Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2022, 19:01   #352
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Piegus
Dobrych parę chwil zajęło, nim strażnik zdołał nabrać powietrza i wydukać coś składnego.
- psiesyny... wrzucili kogoś... - jęknął, nadal kuląc się z bólu i z ledwością powstrzymując nudności. Gdy był gotów wstać, ciało już spłynęło poza zasięg ich wzroku.

Szczęście:
1-15 dobrze 16-75 niedobrze 76-100 tragicznie
d100= 78


10 godzin później, karczma "u Bazyla"
- Niechby to wszystko zaraza... - strażnik, a właściwie Dirk, jak okazał się nazywać mężczyzna, u którego boku niziołek walczył przy kładce ze zbirami, dolał im z dzbana do wyszczerbionych kufli. Na zewnątrz właśnie rozpoczynał się dzień targowy. Gwar stłoczonych na ulicach ludzi był wręcz ogłuszający, mimo że obaj znajdowali się w środku budynku, a tłumy wydzierały się na zewnątrz.
- Takośmy blisko byli, jużem widział prawie to całe złoto, coś mi naobiecywał...
Zmełł w ustach przekleństwo. I faktycznie, popędzili za spływającym kanałem kształtem na tyle szybko, na ile byli w stanie. Ale gdy w końcu udało się go przegonić i jakimś cudem wyłowić, było za późno. O ile udało im się przywrócić mu dech, o tyle biedny Alf nie odzyskał już przytomności. Obecnie przebywał w miejskim przytułku Shallyanek, ani w pełni żywy, ani martwy, choć rokowania były kiepskie, ponoć zbyt długo pozostawał pod wodą.

Strażnik charknął i splunął pod stół. Po podłodze tej marnej oberży widać było, że zdecydowanie nie był jedynym, który zwykł był tak czynić.
- Gdyby przynajmniej tego Schmidta jakoś... - zacisnął pięść, ale prawie od razu opuścił ją w geście bezsilności. - Ale wygląda na to, że mu się upiecze, jużem słyszał, co w strażnicy gadają. Ponoć w domu nic nie znaleźli, a staruchy przepytywać nie mają zamiaru, bo ciemno i daleko, tedy pewnie zmyśla, a twojego towarzysza po prostu przypadkowe zbóje napadły. Ino rzeknę ci, że Udo, ten z naszych co na przeszukaniu był domu, jakoś dziwnie się szczerzył, nie zdziwiłby się gdyby w łapę... I pewnie nie tylko on... - westchnął. - Ale co uczynisz, jak nic nie uczynisz...

Spojrzał do kończącego się już dzbana z iście filozoficzną miną.
- No, przynajmniej żywota zachowaliśmy. - zerknął na niziołka. - Jakbyś tam przy mnie nie ostał, to pewnie by mnie wykończyli, gdy w łeb dostałem, by świadka się łatwo pozbyć. A tak stchórzyli...
Po chwili zastanowienia dolał końcówkę napoju Piegusowi i westchnął.
- Zaraz wracam na służbę, za obity łeb mi całego dnia wolnego nie dadzą, a roboty od groma - wskazał tłum za oknem.

+ 1 Punkt Doświadczenia dla Piegusa



Tupik
Gdzieś na granicy świadomości usłyszał gardłowe nawoływania. Czy to był pościg? Nie był w stanie stwierdzić, wyostrzone w złodziejskim fachu zmysły, które zazwyczaj wskazywały mu bezbłędnie źródło zagrożenia, teraz zwodziły go i mamiły. Potykał się, czołgał, w końcu pełzł, czując na brodzie mokre runo zdziczałego ogrodu. Wszechobecne gęste zarośla stawały się niemal nieprzekraczalnymi barierami, spowalniając go i zakrywając coraz to jego jedyny punkt orientacyjny. W końcu, gdy wydawało mu się, że minęła cała wieczność, a on nigdy nie uwolni się z tego koszmarnego, niekończącego się ogrodu nagle niemal wypadł z krzaków prosto na miejską ulicę. Twarde kamienne garby zachrzęściły pod jego pokrwawionymi dłońmi.

I wtedy też usłyszał nawoływania za sobą. Tym razem zabójczo wyraźne. Zdecydowanie szły jego śladem, były liczne i rozbrzmiewały zaraz za nim. Nadal na granicy świadomości dojrzał jakieś kształty wyłaniające się właśnie lekko chwiejnym krokiem z jednej z uliczek i zmierzające z grubsza w jego stronę. Chciał zwrócić na siebie ich uwagę, ale głos ugrzązł mu w gardle. Wydał z siebie ciężki do zdefiniowania, przytłumiony jęk. Czy go usłyszeli? On na pewno słyszał pogoń będącą już prawie przy jego wycieńczonym, żałośnie pełznącym ciele.

Co stało się później, ledwo pamiętał. W zasięgu jego rozmazanego wzroku pojawiła się jakaś brodata gębą, którą chyba skądś kojarzył. Starał się wskazać jej coś, co było za nim, ale nie mógł ruszyć ręką. A potem z ogrodu za nim wyłoniły się liczne kształty, a brodate sylwetki rzuciły się na nie z pijackim rykiem. Stracił przytomność, gdy jakiś bryzgający krwią ludzki kadłub spadł prosto na jego głowę.

Ocucono go mało delikatnie w południe następnego dnia. Z nieprzytomności wyrwał go tępy, pulsujący ból w skroni.
- Pobudka! Pobudka! Pobudka do kurwy nędzy!
- Nu, toż rzekłem, że cię kojarzę chłopcze!

Siwobrody krasnolud, którego ostatnio niziołek widział zupełnie pijanego i odurzonego tupikowym narkotykiem teraz wyszczerzył do niego grube zębiska. Widząc, że jego pacjent się wybudził, łaskawie przestał tykać go w głowę tłustym krasnoludzkim paluchem.
- Ha! Toż ci historia, a mi się zdawało, żeś ino sennym widziadłem był, wprasowanym mi do łba przez to podłe człecze piwsko... A tu nagle jako te królicy z wora czarownika, wypadasz mi zupełnie znikąd w środku ciemni prosto przed me brzuszysko...


Niziołek starał się zorientować w sytuacji. Był chyba na piętrze budynku, sądząc po marnym nie-domowym wystroju należącym pewnie do jakiejś bechafeńskiej oberży. W pokoju z nim był tylko siwobrody krasnolud, ale po gromkich śmiechach i rykach dochodzących z dołu dało się poznać, że reszta krasnoludzkiej kompanii pewnie stołowała się niżej.

+1 Punkt Doświadczenia dla Tupika
 
Tadeus jest offline