Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2022, 04:04   #91
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Zerknął na Anę i pomyślał, że jednak dziewucha dobrze się bawi. Cicha Woda, zaśmiał się w duchu. A że do zostania nie trzeba go było wcale namawiać, to wziął to za dobrą monetę, tym bardziej, że pszczółki i trutnie gdzieś się zmyły pozbawiając Spineliego resztek zmartwień wieczoru. Nic nie wskazywało na zepsucie dobrej fazy, więc gibał się na ugiętych nogach do muzyczki czując lekkość pod kopułą, ale noc wszak jeszcze młodą była.

Nastrój faktycznie ciężko było mu w tej chwili zepsuć, bo jakaś taka kosmiczna sprawiedliwość jasnej strony mocy po jego stronie stała. Podskakiwał w rytm bitów, jak inni i beztrosko patrzył jak ten Bryan, który jeszcze przed chwilą ręce mu za plecami wykręcał, żeby starsi spuścili mu łomot i to w zasadzie za niewinność… a teraz tarzał się we własnej krwi ociekającej z myślą nieskażonej buziuchny, która nim impra się skończy jeszcze pięknie podpuchnie. A jutro może na przegląd tygodnia szkolnego nawet zakwitnie wszystkimi kolorami uroczych sińców pod gałami.

Bart obrócił się do grupki zaaferowanych walką chłopaków. W takich sytuacjach adrenalina walczących udziela się widzom, a jeżeli nie jest to oglądanie przez ekran telewizora lecz na żywca, to jeszcze bardziej. Tłum buzował, atmosfera kipiała a tu nagle nadszedł jednak nieoczekiwany koniec bitwy. Przedstawienie jeszcze jednak nie skończyło się.

- Kto obstawiał remis? Kto? - wzrokiem szukał po zawiedziono wyluzowanych minach pytając retorycznie. - Niiiiikt? - roześmiał się - każdy to wtopił dostanie blanta na pocieszenie! - po czym obrócił się na pięcie w ruszył na środek areny.

Sprężystym krokiem wkroczył między patrzących na siebie spode łba, przed chwilą jeszcze walczących zakrwawionych sportowców. Złapał ich oboje za rękę i podniósł do góry.

- Zwyciężyli oboje! - krzyknął na całe gardło! Chwała zwycięzcom! Uuuuuuu, jeeeeee!

Potem dojrzał raz na jedno raz na drugiego.

- Po shocie zimnej wódeczki na ochłonięcie!? - uśmiechnął się wesoło głową wskazując na bar.

Bryan gwałtownie wyrwał ramię i odszedł parę kroków na bok, chodząc jak lew po klatce i rzucając w stronę Marka gniewne spojrzenia. Krew na twarzy czyniła jego minę tym bardziej makabryczną.

Bart postawił na jedną kartę. Albo się pogodzą, albo mu spuszczą bęcki, ale na pewno nie tam i nie wtedy.
A zakładu nie wygrał nikt, hehe. - pomyślał zadowolony.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline