Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-09-2007, 18:47   #321
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Na widok ciała leżącego na stole niewiele przypominającego ludzkie ogarnęła go fala mdłości. Mimo, iż "na szlaku" widział wiele to jednak to co ujrzał w tej komnacie przekraczało jego wytrzymałość. Zgiął się wpół i zaczął wymiotować. Poczuł w ustach smak żółci, przeciągnął ręką po oszronionym potem czole rękawem. Odetchnął głęboko i słabo uśmiechnął, choć w ustach pozostał mu ohydny smak.

- Gdzie...gdzie...to moze być ? - spytał patrząc na Vanficę.

Nie czekając na odpowiedz chwiejnym krokiem podszedł do jednego z regałów i zaczął przeglądać półki. Większości stojących tam przedmiotów przeznaczenia nie próbował się nawet domyślać, uwagę jego zwróciły jednak stojące z tyłu słoje. Sięgnął po nie ręką i wyciagnął jeden z nich. Przetarł zakurzone ścianki i przyjrzał zawartości.

Przez chwilę patrzył na zawartość z niezrozumieniem, poczym z okrzykiem obrzydzenia wypuścił go z rąk. Słoj roztrzaskał się z głośnym hukiem i męzczyzna mógł upewnić się w swym podejrzeniu. Wśród stosu szklanych skorup leżał ludzki płód.

Trupioblady Johann spojrzał na Venficę.

-
Co za potwór jest zdolny do czegoś takiego... ? Znajdzmy to serce - wycedził przez zaciśnięte usta i choć dalej blady i raz po raz wstrząsany drzeszczami obrzydzenia zabrał się do przeglądania zawartości pólek i szaf.
 
Arango jest offline  
Stary 09-09-2007, 09:49   #322
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Serafin


Nekromanta popatrzył z politowaniem na czarodziej, który łudził się, że czary tak niskiego poziomu mogą uczynić mu jakąkolwiek krzywdę. Niemniej jednak jego cel znajdował się na szczycie wieży i nie mógł marnować ani chwili dłużej na zabawy z tym śmiesznym starcem. –Pycha Cię kiedyś zgubi mistrzu – usłyszał w głowie słowa Wyszemira. Czarnoksiężnik nie mógł uwierzyć, że jego uczeń miał na tyle silną wolę, aby móc opierać się mocy zaklęcia - tym bardziej musiał się śpieszyć.

- Chyba żartujesz, jeżeli myślisz, że to mnie powstrzyma. – powiedział pod nosem zanim Konrad rzucił czar. Serafin był na to przygotowany. Sala zadrżała i powietrze pomiędzy magami wypełniła istna burza dwóch skrajnych magii ścierających się ze sobą ….Przez ułamek sekundy obaj mężczyźni mierzyli się siłą swojej woli, ale czarodziej mimo zaciętej walki nie miał najmniejszych szans. Nekromanta nie powstrzymał jednak czaru Whitestonea, on go obrócił przeciw niemu.

Unieruchomiony przeciwnik nie stanowił żadnego zagrożenia. Serafin skierował rękę w jego kierunku. Między palcami zaczęła przeskakiwać czarna smuga materii. – Giń głupcze! –Krzyknął do Konrada. Ręka drgnęła w ostatnim momencie. Czarna jak smoła błyskawica chybiła celu i przecięła na pół jeden z filarów podtrzymujących strop. Nekromanta syknął ze złości. – Ostatni raz mi przeszkodziłeś mój uczniu!

Czas...Zbyt mało czasu. Ostatni raz tylko spojrzał na równoległą walkę, po czym pobiegł w górę schodów zostawiając za sobą skrępowanego Konrada…
 
mataichi jest offline  
Stary 13-09-2007, 15:21   #323
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
- - - > Johann - - - > Venefica

Podczas gdy Johann wymiotował, a potem przeszukiwał komnatę, Venefica stała sztywno wyprostowana i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w trupa. Wiedziała kto to jest. Pomimo szpecących ran, pomimo zmasakrowanych zwłok - wiedziała. Choć w swoim życiu widziała już wiele, robiła różne rzeczy, to nigdy jeszcze nie przywiązała się tak bardzo do nikogo. Kilka tygodni spędzonych z tą grupą dało jej więcej niż całe życie w samotności. Tymczasem trzeci jej przyjaciel został zamordowany, a nią targały uczucia, jakich wcześniej nie odczuwała. Choć z Angusem znali się tak krótko, ledwie parę godzin, żal dławił jej serce.
Dopiero brzdęk tłuczonego szkła i reakcja Johanna otrzeźwiły ją. Nie było czasu do stracenia!

- Obawiam się, że to serce nie będzie zamknięte w słoiku... to może być coś innego, to przecież czarownica, mogła zakląć je w jakimś magicznym przedmiocie.

Rozejrzeli się oboje po okrągłej komnacie.
Na łożu z baldachimem leżał niedbale porzucony i zmięty koc. Tuż obok stała toaletka, a na niej kilka starych ksiąg, cztery kolorowe flakony, kilka pustych flakoników. Oraz piękne, srebrne lusterko ze zdobioną ramą i rączką do trzymania. Zawartości słojów można się już było domyśleć, również przeznaczenia narzędzi, które leżały na bocznych stołach, tuż obok regałów ze słoikami. Z niektórych, otwartych skrzyń wystawały ubrania, drobne przedmioty, gdzieś można było nawet dostrzec wystającą z zamałej skrzyni pochwę miecza. Można się domyślić, że nie są to prywatne rzeczy Białogłowej, a raczej łupy po jej wcześniejszych ofiarach.

Nagle Johann i Venefica usłyszeli odgłos kroków na schodach, a zaraz potem do komnaty wbiegł Czarny Baron. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jego ubranie... paliło się!

- - - > Calistan

Schody okazały się dłuższe, niż mogło się wydawać. Bo jakimś czasie nie najmłodszy już Baron poczuł kłucie w dołku, mimo to nie mógł pozwolić sobie na zmniejszenie tempa. Do jego nozdrzy doleciał zapach spalenizny.

Podczas szalonego biegu po schodach, pęd powietrza zaczął podsycać tlące się poły ubrania Calistana. W całym tym zamieszaniu nie zauważył nawet, że ogniste obręcze, które wyczarowała Lilli, zrobiły mu więcej szkody, niż samej czarownicy.

Nagle stopnie skończyły się i Czarny Baron wpadł do komnaty. W głowie kręciło mu się od ciągłego wchodzenia po spiralnych schodach. Z przerażeniem również dostrzegł, że jego ubranie pali się!

- - - > Wyszemir-Serafin - - - > Nassair i Lilli - - - > Konrad

Powietrze cały czas pulsowało magią. Konrad próbował pokonać pętający go czar własną magiczną odpornością, jednak nie mógł do końca skoncentrować się - szkielety były coraz bliżej, a wszystko wskazywało na to, że Wyszemir został przez kogoś opętany. Mała czarodziejka znowu wypowiadała jakieś zaklęcie, a ciemnoskóry wojownik szamotał się na ziemi z czarownicą. Serafina jednak nie interesowały te scenki. Czuł, że nadszedł wreszcie jego moment i nikt nie powstrzyma go przed osiągnięciem jego celu. Jeśli zdobędzie serce czarownicy, do tego tak potężnej czarownicy, nie będzie miał sobie równych! Wyminął nieświadomą niczego Lilli, obszedł dookoła walczącą na ziemi parę i ruszył w górę schodów.
 
Milly jest offline  
Stary 16-09-2007, 16:30   #324
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Odwrócił się z rapierem w ręce słysząc głośny tupot na schodach. Na szczęście był to Czarny Baron, ale za to w jakim stanie przybył !!! Zadyszany , spocony, z tlącym się ubraniem. Niewiele myśląc chwycił koc z łoża i w dwóch susach dopadł Calistana.
Zarzucił okrycie na mężczyznę, po czym wprawnym kopniakiem podciął nogi i przewrócił na ziemię. Zaczął tłumić płomienie, myśląc z obawą, że chyba nie połamał Baronowi jakichś kości. Na razie jednak pracował dalej z zapałem nie mając zamiaru oglądać na wpół upieczonego szlachcica...
 
Arango jest offline  
Stary 23-09-2007, 14:23   #325
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- Na bóstwa wszelakie, dzięki ci przyjacielu!- wykrzyczał Czarny Baron, zakrywając swój płaszcz kocem. To jednak niewiele pomogło, ogień stworzony magią od zawsze był trudniejszy do zgaszenia niż ten "naturalny", a przy tym zadawał dalece większy ból. I chociaż pierwotnie płaszcz tylko tlił się przez magiczne ognie, to rozpalony nie bardzo dał się zgasić...

Calistan więc biegał po całej komnacie, co chwilę ocierając się to o ścianę, to o szafę, by przygasić płomienie. Tu rozbił lusterko, tam przewrócił miecz, jeszcze później wywrócił niemal cały regał z książkami... Absolutne zniszczenie, oto co czynił Baron samym swoim ciałem.

W końcu upadł na ziemię i rozejrzał się po pokoju, spoglądając także na zaskoczone twarze Johanna i Venefici. Jeżeli coś w tym pokoju kryło się za szafą- zostało odkryte, jeżeli coś dało się stłuc- z pewnością zrobił to de Carque.
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 24-09-2007, 00:16   #326
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Spinając się w górę schodów usłyszał okropny hałas dochodzący ze szczytu wieży. – Co do licha, czyżby kolejna sztuczka wiedźmy? –Przeszło mu przez myśl. Nie zważając na piekący ból nóg, pokonywał kolejne stopnie dużymi skokami. Wiedział, na co stać to ciało – sam je w końcu ukształtował i nadał mu ostateczną formę.


Wpadł zadyszany do komnaty spodziewając się ujrzeć przerażające monstra strzegące artefaktu bądź wyczuć potężne zaklęcie chroniące to miejsce – mówiąc krótko czegokolwiek tylko nie tego, co zobaczył.

Potknął się na jednym z flakonów, który jakimś cudem ocalał, tracąc przy tym równowagę. Przed upadkiem uratował go kamienny stół, którego krawędzi chwycił się machając na oślep rękami. Kolejne fale gniewu i bezsilności napełniały umysł Serafina.

Rozejrzał się po zdewastowanym pomieszczeniu tracąc niemal wszelką nadzieje na odnalezienie kryształu na czas. Popatrzył pełnym nienawiści wzrokiem na resztę drużyny na dłużej zatrzymując się na Czarnym Baronie.

- Nie uda wam się mnie powstrzymać! - Wykrzyczał w stronę Calistana.

Czas…mało czasu. Nie zwracając dłużej uwagi na pozostałych zabrał się za przeszukiwanie komnaty. Wszystko było w jednym wielkim chaosie. Jeśli nie znajdzie kamienia na czas zniszczy całą komnatę. Dopilnuje by Wyszemir nie dostał serca czarownicy…
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 28-09-2007 o 13:31.
mataichi jest offline  
Stary 25-09-2007, 23:27   #327
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
W górnej części wieży...

...Johann powalił wielkiego Calistana na ziemię, ten jednak zerwał się na równe nogi i zaczął wręcz demolować całą komnatę. Słoje spadały na ziemię i momentalnie to, co znajdowało się w środku zajmowało się ogniem - prawdopodobnie to nie woda wypełniała flakony, a coś bardzo łatwopalnego. Regały z książkami spadały na ziemię, potrącane kufry wysypywały swoją zawartość, drewniane meble przewracały się. A wszystko w szybkim tempie zaczął trawić magiczny ogień, znacznie odporniejszy na gaszenie niż zwykłe płomienie. W momencie, kiedy Baron potrącił toaletkę Białogłowej do sali wbiegł Serafin w ciele Wyszemira. W ostatnim momencie dostrzegł to, po co tak spieszno było mu biec. Czuł to już na dole, promieniowało mocą, ogromną mocą! Serce czarownicy! Serce, które właśnie spadało na ziemię, zaklęte w małe, srebrne lusterko.



Przez ułamek sekundy można było zobaczyć, że mętne zwierciadełko nosiło liczne ślady zadrapań i zarysowań, tak jakby ktoś próbował je rozbić z marnym skutkiem... czyżby więc było niezniszczalne? Serafin wiedział, że tylko jedna osoba nie może go zniszczyć, jedyna osoba, która pragnęła tego najbardziej na świecie. Rzucił się przed siebie z wyciągniętymi rękami i próbował schwytać je, nim upadnie. Zrobił to jednak o sekundę za późno... Lusterko z wdziękiem odbiło się od kamiennej posadzki, podskoczyło raz jeszcze w górę, a jego zwierciadło rozpadło się na miliony maleńkich kawałeczków.

Na krótką chwilę zapadła cisza. Calistan leżał na ziemi, czuł jak jego kolczuga coraz bardziej się nagrzewa, czuł piekielne palenie na rękach - jego płaszcz i kubrak stały się już wspomnieniem, koszula dopalała się przypiekając jego ciało, rozgrzany metal parzył niemiłosiernie. Johann stał zaskoczony, wciąż trzymając w rękach koc, którym próbował ratować Barona, a Venefica przyglądała się scenie z półprzymkniętymi ustami. Wszystko działo się zbyt szybko, by zareagować.

Nim pęknięte lusterko po raz drugi spadło na ziemię, z jego środka coś wystrzeliło. Coś, co wyglądało jak ciemna chmura, kumulacja potężnej energii, która odrzuciła w tył Serafina i jak strzała pomknęła w dół, doskonale wiedząc gdzie znajduje się jej cel. Serafin zdążył tylko zawyć - ze wściekłości i rozpaczy! Mając lusterko mógłby kontrolować potężną czarownicę, zamkniętą w więzieniu swojego umysłu, skazaną na wieczną egzystencję w iluzorycznym zamku, nie mogącą uwolnić swojego serca z tafli zwierciadła. Jakaż potężna musiała być, skoro mimo tak dotkliwej kary potrafiła jeszcze nawiązać kontakt z rzeczywistością i przywoływać ludzi do tej krainy! Więzić ludzi we własnym umyśle, spijać ich życiowe soki, pochłaniać ich energię i rosnąć w siłę! Ile lat musiała tu siedzieć, ile ofiar pochłonąć, jeśli na raz potrafiła już omamić tyle osób!
Myśli Serafina krążyły wokół niej z prędkością błyskawicy. Te same myśli, do których dostęp miał także Wyszemir, lecz mimo to nie mógł nic zrobić, stłamszony wolą swojego dawnego mistrza. Serafin odepchnięty magiczną mocą serca poleciał kilka metrów do tyłu, zatrzymując się dopiero na ścianie. Ta chwila zamroczenia, nim Serafin dojdzie do siebie, mogłaby wystarczyć, by samemu stłamsić jego wolę i znowu być górą. Czy jednak Wyszemir odważy się to zrobić? Czy zaryzykuje?

Mury zamku zatrzęsły się, a z dołu zaczęły dochodzić niepokojące odgłosy. Pomieszczenie stało w płomieniach i każda minuta w nim spędzona groziła kolejnymi wybuchami eliksirów, mikstur i spaleniem się żywcem...


Tymczasem na dole wieży...

...Lilli przeczuwała, że dojdzie do najgorszego. Że zamiast przynieść jej serce wiedźmy, tamci głupcy rozbiją przedmiot, w które było zaklęte i uwolnią jej moc. To mogłoby oznaczać ostateczną katastrofę, ale i na to "mała" czarodziejka była przygotowana. Jeśli tego miała wymagać jej misja, poświęci nawet to ciało, by zabić czarownicę! Od czasu, gdy pobiegli na górę nie tkała więcej zaklęć. Zbierała moc, nasłuchiwała, czuwała. Jeśli uda jej się spętać wiedźmę choć na chwilę, nim zdąży powrócić do swojej pierwotnej formy i mocy, tamci będą mieli czas na ucieczkę. Właściwie byli tylko ludźmi. Skoro mogła poświęcić siebie, to garstka śmiertelników nie robiła już różnicy... ale jeśli uda jej się spętać wiedźmę, to będzie też miała chwilkę czasu więcej na rzucenie czaru unicestwienia...

W jednym momencie mury zamku zatrzęsły się, a z wieży wystrzeliła ciemna chmura czystej, skumulowanej energii. Przez chwilę zarówno Konrad, jak i Nassair byli ślepi i głusi, oszołomieni przez niezwykle wielką dawkę magii. Ciemna chmura wbiła się niemal w ciało czarownicy, odrywając ją od Nassaira i odrzucając w tył. Białogłowa przeleciała przez jedną z kolumn podpierających sufit i rozbiła ją w drobny mak, wpadła w gromadę kościotrupów, które jak na komendę wszystkie rozleciały się na kawałki. W tym samym momencie Lilli wypowiedziała formułę zaklęcia i z jej rąk wystrzeliła pajęcza sieć, pochłaniając w sobie ciało czarownicy. Ze środka dobiegł obrzydliwy gulgot, a potem wściekły ryk, nie zwiastujący niczego dobrego. Kokon zaczął drgać i poruszać się...

