Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-02-2022, 15:10   #1
 
Bugzy Malone's Avatar
 
Reputacja: 0 Bugzy Malone ma wyłączoną reputację
[D&D 5ed] Klątwa Piasku


ROZDZIAŁ I: W CIENIU SZAKALA



10 Sarenith (VI) 4714 AR,
Qadira, Wewnętrzne Morze,
Golarion.


adira to kraina wirujących piasków, rozległych wybrzeży, wspaniałych gór i starożytnych ruin. Rządzona przez Satrapa Kserbystesa II w imieniu Padyszacha Imperatora Kelesh, jest spichlerzem, punktem handlowym i mieczem wielkiego imperium ulokowanego wokół Morza Wewnętrznego. Położona na najbardziej wysuniętym na południe krańcu Avistanu, zajmuje wszystkie ziemie między Morzem Wewnętrznym a Casmaronem. Dominuje w handlu z narodami wschodnimi, a jej stolica, Katheer bogactwem i przepychem może rywalizować z najwspanialszymi stolicami regionu Wewnętrznego Morza. Kraj nazywany jest Bramą na Wschód, Wrotami Imperatora lub nieco mniej przychylnie Żywą Ruiną, co ma odzwierciedlać rozrzucone na jego granicach opuszczone miasta, starożytne ruiny czy połacie piaskowych pustkowi. Qadira to kraina dumnych wojowników, potężnych dżinów, latających dywanów, jak również pozornie martwych pustkowi zamieszkanych przez beduinów, dzikie humanoidy czy bestie z najgorszych koszmarów wydające się żywić piaskiem i słońcem. To miejsce nie wybaczające błędów podróżnikom z innych krain oraz kolebka wiary Kwiatu Jutrzenki. Miejsce, w którym zaczyna się nasza przygoda...


Pogłoski o tym, że niejaki Arakor Shonar, arcykapłan świątyni Czystej Radości Sarenrae poszukuje śmiałków do zbadania pewnej sprawy docierały do was jeszcze zanim pojawiliście się w Al-Hiraf. Tam zatrzymaliście się w jednej z karczm, gdzie jeszcze tego samego wieczora pojawił się młody, solidnie zbudowany akolita Sarenrae i odczytał pismo powierzone mu przez jego zwierzchnika. Kapłan Shonar prosił w nim, by do miasteczka Dimayen położonego na pustyni Meraz zajechali odważni mężczyźni i kobiety, władający biegle tak magią, jak i mieczem. Miasto i okolicę trawiła bowiem dziwna zaraza zwana Klątwą Piasku, zamieniająca ludzi w wygłodniałe bestie rządne krwi i mięsa. Szukał doświadczonych poszukiwaczy przygód, którzy pomogą uwolnić pustynię Meraz i Dimayen od plagi, oferując pięć tysięcy sztuk złota do podziału. Pieniądz był godny, ale chętnych brakowało. Ludzie szeptali coś o jakimś Księciu Szakalu i że oferowane złoto nie jest warte tego, by stracić życie w tak paskudny sposób.

Od słowa do słowa zdecydowaliście się wziąć tę robotę. Nie znaliście się nie wiadomo jak długo, ale mieliście za sobą kilka wspólnie wykonanych zadań i wiedzieliście, że możecie na sobie polegać, gdy przyjdzie co do czego. Poza tym w okolicy wyrobiliście już sobie jako taką reputację i byle kto z wami nie zadzierał. A podtrzymanie tejże reputacji i przy okazji zarobienie trochę pieniędzy było niektórym z was bardzo na rękę. Następnego dnia z rana byliście już w drodze, przekraczając rzekę Maharav i ruszając przez pustynię Meraz wprost do Dimayen położonego w jej głębi. Podróżowaliście przez dwa dni w skwarze, jakiego przybysz z północy z pewnością by nie wytrzymał. W Qadirze jednego można było być pewnym: jeśli po drodze nie zabije cię jakiś drapieżnik albo inna bestia, zrobi to pogoda. Oczywiście jeśli ktoś nie jest przygotowany. Wy byliście. W ciągu dnia dzielnie znosiliście upał i palące słońce nosząc odpowiednie odzienie i nawadniając się co jakiś czas, za to w nocy, gdy temperatura mocno spadała, zadbaliście, by było wam ciepło. Wśród rdzennych mieszkańców, zwłaszcza męskiej części, pokutowało stwierdzenie, że Qadira za dnia jest jak najgorętsza kochanka, by w nocy zmienić się w oziębłą żonę. Było w tym sporo prawdy.


Niepokojące ślady tego, co mogło się dziać na pustyni widzieliście na własne oczy już jakieś pół dnia drogi od celu waszej podróży. Pozostałości po opuszczonych karawanach kupieckich, gdzie jedynymi widokami były ludzkie jak i zwierzęce, obgryzione kości. Wygłodniałe sępy walczące o ludzkie szczątki w połowie zakopane w piasku lub niezwykle agresywne pustynne szakale o czerwonych ślepiach, które musieliście dwa razy od siebie odganiać, gdyż zbliżyły się niebezpiecznie blisko, tocząc paskudną pianę z pysków. Rzeczywiście źle musiało się dziać na tych ziemiach, dlatego chcieliście jak najszybciej dotrzeć do miasteczka i rozmówić się z arcykapłanem Shonarem.


Dimayen pojawiło się na horyzoncie około czwartego dzwonu, gdy pokonaliście jedną z wyższych piaskowych wydm. Tu i ówdzie słyszeliście różne historie na temat miasteczka, które było jednym z najmłodszych w Qadirze i ostatnią próbą kolonizacji bezkresnej pustyni Meraz. Kiedy koczowniczy klan Al Wutir odkrył źródło wody wśród piaszczystych wydm, ówczesny wezyr przyznał rodzinie wyłączne panowanie nad tymi wodami, o ile jego zasoby zostaną wykorzystane do przekształcenia oazy w miasto. Przez dekady się to udawało, ostatnimi laty jednak pustynia zaczęła odzyskiwać to, co jej zagrabiono, połykając kolejne opuszczone budynki miejskie. Mówiło się, że społeczność Dimayen to zbiór klasy rolniczej, upadłej elity, której nie powiodło się gdzie indziej oraz tych, którzy traktowali miasteczko skupione wokół trzech okręgów jako miejsce, do którego nigdy po wyjeździe już nie wrócą. Te pogłoski w połączeniu z rzekomą Klątwą Piasku nie stawiały tego miejsca w zbyt dobrym świetle, jednak sami zamierzaliście przekonać się "co w trawie piszczy" ruszając jednym z wydeptanych szlaków w stronę widocznych na horyzoncie namiotów.

 
Bugzy Malone jest offline  
Stary 05-02-2022, 16:18   #2
 
Nostromo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nostromo nie jest za bardzo znany

-Fadil al Hariri, tak się zwę. Z woli Sarenrae ramię jej sprawiedliwości, wykonawca jej wyroków i niewolnik. Znaki doprowadziły mnie do was a ja nie sprzeciwiam się woli bogini- powiedział do zdziwionych podróżników krzyżując ręce na piersi i kłaniając się nisko.

Omeny, które widział wszędzie, kierowały od czterech dekad jego życiem. Tak przynajmniej wierzył. One kazały mu dołączyć do grupy awanturników z którą teraz przemierzał pustynię w drodze do Dimayen. Kiedy nie rozmyślał o przeznaczeniu i Kwiecie Świtu, jak lubił nazywać boginię, chętnie rozmawiał z towarzyszami podróży na najróżniejsze tematy. Jedynym, którego nie poruszał był temat jego wyszkolenia i od kogo go odebrał. Poza Bractwem Światła w Ciemności nie mówiło się o bractwie i braciach. Fadil zawsze przestrzegał zasad. O czym więc mówił? Mówił dużo o swym przybranym ojcu Khadirze, o tym że rodziców stracił w młodym wieku z rąk kultystów Rovaguga, o swym kapłańskim powołaniu. Także o swojej pasji do warzenia trucizn. Lubił opowiadać o tym jak wszedł w posiadanie swego magicznego turbanu pozwalającego czytać myśli. Był łupem zdartym z kapłana Rovaguga, którego zabił w swojej pierwszej samodzielnej misji. W podobny sposób wszedł w posiadanie pantofli pajęczej wspinaczki i płaszcza osłony. Wszystko to zdobył walcząc gołymi pięściami od czasu do czasu pomagając sobie sztyletem.

Jechał teraz na czele ich niewielkiej karawany od czasu do czasu poganiając patykiem swego wielbłąda i pokrzykując do niego komendy.

Był wysoki i szczupły a z czarnym turbanem na głowie wydawał się jeszcze wyższy. Nagi tors okrył swym magicznym, również czarnym jak turban płaszczem. Oprócz tego ubrany był w szarawary i przepasany szerokim pasem za który na plecach miał zatknięty zakrzywiony sztylet.

Widząc osadę wydał radosny okrzyk i odwrócił się w siodle do towarzyszy.

-Bogini pobłogosławiła. Dojechaliśmy przed nocą.
 

