Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-02-2022, 11:30   #504
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Imperialna; rezydencja van Zee
Czas: 2519.02.26; Wellentag (2/8); wieczór


Pirora relaksowała się z koleżankami zadowolona jak potoczyła się jej rozmowa z ojcem Kamili. Malarka wyraziła chęć powiadomienia ojca o aktualnym stanie spraw, choć Mości van Zee musiałby czekać przez okres dyliżansu który musiałby dotrzeć do Averlandu iz powrotem. Szybciej dostaliby odpowiedź od ciotki Pirory z Mideihelmu i oczywiście bondyka wyraziła ochotę posłania odpowiedniej korespondencji. I wyraziła wielką wdzięczność za pomoc jaką okazał jej ojciec Kamili. Nie filtrował a ona nie podejmowała tych sposobów.

- Miałam dobrą modelkę. - Blondynka odpowiedziała z uśmiechem na uwage na temat piersi swojej syreny. - Cóż nie znam nikogo kto by robił tatuaże ale wiem o kimś kto ma ich tyle, że pewnie wie gdzie można je zrobić. Kupuje od niej statuetkę jutro mogę zapytać. Choć pewnie byłoby lepiej gdybyście takiej osoby nie zapraszały do siebie.

- Cóż nie wiem co u ciebie jest problem, jeśli ktoś chce i się nie boi to może kazać przystojnemu stajemnemu się całować. Wiem że siostra tak swego czasu robiła. Dosłownie zagroziła chłopakowi chłostą jeśli nie zrobi jak mu ona każe. To kwestia też czy twoi rodzice chcą cię wydać za mąż jako dziewicę. Jeśli nie jest to jeden z warunków to nie ma to znaczenia. Dla mnie niestety właśnie tak Ojciec próbuje mnie się pozbyć z domu. Sano naprawdę nie miałaś okazji? Żadne bale? Wycieczki schadzki z jakimś szlachcicem… choć faktycznie odkąd tu jestem poznałam same damy z towarzystwa, starych marynarzy ale żadnych młodych synów szlachciców. Czyżby północ rodziła głównie kobiety? - Przyznała dziewczyna kiedy zobaczyła że atmosfera jest już mocno swobodna. - Kamilo śmiem wątpić by kapitan de la Vega miałą odpowiednie partie ciała by cie poprawnie technicznie rozdziewiczyć.

- No to co? Na pewno by to była niesamowita przygoda. Taka piękna, dzielna i pełna temperamentu kobieta. A do tego oficer i szlachcianka. - ciemnoskóra gospodyni machnęła na ostatnią uwagę blond gościa ręką i uśmiechnęła się łagodnie patrząc rozmarzonym wzrokiem gdzieś w sufit.

- Ona już nie jest dziewicą. Ma to z głowy. Nie to co ja. - dla odmiany panna Moabit zmarkotniała jakby słowa koleżanek tylko ją zasmuciły.

- I bale, szlacice, słyszysz co ona mówi? Jak ja bym tu mieszkała na stałe i miała takie bale, schadzki, cukiernie i tak dalej to już dawno bym sobie załatwiła co mi potrzeba. No ale tam u nas to jak na wsi. Wszyscy się znają i to na wylot. Żadnego kawalera na poziomie! A ze stajennym… A wiesz, że o tym myślałam? Taki jeden marynarz u nas pracuje. Ma drewnianą nogę i opaskę na oku. I dużo tatuaży. Jak jest gorąco w lecie to pracuje bez koszuli. Nie mogę się na niego napatrzeć! Nie wiem czemu. Właściwie to nie jest przystojny, i starszy ode mnie. Ani gładki ani nic. Ale ma w sobie jakiś, taki zwierzęcy magnetyzm co mnie pociąga. Z nim to bym się mogła zapomnieć gdzieś na sianku. No ale pewnie zaraz by rozgadał kolegom. Bo w tartaku pracuje. No a jak w tartaku to zaraz cała wioska by wiedziała a jak jedna wie to i sąsiednie. I doszłoby do naszej służby i moich rodziców. Dopiero bym miała bobu! Panienka z dobrego domu puszcza się z drwalem. Toż to byłby skandal na cały sezon! Pewnie aż tu w mieście by było słychać. A tak to nawet jak ktoś interesujący przyjedzie to w interesach i potem wyjeżdża. Zresztą moja mama to jakiś dryg do tego ma, jakoś zawsze umie wyczuć który mi wpadł w oko i mnie zaraz znajduje jakieś zajęcie aby “do niczego nie doszło”. I tak się męczę już któryś sezon. Ale koniec z tym! Postanowiłam, że tym razem to kogoś sobie znajdę! No… Tylko nie chciałabym aby zaraz całe miasto wiedziało. Bo w końcu też by doszło do moich rodziców. - Sana rozgadała się na całego gdy od tego wina i palonego zioła od serca wyrzuciła z siebie swoje troski, żale i potrzeby. Opisywała ten swój dom jakby była tam zamknięta w złotej klatce. Ale jeśli naprawdę był to taki przysłowiowy kraniec szlacheckiego świata to mogła być jedyną panną na wydaniu nie licząc plebsu z warsztatów czy okolicznych wsi.

- No tak, bo widzisz Piroro, Sana ma prawdziwego pecha do kawalerów. W zeszłym sezonie już pisała z takim przystojnym porucznikiem no ale wypłynął i się utopił. A drugi chyba nie zdążył wrócić przed zimą to nawet nie wiadomo co się stało. Może po zimie wróci. A może nie. - gospodyni zaciągnęła się fifką po raz kolejny i zdradziła koleżance dodatkowy aspekt dramatu siedzącej obok brunetku w jej sercowych niepowodzeniach. Ta smutno pokiwała głową potwierdzając jej słowa i sięgnęła po kielich z winem.

- Ale że ty Kamilo miałaś już takie doświadczenie z kochankiem to się nie spodziewałam, - Blondynka zauważyła uśmiechając się do czarnowłosej szlachcianki.

- Zwierzęcego magnetyzmu ci się zachciało. Cóż nie znam takich ale jak czasem słucham trzebiotek w tawernach to mi się wydaje że ten co ma milczeć to będzie wyżej urodzony oficer marynarki. A ten zwierzęcy magnetyzm nie wiem w piechocie morskiej, też wyjeżdżają po zimie z miasta. - Pirora zadumała się i popiła parę łyków wina. - I może zamiast pisać i przedłużać aż się zima skończy może po prostu zacznij z takim rozmawiać, dużo ich chodzi mna mszę. Zawsze możesz się rozglądać.

- No jak mieszkasz sama no to nie bardzo jest z kim rozmawiać. A tutaj dopiero co przyjechałam. Na mszy jednak widziałam paru interesujących kawalerów. No i liczę na ten kulig albo jakieś przyjęcie trzeba by zorganizować by była okazja poznać kogoś ciekawego. - panna Moabit trąciła stopą łydkę gospodyni aby podkreślić na czyją pomoc liczy w organizacji takich towarzyskich inicjatyw. Z ich trójki pod tym względem jedna z najpopularniejszych panien z towarzystwa miała faktycznie największe możliwości.

- No ten kulig będzie. Przecież ostatnio rozmawiałyśmy z dziewczynami na spotkaniu. I jeszcze w Festag po mszy. No będzie, i to już niedługo. Myślę, że w tym spotkaniu poetyckim już powinno być wiadomo co, gdzie i u kogo. A ty Pirora się nie dziw, że same panie u nas. Dopiero byłby skandal jakby jacyś mężczyźni odwiedzali panny, nażeczone i mężatki wieczorową porą na jakichś spotkaniach. Już widzę jakby miasto huczało od takich zbulwersowanych plotek. - ciemnoskóra panna z dobrego domu pokręciła głową na znak, że te ograniczanie obyczaju i moralniści o jakich mówiła wcześniej szlachcianka z Averlandu ograniczają także i takie spotkania towarzyskie. Jakby wyszło, że szlachcianki sprowadzają sobie jakichś mężczyzn na wieczorne spotkania to łatwo było już o podejrzenia, że w niecnych albo i lubieżnych celach. Tymczasem gdy towarzystwo było jednorodne pod względem płci to takie podejrzenia były o wiele mniejsze i to zarówno wobec pań jak i panów.

- A jakichś kapitan czy porucznik marynarki no tak, brzmi ciekawie. Zwłaszcza, że wypłynąłby na wiosnę w morze. No mam nadzieję, że jak szlachcic i oficer no to by potrafił zachować się przyzwoicie i nie rozpowiadać kolegom i reszcie jak to rozdziewiczył jakąś szlachciankę. Jej! Czasem to bym chciała być zwykłą dziewczyną z plebsu! Ja widziałam te nasze służące, pokojówki, pracownice tartaku takie zwykłe dziewczyny! Im jest łatwiej z takimi sprawami. Wystarczy byle wesele, festyn, zabawa albo schadzka gdzieś w polu albo w lesie. A na mnie to wszyscy się gapią i wiedzą kim jestem z miejsca wszystko utrudnia. Zwłaszcza jak trudno o kawalera na moim poziomie bo tacy prawie do nas nie przyjeżdżają. Dobrze,że chociaż tutaj jest ich więcej. No takiej zwykłej dziewczynie to chyba jednak łatwiej niż szlachciance na krańcu świata. - Sana pokiwała głową i przygryzła wargę jak sobie próbowała imaginować w myślach taką marynarsko - oficerską kandydaturę. Miała pewne wątpliwości ale widocznie oficerowie marynarki kojarzyli jej się raczej pozytywnie i interesująco. Chociaż bolała nad swoją pozycją gdy wspominała jak to łatwo mają z tymi sprawami schadzek zwykłe dziewczyny z jej obejścia. Tutaj jednak towarzystwo błękitnokrwistych było liczniejsze to dawało jednak nadzieję, że okazji będzie więcej niż tam u niej na końcu cywilizowanego świata.

- Jakbyś była zwykłą dziewczyną to byś nie leżała teraz w moim łóżku. - odparła ze śmiechem Kamila rewanżując się trąceniem stopą łydki koleżanki aby przypomnieć jej, że jednak ta ich pozycja w społeczeństwie ma jakieś plusy.

- Największe lubieżne cele chwilowo ma Sana - zadziornie acz przyjaźnie - i ja tu nie mówię o nocnych schadzkach ale nawet po mszach żadnych kawalerów którzy by mieli na tyle odwagi by podejść, przedstawić się czy porozmawiać. Jak tak dalej pójdzie Sana rzeczywiście straci cnotę z tym kogo jej rodzice przyprowadzą do domu pewnego dnia. A no niestety jak bardzo nasi rodzice chcą dobrze oni patrząc na nasze związki w pragmatyczny biznesowy sposób.

- Ach zwykłe dziewczyny z obejścia też mają problemy z tymi sprawami. Nawet większe niż my. - Blondynka się zadumała. - Czytałam kiedyś taką książkę, romans z mezaliansem. O córce wicehrabi i jej paroletnim romansie z oficerem piechoty. Powiem ci że niektóre pomysły na ich “przypadkowe spotkania” były bardzo pomysłowe. Na przykład na balu maskowym, albo chatce myśliwego pod lasem, albo w mieszkaniu służki pod przebraniem.

- O! Bal maskowy! Albo w chatce pod lasem! Albo jako służka! O! Ależ to by było ekscytujące! - obie szlachcianki roześmiały się na ten komentarz Pirory o lubieżności ale potraktowały to na wesoło. W ramach wspólnoty dusz Kamila zaciągnęła się swoją fifką i podała ją szatynce. Ta nie zdążyła się zaciągnąć bo na ostatnią uwagę blondynki zareagowała z niekłamaną ekscytacją, wręcz entuzjazmem. Jakby to były właśnie przygody o jakich do tej pory słyszała albo czytała i zawsze chciała przeżyć ale nie miała dotąd okazji.

- Szkoda, że nie wiedziałam, że masz takie zachcianki. Bo bym cię przedstawiała jako swoją służącą. - roześmiała się panna van Zee na tą wesołą i gwałtowną reakcję koleżanki spoza miasta.

- No tak, teraz to już za późno. Może mnie w towarzystwie nie rozpoznają tak jak ciebie, Madi albo Froyi no ale jednak parę osób mnie kojarzy. - powiedziała Sana kiwając głową jakby też żałowała, że ten wariant już nie jest tak łatwy do zrealizowania jakby była całkiem nowa w mieście.

- A ty Piroro? Miałaś już przyjemność z jakimś mężczyzną? - szatynka zaciągnęła się palonym zielem w eleganckiej, szklanej rurce i podała ją blondynce aby i ta mogła z niej skorzystać.

