Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-02-2022, 13:41   #96
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację

BRYAN CHASE, MARK FITZGERALD, BART SPINELI i ANASTASIA BIANCO


Impreza, po bójce Marka i Bryana no i oczywiście Todda, nadal trwała w najlepsze. Ludzie szybko zapomnieli o bijatyce i znów wrócili do zabawy - to znaczy tańca, picia na umór i odurzania się. No i seksu. Młodzi ludzie mieli niewyszukane potrzeby. Takie, jak buzujące w nich hormony i popędy.

Oczywiście tworzyły się grupki. Tworzyły kółka dyskusyjne, złożone z niemal nieprzytomnych imprezowiczów. I tworzyły się pary obściskujące się gdzieś w kątach i zakamarkach willi rodziców Leona. Tworzyły grupki taneczne i "legowiska" młodzieży tam, gdzie alkohol lub inne substancje wyłączyły im zmysły i świadomość.

Młodzież pokrzykiwała, wrzeszczała radośnie, dziko - nad jeziorem, przed domem i w samym środku, przekrzykując muzykę dochodzącą z łomoczących głośników.

A potem zaczęły się momenty, gdy powoli, grupkami lub pojedynczo, imprezowicze - ci co mieli siły rzecz jasna - opuszczali imprezkę. Wybawieni za wszystkie czasy. Zmęczeni i przytępieni, ale wyluzowani.

Większość z nich całą sobotę będzie cierpiała - kac nie da o sobie zapomnieć. Niektórzy ją prześpią. Inni "przeczłapią" próbując udawać, że są twardzi i nic się nie stało. Na kilku twarzach pozostały jednak wyraźne "pamiątki" w postaci sińców i rozcięć, które potrzebowały czasu, aby się zagoić.


JESSICA HALE


Jess niewiele pamiętała z tego, jak spędziła czas z Danielem i Deanem. I owszem wiedziała, że był seks. Że było dużo seksu. Że bzykała się z nimi - z Danielem, z Deanem. Jednocześnie. W sposób, w jaki tego wcześniej nigdy nie robiła. I było to satysfakcjonujące.

Była pijana, bo chłopaki dolewali jej alkoholu, a ona nie odmawiała. Nie odmawiała im niczego. Wzięła nawet kilka fajnych pigułek, po których jej doznania weszły na jeszcze wyższy poziom. Wywaliły w orbitę jej zmysły i to, co odczuwała. No i najważniejsze. Poszła na całość i pokazała, jaka potrafi być niegrzeczna i jakie ma talenty i starszym chłopakom chyba się to podobało. A jej sprawiało przyjemność to, co oni jej robili. Bo robili jej fajne rzeczy. Intensywne. Takie, których nigdy wcześniej nie robiła, bo nigdy nie robiła ich we trzy osoby. I takie, których nijak nie dało się zrobić we dwójkę.

Pamiętała, że w pewnym momencie były nawet przebieranki. Takie dość dziecinne. Jakieś maski od wrestlingu czy coś innego. Ale to nie było ważne, bo chłopaki robili jej wtedy takie rzeczy, że durna Paulina, mogła tylko pozazdrościć. A ona robiła im takie rzeczy, że Mark nawet nie zdawał sobie sprawy, że można robić takie rzeczy. Durny idiota, który chciał zepsuć jej życie towarzyskie.

Pamiętała, że zasnęła, czy też raczej odpłynęła, wtulona w obu przystojniaków. Zmęczona, ale usatysfakcjonowana, jak nigdy. Nawet nie wiedziała, że obudzi się w miejscu, w którym w życiu nie spodziewała się obudzić.

DARYLL SINGELTON

Pensjonat, gdy Daryll do niego wszedł, wyglądał na dziwnie pusty i cichy. Jakby wstrzymał oddech oczekując na to, co stanie się z jego właścicielką i jej córką. Daryll dosłownie czuł pracujące drewno i słyszał szum oddalającego się silnika samochodu szkolnej psycholog, którą musiał spławić.

Gun nie wymeldował się, ale też nie wrócił na noc. To akurat było dość dziwne, bo zniknął również jego samochód z parkingu pod "Sową i niedźwiedziem".

Kasety Gunna były niemal wszystkie puste. Poza jedną, gdzie znajdowały się jakieś nagrania. Po ich przesłuchaniu Daryll miał więcej pytań, niż odpowiedzi. Gun nagrał na nich kilka rozmów. Z rodzicami zamordowanej Mary, z kilkoma mieszkańcami Twin Oaks. Nic wielkiego, ale wyglądało na to, że węszy w sprawie zabójstwa małej Mc’Bridge. Dziennikarz? Zabójca? Prywatny detektyw? Łowca nagród? Każda z tych opcji pasowała równie dobrze.

Z dzienników i kronik rodziny niewiele się dowiedział. Brakowało mu matki, aby powiedziała, kim są niektóre twarze na starych fotografiach. Zresztą Daryll nigdy nie miał cierpliwości do takich "projektów historycznych". Nie to co jego siostra.

W końcu stres i zmęczenie wzięło górę nad nastolatkiem i Daryll sam nie wiedział, kiedy zasnął.


MARK FITZGERALD

W sobotę popołudniem Mark czuł się już lepiej. Chociaż jego twarz wcale nie wyglądała lepiej. Nabrała nowych kolorów i odcieni, o których Mark nie miał pojęcia, że ludzkie ciało może mieć takie barwy.

Snuł się więc po mieszkaniu, próbując dodzwonić do Jess, ale ona nie odbierała telefonu. Generalnie - zamulał i udawał, że coś robi.

Ojciec wyjechał w interesach gdzieś poza Twin Oaks. Matka robiła, cholera wie co.

Około drugiej Mark nabrał apetytu i zszedł na dół, aby poszperać w lodówce, bo najwyraźniej matka nie kwapiła się dzisiaj z obiadem. Co oznaczało, że stary zje znów z kimś jakiś obiad biznesowy. Ostatnio sporo ich zjadał poza domem. Zbliżała się kampania i życie rodziny Fitzgeraldów znów znajdzie się pod lupą pismaków i społeczeństwa. Schodząc po schodach Mark usłyszał, jak matka kłóci się z kimś w kuchni. Zamarł na półpiętrze zdając sobie sprawę, że rozpoznaje głos ojca Jessici. Szeryf Hale był mocno wściekły.

- Kurwa. Co ty mi tutaj pierdolisz! - wyraźnie naskoczył na matkę Marka. - Szczyl mówi, że atakując jego siostrę, zamaskowany mówił Bredock! Twoje cholerne panieńskie nazwisko!

- Możesz dać na wstrzymanie, Hale! - matka starała się postawić.

- Bo co, kurwa! Myślisz że jebany mężuś cię ochroni? Fitzgerald rucha na lewo i prawo. Ma cię w dupie. Jeśli ktokolwiek z was zagrażałoby jego jebanej karierze, spuści was w kiblu, jak porannego balasta. Wiesz, co by zrobił, gdyby się dowiedział o naszym małym przedsięwzięciu sprzed lat?

- Nie musisz mi przypominać, Hale. Ty to zacząłeś. Myślisz, że zapomniałam? Jeśli będziesz ze mną pogrywał, wszyscy się dowiedzą….

Huk, jakby ciało uderzyło o coś metalicznego.

- Nie zapominaj się, że ty też tam byłaś, Bredock. A teraz, kurwa, gdzie twój synalek. Chcę z nim pogadać. Moja córka wylądowała w szpitalu z ostrym zatruciem jakimś syfem. A on, do kurwy nędzy, jest jej chłopakiem. I będzie mi musiał odpowiedzieć na kilka pytań, póki moja córeczka, moja mała córeczka, nie obudzi się i nie powie, co się wydarzyło i kto naszprycował ją jakiś syfem. Wołaj synalka, Bredock.

- Nazywam się Fitzgerald, Hale. Nie zapominaj o tym.

A potem Mark usłyszał spokojny głos matki wołający go na dół.

BRYAN CHASE

Bryan obudził się dość późno, ze zdechłym psem w gębie. Z dobrą godzinę dochodził do siebie. Z dołu słyszał szuranie ojca. Stary Frank Chase też dał ostro w palnik, jak zawsze w piątkowy wieczór. Z doświadczenia Bryan wiedział, że lepiej wtedy nie być w chacie i nie rzucać się staremu w oczy.

Wyszedł po cichu, korzystając z momentu, gdy Frank wyszedł do kibla. Przez chwilę wdychał świeże, górskie powietrze, zastanawiając się, gdzie może pójść. Szedł ulicą w stronę centrum miasteczka, gdy zatrzymał się przy nim samochód z którego wyjrzał Daniel.

- Wskakuj, Byku - rzucił otwierając drzwi.

Zaskoczony obecnością starszego chłopaka Bryan wszedł do środka.

- Nieźle ci ktoś facjatę obił. Masz jakieś problemy, koleś?

Koleś. Wyglądało na to, że Daniel faktycznie traktował go, jako kogoś dla niego ważnego. Ale Bryan nie był typem, który swoje sprawy załatwia pięściami innych.

- Żadnych problemów.

- To w porządku koleś. Słuchaj. Mamy do ciebie z Deanem prośbę. Wczoraj zebraliśmy z imprezy Jess. Wiesz, szeryfównę. Zabawiliśmy się naprawdę fajnie w trójkę. Jazda na dwa baty. Różne takie. Dziewuszka była chętna, jak mało kto. Nawet nie wiesz, jaka z niej dzikuska. Pustak ale chętny, jak mało kto. No i mamy mały przypał, bo dziewczyna wciągnęła trochę za dużo towaru i omal nam nie zeszła. Pewnie gliny będą pytać. Podrzuciliśmy ją z powrotem do Leona i rano, z tego co wiem, zabrała ją karetka. Jakby coś, jakby jej stary wypytywał, mamy prośbę, byś ty i może jeszcze paru jakiś twoich ziomków powiedzieli, że widzieliście, jak Jess z nami wróciła koło trzeciej. Że potem poszła się bawić dalej. Ok. Mogę na ciebie liczyć, że to ogarniesz.

Wjechali do centrum miasteczka. Daniel skręcił w stronę pasażu handlowo - usługowego. O tej porze, w sobotę, kręciło się tam sporo ludzi.

- Chcesz coś zjeść? Ja bym chętnie coś opierdolił. Jesteś teraz jednym z nas, więc ci powiem, że jak to ogarniesz, to przed tobą złote czasy. Nagraliśmy, jak Jess się z nami rucha. Nałożyliśmy maski, żeby nas nie można było poznać, ale ją widać całkiem dobrze. Pomyśl sobie. Mamy jaja szeryfa w garści. Wejdziemy na ten teren, a on nas będzie krył inaczej wrzucimy w sieć ten filmik. Albo wydrukujemy stop-klatki i rozrzucimy po Twin Oaks. A to mocne gówno, młody, mówię ci. Mamy Hala w garści, tylko ludzie muszą wiedzieć, że blondi przećpała na imprezie u Leo. Gliniarze wiedzą, że się tam jara i wącha, ale przymykają oko podczas imprez. Zbyt wiele kasy idzie ze strony starych Leona na miasteczko, by robili koło pióra ich synalkowi. Tak działa świat, młody.

Zatrzymał samochód na parkingu przy jedynym centrum handlowym w Twin Oaks.

- To jak, Byku? - Daniel wyłączył silnik. - Zrobisz to dla nas?

BART SPINELI

Obudził go zapach jedzenia. Babcia już krzątała się po kuchni. Bart nie bardzo pamiętał, jak tutaj trafił, ale w sumie nic dziwnego po takiej imprezie.

Zjadł to, co przygotowała seniorka rodu Spinelich, pogadał trochę o życiu. O ataku na Wikwayę dowiedział się od babci.

- Biedna dziewczyna. Jakiś zwyrodnialec zaatakował ją pod szpitalem. Ponoć walczy o życie. Co to się dzieje w tym miasteczku.

- Mówią, że miał maskę wilka na sobie - dodała babcia konspiracyjnym szeptem.

I wtedy przyszedł flashback. Coś, o czym Bart zapomniał.

Widział siebie w samochodzie. Nie był pewien czy to było już po tym, jak odwoził Anastasię, swoją drogą fajna z niej dziewczyna, czy już wracał sam. Samochód policyjny stojący przy boku drogi spowodował, że Bart wtedy zwolnił. Ręce na kierownicy. Był nadal nieźle zjarany, ale nie na tyle, by się zdradzić. Mijając radiowóz zobaczył w środku policjanta, który … ściągnął z twarzy jakąś maskę? Tak! Maskę. Bart nie widział twarzy policjanta. Nie zapamiętał numerów bocznych wozu. Ale ten moment, gdy wydawało mu się, że funkcjonariusz ściąga maskę z twarzy, zapamiętał niemal tak, jak wzór firanek wiszących w pokoju babci.

- Znałeś ją? - dopiero wtedy zorientował się, że babcia go o coś pyta. -Tę ofiarę ataku nożownika, wnusiu.

Dzwonek do drzwi przeszkodził mu w odpowiedzi.

- Zobacz, wnusiu, kto to.

Przed drzwiami stał szeryf Hale. Ubrany w nieco wymiętolony mundur. Spoglądał na Barta twardym wzrokiem, w którym migotały wyraźnie iskierki czegoś mrocznego, pełnego gniewu.

- Cześć Spineli - słowa wydobywające się z gardła Hala były niemal jak warkot. - Ubieraj się. Pojedziesz ze mną na posterunek. Wczoraj na imprezie u Leona bawiłeś się w dilera. Wielu imprezowiczów to potwierdza. Jedna z uczestniczek walczy o życie w szpitalu, bo wzięła jakieś gówno od ciebie. Będziesz musiał się ostro tłumaczyć. Zbieraj dupę i jedziemy!

ANASTASIA BIANCO

Następnego dnia po imprezie Anastasia nie czuła się najlepiej. Spała dość długo, jak na nią. Ale w końcu zeszła na dół.

Mieszkanie było ciche. Matka musiała być na zakupach. Co sobotni rytuał kończący się wypadem na kawę i lody z dawnymi koleżankami. Mały grzeszek jej mamy.

Ojciec …

Był w swoim gabinecie. Nie był sam.

Nie wiedząc dlaczego, Anastasia podeszła pod lekko uchylone drzwi. Poznała głos żony burmistrza.

- Był u mnie, David. Hale staje się nieobliczalny, jak wtedy. Wiesz. Wczoraj zaatakowano kolejną osobę. I był świadek. Zeznał, że ktoś nosił maskę wilka i wykrzykiwał moje panieńskie nazwisko. Bredock.

- Myślisz, że on przeżył? - jej ojciec był czymś wyraźnie przestraszony.

- Nie sądzę. Przecież wiesz. Byłeś tam wtedy - burmistrzowa wydawała się nieźle spanikowana. - Ale boję się Hale'a. Boję się tego, co może zrobić. Wiesz, jaki on jest. Możesz poszperać w tej sprawie. Rozważyć chociaż tę opcję. Poszukać. Zawsze byłeś jednym z mądrzejszych facetów, jakich znałam. Zawsze wspierałeś moją siostrę. Pogadaj z Marcumami. Może coś ukrywają.

- Wiesz. - Jej ojciec wyraźnie dobierał słowa. - Dostałem wiadomość. Jeszcze przed morderstwem tej biednej Mary. Ktoś wyciął z liter zdanie "Wiem co wtedy zrobiłeś!". Zastanawiałem się, czy pójść z tym do Hale'a, ale on jest nieprzewidywalny. Niestabilny.

- Zawsze taki był. Dzisiaj zagroziłam, że wyjawię światu prawdę, a on wtedy pchnął mnie na lodówkę.

- Nie możesz nikomu wyjawić prawdy - David zmienił ton na mentorski, taki jaki czasami używał na An, gdy chciał jej coś wytłumaczyć, do czegoś przekonać. - To by nas wszystkich pogrążyło. Bez taryfy ulgowej. Wszystkich, którzy brali w tym udział. Ja powęszę, popytam, ale ty nic nie rób, dobra.

Telefon na biurku ojca spowodował, że Anastasia o mało nie krzyknęła.

- David Bianco, słucham.

Po chwili Ana usłyszała dźwięk odkładanej słuchawki na widełki.

- Tommy Mc'Bridge nie żyje - powiedział jej ojciec kierując słowa do żony Fitzgeralda. - Przed chwilą znaleziono jego ciało.

- O Boże! Co się stało?

- Jeszcze nie wiem, ale jadę tam sprawdzić. A ty wracaj do domu. Niczym się nie przejmuj. Powęszę przy Marcumach. Obiecuję. I trzymaj się z daleka od Hale'a. Jego córka dzisiaj wylądowała w szpitalu. Przedawkowała jakieś drugi czy coś. Wiesz, jaki on się robi, gdy nie kontroluje tego, co się wokół dzieje.

- Wiem i będę uważała - powiedziała pani Fitzgerald - A jeśli to Bill? Jeśli wtedy .. no wiesz … Ile on by miał teraz lat. Tyle co my, co nie? Mniej więcej.

- Nie. To niemożliwe. Zapomnij o tych niedorzecznościach. Wracaj do domu. Mogę cię podwieźć, jak chcesz.

- Ludzie mogą plotkować, David. Lepiej nie. Mój mąż. Wybory. Rozumiesz.

- Tak. Źle wybrałaś, wiesz.

- Wiem.

Anie udało się wycofać do kuchni i pozostać niezauważoną. Ojciec i żona burmistrza opuścili mieszkanie.

DARYLL SINGELTON

Darylla obudził dzwonek do drzwi wejściowych. Była ósma rano. A on czuł się niewyspany, zmęczony i samotny.

Zszedł na dół i zorientował się, że to John Gunn. Gość pensjonatu wyglądał, jakby w nocy nie spał za dużo.

- Wszyscy tutaj poumierali, czy jak? - rzucił zdenerwowany patrząc na Darylla ciemnymi oczami.

Kiedy go mijał trzymał ręce w kieszeniach, ale gdy wchodził po schodach na górę, musiał przytrzymać się poręczy i wtedy Daryll wyraźnie zobaczył brązowe zabarwienia na palcach i paznokciach. Takie, jakie pozostawia krew. I zobaczył też krew na mankietach jasnej koszuli, którą gość nosił pod wierzchnim odzieniem.

Nim zdążył zareagować Daryll usłyszał podjeżdżający na podjazd pod pensjonatem samochód. A potem ktoś natarczywie zatrąbił.

JESSICA HALE

Jess obudziła się w czystej pościeli. Nie było koło niej Deana ani Daniela. Nie było ich twardych mięśni i tych części ciała, które też zapamiętała jako twarde, kiedy zasypiała.

Była za to czysta pościel, jakaś igła w jej żyłach, jakieś urządzenie podpięte do jej ciała.

Była w szpitalu.

I, ni cholery, nie miała pojęcia dlaczego w nim się znajduje.

Koło niej ktoś siedział. Mama.

Widząc, że Jess się budzi, jej rodzicielka rozbeczała się, jak dziecko.
 
Armiel jest offline