metodach proponowanych przez kompana. Głównie dlatego, że stało to w sprzeczności z cichą robotą jaką ona preferowała. I tak naprawdę nikt z nich nie wiedział co się dzieje na nocnej zmianie bo ciągle byli na dziennej.

- No tak. Jak wrzask będzie to się zlecą. To przede wszystkim trzeba by tak załatwić aby było cicho i szybko. - Starszy pogłaskał się po brodzie a raczej po brodzie swojej maski. Zastanawiał się nad tą sprzecznością. Wcześniejszy plan z uśpieniem przez Łasicę strażników dawał nadzieję, że to może się udać załatwić bez hałasu nawet jeśli by trochę to potrwało. Ale walka stwarzała realne szanse, że będzie krzyk. Jak to aż za dobrze wiedział gladiator ludzie nie mieli w zwyczaju rozstawać się ze swoim życiem w milczeniu. Zwłaszcza podczas walki.

- No a co do zaskoczenia to oni mają tam ciągle drzwi do tej wartowni otwarte. Akurat na ten korytarz co dla nas najważniejszy bo do kanałów prowadzi no i magazynu. Jak ktoś z nich by siedział naprzeciwko drzwi to cały korytarz będzie widział. Dlatego w dzień chciałam abyś ty zajął tam miejsce. To jakby iść od południowego bloku, tam od tego zwykłego albo od kuchi. Można by podejść do samych drzwi. Jak olali by otwierane drzwi na korytarz i nie wyszli by sprawdzić to można by podejść pod samą wartownię. No ale to jak z kanałów to znów trzeba by robić cały objazd przez północne i wschodnie skrzydło. Albo wyjść na powierzchnię i przejść przez dziedziniec. - włamywaczka jaka miała też pewną dozę talentu aktorskiego teraz mówiła zamyślonym tonem zastanawiając się na głos jak to by można to podejście pod wartownię bloku specjalnego załatwić. Bo tak jak mówiła, najprościej byłoby pójść przez zachodnie skrzydło ale to miało w narożniku blok specjalny i wartownię. A z niej był widok na ten korytarz więc każdy kto otworzyłby drzwi w tym korytarzu od razu byłby widoczny z wartowni. O ile ktoś by siedział dokładnie naprzeciwko tego korytarza. Ale jak nie to właściwie można było podejść pod samą wartownię. Chyba, że znów ktoś by się zainteresował odgłosem otwierania drzwi i wyjrzał sprawdzić kto nadchodzi o takiej nocnej porze.

- I jak będzie larum to raczej nie będzie okazji na szukanie tej laski po magazynie. Trzeba wtedy brać wyrocznię i nogi za pas. No chyba, żeby jakoś po cichu się udało. To co innego. Wtedy może być czas aby poszperać tu czy tam. - zastanawiała się nad kolejnym aspektem tej sprawy. Znów wychodziło, że głośna akcja może zaalarmować pozostałych strażników nawet jak tych w wartowni specjalnych udałoby się dość szybko pozbyć.

- Ma być cichcem, to będzie cichcem - rzekł Egon. - Jak żeśmy wtedy szli do włazu, to nie było tam nikogo za dnia. Nocą też nie będzie, spodziewałbym się, że będą pilnować więźniów. Ale pewnie mniejsza obstawa.

- Ja bym tam poszedł. Droga od włazu będzie prosta, a ze strażą poradzimy sobie, jak wywabimy drani, a my już z Silnym ich w obroty weźmiemy. Koniec końców, jeśli będzie tęga obstawa, to przecież zawsze możemy wrócić i trzymać się zwykłego planu z uśpieniem ich.

- Jak dla mnie, nie ma tu co deliberować i mędrkować. Nie wiemy, jak jest tam w nocy, bo nikt z nas nie był. Rzekłbym: cóż nam szkodzi spróbować już dzisiaj i teraz? Inkwizycji tam nie będzie, bo za dnia będą. Będzie za ciężko, to wycofamy się. Jak rzeczecie? Łasica przed nami jako zwiadowca, ja i Silny, za nami może Aaron i Cichy. Trzech albo pięciu ludzi, nie więcej, do tej roboty.

- Nie rozumiesz, że jak nas zobaczą to już po ptokach? A trzeba tam zajrzeć aby się zorientować kto tam jest. I jak będzie łamanie kości i inne takie to będzie wrzask na całe kazamaty. Ale dobra. Nie ma co delibarować. Dość mam tej głupiej Katii. Idziemy. Ja idę po te nasze mądre głowy a ty po Silnego i Vasilija. Spotkamy się tutaj bo i tak musimy wejść kanałami w porcie. Dobrze by było wyrobić się do północy. - Łasica potrząsnęła swoją granatową głową jakby całkiem inaczej widziała ten punkt planu niż Egon. Ale była zdeterminowana nie przeciągać sprawy skoro dziś wmieszali się w nią zawodowcy strony przeciwnej. A do tego jedna z nich mogła ją rozpoznać pomimo makijażu i peruki. Wstała więc i zaczęła się ubierać szykując do wyjścia.

- No to wy idzcie. My tu na was zaczekamy. Gdyby było potrzeba mówcie wszystkim, że to ja was wszystkich wzywam. - Starszy popatrzył na dwoje młodszych kultystów, na grubego siedzącego obok i dał im swoje błogosławieństwo na ten nocny capstrzyk. Wieczór jeszcze był w miarę młody jednak zanim by zeszli miasto za resztą kultystów i jeszcze wrócili do portu no to realne było, że zejdzie im do północy albo idłużej gdyby pojawiły się jakieś komplikacje.

Egon zatem poszedł w pierwszej kolejności po Silnego, bowiem czuł, że z nim można było się dogadać najłatwiej. Była już późna wieczorowa pora, toteż kiedy doszedł do mieszkania Silnego, zapukał nieco głośniej parę razy, a jeśli to miało nie zadziałać, to przecież zawsze mógł wprosić się do mieszkania. Ostatecznie, sprawa była poważna.

Nie czekał zbyt długo. Usłyszał ciężkie kroki a potem ktoś pogmerał coś przy drzwiach i je otworzył trochę. Łańcuszek blokował ich pełne otwarcie ale wystarczał aby dało się zobaczyć kto puka.

- A. To ty. Czekaj. - mruknął mięśniak i zamknął drzwi. Odsunął łańcuszek i wpuścił rozpoznanego gościa do środka po czym zamknął drzwi ponownie. Był w samych kalesonach i koszuli więc pewnie jeszcze nie spał ale już był w łóżku.

- Co cię sprowadza? - zapytał gestem zapraszając gościa do środka.

- Ano… Sprawa jest.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest teraz online