Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2022, 21:53   #37
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

"I'm holding a type-three phaser rifle. It is more powerful and generally larger than the type-one or type-two, which I guess is why they call it a 3."
Sylvia Tilly



Kajuta porucznik Doriam nie kryła żadnych tajemnic, a jeśli nawet to na pewno nie wiązały się one z obecnością tajemniczego pupila Malrofa. Ta'nar zachowując możliwie największą dyskrecję i najdalej posuniętą subtelność, kontynuowała samotnie przeszukanie pokoju. Było to konieczne, w końcu nie dokonywała policyjnej rewizji, o szóstej rano z wyważaniem drzwi, hukiem granatów ogłuszających, dymem i krzykiem uzbrojonych funkcjonariuszy i całą feerią podobnych atrakcji. Choć wykonywała rozkazy wyższego oficera, to nie można było tego nazwać, ani nalotem, czy też kipiszem. Ot, zwykłe przepatrywanie terenu. Czyli w sumie dokonywała, takiego sobie zwykłego zwiadu.

Główna część kajuty, nie licząc osobliwej nahajki na szafce nocnej, nie zawierał nic interesującego. Nic zatem dziwnego, że Ta'nar postanowiła swoje dalsze poszukiwania kontynuować w łazience. W końcu kobieca toaletka mogła skrywać niejedną tajemnicę. Co prawda okrętowa łazienka, to żaden królewski buduar, ale jak się nie ma, co się lubi… znacie to powiedzenie, prawda?

Przeczucie ją nie myliło. Ledwo andorianka przekroczyła próg łazienki już wiedziała, że z porucznik Doriam będzie mogła się dogadać. Jej uwagę przykuło malutkie pudełeczko, czarne i matowe, niczym bezgwiezdny, kosmiczny przestwór. Zapewne, gdyby nie znajomość z Lievem, nie zatrzymałaby wzroku na nim ani na chwilę. A tak…

Znajomi Dana często przynosili w takich pudełeczkach różne czarujące substancje, które później przenosiły ich w odległe, bajeczne krainy. Andorianka z nieskrywaną ciekawością ruszyła w kierunku półki na której leżało owo sekretne puzderko.

- A ładnie, to tak sznupać komuś po kątach? - usłyszała prowokacyjne pytanie za swoimi plecami. Zadał je nie kto inny, jak doktor Vulpine. Kobieta stała oparta o framugę drzwi i trzymając ręce splecione na piersiach, wyzywająco wpatrywała się w andoriankę.
- Zanim cokolwiek opowiesz mi o rozkazach - uprzedziła wszelkie tłumaczenia lekarka - Pozwól, że zwrócę ci tylko uwagę na jeden mały fakt. Wielu psychiatrów uznaje tego typu wtargnięcia za swego rodzaju gwałt. Choć jesteś tylko namolnym, nieopierzony żółtodziobem, to zapewniam cię, że kapitan nie będzie słuchał twoich żałosnych tłumaczeń i z miejsca wpakuje cię do brygu. Także uważaj maleńka, co robisz.

Ta'nar niewątpliwie uraczyłaby swojego niespodziewanego gościa soczystą ripostą, ale na korytarzu znowu rozległy się charakterystyczny dźwięk wydawany przez wystrzał z phasera.

Wyglądało na to, że na Phileasie strzelaniny są dość powszechnym zjawiskiem.




Słowa wypowiadane przez porucznika Lieva wyraźnie uspokajały pakleda. Przedstawiciel rasy uznawanej za najgłupszą w całym wszechświecie, pod wpływem jego wyważonych i przyjacielskich słów, odprężył się, a gniew i agresja zniknęły z jego pulchnej twarzy. Nawet obraźliwe wrzaski rozwścieczonego tellaryty, nie osłabiły efektu doskonałej mowy sprawnego negocjatora, jakim niewątpliwie był porucznik Liev.
Kojący nastrój szybko udzielił się wszystkim i napięte mięśnie, gotowe w każdej chwili do ataku, wolno zaczęły się rozluźniać.

- Racja przyjacielu - rzekł Malrof ze swoim charakterystycznym, lekko głupkowatym uśmieszkiem, który tak samo mógł wyrażać pogodny nastrój, jaki błogi spokój panujący w mózgu, pozbawionym wszelkiej głębszej myśli - Poniosło mnie, ale to twoja wina. Myślałem, że chcesz mi zrobić krzywdę. Ja się tylko broniłem.

Na dźwięk słowa “myślałem” jeden z członków ochrony nie wytrzymał i parsknął śmiechem.



Nie to jednak, po raz kolejny sprowokowało Malrofa do irracjonalnego zachowania. Iskrą zapalną stało się coś zupełnie innego. Wbrew przewidywaniom wszystkich, nie były to też ciągłe docinki i obelgi wypowiadane przez Dasha, który mimo dramatycznego położenia, nie potrafił pohamować, choćby na chwilę swego języka.

Wyłaniający się właśnie zza rogu porucznik Th'riakrir, zapewne nie miał złych intencji. Jego słowa, jak i ton z jakim zostały one wypowiedziane, bez żadnych wątpliwości uznać można było za wzorcowe, jeżeli chodzi o sztukę dyplomacji i pertraktacji. Prosty umysł pakleda nie sprostał niestety ich interpretacji i gdy tylko szef ochrony pojawił się na horyzoncie i wygłosił swoją profesjonalną formułkę, w Malrofa na nowo wstąpił geniusz zła.

Odepchnął on z całej siły przetrzymywanego, jako zakładnika, tellarytę wprost na stojących przed nim oddział ochrony. W następnej chwili znowu zaczął strzelać na oślep i uciekać w głąb korytarza.

Gdy tylko opadł bitewny kurz, porucznik Th'riakrir krzyknął:
- Za nim! Żarty się skończyły! Rozkazuje obezwładnić tego półgłówka wszelkimi możliwymi sposobami. Zezwalam na użycie ostrej amunicji. Phasery na poziom szósty.




Awantura i pościg na pokładzie drugim skończył się o wiele bardziej niespodziewanie niż się zaczęły. Zaskoczenie toczyło zażarty bój z niedowierzaniem, o palmę pierwszeństwa w umysłach każdego z członków grupy pościgowej

Malrof, pakled co się zowie, zniknął.

- Kapitan Fletcher do porucznika Th'riakririego. Proszę o natychmiastowy meldunek, co się tam do jasnej cholery wyprawia.
- Panie kapitanie, melduję, że nie mam bladego pojęcia. Obiecuję jednak zaraz się dowiem. Bez odbioru.

Szef ochrony dosłownie miał wypisane na twarzy, wszelkie rodzaje tortur, jakim podda pakleda, gdy go tylko dopadnie. Nim jego gniew eksplodował, wziął on głęboki wdech i wraz z wydychanym powietrzem wypuścił z siebie wszystkie złe emocje. Gdy odezwał się po chwili, głos miał spokojny i w pełni profesjonalny. Dokładnie tak, jak przewiduje to regulamin Gwiezdnej Floty.

- Przeszukać cały pokład - rozkazał - Macie znaleźć pan Malrofa i jego uroczego pupila. Natychmiast.

Tylko osoby stojący najbliżej Th'riakririego mogły usłyszeć, jak mruczy on pod nosem litanie andoriańskich przekleństw, nader często wplatając w nią imię pakleda.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 07-02-2022 o 22:05. Powód: literówki, stylistyka
Ribaldo jest offline