Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2022, 12:25   #505
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Aubentag; wieczór; rezydencja van Hansenów


Było już po kolacji i Joachim zdążył wrócić do swojego pokoju. Nocne niebo jednak dalej było zachmurzone nie zdradzając chęci aby się miało rozchmurzyć w ciągu najbliższych pacierzy. Młody astolog usłyszał pukanie do drzwi. I jak się okazało to był Sven, jego sługa.

- Panie, znowu przyszła jakas kobieta. Młoda i ładna. Ale żadna szlachcianka. Raczej jakaś robotnica. Mówi jednak, że ma ważną wiadomość od wuja Karla w sprawie rodzinnej. Nie chciała powiedzieć jakiej tylko prosiła aby przekazać wiadomość. - sługa streścił mu z czym przyszedł. I z lekkim przekąsem zauważył, że to już któraś tam z kolei młoda kobieta jaka przychodzi w odwiedziny do jego pana. Joachim jednak w przeciwieństwie do niego zdawał sobie sprawę, że “wuj Karl” to często był używany pseudonim Karlika gdy chodziło o jakieś sprawy dotyczące zboru. A dość popularne imię nie budziło zwykle jakichś podejrzanych skojarzeń. No chyba, że to jednak przypadkowa zbierżnosć, czego do końca też nie można było wykluczyć. Nie wiedział jednak kim jest ta kobieta jaka przyszła z wiadomością i co to za wiadomość. Pora na odwiedziny jeszcze nie była skandaliczna jednak już dość późna, o tej porze raczej czas było na wieczorne rozmowy, lekturę, ablucje i szykowanie się do spoczynku.

Joachim zamyślił się. Sprawy zboru o tej porze? Może chodziło o jutrzejszą akcję… w której jego udział miał być ograniczony. Czarodziej westchnął.
- Ubiorę się i do niej zajdę - po czym poszedł po płaszcz.

Sven skinął głową i wycofał się. Po chwili jego pan szedł wytwornymi korytarzami rezydencji van Hansenów ale bynajmniej nie do głównego wejścia. Tylko sługa prowadził go do bocznego skrzydła gdzie urzędowała służba. Tam zastał młodą kobietę w zawiązanej na futrzanej czapce chuście przez co wyglądała jak jakaś szwaczka czy inna robotnica. Chociaż zgrabna. Dygnęła przed nim jak się należało komuś o wyższym statusie dopełniając tego wrażenia.

- Dobry wieczór proszę pana. Bardzo przepraszam, że przeszkadzam o tak późnej porze. Ale to sprawa nie cierpiąca zwłoki. - Łasica powiedziała pokornym głosem jakby onieśmielało ją splendor tego miejsca albo i rozmówca. Dopełniając wrażenia jakby przyszła jakaś służka. Sven odszedł po przyprowadzeniu swojego pana i zostali sami we dwoje w tej kuchni albo jadalni dla służby która teraz była pusta i mroczna bo świeciła się tylko jedna lampa na stole przyniesiona pewnie właśnie w tym celu.

- Czy tu możemy spokojnie porozmawiać? Sprawa jest. Pilna. - Łasica zapytała już bardziej jak ona i dało się wyczuć, że coś się stało ale nie była pewna czy może tu swobodnie rozmawiać.

- No, domyślam się. Co się stało? - spytał Joachim ściszonym głosem, rozglądając się czy są sami.
- Bo zakładam, że to chodzi o coś innego niż kwestia o jakiej rozmawiałem wczoraj z Burgund…

- Burgund? To była u ciebie? Dobrze. Prosiłam ją aby cię odwiedziła w sprawie tego domu co tam chciałeś go kupić. Sama bym spróbowała no ale jak widzisz robota mnie odciąga od wszystkiego innego. - wzmianki o koleżance Łasica się chyba nie spodziewała ale uśmiechnęła się gdy okazało się, że koleżanka potraktowała jej prośbę na tyle poważnie aby chociaż przejść się do kolegi.

- Ale nie po to tu przyszłam o tej porze. Sprawa jest. Łowcy czarownic dzisiaj buszowali po lochach. Przez ten cholerny list co miał przesunąć tego kamrata Egona do specjalnego. No to jak im się nagle odnalazł nowy heretyk co go jeszcze nie obrabiali no to wpadi jak po ogień. Pół dnia siedzieli. A jutro mają wrócić. I znów pewnie będą siedzieć cały dzień. No ale jak z nimi na karku to z akcji nici. Jak są to wszyscy srają ze strachu i chodzą na paluszkach przed tym cholernym Hertwigiem. No to jest pomysł by zrobić domek dziś w nocy. Chodź. Jeszcze zajdziemy po Aarona. Do ciebie przyszłam szybciej bo jeszcze ostatni moment aby przyjść do kogoś w odwiedziny. A on sam mieszka to go zgarniemy po drodze. Egon miał ściągnąć Vasilija i Silnego. Zbiórka na statku. To jak tam masz komuś coś powiedzieć, ze wychodzisz to idź i mów. Raczej późno wrócisz, może rano. Nie wiadomo ile to zejdzie. Dobrze jakbyś miał alibi na tą noc bo jak się wyda to będą szukać. - włamywaczka mówiła szybko i cicho streszczając to co najważniejsze w obecnej sytuacji. Sprawa z łowcami heretyków brzmiała poważnie. Do tej pory nikt ich chyba nie brał w rachubę, póki wyrocznia była w lochach. A niespodziewanie zjawili się na scenie i zamieszali w garze jaki już wydawał się tak ładnie poukładany i gotowy do podania. Co wymusiło tą nagłą zmianę. A i Łasica z Egonem nie mogli wcześniej zacząć działać niż dopiero po końcu swojej zmiany a kończyli ją po zmroku.

- Łowcy czarownic? - To niedobrze - syknał szeptem Joachim - Ostrzegałem Starszego… dobrze, pójdę z tobą jak sprawa jest gardłowa.
Poprosił Svena o przekazanie jakby ktoś się pytał, że musi wyjść w sprawie związanej z jego badaniami nad sprawą syreny i że wróci bardzo późno. Następnie podążył za Łasicą, po drodze prosząc o przekazanie szczegółów.

- No nie dobrze, nie dobrze. Mało mi pikawa nie wyskoczyła z piersi jak ich zobaczyłam dzisiaj na stołówce. Już się bałam, że przyszli po mnie i wszystko się sypnęło. - Łasica też nie wyglądała na zadowoloną z tego nagłego zainteresowania Hertwiga kazamatami. Nawet jak się okazało, że nie do końca są z powodu kultystów tylko Vogela. Chociaż i tak z powodu machinacji kultystów. Na razie jednak Łasica wróciła do roli posłanej z wiadomością służki i znów była cicha i pokorna tak samo jak ją Joachim zastał póki Sven i inna służba byli przy nich. W rezydencji nikt go nie zatrzymywał. Majordom van Hansenów przyjął jego wyjaśnienia bez mrugnięcia okiem i z profesjonalnym dostojeństwem.

- Oczywiście paniczu. Proszę na siebie uważać. Już po zmroku, po zmroku te ulice bywają niebezpieczne. Poinformuję portiera aby był w pogotowiu gdyby późno panicz wrócił. - poradził mu przed odejściem. I wkrótce Joachim z kobietą w ciężkiej, szarej roboczej sukni wyszli na zewnątrz do bramy idąc wykopanym w śniegu przejściem. A po skrzypnięciu furty wyszli na nocne miasto pod pochmurnym baldachimem nocy. Teraz musieli jeszcze iść do Aarona a potem do portu.

- Dobrze to powiedz mi co wiesz o sytuacji - spytał się po drodze, otulając się ciepłym płaszczem i starając się okazywać nadmiernej nerwowości, choć zdecydowanie wolał pierwotny plan w którym nie odgrywał kluczowej roli. Chociaż kto wie, może obróci się na to jego korzyść jakoś…

- Po prostu jak jutro łowcy mają wrócić i maglować Vogela no to jak z nim skończą to chyba wiesz w jakim będzie stanie. Poza tym jak tam będą się kręcić to w dzień nic nie zrobimy. Nikt nie będzie figlował z kucharkami jak mają pomagać przy obrabianiu więźnia pod okiem łowców. Dlatego próbujemy to zrobić teraz. Tej nocy. Ja miałam przyprowadzić ciebie i Aarona. Albo chociaż jednego z was. Dlatego teraz idziemy po opijusa. A Egon miał pójść po Silnego i Vasilija. I mamy się wszyscy spotkać na statku. I zobaczymy co dalej. - włamywaczka szła szybkim krokiem z rękami wsadzonymi pod pachy dla zachowania ciepła. Mówiła dość wolno oddzielając wyraźnie każde zdanie od poprzedniego. Szybkim krokiem pokonywali skryte w nocnym mroku ulice zawalone śniegiem jaki skrzypiał pod butami. Miasto już szykowało się do snu ale jeszcze zdarzali się inni przechodnie albo wozy i sanie ciągnięte przez konie.


************************************************** *********

Marktag; noc; krypa “Stara Adele



- Właźcie do środka. Łasicy i reszty jeszcze nie ma. - Kuternoga rozpoznał kim się trójka mężczyzn czekających pod burtą. Miał o tyle łatwiej, że tym razem ich się spodziewał. Gdy Silny walnął w burte znów chwilę czekali aż usłyszeli drewniane, nieregularne kroki, skrzypnięcie drzwi i znów kroki tylko po pokładzie. W końcu Kurta wyjrzał za burtę i spojrzał w dół na czekającą trójkę. Jak się odezwali zsunął im drabinę po jakiej weszli na górę.

- Zaczyna sypać. - zauważył Vasilij gdy podniósł głowę. Niebo było zachmurzone już w drugiej połowie dnia więc nie było az tak dziwne, że w końcu zaczęło z tych chmur coś sypać. Zeszli po schodach na dół aż znów znaleźli się w głównej ładowni starej i nieco bujającej się na falach krypy. Wciąż byli tam Karlik i Starszy.

- Siadajcie. Czekamy jeszcze z czym Łasica wróci. Karlik w tym czasie załatwił sanie. - Starszy przywitał się z trójką młodszych współbraci wskazując, że nie czekali bezczynnie na ich powrót.

- To łowcy czarownic? Sam Hertwig się pofatygował? No, no… Gruba sprawa. No to jak tak to tak, chyba lepiej w nocy niż czekać do jutra. Jak też jutro mają się tam węszyć. Nie wiadomo co wywęszą. - powiedział Silny zdejmując kożuch i futrzaną czapkę. Usiadł ciężko na ławie aż ta zaskrzypiała pod jego ciężarem. Vasilij postąpił podobnie. Też go zaskoczyły wieści o pojawieniu się łowców heretyków i związanej z tym zmianie planu.

- Dobrze, że sypie, śnieg zasypie nasze ślady - rzekł Egon. - Plan już jest, idziemy we trzech, może pięciu. Kanałami przechodzimy do miejsca, które wtedy z Łasicą odkryliśmy. Ja gadałem, żeby zasadzkę robić, ale jak Łasica gada, że ma być cichcem, to będzie cichcem. Ona ogarnie cele, my za nią. Proste, nie? Ale to chyba ona powinna o tym gadać, a nie ja…

- A co z tym przejściem z lochów do kanałów? Bo ostatnio na spotkaniu mówiłeś, że ciasno i trzeba poszerzyć. A jesteśmy podobnych rozmiarów jak ty nie przejdziesz to ja też nie. Może takie chudziaki jak Cichy albo ta granatowa zołza. - Silny zapytał o ten detal planu ucieczki jaki ostatnio w relacji kolegi stanowił trudność jeszcze parę dni temu jak się tu spotkali w Angestag na zebraniu. A od tego czasu nie miał widocznie żadnych wieści w tym temacie.

- No ciekawe ilu ich tam będzie w nocy. Dać im w mordę to jedno. Ale, żeby to zrobić po cichu, bez larum no to… - herszt szajki przemytników zastanawiał się nad czym innym. Jak pogodzić te dwie sprzeczności bo walki z natury były hałaśliwe więc istniało ryzyko, że krzyki i hałasy zwabią pozostałych wartowników. Z tymi dwoma czy trzema co powinni być przy specjalnym mogli sobie pewnie poradzić ale jakby postawiono na nogi cały zamek zanim jeszcze kultyści by zdążyli zbiec to mogło się zrobić gorąco.

- Kanał poszerzyłem ze Strupasem - odparł Egon. - Teraz przeszłaby i moja matka, jakby jeszcze żyła. Jak zrobić po cichu? Proste, dać Łasicy działać i nie wpieprzać się. Styknie, że cele otworzy i laskę zwędzi, potem już my ogarniemy wieszczkę i kanałami dalej. No chyba jeszcze, że mistrze Aaron i Joachim jakieś gusła znają i coś konkretnego odpierdolą, że jak baletnice chodzić będziemy. Albo że niewidzialni będziemy. Ha! Ja bym jednak myślał, że jak będą jakieś problemy, to łapa na mordę i zadusić draba, co by krzyczał próbować. Albo garotę sobie przysposobić albo sznur lniany i też do duszenia się sposobić. Hurmem gębę zamykać, rozumiecie?

- No tak. Jakieś chusty aby gębę zakryć to tak. Ale lin nie ma po co. I tak musimy ich zabić aby nie zostawić świadków. Tylko no jakoś po cichu to trzeba. Nie ma co sobie głowy łamać. Pójdziemy za tą ladacznicą no i jak coś skrewi to wpadniemy i nauczymy tych gogusiów moresu. A potem dorobimy drugi uśmiech albo krótki cios w serce. Przecież nie możemy ich zostawić aby potem gadali kto ich napadł. - Silny machnął ręką nie lubiąc przemęczać swojej mózgownicy. Był skłonny zgodzić się aby puścić przodem Łasicę chociaż brzmiało jakby bez mrugnięcia okiem mógłby poświęcić rywalkę wkalkulowane straty. A problem proponował rozwiązać w klasyczny dla siebie sposób czyli z użyciem siły.

- A tam nie będzie jakichś zamkniętych drzwi? Bo z nas to chyba tylko ona umie je otwierać. No chyba, że jakieś klucze mamy co potrzebne. - Vasilij pozwolił sobie na pewne wtrącenie o dość wątpiącym charakterze. Sam jako przemytnik nie był zwolennikiem aby wszystko załatwiać od razu siłą tak jak to Silny miał w zwyczaju.

- No tak, trzeba będzie ich zabić. Może nie od razu ale przed odejściem na pewno. Lepiej aby nikt ze strażników nie mówił kto ich napadł. Co prawda jak ujdziecie z wyrocznią a rano ty i Łasica nie przyjdziecie do roboty no to nawet dziecko by odkryło taki związek. No ale mimo wszystko lepiej ich sprzątnąć aby nie narobili kłopotów. Z Łasicą to jednak pamiętajcie, że teraz jest środek nocy. A ona i Egon jak tam się pojawiają to w dzień, w środku nocy nikogo z was nie powinno być w lochach. Więc wszelkie wciskanie kitu może mieć mocno pod górkę. Nawet dla kogoś tak uzdolnionego jak Łasica. - zamaskowany lider zboru potwierdził słowa Silnego co do losu strażników ze specjalnego. Ale też przestrzegał aby za bardzo nie liczyć na efekt zaskoczenia. Albo raczej zaskoczenie pewnie uda się osiągnąć jakby pierwszą zobaczyli strażnicy Łasicę jako Katię ale też i pewnie ze sporą dozą podejrzliwości.

- A tam! Aby ich zagadała chociaż na tyle byśmy zdążyli podejść pod drzwi. To dalej już sobie z nimi poradzimy. - mięśniak znów machnął ręką dając znać, że nie uważa tego za prawdziwy problem.

- A ta laska tej wyroczni? Macie ją? - zagadnął Cichy Egona chwilowo zmieniając temat na inny ale też związany z planowaną akcją.

- Laski nie mamy, ale wiemy, gdzie jest - rzekł Egon. - Wczoraj z Łasicą miałem ją zakosić, ale przyszła inkwizycja i nici z tego. Ja sam w zamkach nie umiem tak dobrze, jak ona, więc nawet nie było co próbować. Jasna sprawa, rzecz musiała zostać do czasu, kiedy uderzymy.

- Niech nasi mistrzowie magii znajdą jakiś specyfik, szmaty się zmoczy w tym i będzie przytykać do mordy każdemu, kogo będzie próbował wrzeszczeć. A co do zostawienia ich, zaiste, karki podrzynać będziemy, ale jak jest możliwość, to trzeba po cichu wszystko.

Po czym odniósł się do uwagi Cichego:

- Był plan, że Łasica miała spoić nasennym wywarem straż i od nich klucze mieć. W tym jednak wypadku wydaje mi się, że po prostu trzeba będzie się zakraść do kogoś, zrobić kark przetrącić cichcem i te klucze wziąć.

- Jak dla mnie, prosta sprawa. Łasica gada jakieś bzdury, bo jej ufają, my podchodzimy do drzwi, wycinamy wszystkich. Bierzemy klucze, bierzemy laskę i wieszczkę i już nas nie ma. Tak to widzę. Łasica robi za zmyłkę, my zdejmujemy wszystkich, co przeszkadzają.

Rozmawiali ze sobą jeszcze jakiś czas gdy dało się słyszeć znajome walenie w burtę. Nikt się jednak nie ruszył. Za to było słychać jak gdzieś za ścianą ruszają nieregularne kroki drewnianej nogi. Jeszcze chwila niepewności i dało się poznać więcej kroków na pokładzie. Kilka osób. Skierowały się ku schodom w dół i potem korytarzem wzdłuż statku aż drzwi do ładowni otworzyły się i weszła włamywaczka z dwójką magistrów.

- Mam ich! - zawołała wesoło z progu i zachęciła gestem aby Joachim i Aaron weszli do środka. - Ładujcie się i siadajcie. Niedługo będziemy ruszać. - powiedziała sama siadając na ławie przy stole aby chociaż na chwilę się ogrzać.

- Mam nadzieję, że naprawdę jestem potrzebny, to podejrzane że tak późno wyszedłem od moich gospodarzy… - mruknął czarodziej, wchodzą do środka i przyglądając się pozostałym zgromadzonym. Nie był zachwycony tą nagłą zmianą planów.

- Synu, sprawa jest poważna. Dziękuję, że przyszedłeś. Mam nadzieję, że Łasica was obu wprowadziła w zmienioną sytuację. - zamaskowany lider zboru przywitał się z nowo przybyłymi ale dał znać, że to nie przelewki i sprawa była zaskakująca dla wszystkich.

- No właśnie mówiliśmy. Idziemy kanałami, potem przez ten wykop i do lochów. Potem ta tutaj ich zagaduje no a my z Egonem uciszamy przygłupów z wartowni. A potem zabieramy klucz i wyrocznię i w nogi. - Silny streścił to co ustalili do tej pory na akcję jaka się szykowała. Musieli improwizować bo pierwotny plan, nie przewidywał łowców czarownic buszujących praktycznie w miejscu planowanej akcji.

- Synu czy znacie może jakiś sposób aby pomóc załatwić tych strażników po cichu? Bo chociaż wierzę, że chłopcy sobie poradzą z dwoma czy trzema strażnikami no to jednak mogą przy tym narobić hałasu jaki może ściągnąć resztę strażników a to by było nam mocno nie na rękę. Musimy otworzyć dwie cele a potem jak się da jeszcze ten magazyn gdzie ma być kostur wieszczki. I tam go poszukać. No a potem zwiać do kanałów. Więc przedwczesny alarm może nam bardzo to wszystko utrudnić. Sprawę trzeba załatwić jak najciszej. - Starszy zwrócił się do obu magistrów przyprowadzonych przez włamywaczkę.

- A nie można im podać tego wina z usypiaczem? Myślałem, że Sebastian przygotował co trzeba. - zdziwił się nieco Aaron mrużąc oczy jakby się zastanawiał czy czegoś nie pomylił.

- Przygotował. Mam tą miksturę. Ale miałam im podać jutro po obiedzie, tym z dziennej zmiany. Jak się z nimi będę zabawiać. To by pewnie mi się udało. No ale tych z nocnej zmiany to prawie nie znam. I w środku nocy w ogóle mnie tam nie powinno być. Mogą być podejrzliwi jak mnie zobaczą bo niby skąd się tam wzięłam? - Łasica odpowiedziała mu i chociaż potrafiła być bardzo przekonująca jak chciała to tym razem chyba sama miała wątpliwości czy potrafiłaby się wyłgać strażnikom skąd się nagle zjawiła w środku twierdzy w środku nocy.

- Dobre pytanie, jak mielibyśmy im to podać? - rzekł Egon. - Kto o północku to wino wypije, co tam ten środek jest? Jak zoczą Łasicę to będą się pytać, co tam jeszcze robi a i nie wydaje mi się, że uwierzą, że taką potrzebę chędożyć ma, że przychodzi. Co, w środku nocy nagle z winem się pojawia? Jak dla mnie tyle jej styknie gadaniny, żeby nie zauważyli, jak na nich wpadamy. I tyle! Niech wszakowoż nasze magistry się wypowiedzą, czy by mogli jaką miksturę naprędce uwarzyć albo czy już mają co, żeby do tygrysówki wrzucić i ich potruć jakimś gazem, co ich z nóg zwali. Jaki odwar ze zdechłego szczura albo inne co! Dziesięć takich tam wrzucę!

- Nie znam się niestety tak dobrze na miksturach - odparł Joachim.
- Nie znam też tych strażników, ale pewnie kobiece towarzystwo może ich zainteresować, jeśli to prości żółdacy… myślę że jakbyśmy chcieli ich wywabić albo czymś zająć to mogę pomóc. Znam zaklęcia przywołujące dźwięki albo błędne ogniki, mogę też uśpić kogoś, ale muszę dotknąć tej osoby. Natomiast nie orientuje się w sytuacji tak dobrze jak ci z was, którzy odwiedzali te kazamaty…

- Jak dotknąć możesz, to by szło - Egon podrapał się po głowie. - Albo ten, tego… O! Dźwięki by się przydały. Jak byś umiał zrobić tak, że ktoś nawołuje kogoś. Że odwrócisz uwagę, o!

- No jak tak umiesz to można by spróbować. Chociaż z tym wołaniem to chyba lepiej jakby to był ktoś kogo znają. A my ich nie znamy. To nie znamy ich głosów. Ja i Egon zawsze kończyliśmy jak oni przychodzili. To nawet nie wiem kto by mógł tam być dzisiaj na warcie. - Łasica pokiwała w zamyśleniu głową jednak zwróciła uwagę na pewną niedogodność z tym podszywaniem się pod głos innego strażnika.

- A z tym usypianiem to mówię wam, że ja mam ten specyfik od Sebastiana. I mogę do dolać do wina i jakoś im próbować podać. Ale z tego co młody mówił to on działa po pacierzu, może dwóch. A nie, że tak od razu. No i nie wiem czy by w ogóle chcieli coś pić ode mnie bo jakby byli jacyś nadgorliwi to mogliby narobić larum a nie brać się za wino. Bo wcześniej to ja miałam podać tym z dziennej od Hermana, po obiedzie. Ale w dzień to by w ogóle dziwne nie było, że tam jestem. A teraz jest środek nocy. - łotrzyca wyjaśniła też jak działa eliksir który na tą akcję przygotował dla niej ich kolega. Brzmiało całkiem sensownie bo tak chyba mniej więcej powinny działać te napary usypiające. Jednak tak jak uprzedzała niebieskowłosa nie działały one od razu.

- A możesz Joachimie nam zademonstrować ten czar z tymi odgłosami co o nim mówisz? - zapytał Starszy dotąd przysłuchujący się jedynie rozmowie wykonawców tego planu.

- To wiesz co - rzekł Egon, podejmując jeszcze wątek Łasicy - to może zróbmy tak, najpierw spróbujmy po dobroci i cichcem. Jak cię złapią, to potem zaczniesz gadki-szmatki, że tutaj jesteś bo coś tam. Co tam sobie umyślisz. Jak będzie gorąco, dajesz nam znak, a my wbijamy.

- Widziałbym to tak: wchodzimy włazem, czekamy, sprawdzamy, czy ktoś się kręci w pobliżu. Wbijamy do wartowni, rozkminiamy, ile tam siedzi. Łasica wchodzi pierwsza, próbuje zwędzić klucze cichcem albo gadką próbuje spoić drani winem ze specyfikiem. Jak źle idzie i usłyszymy, że nie kupują tego, Joachim próbuje te swoje gusła z głosem, że niby ktoś tam coś woła. Odwraca uwagę. Jak to też nie przejdzie, wchodzę ja z Silnym. Cichy byłby w odwodzie i robiłby za dodatkową czujkę i ostrzegałby, jak ktoś idzie.

- Jak ogarniemy strażników, otwieramy magazyn i bierzemy laskę, a potem wieszczkę. No i Ulricha Vogela, oczywiście.

- Podrzynamy gardła tym, co jeszcze żyją i idziemy drogą powrotną. Na drugim końcu czeka na nas wóz. Wieszczka jedzie w jedną stronę, ja Vogelowi gadam, że ma iść w stronę, gdzie mu wskaże Cichy. I rozchodzimy się.

- Jeśli by się tak zdarzyło, że jest larum, wpieprzamy ławę i stoły na drzwi do tygrysówki. Barykada ni cholery nie utrzyma, ale kupi nam czas, żeby uciec przed garnizonem. Jeśli spieprzymy i będzie alarm, to najważniejsze, żeby jednak uwolnić więźniów i uciekać. Nie dać się związać walką.

- Co o tym myślicie? Pasuje?

- Ja myślę, że tam przy włazie nie powinno nikogo być. Nawet w dzień to tam chyba nikt za bardzo nie chodzi. To pewnie do tych ostatnich drzwi przed wartownią moglibyśmy podejść na spokojnie. No ale te drzwi są na widoku z wartowni. Jak ktoś będzie siedział naprzeciwko nich to może zobaczyć każdego kto przechodzi przez te drzwi. No i jak to bym miała być ja to by widzieli, że przyszłam z zachodniego a nie południowego skrzydła. A to nawet w dzień by dziwnie wyglądało. - odezwała się Łasica po chwili trawienia w głowie tych propozycji Egona. Zwróciła uwagę na to niezbyt wygodne do podchodzenia umiejscowienie wartowni jakie pechowo dla spiskowców dawało wgłąd na cały zachodni korytarz. Albo do pierwszych zamkniętych drzwi. Właśnie tych o jakich teraz rozmawiali.

- Ja mogę zostać przy saniach. Tam gdzie miałem czekać z Silnym. Ale jak Silny idzie z wami to ja mogę poczekać tam gdzie mówiliśmy. Bo głupio by było zostawić pusty wóz. Każdy głupek by mógł go wtedy zwędzić. Byśmy wyszli na powierzchnię a tam nie ma czym jechać do tego “Koguta”. - Cichy zgłosił się na ochotnika przejąć rolę pierwotnie przewidzianą dla niego i Silnego. Mieli tam czekać obaj. Ale teraz trzeba było zmienić i ten detal.

- No i nie wiem co z tym Vogelem. Bo tak nagle to nie brałem nikogo z chłopaków. Wedle planu jeden albo dwóch z nich miał go przeprowadzić kanałami do wyjścia. Ale teraz jakbym miał czekać na saniach to nie ma go kto poprowadzić kanałami. Mogę jednak jeszcze skoczyć do magazynu po któregoś. Ale to by zajęło ze trzy, może cztery pacierze. - przypomniał też, że i ten detal pierwotnego planu musiałby ulec zmianie w obecnej, mocno improwizowanej sytuacji.

- Właściwie to ja mogę poczekać przy wozie na was. Jak Joachim z wami idzie to ja właściwie nie jestem wam potrzebny. A bić się i tak nie umiem. Tylko bym wam przeszkadzał. - Aaron do tej pory milczał ale widząc te zmiany zaoferował swoją pomoc chociaż w takim aspekcie.

- To postanowione? - rzekł Egon. - Aaron przypilnuje.

- A to, czy będą wiedzieli, z którego skrzydła przychodzisz, to nie jest pewne - rzekł gladiator. - Ciemno jest, noc. Co, będą pilnować drzwi do skrzydła, do którego nikt nawet za dnia nie chodzi? Wejdziesz bez problemu! Trzeba spróbować z tym.

- Albo… Podsłuchać możemy. Zobaczyć tam, czy kto jest. Jak okaże się, że będą, to przecież Joachim może cudować z tą swoją magią, że ktoś woła albo coś. Moglibyśmy sprawdzić, czy ktoś tam siedzi lusterkiem albo coś, rozkminić przez szparę w podłodze.

- Więc, wystawcie sobie: najpierw spoglądamy przez róg, czy ktoś jest na wartowni. Nie, spoko, wchodzimy. Jak jest, Joachim robi te swoje gusła i odwraca uwagę, że niby ktoś wrzeszczy w celi.

- Łasica wchodzi pierwsza i ustawia się, jakby szła od stołówki. Wkręca kit i próbuje im wcisnąć wino. Jak idzie źle, to odwraca uwagę, a my na nich nacieramy.

- Jak jest larum, barykadujemy drzwi. Moglibyśmy wziąć ze sobą kłódkę i łańcuchy, żeby przewiązać wyjście do stołówki. Czujecie? Żeby kupić sobie czas. W pierwszym kroku bierzemy więźniów, potem laskę. A potem uciekamy. Pasuje?

- Ten plan jest myślę dobrym punktem wyjściowym. Na pewno naszym celem nie jest wdawanie się w dłuższą walkę - Joachim w zamyśleniu obracał w ręku swój amulet.
- Jak to się stało że Łowcy Czarownic się w to wmieszali? Może jednak miałem rację Mistrzu, żeby mieć na nich oko… - spojrzał wymownie na Starszego, przypominając sobie ich wcześniejszą rozmowę na zborze…

- A co do zaklęcia, to jedno z łatwiejszych które znam, mogę zademonstrować…. - wypowiedział mistyczną formułę i jego oczy zaświeciły purpurowym blaskiem. Z tyłu rozległ się okrzyk brzmiący jak wyraz bólu lub przerażenia.

- To może pewnie rozproszyć uwagę… czy dobrze rozumiem że strażników nie powinno być więcej niż czterech? A myślicie że jak szybko może pojawić się wsparcie… w każdym razie myślę że z Egonem i Silnym damy radę czterem, skoro dali radę trollowi… ale najlepiej byłoby uśpić ich tą miksturą. Może jak tam już cię widzieli Łasico to mogą uwierzyć że masz dobre intencje? Albo możemy strażnikom powiedzieć że przysyłają nas inkwizytorzy i ta mikstura ma ich ochronić przed zgubnym wpływem chaosu? - Czarodziej próbował sobie to wszystko ułożyć w głowie.

- Ci mnie nie widzieli. Przecież mówię, że byłam na dziennej zmianie a oni są z nocnej. Kończę zanim oni przyjdą. Nie wiem kto tam może siedzieć. - odparła włamywaczka trochę już chyba zmęczona ciągłym przypominaniem, że nigdy nie była na nocnej zmianie w lochach więc nie ma pojęcia kto, co i gdzie tam porabia po nocy. Egon zresztą podobnie zdążył poznać tylko zwyczaje dziennej zmiany. Ci z nocnej przychodzili ich zmieniać na koniec dziennej, witali się, żegnali i tyle. Dzienni wychodzili a nocni zostawiali. Do tej pory jakoś podobnie jak Łasica nie poświęcał im uwagi. W końcu akcja była przewidziana na środek dnia a nie nocy.

