Diablica, wygląda na to, poszła do diabła. Plamy krwi rozchodzą się na chodniku jak rozlane mleko. Ale tutaj nie ma co płakać, demon wrócił do swojego parszywego domu, i nie będzie już przeszkadzać w wykonywaniu boskiego planu.
Do tego czasu Bartek zdążył już się zorientować że coś jest nie tak. Błyskawice w środku jasnego dnia? To trochę... podejrzane. Podszedł do okna by zobaczyć co się dzieje, może to tylko jakieś wyładowania z lini elektronicznych? Wyglądnął przez okno akurat w momencie gdy Rafał zbliżał się do drzew. Zobaczył w jego ręku zakrwawiony miecz. Może to i dobrze że z tej pozycji nie mógł zobaczyć martwego ciała diablicy. Bartosz odsunął się od okna i opadł na kanapę kompletnie zdezorientowany.
- Myślisz, że powinniśmy uciekać? - zwrócił się do Ani.
Tymczasem Adriell wyjechał już poza zakręt na tyle daleko by zobaczyć czającą się wśród drzew postać. Był to mężczyzna w średnim wieku o ciemnych włosach, bacznie rozglądający się na lewo i prawo. Zorientował się w jakiej pozycji właśnie się znajduje - z dwóch stron otaczają go słudzy Boga. Cóż mógł zrobić? Zaczął biec, uciekać jak najdalej od was...
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |