Johann
Na widok ciała leżącego na stole niewiele przypominającego ludzkie ogarnęła go fala mdłości. Mimo, iż "na szlaku" widział wiele to jednak to co ujrzał w tej komnacie przekraczało jego wytrzymałość. Zgiął się wpół i zaczął wymiotować. Poczuł w ustach smak żółci, przeciągnął ręką po oszronionym potem czole rękawem. Odetchnął głęboko i słabo uśmiechnął, choć w ustach pozostał mu ohydny smak.
- Gdzie...gdzie...to moze być ? - spytał patrząc na Vanficę.
Nie czekając na odpowiedz chwiejnym krokiem podszedł do jednego z regałów i zaczął przeglądać półki. Większości stojących tam przedmiotów przeznaczenia nie próbował się nawet domyślać, uwagę jego zwróciły jednak stojące z tyłu słoje. Sięgnął po nie ręką i wyciagnął jeden z nich. Przetarł zakurzone ścianki i przyjrzał zawartości.
Przez chwilę patrzył na zawartość z niezrozumieniem, poczym z okrzykiem obrzydzenia wypuścił go z rąk. Słoj roztrzaskał się z głośnym hukiem i męzczyzna mógł upewnić się w swym podejrzeniu. Wśród stosu szklanych skorup leżał ludzki płód.
Trupioblady Johann spojrzał na Venficę.
- Co za potwór jest zdolny do czegoś takiego... ? Znajdzmy to serce - wycedził przez zaciśnięte usta i choć dalej blady i raz po raz wstrząsany drzeszczami obrzydzenia zabrał się do przeglądania zawartości pólek i szaf. |