Ostatnio edytowane przez Nostromo : 06-02-2022 o 08:22.
Nostromo jest offline  
Stary 06-02-2022, 00:32   #3
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Czarnoskóra kobieta o misternie uplecionych włosach patrzyła przez uchyloną okiennicę w bezkresną ciemność qadirańskiej nocy. Blask księżyca rozświetlał jej oblicze o szlachetnych rysach.
— Fascynująca z Ciebie istota Dae — Amal al-Sahba zwróciła się do drugiej osoby w przebywającej w jej prywatnej komnacie. — Co kogoś z Twojego rodzaju sprowadza do tej piaszczystej i rozpalonej słońcem krainy?
— Kroczę tam, gdzie prowadzi mnie Wiekuista Światłość, Proszę Pani — odparł uprzejmie delikatny głos przypominający uspokajający szum leśnego strumyka.
— Jej światło nie zwiodłoby Cię na manowce, to pewne, Moje Dziecko. Ale cóż ja mogłabym, uczynić, by wspomóc Cię w Twej błogosławionej misji?
— Niczego nie oczekuję, Proszę Pani. Za olbrzymi zaszczyt uznaję samą możliwość rozmowy z Wysoką Kapłanką miasta Maharev.
— Nie bez powodu się tu znajdujesz. Lud Cię kocha Dae, wiesz o tym?
— Jeśli tak Pani sądzi... to niezmiernie mi miło. Ale ja nie robię nic szczególnego, jedynie pomagam innym, tak jak należy.
— Słyszałam jednak, że masz opory przed przemocą. Tak jakby obca Ci była nasza doktryna, a dokładnie fakt, że łaska Sarenrae posiada dwa oblicza. To drugie objawia się, gdy płomienne ostrze jej sług niesie szybką i zdecydowaną sprawiedliwość tym, który są poza zasięgiem odkupienia.
— Jestem istotą wody, Proszę Pani. Nie czuję się dobrze z ogniem.
Amal zaśmiała się szczerze, słysząc tę prostoduszną odpowiedź. Następnie podeszła do sekretarzyka oznaczonego symbolem Kwiatu Jutrzenki. Wyciągnęła stamtąd kunsztowny wisior z wizerunkiem bogini, po czym zbliżyła się gościa. Poprosiła go o pochylenie głowy, po czym uhonorowała, nakładając nań święty artefakt.
— Ułatwi Ci komunikację z Naszą Panią. Sprawi też, że nadane przez Ciebie w jej imieniu błogosławieństwa będą nie do odczynienia. Zasługujesz na to, by go przywdziać. Wiem to i czuję. Płynie od Ciebie blask naszej patronki. Rzadko kto ma tak potężną emanację.

Podróż do Dimayen wydawała się Dae oczywistością. Zwłaszcza że miało ze sobą grupę przyjaznych ludzi, którzy również wyrażali ku temu chęć. Trzymali się razem od jakiegoś czasu i uczynili wiele dobrego dla mieszkańców Qadiry. Niektórzy z nich nawet modlili się do Kwiatu Jutrzenki, co wielce cieszyło serce sługi bogini. Wodnicze motywowała wielka suma złota, obiecana jako nagroda. Bynajmniej z powodów partykularnych. Zwyczajnie pięć tysięcy sztuk złota stanowiło sumę, za którą można było uczynić naprawdę dużego dobrego. Ale przede wszystkim na decyzję Dae wpłynęła rozpaczliwa prośba o pomoc wysłana poprzez akolitów Arakora Shonara, głównego kapłana świątyni Czystej Radości Sarenrae. Czyli jej brata w wierze. Wsparcie świątyni ukochanego bóstwa i biednych ludzi w walce ze straszliwą klątwą samo w sobie byłoby wystarczającą zachętą, by bez wahania podjąć się tego wyzwania. To dlatego pokornie znosiło znój podróży i parło przez gorejącą pustynię. Nieustannie czując, jak jedynie magiczna warstewka wilgoci chroni jego delikatną skórę przed bezlitosnym sponiewieraniem przez palące promienie.

