Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2022, 00:32   #3
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Czarnoskóra kobieta o misternie uplecionych włosach patrzyła przez uchyloną okiennicę w bezkresną ciemność qadirańskiej nocy. Blask księżyca rozświetlał jej oblicze o szlachetnych rysach.
— Fascynująca z Ciebie istota Dae — Amal al-Sahba zwróciła się do drugiej osoby w przebywającej w jej prywatnej komnacie. — Co kogoś z Twojego rodzaju sprowadza do tej piaszczystej i rozpalonej słońcem krainy?
— Kroczę tam, gdzie prowadzi mnie Wiekuista Światłość, Proszę Pani — odparł uprzejmie delikatny głos przypominający uspokajający szum leśnego strumyka.
— Jej światło nie zwiodłoby Cię na manowce, to pewne, Moje Dziecko. Ale cóż ja mogłabym, uczynić, by wspomóc Cię w Twej błogosławionej misji?
— Niczego nie oczekuję, Proszę Pani. Za olbrzymi zaszczyt uznaję samą możliwość rozmowy z Wysoką Kapłanką miasta Maharev.
— Nie bez powodu się tu znajdujesz. Lud Cię kocha Dae, wiesz o tym?
— Jeśli tak Pani sądzi... to niezmiernie mi miło. Ale ja nie robię nic szczególnego, jedynie pomagam innym, tak jak należy.
— Słyszałam jednak, że masz opory przed przemocą. Tak jakby obca Ci była nasza doktryna, a dokładnie fakt, że łaska Sarenrae posiada dwa oblicza. To drugie objawia się, gdy płomienne ostrze jej sług niesie szybką i zdecydowaną sprawiedliwość tym, który są poza zasięgiem odkupienia.
— Jestem istotą wody, Proszę Pani. Nie czuję się dobrze z ogniem.
Amal zaśmiała się szczerze, słysząc tę prostoduszną odpowiedź. Następnie podeszła do sekretarzyka oznaczonego symbolem Kwiatu Jutrzenki. Wyciągnęła stamtąd kunsztowny wisior z wizerunkiem bogini, po czym zbliżyła się gościa. Poprosiła go o pochylenie głowy, po czym uhonorowała, nakładając nań święty artefakt.
— Ułatwi Ci komunikację z Naszą Panią. Sprawi też, że nadane przez Ciebie w jej imieniu błogosławieństwa będą nie do odczynienia. Zasługujesz na to, by go przywdziać. Wiem to i czuję. Płynie od Ciebie blask naszej patronki. Rzadko kto ma tak potężną emanację.

Podróż do Dimayen wydawała się Dae oczywistością. Zwłaszcza że miało ze sobą grupę przyjaznych ludzi, którzy również wyrażali ku temu chęć. Trzymali się razem od jakiegoś czasu i uczynili wiele dobrego dla mieszkańców Qadiry. Niektórzy z nich nawet modlili się do Kwiatu Jutrzenki, co wielce cieszyło serce sługi bogini. Wodnicze motywowała wielka suma złota, obiecana jako nagroda. Bynajmniej z powodów partykularnych. Zwyczajnie pięć tysięcy sztuk złota stanowiło sumę, za którą można było uczynić naprawdę dużego dobrego. Ale przede wszystkim na decyzję Dae wpłynęła rozpaczliwa prośba o pomoc wysłana poprzez akolitów Arakora Shonara, głównego kapłana świątyni Czystej Radości Sarenrae. Czyli jej brata w wierze. Wsparcie świątyni ukochanego bóstwa i biednych ludzi w walce ze straszliwą klątwą samo w sobie byłoby wystarczającą zachętą, by bez wahania podjąć się tego wyzwania. To dlatego pokornie znosiło znój podróży i parło przez gorejącą pustynię. Nieustannie czując, jak jedynie magiczna warstewka wilgoci chroni jego delikatną skórę przed bezlitosnym sponiewieraniem przez palące promienie.

W trakcie wspólnych przygód towarzysze zdążyli spostrzec, że wygląd Dae przywodził na myśl płyn przelewany do różnych naczyń. Codziennie ulegał (drobnym) zmianom. Jedyną w pełni stałą fizyczną cechą u niego była delikatna, humanoidalna sylwetka. A tak, to raz zdawał się chłopcem o dziewczęcej urodzie, kolejnym zaś była kobietą z chłopięcymi rysami. W skrajnych przypadkach ciężko było postronnym przyporządkować wodnicze do którejkolwiek z tych miar. Chyba nikt, być może poza samym Dae, nie wiedział, czy na tę zmienność miało wpływ planarno-wodne pochodzenie istoty, jej kaprys, czy może było to zupełnie losowe oddziaływanie wynikające ze spaczenia energiami Maelstromu. Na pewno kapłan ów nieodmiennie nosił biało-niebieskie szaty ozdobione symbolami Sarenrae. W dłoni zaś dzierżył ozdobny kostur. Jasnowodnista skóra tej istoty błyszczała się w Qadirańskim słońcu z powodu pokrywającej jej ciało cienkiej warstewki nieodparowującej wilgoci. Z bliska zaś wyczuwało się od niej wyraźny zapach świeżego deszczu i czystej wody. Jej wiecznie mokre szaro-niebiesko-zielone włosy wydawały się za każdym razem delikatnie falować, niczym morska tafla, a z wyglądu bardziej przypominały coś pomiędzy wodorostami a mackami. Z kolei duże, zimnolazurowe oczy bytu jawiły się jako całkiem płynne i opalizowały pod wpływem docierających doń promieni słońca niczym wypolerowane kryształy. Dłonie i najprawdopodobniej stopy Dae miało pokryte cienką błoną pławną. Zaś kiedy mówiło, jego głos przypominał kojący szum cicho płynącego leśnego strumyka.


Niesamowita istota przesłoniła drobną dłonią twarz, próbując z wysokości okazałej wydmy i dosiadanego wielbłąda rozpoznać szczegóły leżącego w oddali obiektu, w którym szybko rozpoznało zarys Dimayen.
— Masz rację Fadilu — odparło przyjacielowi. — Chwała niech będzie Leczącemu Światłu!
 
Alex Tyler jest offline