Mark najchętniej przywaliłby Bartowi, a potem ponownie Bryanowi, ale jednak się opanował. Z różnych powodów, z których części nawet nie zdawał sobie sprawy.
To, że Leon mógł go wpisać na czarną listę, miał w du...żym poważaniu. I tak niedługo miał wyjechać z tej dziury. Ale lubił Leona... w zasadzie... I nie chciał do końca psuć nastroju na imprezie.
No i, jak by nie było, byl synem polityka. Zdawał sobie sprawę z tego, że w niektórych sprawach trzeba iść na ustępstwa. Lub lawirować...
- Sorry, Leon... - powiedział. - Poszło o zakład... - dodał.
- Nie no, luzik, kurwa. Zakład. Ale ryje sobie poobijaliście nielicho. Trzeba chyba będzie jakiś pielęgniarzy wezwać, czy coś, bo leje się z was jak z prosiaków, nie przymierzając.
Spojrzał na Marka, potem na Bryana.
- Podajcie sobie łapy i sprawa idzie w niepamięć o ile nie odpierdolicie nic nowego.
Bryan nie podał ręki. Obrócił się na pięcie i zionąc wściekłością odmaszerował.
Mark wzruszył ramionami.
- Niektórzy są głupsi, niż przewiduje ustawa - mruknął pod nosem. Spojrzał na Leo. - Ogarnę się trochę i pojadę do szpitala - powiedział.
- Pijany, kurwa - Leo wybuchnął śmiechem. - Chcesz, żeby lokalne pismaki obsmarowały twojego starego. I tak już chyba laska w aucie zrobiła mu koło dupska, co? Nawiasem mówiąc - zajebisty pomysł. Będę musiał moją dziewczynę namówić. - Wyciągnął dłoń w górę do przybicia "górnej piątki".
Mark piątkę przybił.
- To chodźcie, ogarnę wasze rany. - Bart popatrzył po wszystkich trzech poturbowanych. - Leon w której łazience trzymasz wodę utleniona, plastry? - zapytał Leona. - Nie takie zadrapania w zakładzie naprawiam. Będziecie jak nowo narodzeni. - zaśmiał się ubawiony własnym żartem o domu pogrzebowym.
- Pomóc Ci? - Ana mruknął cicho i nieśmiało, gdy bezszelestnie podeszła do Barta. Ale się działo! To też tym bardziej nie chciała zostawać w tym pomieszczeniu sama z obcymi sobie ludźmi. Poza tym zajęłaby się czymś pożytecznym… tylko nie wiedziała, czy ktoś w ogóle ją chce…
- Tak, dzięki. - uśmiechnął się Bart, bo w następnej kolejności chciał jej to zaproponować i cieszył się, że nie musiał.
- Delikatna kobieca dłoń chyba lepiej się sprawdzi... - Mark z odrobiną wątpliwości spojrzał na Barta. - Nie, żebym wątpił w twoje umiejętności, Bart - dodał.
Bart wzruszył ramionami.
- Ana da radę. - objął dziewczynę ramieniem na chwilę. |