- Tylko ukradkowe pocałunki i tańce. Ojciec reklamuje mnie jako dziewicę w swoich planach matrymonialnych związanych z moją osobą. - Przyznała się przed koleżanką. - Ale, to nie to że jestem naiwną młódka. Czytam, rozmawiam… i podglądam czasem. I zanim spytasz, tak trochę czasem bym chciałą ale póki co wybrzydzam bo jeśli mam później dostać pasem po plecach od ojca to musiałby być ktoś naprawdę wyjątkowy. - Pirora zwróciła się do Sany.

- Ojej ty to masz ciekawe życie! Też bym tak chciała mieszkać w tawernie. Tam to łatwiej spotkać kogoś interesującego. No ale ja mam inną sytuację niż ty. Nie wyglądałoby dobrze jakbym się wyprowadziła od Kamili i jej papy poza tym są dla mnie bardzo mili i kochani. To byłaby czysta niewdzięczność. - brunetka znów jęknęła żałośnie jakby ponownie odkryła, że blond panna z Averlandu miewa przygody jak z romansu o jakich szatynka do tej pory tylko czytała.

- Podlgądasz czasem kogoś? Jak robią… No wiesz… A oni o tym wiedzą? Ojej o czymś takim to jeszcze nie słyszałam. To chyba bardzo ekscytujące. - ciemnoskóra gospodyni za to zainteresowała się czym innym ale też chyba nie spodziewała się takiej pomysłowości u swojego gościa z dalekich, południowych stron.

- No właśnie? Podglądasz kogoś? A kogo jeśli można wiedzieć? I jej! No dziewczyny, same widzicie, musimy zorganizować jakiś bal aby się wyszumieć! Taki choćby maskowy jak Pirora mówiła. - Sana po chwili też się zreflektowała jakim niecodziennym wyczynem pochwaliła się panna van Dyke i wydawała się tym zaciekawiona. Jednak z miejsca przeszło to w apel do gospodyni która z ich trzech miała najwięcej możliwości w tej materii.

- Teraz ten kulig będzie. Może uda się zorganizować coś do tego kuligu. Przed, w trakcie, albo po. A kogo byście chciały zaprosić na ten kulig albo i bal? - panna van Zee uśmiechnęła się łagodnie i chyba też jej miła była myśl o takiej zabawie. Jednak trzeba było to jeszcze zorganizować i ustalić z pozostałymi uczestnikami zabawy.

- Wiesz nie wiedziałam to byłam ciekawa, skąd niby wiem, że starsza siostra z koniuszym figlowała. A kogo dom duży i ma służby od groma a służba wiadomo też swoje potrzeby i miłosne schadzki ma. - Pirora powiedziała pyszałkowato. - Po prostu trzeba umieć obserwować i wiedzieć gdzie się schować.

- Kogo bym chciała zaprosić, rozumiem że to pytanie o przedstawiciela płci przeciwnej. Mhmmm aż tylu kawalerów nie znam ale myślę że Herr Keller. Ten oficer nawigator, byłby dobry na taką wyprawę. - Pirora powiedziała po chwili zastanowienia. Z lekkim niezadowoleniem przyznała przed sobą że nie zna aż tylu szlacheckich panów.

- Ah, Herr Keller, no tak, wydaje się być dżentelmenem na poziomie. A ty Sana się nie bój, jak będziemy robić ten bal będziesz moim gościem honorowym to na pewno jakiś amant się znajdzie. Myślę, że w Backertag na spotkaniu będzie można już porozmawiać o tym balu przy okazji tego planowanego kuligu. Wieczór i noc pewnie i tak spędzimy tam gdzie będzie biesiada tego kuligu. To można by to połączyć z jakąś zabawą. - Kamila mówiła jakby była gotowa połączyć te dwie atrakcje w jedną większą. I chyba była dobrej myśli sądząc po jej łagodnym uśmiechu. Co dobrze wróżyło przedsięwzięciu bo w końcu mówiła to panna van Zee, jak nie najważniejszy gość na takiej zabawie to jeden z najważniejszych.

- No a z tym podglądaniem to faktycznie. Muszę spróbować. Może i mnie by się udało zorganizować coś takiego. - panna Moabit nalała sobie wina do kielicha i kręciła nim delikatnie aby wzbudzić smak wina. Wydawała się być pod wrażeniem swojej rówieśniczki z południa i jej wyczynów.

- A myślisz, że Rose to by chciała pojechać na taki kulig? Czy to dla niej zbyt nudne i dziecinne? Znaczy jakby oczywiście wróciła cało na czas do miasta. - wyglądało na to, że gdy Pirora pociągnęła pytanie o zapraszane na bal osoby to myśli gospodyni znów zakręciły się wokół estalijskiej pani kapitan.

- Trudno powiedzieć. Z jednej strony może jej się taka rozrywka spodobać zwłaszcza jeśli będzie tam na przykład polowanie z drugiej po spędzeniu paru dni w podróży przez mroźne ostępy spędzanie czasu w kolejnych mroźnych ostępach może nie wydawać się jej tak atrakcyjna. Chyba wszystko zależy od atrakcji. - Pirora nie była pewna co by siedziało w głowie de la Vegi ale zaprosić zawsze można najwyżej kobieta odmówi.

- No to ona jeszcze nie wróciła? Szkoda. Mam nadzieję, że wszystko u niej w porządku. A myślisz, że co by mogło jej się spodobać z takich atrakcji? Polowanie? Jej to chyba bym musiała z Froyą porozmawiać. Ona się zna na takich rzeczach. Po kuligu to pewnie by była jakaś biesiada w domku myśliwskim. Albo w jakimś dworku za miastem bo to szkoda wracać już do miasta. Lepiej przenocować na miejscu. No i rano też można coś jeszcze porobić i nawet wcale z rana nie trzeba wracać do miasta jakby ktoś nie chciał. - Kamila wydawała się być bardzo podekscytowana myślą, że piękna pani kapitan mogłaby dołączyć do takiej zabawy za miastem i chyba liczyła, że Pirora co ją zna najlepiej coś mogłaby jej podpowiedzieć w sprawach organizacyjnych takiego przedsięwzięcia.

- No ale jak ten kulig będzie zanim ona wróci do miasta to raczej jej nie będzie. A ten kulig to jak to nie uwłacza waszym szlacheckim mościom to u nas można zrobić nocleg. Przecież my cały dworek mamy a w tartaku można zostawić sanie, konie, dla służby też będzie jakieś miejsce. Chyba, że macie inne miejsce już ustalone to też dobrze. - Sana zaproponowała swój własny adres co dla koleżanek z miasta był dość egzotycznym i odległym miejscem. I na metę kuligu mógł się nieźle nadawać. Chociaż inne przedstawicielki rodów pewnie miały też własne posiadłości za miastem.

- U nas nad morzem też by można zrobić. Ale właściwie mi obojętnie. Może być u nas, u was, albo jeszcze gdzie indziej. Na spotkaniu z dziewczynami porozmawiamy o tym. - ciemnoskóra gospodyni dała znać, że tak prywatnie to właściwie nie ma swojego faworyta do takiego przystanku w tym kuligu i nie musiała się przy tym upierać.

- Ja w ogóle się cieszę że coś się dzieje w tej gestii. Zimowa pogoda nie sprzyja jak widzę wydarzeniom miastowym. To tym bardziej się cieszę że będę w stanie partycypować w tym wydarzeniu. - Pirora powiedziała apropo kuligu szlacheckiego.

- Oh, oczywiście, że będziesz, zapraszam cię serdecznie. - Kamila uśmiechnęła się ciepło do blond gościa i położyła swoją dłoń na jej dłoni w uspokajającym geście.

- No ale ten kulig to jeszcze pewnie parę dni jak w Backertag mamy jeszcze umawiać się z dziewczynami na szczegóły. A macie jakieś plany na jutro? - Sana zachowała się podobnie życzliwie do Pirory jak gospodyni była jednak ciekawa czymś na bliższą przyszłość niż sanna za miasto jaka miała się pewnie odbyć w ciągu kilku następnych dni ale jeszcze nie bardzo było wiadomo kiedy.

- No pewnie dowiozę list rekomendacyjny od ojca Kamili do urzędu i troszkę może pchnę tą kamienice do przodu. Może też zacznę nowy obraz tak to nie mam jeszcze planów. Chyba po prostu pochodzić po mieście w szukaniu ciekawostek. O właśnie miałam odebrać pakunek od krawcowej. - Powiedziała Pirora dzieląc się pewną ilością informacji apropo jej planów na przyszłość.
 
Obca jest offline