- Jak mamy czekać aż ona ich zabawi i spoi… No to będziemy długo czekać. Nawet nie wiadomo czy się uda. - rzekł Vasilij zwracając uwagę, że gdyby nawet koleżance udało się jakoś odwrócić uwagę na tyle, że jej pojawienie się w środku nocy nie postawiłoby ich w stan alarmu to jak sama mówiła środek podany do wina działał po dwóch pacierzach wedle słów Sebastiana. Nawet jakby wszystko poszło gładko to oznaczałoby dość długie czekanie gdzieś na korytarzu czy innym zakamarku lochu dla pozostałych. A trudno było przewidzieć jak zareagują strażnicy na pojawienie się obcej kobiety w środku lochów w środku nocy.

- No to co? Niech ta sucz idzie. Jak się na niej poznają i obiją jej gębę to się na coś przyda chociaż. Wtedy my ich zajdziemy jak będą zajęci spuszczaniem jej łomotu. A jak znów będzie się z nimi puszczać to jeszcze lepiej. Zastaniemy ich ze spuszczonymi gaciami to nam znacznie ułatwi sprawę. - Silny jak zawsze był dość obojętny na los koleżanki z którą od dawna miał na pieńku i chyba nie bardzo by żałował jakby coś jej się stało podczas akcji. W efekcie ona pokazała mu obraźliwy gest każący mu się wypchać i spadać.

- Spokojnie moje dzieci. Wszyscy zmierzamy do wspólnego celu. Ta wyrocznia jest kluczowa dla naszych dalszych planów. Jesteśmy już o włos od realizacji tego planu. Proszę was pohamujcie swoje niesnaski chociaż na tą jedną noc. Jeśli to miałoby wpłynąć niekorzystnie na przebieg akcji obiecuję wam, że nie będę pobłażliwy. Uratowanie wyroczni jest najważniejsze. Wszystko inne schodzi na dalszy plan. - Starszy widząc, że może znów wybuchnąć tradycyjna kłótnia między zwolenniczką Węża i jej oponentowi jakiemu patronował Ogar wtrącił się ucinając ją w zarodku. Oboje wzruszyli ramionami jak skarcone dzieci i chwilowo zamilkli.

- Zaś zainteresowanie łowców Joachimie wywołał nasz list jaki wysłaliśmy do lochów. Aby przenieść Vogela do bloku specjalnego skąd łatwiej by go było wyciągnąć. Niestety spowodowało to, ingerencję Hertwiga. I w efekcie zmianę naszych planów. - skoro zamaskowany mężczyzna ukrócił niesnaski dwójki swoich dzieci zwrócił się do magistra odpowiadając na jego pytanie.

- Skoro nie ma sensu ich zabawiać, to Łasica może działać po prostu jako czujka - wzruszył ramionami Egon. - Ona z nas wszystkich umie się skradać najlepiej. W takim razie byłoby tak: wchodzimy włazem, podchodzimy do drzwi. Lusterkiem sprawdzamy, kto jest na wartowni. Sprawdzamy, kto tam jest i jak daleko mają do dzwonu na alarm. Mamy przy sobie łańcuch, żeby założyć na dźwierze do stołówki.

- Joachim robi te swoje gusła. Najlepiej, jakby zrobił tak, że ktoś tam z tych cel wrzeszczeć zacznie, to wtedy pójdą we dwóch.

- Patrzymy, ilu poszło. Ja i Silny hurmem do wartowni, powstrzymujemy pozostałych bicie na alarm. Cichy podbiega do drzwi na stołówkę i zakłada tam łańcuch. My dorzynamy tych, co żyją i na dźwierze dajemy ławę.

- Łasica bierze klucze i otwiera cele, a zaraz potem otwiera laskę. Bierze laskę, ja i Silny bierzemy więźniów. Cichy stoi przy drzwiach i krzyczy, jak ktoś idzie.

- Jak sforsują barykadę, to robimy tak: Łasica, Cichy i Joachim biorą więźniów i spadają do włazu, my zawiązujemy walkę defensywnie. Cofamy się do włazu. Silny pierwszy, ja ostatni.

- Jak wejdziemy do kanałów, to jest po akcji. Nie będą nas mogli ścigać takim oddziałem, żeby nam dał odpór. Jak trzeba będzie, to poderżnie się parę gardeł w kanałach. I tyle. Żaden ze strażników nie będzie nas ścigał kanałami.

- Nie wiem, jak rozwiązać problem tego, że ktoś może gapić się na drzwi w stronę włazu. Jak się będą gapić, to nic nie zrobimy. Może kto mógłby prześlizgnąć się do sali tortur, ale pewnie zamknięta będzie.

- Co o tym myślicie? - rzekł wojownik.

- Ten plan jest dobry jeśli nie mamy alternatywy, choć opiera się na brutalnej sile…… - westchnął Joachim, który nie wydawał się do końca przekonany.

- Gdyby był sposób na podanie im tej mikstury… w sumie może by uwierzyli, że Łasica jest prezentem od kolegów z dziennej zmiany? Choć tamci mówicie ze sobą w interakcje nie wchodzą? Tak czy inaczej byłoby to jakieś odciągnięcie uwagi. Pirora mogłaby się w takiej sprawie przydać… - czarodziej szukał alternatywy dla opartego na przemocy planu Egona, mieli niestety mało czasu i informacji.