W trakcie wspólnych przygód towarzysze zdążyli spostrzec, że wygląd Dae przywodził na myśl płyn przelewany do różnych naczyń. Codziennie ulegał (drobnym) zmianom. Jedyną w pełni stałą fizyczną cechą u niego była delikatna, humanoidalna sylwetka. A tak, to raz zdawał się chłopcem o dziewczęcej urodzie, kolejnym zaś była kobietą z chłopięcymi rysami. W skrajnych przypadkach ciężko było postronnym przyporządkować wodnicze do którejkolwiek z tych miar. Chyba nikt, być może poza samym Dae, nie wiedział, czy na tę zmienność miało wpływ planarno-wodne pochodzenie istoty, jej kaprys, czy może było to zupełnie losowe oddziaływanie wynikające ze spaczenia energiami Maelstromu. Na pewno kapłan ów nieodmiennie nosił biało-niebieskie szaty ozdobione symbolami Sarenrae. W dłoni zaś dzierżył ozdobny kostur. Jasnowodnista skóra tej istoty błyszczała się w Qadirańskim słońcu z powodu pokrywającej jej ciało cienkiej warstewki nieodparowującej wilgoci. Z bliska zaś wyczuwało się od niej wyraźny zapach świeżego deszczu i czystej wody. Jej wiecznie mokre szaro-niebiesko-zielone włosy wydawały się za każdym razem delikatnie falować, niczym morska tafla, a z wyglądu bardziej przypominały coś pomiędzy wodorostami a mackami. Z kolei duże, zimnolazurowe oczy bytu jawiły się jako całkiem płynne i opalizowały pod wpływem docierających doń promieni słońca niczym wypolerowane kryształy. Dłonie i najprawdopodobniej stopy Dae miało pokryte cienką błoną pławną. Zaś kiedy mówiło, jego głos przypominał kojący szum cicho płynącego leśnego strumyka.


Niesamowita istota przesłoniła drobną dłonią twarz, próbując z wysokości okazałej wydmy i dosiadanego wielbłąda rozpoznać szczegóły leżącego w oddali obiektu, w którym szybko rozpoznało zarys Dimayen.
— Masz rację Fadilu — odparło przyjacielowi. — Chwała niech będzie Leczącemu Światłu!
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 06-02-2022, 08:25   #4
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację


Mustafa Farhan al Hazazi wymierzał karę swym batem na dziedzińcu pięknej rezydencji, której dwuskrzydłowa brama pozostała jednak otwarta, więc Nura nie miała problemu, by przyglądać się z odległości całej sytuacji. Młoda, mikra kobieta została przywiązana do belki wieńczącej wejście do stajni nieopodal a Mustafa lał ją tym batem, jakby wpadł w jakiś trans. Krzyczała, ale na mężczyźnie nie robiło to większego wrażenia. Za nim stało dziesięć innych, wystraszonych dziewczyn, które wyglądały, jakby bały się nawet poruszyć. Bicz trzasnął kolejny raz, kobieta krzyknęła i zjechała po słupie na kolana.
- Zajebię ją! To będzie dla was nauczka, że mi się nie kradnie! - Warknął, plując przez zęby.

Al Hazazi to był wielki chłop, ale nie w sensie atletycznym. Jego zalane tłuszczem cielsko trzęsło się przy każdym ruchu, choć Nurę zdziwiło nieco, że wciąż się nie zasapał od tych wszystkich razów wymierzanych bezbronnej kobiecie. Był najbardziej wpływowym alfonsem w Katheer, kimś, komu nikt nie miał prawa się postawić. Tak przynajmniej myślał. Był przekonany o swojej nietykalności do tego stopnia, że nawet nie wystawiał straży., dlatego wojowniczka weszła na teren posiadłości frontowymi drzwiami nie niepokojona, dobywając po drodze sejmitara. Dopiero gdy podeszła bliżej, Mustafa i zgromadzone wokół niego dziewczyny ją dostrzegły. Rzuciła okiem na kobietę przy słupie - skórę miała pociętą do mięsa, łkała cicho i nie podnosiła głowy.
- Mam na ciebie zlecenie, grubasie - mruknęła, patrząc na niego.

Przez chwilę Mustafa patrzył na nią jak na niepasujący element otoczenia, po czym wybuchł gromkim śmiechem.
- Ty masz zlecenie? Na mnie? - Nie przestawał się śmiać. - Kto cię przysyła?
- Nieważne - odparła zimno. - Dzisiaj zginiesz. Żadna kobieta w tym mieście już nie będzie przez ciebie cierpieć.
Znowu śmiech. Przyzwyczaiła się, bo wielu mężczyzn ją ignorowało, dopóki nie pokazała, z kim mają do czynienia. Bez ostrzeżenia trzasnął w jej stronę biczem, ale spodziewała się takiej reakcji, dlatego bez problemu go uniknęła. Inaczej miałaby paskudną ranę na twarzy.
- Całkiem szybka jesteś, jak na zwykłą kurwią córę - ocenił i odrzucił bicz, sięgając po szablę przy pasie. - Jak z tobą skończę, będziesz błagała, żebym cię zabił.
- Sprawdźmy to - odparła spokojnie Nura, zapraszając go dłonią do zwarcia.

Mustafa ruszył na nią z okrzykiem i uniesionym ostrzem, a ona doskonale wiedziała, jak szybko zakończyć to starcie, które dla niej nie mogło być nawet rozgrzewką.



