Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2022, 11:55   #158
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Nagle bardzo blisko pola walki rozległ się odgłos rogu… gdzieś w powietrzu. Demony spojrzały w tamtym kierunku, po czym kiwnęły łbami, trzepocząc skrzydłami.

Nad świątynio-twierdzą unosiła się demoniczna suka, łopocząc swoimi skrzydłami, dmiąc w róg, mający na celu obwieszczenie czegoś swojej plugawej armii? Zaśmiała się po chwili gardłowo, na moment pokazując wszystkim jakiś trzymany w dłoni wisior, po czym go schowała… czy ona coś właśnie ukradła z przybytku Helma?

Nie była sama. Towarzyszyło jej kilka innych demonów, również unoszących się w powietrzu. A dwa z nich… trzymały nieprzytomną Amarę.

Fuck!! Jak?? Kiedy?? Gdzie?? Przecież Mniszka była cały czas z nimi… chociaż… kiedy ją ostatni raz widzieli? Jeszcze na ulicach przed świątynią?

Fuck!!

Kiedy trzy tygrysy Bharriga rozszarpywały wrogów, ten zwrócił się w stronę rogu, szukając jego źródła. Wyraźnie nie podobało się Druidowi to.

Kargar wydał z siebie triumfalny okrzyk kiedy rozpłatał potężnym cięciem kolejnego demona, który niemal przepołowiony opadł na ziemię. Jednak radość szybko zniknęła, gdy zobaczył demony w powietrzu trzymające Amarę. Jak mogli o niej zapomnieć? Najpierw stracili Deidre a teraz to…

- Niech ktoś rzuci na mnie zaklęcie latania to tam podlęcę! - krzyknął do swoich towarzyszy i sojuszników.

Gabriel przesunął się nieco, by móc zobaczyć, co się dzieje wyżej. I zaklął na widok "znajomej" kobiety.
- Przeklęta suka! - rzucił, nie zważając na obecność kobiet.
- Zgłupiałeś?! - zwrócił się do Kargara. - Rozszarpią cię, zanim zdołasz cokolwiek zrobić.

- Nie Kargar, ja pójdę! - zadeklarował paladyn mało delikatnie odkładając na ziemi kokon z pleców - Daj mi ten przeklęty lot Mirelinda… lub Bharrrig! I nie ważcie się jej tu zostawić! - wskazał mieczem na ciało Amzy w materiałach.

~

- Dobra! Mówisz i masz! - Krzyknęła cycata pannica, i po chwili Endymion otrzymał odpowiednie zaklęcie. Ruszył drogą powietrzną do "czerwonej suki"... Kilka pierwszych metrów łapał równowagę i zakładał na głowę hełm, przeklinając że nie wyrobił sobie nigdy zwyczaju permanentnego noszenia go. Po cennych trzech sekundach dopiero ruszył z pełną, podwójnie magiczną (bo od zaklęć Mirelindy i Gabriela) prędkością na ratunek towarzyszce… a sucza rogata się wrednie uśmiechnęła. W stronę nadciągającego ku niej Paladyna pomknęło niebieskie wyładowanie, i oberwał pełną mocą jakiegoś lodowatego gówna… a po chwili, z jej drugiej ręki, poleciało coś podobnego, tym razem jednak palącego ogniem. Paladyn, strasznie zmrożony, i popalony, lotem koszącym przygrzmocił w ostatnie piętro świątynio-warowni, i tam zastygł, nieprzytomny i umierający…

Wszystkie demony zaczęły się wznosić coraz wyżej i wyżej, ignorując wszelkich obrońców miasta i świątyni...

-Tchórzliwa suka! - Zejdź tutaj do nas i zobaczymy jaka będziesz mocna! - Ryknął Kargar czując się sfrustrowany i bezsilny w obliczu tej paskudnej sytuacji.

Gabriel podbiegł do Endymiona (z BF +9 metrów), przyklęknął przy leżącym i rzucił na niego najsilniejsze leczące zaklęcie, jakim dysponował.

Paladyn otworzył oczy i warknął wściekły, że dał się tak załatwić. Nic to. Czuł resztki leczącego zaklęcie krążące w jego ciele i nie wątpił, że właśnie ktoś mu dupę uratował.
- Niebieska! Mogę prosić?! - krzyknął licząc na jakieś dodatkowe leczenie, zbierając się z gruzów.

-Endymion, może polecę z tobą!? - spytał Kargar.
- Pomóż paladynom! - odkrzyknął ork zrzucając z siebie kamienie, ale widział, że demony wycofują się już z walki. Nie ma znaczenia. Teraz myślał o ratowaniu towarzyszki.
- Już lecę, moment! - Rozległ się krzyk niebieskowłosej… no i zaczęła biec do Paladyna.
- Jeśli ktokolwiek ma jakieś wzmocnienia to będę ich teraz BARDZO potrzebował! - dorzucił ork wstając wreszcie chwiejnie na nogi. Endymion zamrugał oczami, nadal czując się podle po atakach "czerwonej", i to mimo otrzymanego już leczenia. Coś, coś w nim jakby oberwało i wewnętrznie, jakby… jakaś zimna Pustka wdarła się i w jego duszę. Zrobiło mu się trochę słabo.

Druid podbiegł kawałek, szukając tego, na co wcześniej wskazywali jego kompani. Wreszcie, kiedy zobaczył kobietę-demona, wymamrotał parę słów, zamierzając zamienić przywódczyni bandy w świnkę morską. Po chwili wyczuł, jak jego czar przebija magiczne bariery "czerwonej suki"... a potem nic. Magia została przez rogatą odparta. Szlag.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline