|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
|
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-02-2022, 20:19 | #351 |
Reputacja: 1 | Tupik zebrał ostatki z resztek sił. Nie mógł tu zostać, nie mógł zdawać się na łaskę i niełaskę kultystów, ponieważ ledwo człapał musiał odstawić swoją tarczę oraz krótki miecz, o linie z kotwiczką czy łomie , nawet nie było mowy , jedynie torba z lekkimi przedmiotami – papirusem , wytrychami, resztka pieniędzy które nie były akuratnie powciskane w fałdy ubrań. Rozważał tez zdjęcie skórzanej zbroi , ale po prawdzie przy tych ranach bał się bardziej że jak zwlecze z siebie zbroje to otworzy zasklepione już jako tako rany. Był obrazem nędzy i rozpaczy , wiedział że musi dowlec się i przejść możliwie w ukryciu . Wszelkie wspinaczki były z góry skazane na niepowodzenie dlatego zostawił najcięższa chyba z ekwipunku linę, zwyczajnie musiał uciec korzystając z osłony nocy, obrał jeden kierunek – majaczącej na tle nieba rozświetlanej księżycem wieżyczki świątyni Sigmara, była daleko, ale była na południe od strony z której przyjechał , w najgorszym przypadku dojdzie w pobliże wejścia a stamtąd już dalej, jak najdalej, oby do strażników a jeśli nie to do Sigmarytów, Tupik nie sądził że tak szybko w swoim złodziejskim fachu zapragnie zobaczyć gromadę przedstawicieli prawa… W tej chwili tylko na to liczył. Papiery które ostatecznie zabrał ze sobą mogły mu pomóc przekonać strażników bez zbędnej zwłoki czy też bez aresztowania samego Tupika - wszak jego obecny stan musiał wzbudzać solidny niepokój u zwykłym mieszkańców miasta. poobijany, poraniony, poprzypalany, wytarzany w błocie ... jeszcze porządnie nie zagoiły się na nim stare rany a już doszły nowe , wiedział że jest na granicy życia, czuł to po swojej niesprawności. |
10-02-2022, 19:01 | #352 |
Reputacja: 1 | Piegus Dobrych parę chwil zajęło, nim strażnik zdołał nabrać powietrza i wydukać coś składnego. - psiesyny... wrzucili kogoś... - jęknął, nadal kuląc się z bólu i z ledwością powstrzymując nudności. Gdy był gotów wstać, ciało już spłynęło poza zasięg ich wzroku. Szczęście: 1-15 dobrze 16-75 niedobrze 76-100 tragicznie d100= 78 10 godzin później, karczma "u Bazyla" - Niechby to wszystko zaraza... - strażnik, a właściwie Dirk, jak okazał się nazywać mężczyzna, u którego boku niziołek walczył przy kładce ze zbirami, dolał im z dzbana do wyszczerbionych kufli. Na zewnątrz właśnie rozpoczynał się dzień targowy. Gwar stłoczonych na ulicach ludzi był wręcz ogłuszający, mimo że obaj znajdowali się w środku budynku, a tłumy wydzierały się na zewnątrz. - Takośmy blisko byli, jużem widział prawie to całe złoto, coś mi naobiecywał... Zmełł w ustach przekleństwo. I faktycznie, popędzili za spływającym kanałem kształtem na tyle szybko, na ile byli w stanie. Ale gdy w końcu udało się go przegonić i jakimś cudem wyłowić, było za późno. O ile udało im się przywrócić mu dech, o tyle biedny Alf nie odzyskał już przytomności. Obecnie przebywał w miejskim przytułku Shallyanek, ani w pełni żywy, ani martwy, choć rokowania były kiepskie, ponoć zbyt długo pozostawał pod wodą. Strażnik charknął i splunął pod stół. Po podłodze tej marnej oberży widać było, że zdecydowanie nie był jedynym, który zwykł był tak czynić. - Gdyby przynajmniej tego Schmidta jakoś... - zacisnął pięść, ale prawie od razu opuścił ją w geście bezsilności. - Ale wygląda na to, że mu się upiecze, jużem słyszał, co w strażnicy gadają. Ponoć w domu nic nie znaleźli, a staruchy przepytywać nie mają zamiaru, bo ciemno i daleko, tedy pewnie zmyśla, a twojego towarzysza po prostu przypadkowe zbóje napadły. Ino rzeknę ci, że Udo, ten z naszych co na przeszukaniu był domu, jakoś dziwnie się szczerzył, nie zdziwiłby się gdyby w łapę... I pewnie nie tylko on... - westchnął. - Ale co uczynisz, jak nic nie uczynisz... Spojrzał do kończącego się już dzbana z iście filozoficzną miną. - No, przynajmniej żywota zachowaliśmy. - zerknął na niziołka. - Jakbyś tam przy mnie nie ostał, to pewnie by mnie wykończyli, gdy w łeb dostałem, by świadka się łatwo pozbyć. A tak stchórzyli... Po chwili zastanowienia dolał końcówkę napoju Piegusowi i westchnął. - Zaraz wracam na służbę, za obity łeb mi całego dnia wolnego nie dadzą, a roboty od groma - wskazał tłum za oknem. + 1 Punkt Doświadczenia dla Piegusa Tupik Gdzieś na granicy świadomości usłyszał gardłowe nawoływania. Czy to był pościg? Nie był w stanie stwierdzić, wyostrzone w złodziejskim fachu zmysły, które zazwyczaj wskazywały mu bezbłędnie źródło zagrożenia, teraz zwodziły go i mamiły. Potykał się, czołgał, w końcu pełzł, czując na brodzie mokre runo zdziczałego ogrodu. Wszechobecne gęste zarośla stawały się niemal nieprzekraczalnymi barierami, spowalniając go i zakrywając coraz to jego jedyny punkt orientacyjny. W końcu, gdy wydawało mu się, że minęła cała wieczność, a on nigdy nie uwolni się z tego koszmarnego, niekończącego się ogrodu nagle niemal wypadł z krzaków prosto na miejską ulicę. Twarde kamienne garby zachrzęściły pod jego pokrwawionymi dłońmi. I wtedy też usłyszał nawoływania za sobą. Tym razem zabójczo wyraźne. Zdecydowanie szły jego śladem, były liczne i rozbrzmiewały zaraz za nim. Nadal na granicy świadomości dojrzał jakieś kształty wyłaniające się właśnie lekko chwiejnym krokiem z jednej z uliczek i zmierzające z grubsza w jego stronę. Chciał zwrócić na siebie ich uwagę, ale głos ugrzązł mu w gardle. Wydał z siebie ciężki do zdefiniowania, przytłumiony jęk. Czy go usłyszeli? On na pewno słyszał pogoń będącą już prawie przy jego wycieńczonym, żałośnie pełznącym ciele. Co stało się później, ledwo pamiętał. W zasięgu jego rozmazanego wzroku pojawiła się jakaś brodata gębą, którą chyba skądś kojarzył. Starał się wskazać jej coś, co było za nim, ale nie mógł ruszyć ręką. A potem z ogrodu za nim wyłoniły się liczne kształty, a brodate sylwetki rzuciły się na nie z pijackim rykiem. Stracił przytomność, gdy jakiś bryzgający krwią ludzki kadłub spadł prosto na jego głowę. Ocucono go mało delikatnie w południe następnego dnia. Z nieprzytomności wyrwał go tępy, pulsujący ból w skroni. - Pobudka! Pobudka! Pobudka do kurwy nędzy! - Nu, toż rzekłem, że cię kojarzę chłopcze! Siwobrody krasnolud, którego ostatnio niziołek widział zupełnie pijanego i odurzonego tupikowym narkotykiem teraz wyszczerzył do niego grube zębiska. Widząc, że jego pacjent się wybudził, łaskawie przestał tykać go w głowę tłustym krasnoludzkim paluchem. - Ha! Toż ci historia, a mi się zdawało, żeś ino sennym widziadłem był, wprasowanym mi do łba przez to podłe człecze piwsko... A tu nagle jako te królicy z wora czarownika, wypadasz mi zupełnie znikąd w środku ciemni prosto przed me brzuszysko... Niziołek starał się zorientować w sytuacji. Był chyba na piętrze budynku, sądząc po marnym nie-domowym wystroju należącym pewnie do jakiejś bechafeńskiej oberży. W pokoju z nim był tylko siwobrody krasnolud, ale po gromkich śmiechach i rykach dochodzących z dołu dało się poznać, że reszta krasnoludzkiej kompanii pewnie stołowała się niżej. +1 Punkt Doświadczenia dla Tupika |
11-02-2022, 17:51 | #353 |
Reputacja: 1 | Karl Odciągnięty na bok Rudiger zdecydowanie nie wyglądał, jakby miał specjalną ochotę zwierzać się innym ze swoich osobistych poglądów, miast jednak oburknąć coś złośliwie, ostatecznie jedynie westchnął i zmierzył ochlapanego nadal posoką rycerza zrezygnowanym, zmęczonym spojrzeniem. - Słyszałem kiedyś mądrego człeka... - zaczął. - O dobrym sercu i wielkiej wiedzy.... Przemawiał do tłumu, powiedział coś, com zapamiętał na całe życie. Mówił, że nie ma dobrych i złych ludzi, że każdy, nawet najszlachetniejszy z nas gotowy jest do niewyobrażalnej zbrodni jeśli tylko będzie odpowiednio zrozpaczony i przyparty do muru... Zerknął na wychudzonych, opatulonych szmatami Kislevczyków, po czym dokończył: - Chwilę później go powiesili. Za zamordowanie i poćwiartowanie strażnika. Już nawet nie pamiętam, dlaczego to zrobił, ale chodziło o jakieś banały... Machnął ręką. - A ci mi wyglądają na bardzo zdesperowanych i zrozpaczonych... Ostatecznie w dalszą podróż ruszyli nad ranem, po tym gdy ranni zdołali odpocząć. Pogoda 1-15 ciężkie zachmurzenie 16-70 średnie zachmurzenie 71-100 słońce d100= 25 Dzięki typowej jak na tę porę roku ostermarckiej pogodzie wampir szczelnie okuty w zbroję i siedzący z opuszczoną głową mógł czuć się w miarę bezpieczny. Promienie wczesnowiosennego słońca były słabe i mocno rozproszone przez chmury. Inni nawet go specjalnie nie zagadywali, jakby instynktownie wyczuwając, że chce być sam. I dobrze, bo mimo dość bezpiecznej sytuacji czuł niepokój czającej się w nim Bestii i walczył, by ten nie przeszedł też na jego własne myśli. W głowie trawił, to co zeszłej nocy usłyszał od Ważka. W Kislevie nie było dobrze. Zniszczone i splugawione miasta, grasujące po wsiach bandy rozjuszonych bestii, znaczny wzrost przypadków mutacji, choroby, rozbój i kanibalizm. Jeśli tamtejsza caryca próbowała ten stan w jakikolwiek sposób naprawić, to dla prostych ludzi takich jak Ważko nie było to, póki co dostrzegalne. A że Fortenhaf i okolice od lat znane były jako przyjazne jego pobratymcom... Niestety, to szybko skończyło się, gdy uciekinierów zaczęło być zbyt wielu. Losowe spotkanie 15% d100= 69 Do pierwszych chat na obrzeżach Ellerwaldu dojechali dobre 4 godziny później. Po przyjęciu Kislevczyków wóz był bardziej obciążony, a jeden z koni, ten, którego on sam uratował od wilków, wyraźnie niedomagał. Rana na jego boku nie goiła się dobrze. Skręcili w nierówną leśną drogę prowadzącą do ledwo malującej się w oddali chaty... W samą porę bowiem od strony Ellerwaldu dało się usłyszeć nawoływania jeźdźców i tętent kopyt. Laura sprawność d20(+3 porządny opatrunek)= 3 sukces Kurt sprawność d20 (+3 porządny opatrunek)= 20 krytyczna porażka. Nariszka sprawność d20= 20 krytyczna porażka Niestety nie tylko koń niedomagał. Laura czuła się w miarę dobrze, jednak z poharatanym przez bestię olbrzymem i ranną w nogę młodą kislevską kobietą nie było chyba zbyt dobrze. |
12-02-2022, 03:24 | #354 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Icarius : 13-02-2022 o 19:50. |
12-02-2022, 12:53 | #355 |
Reputacja: 1 | Jakoś udało mu się przeżyć. Jakoś. Choć przeżycia tej nocy na zawsze wstrząsnęły halflingiem , wciąż nie potrafił wyjść z szoku - wymamrotał jedynie szczere podziękowania… Krasnoludowi którego otruł i okradł… - Co … co tam się stało ? Uciekałem przed kultystami … zamordowali … - Tupikowi ściskało się gardło, już i tak z trudem mówił , niemniej wspomnienia katowanego Sigmaryty przelewały czarę… - Kultyści w dworku , świnie, brat Bonifacy … może … może jeszcze tam jest , albo inni… - rzucił niepewnie próbując dźwignąć się na nogi. Musiał dokończyć sprawę pałacyku, ruszyć tam ze zbrojnymi – choćby z krasnoludami, musiał też odwdzięczyć się krasnoludowi , wiedział nawet jak , ale wszystko po kolei. Nie wiedział czy ruszyć wprost do świątyni czy najpierw sprawdzić pałacyk. Wiedział że sam tam nie wróci. |
15-02-2022, 19:33 | #356 |
Reputacja: 1 | - Pewnie masz rację - niziołek zgodził się z pomysłem, że drugi ze strażników, Udo, dostał pieniądze. - Niby był z nim ten majordomus, ale to pewnie nie było problemem, żeby zrobić to tak, by nikt nie widział. - I racja, lepiej nie mieć pieniędzy i żyć, a nie na odwrót. Biedny Alf zdaje się ni pieniędzy, ni życia jednak nie dostanie. Ciekaw jestem, gdzie się podział Gustav... gdybyś go gdzie widział, daj znać... a właśnie, często tu bywasz? Jakbym okazję jaką miał, to gdzie cię szukać? - U, myślałem że dniówkę masz wolną po nocnej zmianie. Nieźle was tu orzą... ale sam też muszę na targ się udać. Skoro Wietraub pieniędzmi mnie nie obdaruje, to jakoś na życie zarobić trzeba. Powiedz mi jeno, jakie dobre karczmy macie tu w mieście? Takie, gdzie podają tylko najlepsze rzeczy? I kto bogaty, kto mógłby zatrudnić kogoś, kto na zakupie warzyw zna się jak nikt? - Piegus poklepał się po piersi. Zanim ostatecznie wyszedł, rozejrzał się po lokalu szukając czegoś, co można by wykorzystać do zarobienia. Potrafił się targować i znał się na produktach wykorzystywanych w gotowaniu. Może nawet tutaj, w takiej zwykłej karczmie, ktoś mu trochę grosza zapłaci za jego umiejętności. A potem czas na targ. Tam cele miał dwa. Po pierwsze znaleźć stoiska z najlepszymi warzywami (i inną żywnością). Po drugie znaleźć tych, którzy takie rzeczy kupowali. Ostatnio edytowane przez Gladin : 15-02-2022 o 19:46. |
21-02-2022, 18:42 | #357 |
Reputacja: 1 | Przekonywanie d20= 8 sukces Arnold Widać, było, że słowa kupca nie pozostały bez efektu. Ci, którzy zastanawiali się, czy piekło powstania może przenieść się na ziemię wokół Remer częściowo odsapnęli z ulgą. Wszak władycy, o których chodziło, nie mogli być bardziej różni, ale wśród innych Arnold zasiał ziarno zwątpienia. Czy aby na pewno lekko szalony filantrop Oswald, który pobłażał chłopom, był tym, czego te ziemie potrzebowały w tak niespokojnych czasach? Doszło do paru głośniejszych kłótni, ale uzbrojeni, choć lekko podpici strażnicy szybko zrobili z nimi porządek za pomocą pałek i gróźb aresztowania za agitację i podburzanie do niepokojów. Oczywiście żadne z tych zarzutów nie spotkały Arnolda, wszak on tylko wyrażał pozornie uspokajające opinie. Karl Szczęśliwie na rozstaju dróg las był wystarczająco gęsty, by rycerz mógł bezpiecznie zająć punkt obserwacyjny wśród zarośli. Choć musiał zrobić to w znacznym pośpiechu, jeźdźcy, kimkolwiek byli zdawali się pędzić na złamanie karku, więc miał na to zaledwie chwilę. Pośpiech nieznajomych okazał się dla Karla i jego kompanii korzystny. Piątka kislevskich kozaków przemknęła w szaleńczym pędzie, mocno przylegając do szyi zgrzanych stepowych wierzchowców. Przez moment, wśród zamocowanych do siodeł kislevskich szabel i zawieszonych obok nich niewielkich sieci, dało się dostrzec herb margrabiego Rontgena. Gdy przemykali koło ich kryjówki, jeden z nich zwisł z boku siodła, wskazał coś na trakcie i wrzasnął do innych. Słowa porwał wiatr, ale niemal pewnym było, że zobaczył głębokie po nocnej ulewie ślady ich wozu. Z jakiegoś powodu nie skłoniło ich to jednak do zmiany planów, pognali na wprost traktem. |
21-02-2022, 21:07 | #358 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 17-11-2023 o 19:03. |
22-02-2022, 17:51 | #359 |