Nura przez całe swoje życie na szlaku robiła różne rzeczy i zawierała współprace z różnymi - w jej mniemaniu godnymi jej czasu i umiejętności - ludźmi, zanim związała się z obecną grupą podobnych jej awanturników. Pracowali ze sobą od pewnego czasu i całkiem jej to pasowało, bo uzupełniali się w różnych dziedzinach. Ostatnimi czasy na brak gotówki nie narzekała, a gdy usłyszała od akolity Sarenrae, którą wyznawała, że arcykapłan z Dimayen poszukuje ludzi, którzy pomogą mu zwalczyć jakąś zarazę, od razu zaanonsowała kompanom, że pojedzie to sprawdzić. Oni też mieli w tym swój interes, więc tym lepiej, że zdecydowali się udać tam większą grupą.

Rodowita qadiranka była wojowniczką i patrząc na nią nikt nie mógł się raczej pomylić, co do jej profesji. Była całkiem wysoką, dobrze zbudowaną kobietą, ale nie przepakowaną mięśniami. Te co prawda były widoczne na jej ramionach, nogach czy brzuchu ale nie odbierały jej kobiecości. Dorzucając do tego kobiecą figurę i odpowiednie kształty, mogła uchodzić za obiekt westchnień mężczyzn. Buzię miała ładną, zdradzającą szlacheckie rysy, ale nigdy nie chciała z nikim na ten temat rozmawiać a czarne oczy lustrowały inteligentnie każdego, kto do niej się zbliżył. Czarne, długie do ramion włosy zwykle trzymała związane w warkocz, by nie przeszkadzały jej w widzeniu a już najbardziej w czasie walki. Podczas swoich eskapad dorobiła się wielu ciekawych rzeczy, z których najbardziej ceniła sobie pięknie wykonany sejmitar, pelerynę chroniącą ją przed ciosami czy długi łuk. Oprócz umiejętności czysto bojowych umiała posługiwać się w pewnym stopniu magią, co dla przeciwników, z którymi walczyła często było zaskoczeniem.

Jak na kogoś, kto żyje z walki i często się przemieszcza, odziana była bardzo funkcjonalnie. Pancerz podkreślający jej biust zwykle skryty był pod białą peleryną obszytą złotymi wzorami, na nogach miała pasujące do reszty białe szarawary oraz kremowe buty na płaskiej podeszwie. Obrazu dopełniał sejmitar i sztylet przy pasie, pięknie wykonany łuk na plecach wraz z dwoma kołczanami strzał oraz plecak, który w czasie podróży, tak jak teraz, wieszała przy siodle swego wielbłąda. Jechała zaraz za Fadilem, rozglądając się czujnie po okolicy. Im bliżej celu byli, tym więcej było dowodów na to, że arcykapłan miał podstawy, by wynająć odpowiednich ludzi. I chociaż po drodze wzbudzali zainteresowanie drapieżników, to bezproblemowo udało im się dojechać do Dimayen.

- Sarenrae zdecydowanie nad nami czuwa - powiedziała spokojnie za Fadilem i Dae. - Postarajmy się od razu po wjeździe do miasta odnaleźć arcykapłana Shonara. Po tym, co widzieliśmy na pustyni nie ma już raczej czasu do stracenia.
 
Umbree jest offline  
Stary 06-02-2022, 12:42   #5
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Znowu chcesz wyjeżdżać? - Pani Jasmin z nieskrywanym wyrzutem spojrzała na swego bratanka. - Żonę byś sobie znalazł, o dzieciach pora pomyśleć...
Jasar uśmiechem odpowiedział na słowa swej upartej i niereformowalnej krewnej, która z uporem godnym lepszej sprawy usiłowała go wyswatać. Nie zacytował też znanego powiedzenia o tym, że jeśli ktoś chce się napić wina, to nie kupuje winiarni.
- Wrócę, to się nad tym zastanowię - zapewnił. Z oczywistych powodów nie obiecał, że wynik rozważań będzie pozytywny.
Ucałował ciotkę w policzek, a potem poszedł pożegnać się z rodzicami.

* * *

Jasar jest młodym, szczupłym mężczyzną, którego budowa i sposób poruszania się sugeruje więcej zręczności, niż siły. Opalona twarz sugeruje, iż Jasar zdecydowanie więcej czasu spędza na świeżym powietrzu, niż w bibliotekach, wśród ksiąg. Ubiera się w rzeczy bardzo porządne, ale zdecydowanie bardziej nadające się na wyprawę na pustynię, niż na salony.
Broni nie nosił (prócz ozdobnego sztyletu). "Sam jestem bronią", mówił... i to było prawdą, bowiem magia, która płynęła w jego żyłach, potrafiła być zabójcza dla wrogów.

Jasar nie rościł sobie prawa do nazywania się "synem pustyni", ale chociaż wychował się w pałacu, towarzyszom wędrówki dał się poznać jako ktoś, kto na morzu piasków czuł się jak w domu. W przeciwieństwie do wielu podróżujących przez piaski nie dosiadał "okrętu pustyni", ale wierzchowca, przedstawiciela rumaków szlachetnej krwi, które słynęły i z wytrzymałości, i szybkości.
Wiernym towarzyszem Jasara był sokół, który zwykle siedział na ramieniu swego pana, czasami jednak wznosil się w powietrze, by sprawdzić, co dzieje się w okolicy.

Jasar pewnością nie był uciążliwym towarzyszem podróży, a swoją magię często wykorzystywał by ułatwić życie sobie i tym, z kim podróżował.

* * *

- Bogowie nam sprzyjali - potwierdził. - I masz rację, Nuro. Musimy zacząć od wizyty u arcykapłana.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-02-2022, 00:11   #6
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Ahman jechał na samym końcu karawany. Nie odczuwał potrzeby gnać na złamanie karku, a i jego wierzchowiec nie należał do najszybszych. Ellie, słonica której dosiadał była raczej spokojnym zwierzęciem i chociaż nieco ustępowała wielbłądom, czy koniom w kwestii prędkości, to ciężko było ją spłoszyć i miała niemal niewyczerpane pokłady siły, co bywało przydatne. Al’dira często podróżował po pustyni sam, lub w bardzo niewielkim towarzystwie. Często badał dawno opuszczone świątynie, czy pozostałości ruin starożytnych miast i nieraz wywoził z nich trochę łupów. Potrzebował silnego zwierzęcia, które może wykonywać pracę kilku mniejszych. Słoń wydawał się być idealnym wyborem.

Tym razem nie podróżował sam i chociaż pracował już wcześniej z każdym z tych ludzi to nie mógł powiedzieć, że ich zna. W sumie to samo oni mogli powiedzieć o nim. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że pochodzi z bogatego domu. Nosił się prosto z wyraźnym “dostojeństwem” typowym dla ludzi z dworów pustynnych władców. Podróżny strój, chociaż na pierwszy rzut oka zwyczajny, uszyto z droższych materiałów i dobrze dopasowano do noszącego. Jedynym co bardziej się wyróżniało, był srebrny róg, ze złotymi zdobieniami, który mężczyzna nosił u pasa. Ahman był człowiekiem średniego wzrostu, o piwnych oczach i ciemnej, oliwkowej skórze. Dobrze zbudowany, ale nie przesadnie umięśniony wojownik, który bazował raczej na szybkości niż sile. W walce posługiwał się głównie długą, giętką włócznią, będącą dosyć niecodzienną odmianą popularnej wśród ludzi pustyni broni. Broń chociaż niepozorna z wyglądu, zdecydowanie była magiczna, gdyż Al’Dira mógł w dowolnej chwili przywołać ją do swoich dłoni lub odesłać z powrotem w nicość. W zasadzie to jej wygląd też ulegał pewnym zmianom, tak jakby za każdym razem przywoływał inny oręż tego samego rodzaju. Obecni towarzysze wiedzieli też, że Ahman potrafił również posługiwać się magią, podobnie jak Nura, często zaskakując nieprzygotowanych na to przeciwników.


Kiedy cel ich wędrówki wyłonił się zza wydmy, mężczyzna usunął z twarzy przesłonę, odkrywając twarz porośniętą dwudniowym zarostem i lekko krzywy, szeroki nos ozdobiony złotym kolczykiem na lewym nozdrzu. Sięgnął do rogu, pociągnął z niego kilka solidnych łyków wody i zaraz po tym wlał kilka ładnych litrów do wyciągniętej trąby swojego wierzchowca.

-Proszę maleńka. Zaraz będziemy na miejscu i będziesz mogła odpocząć. - niskim, trochę szorstkim głosem powiedział do Ellie, drapiąc ją za uchem.

* * *

-Też jestem zdania, że nia ma co czekać, ale najpierw chciałby, nakarmić swojego wierzchowca. Moment zwłoki pewnie nie zrobi już nikomu różnicy, a zwierzęta zdecydowanie zasłużyły na posiłek. - wtrącił się do wymiany zdań między Jasarem i Nurą.
 
shewa92 jest offline  
Stary 08-02-2022, 10:54   #7
 
Bugzy Malone's Avatar
 
Reputacja: 0 Bugzy Malone ma wyłączoną reputację
rzeci Krąg Dimayen był bardziej siecią obozów, niż rzeczywistą osadą. Przeważało tu nieustannie zmieniające się morze nowych namiotów, wznoszonych przez nomadów, kupców i najemników zatrzymujących się w celu uzupełnienia zapasów. Wasze pojawienie się między namiotami ściągnęło uwagę brudnych, odzianych w łachmany mężczyzn i kobiet, którzy błagali was o jakikolwiek pieniądz. Nachalniej zaczepiali Dae które wyglądało najmniej groźnie z całej waszej zbieraniny. W pewnym momencie żebracy okrążyli ją, odcinając od kompanów, tak, że Nura i Ahman musieli zareagować i odpędzić nieznajomych.