- Jak dla mnie to ta mikstura może i byłaby niezła jakby jej łyknęli. No ale to raz, że trzeba by czekać aż zadziała a dwa to chyba tylko Łasica ma szansę ją podać. Ale wtedy musiałaby do nich pójść, pokazać się, zagadać jakoś no i jeszcze tak aby wypili to doprawione wino. - wtrącił się Vasilij wskazując na jedyną kobietę w ich gronie. Po czym wstał i zaczął się ubierać. - To ja wracam do siebie po chłopaków. Mamy czekać tam w zaułku przy włazie czy jak? Jak się spotkamy? - zapytał bo skoro miał sprowadzić kogoś kto miał wyprowadzić Vogela za miasto to musiał wyjść wcześniej niż pozostali. A i tak nie było pewne kto by na kogo czekał tam na miejscu.

- A te lusterko jak który ma to niech wyciąga. Bo ja nie mam. Przyszłam tu od razu po robocie, tyle co chłopaków ściągnęłam jeszcze nie byłam u siebie od rana. No a w kuchni na co mi lusterko? To zabawka dla bogatych panienek a nie dla dziewczyny z ferajny. - Łasica popatrzyła na pozostałych przypominając im, że jak rano wyszła z domu to jeszcze tam nie wróciła. A i detal o jakim wspomniał Egon to był raczej towar mało powszechny. Po kręceniu głowami i pytających spojrzeniach okazało się, że pozostali też nie mają takiego cacka. Ostatnia szansa została w Egonie i Joachimie.

- E tam na co nam takie świecidełko! Zajrzy się pod szparę w drzwi i tyle! Nie ma co kombinować! - powiedział Silny jak zwykle niechętny zbytniemu komplikowaniu czegokolwiek.

- Z tym drzwiami to nie wiem. Jak będzie ciemno no to mogłoby się udać z tym podejściem. Bo nawet jak ktoś by tam siedział w wartowni naprzeciwko mógłby nie zauważyć otwierania drzwi. Ale jak się tam świecą lampy czy pochodnie i ktoś by stał to od razu mnie dojrzy i będzie wiedział, że z zachodniego idę a nie od stołówki i zwykłego bloku. - powiedziała Łasica gryząc się tym elementem ich planu. Jeden detal - czy korytarz jest pogrążony w mroku czy świetle - a ile mógł zmienić. Tymczasem teraz siedząc tu na statku nie byli w stanie tego sprawdzić. Dopiero na miejscu miało się okazać jak to wygląda.

- A z tym łańcuchem to ja zapytam Kurta. Nie wiem czy ma jakiś ale chyba liny to powinien mieć. - Karlik zaoferował się pomóc w tej materii i wstał aż ława zatrzeszczała. A potem wyszedł z ładowni i słychać było jego oddalające się, ciężkie kroki gdy poszedł rozmawiać z gospodarzem tego lokalu.

- Nie no ja muszę wiedzieć co mam robić. Albo do nich idę aby zagadać i muszę do nich wtedy wejść i zagadać no albo nie. W wartowni mają gong. Jak któryś w niego walnie to będzie słychać w całym zamku. A klucze są na kołku. Nie sądzę aby mi dali po dobroci a nie wiem jakbym miała je zwinąć na oczach ich wszystkich. Chyba, że już będą spać. Albo martwi. - skoro wyglądało na to, że na włamywaczkę tak czy inaczej spadnie pierwszy kontakt ze strażnikami i wiele od tego momentu zależało to chciała wiedzieć jak ma się do tego zabrać.

- A z tym wrzaskiem no nie wiadomo czy w ogóle któryś się ruszy. Może pójdzie jeden? Albo żaden? I też zależy czy to już jak Łasica by była z nimi czy dopiero miała wyjść do nich. Różnie może być. - Vasilij dopiął swój kożuch, założył czapkę i gotów był do wyjścia na ten nocny, mroźny świat skryty pod pochmurnym niebem portowego miasta.

- Więc styknie, że nie uderzą w gong - rzekł Egon. - Możliwe, że jeśli w korytarzu będzie na tyle ciemno, będziemy mogli skrócić dystans i uderzyć na nich, zanim się dostaną do niego.

- W takim razie: otwieramy dźwierze, spoglądamy przez szparę, kto siedzi na wartowni. Joachim używa guseł, oni wychodzą. Łasica odwraca uwagę tamtego, my przedzieramy się i próbujemy, żeby nie uderzył w ten gong.

- Cichy zakłada łańcuch na drzwi, Łasica bierze klucze i uwalnia więźniów. My z Silnym dożynamy strażników, Cichy robi za czujkę. Otwieramy cele i magazyn, bierzemy to, co mamy i wynosimy się.

- Tak jak mówiłem, ten plan niezbyt mi się podoba, ale rozumiem że tak w krótkim czasie nic lepszego już nie wymyślimy? - Joachim westchnął z rezygnacją. Na pewno musiał zmienić strój na tę akcję, nie chciał być widziany w swoich charakterystycznych czarodziejskich szatach.
- Co do lustra, to musiałbym się wrócić do posiadłości van Hansenów, natomiast mam ze sobą lunetę, jest na tyle wypolerowana że może się nam przydać…- wyciągnął ją z szat.
- Znam też zaklęcie mogące przynieść komuś dobry los na jeden dzień, ale potem fortuna może go opuścić w kolejnym dniu… może tobie Łasico albo Egonie by się przydało? - Młody czarodziej w zamyśleniu rozważał możliwości którymi dysponował.
Pomyślał też o magii mogącej nadać mu formę astralną - znał je od strony teoretycznej, ale niestety samodzielnie nie dysponował odpowiednią mocą by rzucić to zaklęcie.

- Fortuna przyda się Łasicy - skinął głową Egon. - Cóż.. W takim razie działajmy!

 
Lord Melkor jest offline