Reputacja: 1 | Tupik - Kultystami? - stary krasnolud prychnął. - Chyba cię tam za mocno po łbie pokiereszowali, chłopcze. Toż to zwykłe człecze męty były, po tym jakeśmy paru pierwszych poszczerbili, od razu się rozpierzchli. Do tego sama bitka narobiła nie lada jazgotu, więc kupa miejscowych się zlazła, w większości pijaków, ale i jakowyś strażnik się przygodny znalazł. Burdel się w tych krzakach zrobił paradny, paru jeszcze padło, z jeden albo dwóch zbirów wzięło nogi za pas - wzruszył ramionami. - Ale nic tam dziwnego chyba nie znaleziono, świnie, jucha, gówno i trochę pokradzionych miejscowym szpargałów. Nie zdziwiłbym się jednak gdyby wszystko do tej pory rozgrabiono, bo straży było w nocy za mało, by to upilnować, a dzisiaj to już w ogóle mają pełne ręce roboty... Łypnął na niego okiem, jakby powoli rozumiejąc, że chodziło może o coś więcej, niż im się zawczasu zdawało. - Nikogo więcej nie znaleźliśmy... - dodał już mniej niefrasobliwym tonem. |
23-02-2022, 15:13 | #360 |
Reputacja: 1 | Tupik spuścuił ze smutkiem głowę , ciężko wzdychając , tym ciężej że czół wciąż rany które każdy oddech mu przypominał. – Wdzięcznym Ci jestem i wiem już jak Ci się odwdzięczyć mogę , bo to sprawa honoru jest. – widząc krasnoludzkie spojrzenie z ukosa dodał - Nawet dla mnie, mimo że khazaldem nie jestem to dość długo przebywałem z twoimi pobratymcami by się nauczyć co to sprawa honorowa. A ocalenie życia z pewnością taką jest. Tupik w zasadzie słaniał się na nogach, miał tyle planów, tyle zadań do wykonania ale czuł że przyszedł już na niego kres i albo z krasnoludami wejdzie do twierdzy , albo pozwoli by ją zamknęli na amen i ratować się będzie ucieczką z miasta. Pozostawała tez kwestia świątyni i zabitego brata zakonnego. Musiał dać znać kapłanowi, choć w tym stanie obawiał się że więcej nie będzie w stanie zrobić. Tak naprawdę musiał się porządnie wykurować nim cokolwiek będzie w stanie zrobić , a czasu na to ciągle brakowało. Westchnął ciężko zdając sobie sprawę że po raz kolejny igra z życiem i wydusił z siebie - Za Schwarzeichem , taka stara osada na zachód stąd, w kopalni gliny ludzie dokopali się do waszych starych zapomnianych zabudowań. Nie wiem czy to twierdza, kopalnia czy strażnica jakaś, nie znam się. Niemniej stare pancerze krasnoludzkie i broń tam była… Wiem bo szukałem w okolicy człeka a natrafiłem na wyrżniętą wioskę i zbirów którzy tej strażnicy strzegli… Tupik rozpoczął dłuższa opowieść nie pomijając niczego co zastał w krasnoludzkiej twierdzy, nie ukrywał że zostali tam ludzie o podejrzanych zamiarach , że banda Krasnikova już wie o tej twierdzy, czy cokolwiek to było, że pytał o znak runiczny nie bez powodu gdyż taki właśnie strzeże wejścia do podziemi. I o bezowocnych próbach zdobycia tego kamienia u niejakiego mistrza z całym swoim zakładem i że zamiast kwarcu dojrzał tam dużo gorszy kamień… Na koniec wyjaśnił jeszcze - Jasna rzecz że nie wykonam już sprawy dla kislevity , jemu zawdzięczam pieniądze które miałem na rozruch w tym mieście, tobie zawdzięczam życie. Cokolwiek postanowicie wesprę was jak mogę, ale ostatecznie będę musiał uchodzić z miasta gdyż Krasnikov mi tego nie podaruje. Zresztą w za dużo już różnych spraw w tym mieście się wplątałem bym był w stanie samemu stawić im wszystkim czoła. Powiedz lepiej już teraz czy potrzebujecie w czymś mojej pomocy czy mam się zmywać zanim Krasnikow zorientuje się się nie wykonam dla niego zadania , o kultystach którzy mnie pewnie będą szukać nie wspominając. – Tupik czuł się zwyczajnie wyczerpany fizycznie i psychicznie ostatnimi przeżyciami i jedyne co mu przychodziło do głowy do powiadomić jeszcze kapłana o tym co zaszło i wydostać się z miasta – im dalej tym lepiej…. Może księstwa graniczne? |
|
| |