Nieco dalej ujrzeliście wędrujące po piaskowych alejkach szakale, od których wszyscy trzymali się z daleka. Nie był to codzienny widok, gdyż te drapieżniki zwykle nie podchodziły do ludzkich osad, a już tym bardziej nie przechadzały się uliczkami ze stoickim spokojem. Zwierzęta przyglądały się wam z dala, ale żadne nie odważyło się podejść. Ta część Trzeciego Kręgu wyglądała na opuszczoną, ale gdzieniegdzie dostrzegaliście ludzkie, ciekawskie spojrzenia skryte za połami namiotów.

KIerując się w stronę widocznych w oddali murów Dimayen, usłyszeliście nagle męskie krzyki dochodzące z niewielkiego obozu znajdującego się jakieś czterdzieści stóp dalej. Jeden z odzianych w lekki pancerz nieznajomych leżał koło namiotu, trzymając się za szyję i wrzeszczał z bólu. Spomiędzy jego palców obficie spływała krew. Kolejny, dobrze zbudowany mężczyzna o qadirańskich rysach syczał i warczał, próbując wyrwać się z objęć trzech kompanów, chcących go przytrzymać. Mieli z tym spory problem, gdyż nieznajomy miotał się niczym dzikie zwierzę.

- Kapitanie, opanuj się! Błagam! - Prosił czwarty ze zbrojnych, stojący przed nimi.

Tamten jednak nic sobie z jego słów nie robił. Z łatwością odrzucił od siebie dwóch trzymających go towarzyszy, po czym odwrócił się i wgryzł się w szyję trzeciego, zaskoczonego mężczyzny. Młody najemnik krzyknął z bólu i osunął się na ziemię, trzymając za tryskającą krwią ranę. Zakrwawiony kapitan z pomrukiem satysfakcji i dzikim błyskiem w oczach, w których nie można było już dostrzec człowieczeństwa, rzucił się na kolejnego z najemników, wpadając z nim w jeden z namiotów.

W tym czasie ranny, którego ujrzeliście w pierwszej kolejności, poderwał się nagle na równe nogi, jakby nic mu się nie stało. Jego twarz przybrała ziemistą barwę, oczy zaszły mgłą. Dobył miecza i z nieludzkim warkotem, kłapiąc zębami ruszył biegiem w waszą stronę. Natomiast ten przy wygaszonym palenisku zerwał się nagle, niczym dzikie zwierzę, by zaatakować swoich trzech zaskoczonych kompanów.
 
Bugzy Malone jest offline  
Stary 08-02-2022, 22:08   #8
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Kiedy Dae pojawiło się wraz z drużyną pomiędzy pierwszymi namiotami, w jej pobliże ściągnęła grupa zabiedzonych, odzianych w resztki ubrań ludzi. Wyglądali nędznie i błagali żałośnie o pieniądze, na co nader wrażliwy kapłan Sarenrae nie mógł pozostać obojętny. Każdemu z biedaków wodnica wręczyła po trzy złote monety. Kiedy żebracy zostali obdarowani i dziękowali wylewnie słudze bogini, kompani istoty żywiołu przybyli, by uwolnić ją z objęć nieszczęśników.
— Nic się nie stało — powiedziało do przyjaciół Dae, uśmiechając się pogodnie. Następnie pomachało do przegnanych potrzebujących na pożegnanie. — Do widzenia! Niech Leczące Światło ma was w opiece!
Wędrując po piaskowych alejkach Dae zdziwiła obecność i pewność siebie szakali. Strapiło się nieco z tego powodu, bowiem widok tych zwierząt tak blisko miasta i zamieszkanych przez ludzi obozowisk mógł mieć nader ponurą wymowę. Niewykluczone, że śmierć bywała częstym widokiem w tym miejscu, a pochówek zaczął być przywilejem. Tak najłatwiej było wyjaśnić obecność i odwagę tych zwierząt.

Jeszcze zanim dotarli do miasta uwagę sługi Sarenrae i jej drużyny zwróciło zamieszanie, do którego doszło pośród namiotów jakichś zbrojnych ludzi. Gdy przybyło na miejsce, Dae zadrżało, uzmysłowiwszy sobie, że ma przed sobą ofiarę Klątwy Piasku, o której prawili akolici wysłani przez Arakora Shonara. A jednocześnie strapiło się wielce faktem, że mimo bycia uzdrowicielem, nie zna lekarstwa na tę straszliwą przypadłość. Chwilę później już nie miało czasu na rozmyślania, bowiem sytuacja eskalowała błyskawicznie i dotknięci przekleństwem zaczęli przemieniać swych kompanów, którzy ostatecznie opadli drużynę wodnicy.
- 24 sztuki złota

 
Alex Tyler jest offline  
Stary 09-02-2022, 09:30   #9
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Wjeżdżając powoli między namioty na swoim wielbłądzie, Nura rozglądała się czujnie po okolicy bliższej i dalszej. Choć dużo podróżowała po Qadirze, nie miała jeszcze okazji zawitać do Dimayen. A przedmieścia miasteczka-oazy nie prezentowały się najlepiej. Niemal od razu dopadli do nich żebracy liczący na jakiś grosz a wojowniczka zmarszczyła tylko brwi - w większych miastach tacy ludzie pracowali zwykle dla jakichś poganiaczy, którzy całkiem dobrze żyli sobie z tego, że inni żebrali dla nich na ulicach. Nie wiedziała, jak się sprawy mają tutaj, ale że ostatnio miała dobrą passę jeśli chodzi o zarobki, wysupłała z sakiewki dwa złocisze w drobniejszej monecie i wręczyła kilku młodym kobietom.

Dae okazało się być bardziej szczodre, przez co ściągnęło na siebie zainteresowanie większej grupki proszących. Nura lekko ściągnęła lejce a wielbłąd zatoczył łuk, podchodząc do kapłanko. Wojowniczka tak zręcznie nim manewrowała, że nawet nie musiała interweniować słownie, gdyż zwierzę swymi gabarytami skutecznie separowało Dae od części natrętów chętnych na jeszcze więcej pieniędzy. Ahman poradził sobie z kolejnymi i wodnica mogła kontynuować podróż.

- Masz dobre serce, Dae, a ludzie niestety mają to do siebie, że gdy dajesz im palec, to najchętniej wzięliby całą rękę - rzuciła do kapłanko. - I nie chodzi mi tylko o żebraków.

Niedługo później wojowniczka zwróciła uwagę na kręcące się między namiotami szakale, które skutecznie wyczyściły całą ulicę z jakiejkolwiek ludzkiej obecności. Nie było to normalne, a z tego, co sobie przypominała, to ludzie w Al-Hiraf mówili coś o powrocie jakiegoś Księcia Szakala. Jeśli ta zaraza była z nim połączona, to obecność tych drapieżników na przedmieściach Dimayen nie była przypadkowa.

Nie skomentowała jednak, skupiając się na drodze w kierunku serca miasta. Nie od razu mieli tam jednak dotrzeć, bo w obozie nieopodal wybuchła jakaś walka i jak się szybko okazało, mogli na własne oczy przekonać się o prawdziwości Klątwy Piasku. Kapitan najemników zamieniał swoich towarzyszy w krwiożercze, prymitywne bestie z którymi trzeba było sobie poradzić.

- Szykujmy się! - Krzyknęła, po czym najpierw wyrzuciła przed siebie dłoń, z której uderzyła ognistym pociskiem, a potem poprawiła z łuku.

Zapowiadało się, że chwilę tu zabawią.

-2gp.

 
Umbree jest offline  
Stary 09-02-2022, 10:24   #10
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Żebracy istnieli od wieków i nic nie wskazywało na to, że ta sytuacja miałaby się kiedykolwiek zmienić. Jasar nie uważał, że ci, co zajmowali się żebractwem byli przeklęci przez bogów, ale też nie sądził, by rozrzucanie złota na prawo i lewo cokolwiek zmieniło w ich sytuacji. Owszem, czasami kogoś wspomógł, ale w tym przypadku uznał, że Dae wykazała się wystarczającą szczodrobliwością.
Której nie skrytykował, chociaż kapłanka wywołała niemałe zamieszanie. W sumie było to bardziej zabawne, niż groźne, ale trzeba było pamiętać o tym, że wizja złota niektórych czyniła nieodpowiedzialnymi, a bogacze często nie cieszyli się sympatią biedaków.

Chwilę później oczom wędrowców ukazało się zbiorowisko namiotów, wśród których przechadzały się szakale. Zwierzęta zachowywały się tak, jakby to one były prawowitymi mieszkańcami tego miejsca. Było to niezbyt typowe, ale zgodne z plotkami zachowanie.

A chwilę później potwierdziła się kolejna plotka - o działaniu Klątwy Piasku, tudzież o szybkości, z jaką ta klątwa działała na osoby nią zakażone.
Nie było innego wyjścia, jak podjąć walkę, więc Jasar sięgnął po magię.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172