- Wynoście się stąd, biegiem! - wrzasnęła Lilli, mocno dysząc; stworzenie tak mocnej sieci, aby pochwycić w nią czarownicę kosztowało ją bardzo dużo energii - Uciekajcie, zamek się zaraz zawali!
 
Milly jest offline  
Stary 29-09-2007, 21:19   #328
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Serafin/Wyszemir

Serafin otworzył oczy - musiałem stracić na chwile przytomność uderzając w ścianę - przemknęło mu przez myśl. Tym bardziej się zdziwił, że wciąż znajdował się w tej przeklętej, rozlatującej się wieży. Z trudem podniósł się z podłogi przypominając sobie uczucie, o którym już zdarzył zapomnieć…ból. Całe plecy przypominały o sobie jednym wielkim pulsującym bólem.

Lusterko…czarownica…wszystko, co przed chwilą się wydarzyło jak zimny prysznic spadło na oszołomionego Serafina. Wieża zatrzęsła się, to znak żeby opuścić ją jak najszybciej.- Pora na mnie.

-Chyba miałeś na myśli nas? – Chrapliwy głos Wyszemira dobiegający z głębi umysłu był aż nadto wyraźny żeby nekromanta zorientował się w swojej beznadziejnej sytuacji. Całe ciało staruszka znieruchomiało. – Chyba nie sądziłeś mistrzu, że nie skorzystałem z okazji? - Prawa ręka uniosła się mimo woli Serafina, co było ostatecznym znakiem utraty kontroli nad ciałem.

-A teraz uważnie posłuchaj – głos Wyszemira przybrał rozkazujący ton – masz nas wyprowadzić z wieży, tylko bez żadnych sztuczek. Pamiętaj, śmierć tego ciała oznacza śmierć dla nas obojga.

Serafin poczuł małe ukłucie i na powrót otrzymał kontrole, kontrole, która w każdej chwili mogła zostać mu odebrana - był jak pies na łańcuchu. Z jednej strony czuł gniew, że cała sytuacja wymknęła mu się spod kontroli z drugiej strony pierwszy raz od bardzo dawna poczuł coś na kształt dumy ze swojego ucznia. Nieźle to rozegrał, tylko Serafin mógł ich w tej beznadziejnej sytuacji ocalić tylko on był na tyle potężny.

Magia nie była najlepszym pomysłem na wydostanie się z wieży…pozostały tylko sprawne nogi. Serafin nie czekając ani chwili dłużej, zmusił obolałe ciało do kolejnego wysiłku i wybiegł z komnaty pędząc na złamanie karku w dół schodów. Czuł, że świadomość Wyszemira nie opuszczała go ani na krok.
 
mataichi jest offline  
Stary 03-10-2007, 21:27   #329
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Wyszemir odzyskawszy przytomność po upadku zerwał się na równe nogi i wybiegł z komnaty. Venefica nie wiedziała co robić, dopiero kolejny wybuch zapalonej substancji z jednego ze słoików oprzytomniał ją na tyle, że zdołała się opamiętać i wyrwać ze szponów paniki.

- Johannie! - wrzasnęła na osłupiałego mężczyznę i wyrwała z jego rąk koc - On się pali! Szybko!

Zaczęła dusić płomienie kocem, tak jak wcześniej robił to Johann, tym razem jednak Calistan nie wyrywał się. Przypiekany wciąż mocno nie miał siły znowu wstać, ale szarpał się i wył. Mimo wszystko stary, dobry koc zdziałał na magiczne płomienie więcej, niż wcześniejszy sposób Czarnego Barona i po dłuższej chwili Venefica i Johann wspólnie przydusili płomienie. Akompaniament wybuchów i coraz silniejszy ogień nie pomagał w tej trudnej sytuacji. Gdy pomagali Calistanowi się podnieść, Johann nagle zauważył, że jedna ze stropowych desek zaraz oderwie się i spadnie wprost na półelfkę. Popchnął Calistana na ścianę i momentalnie odepchnął Veneficę zajmując jej miejsce.

- Uważajcie! - zdążył tylko krzyknąć i zasłonić się rękami, gdy belka z impetem spadła na niego. Johann zatoczył się do tyłu i nie zdążył złapać poręczy schodów...

Venefica krzyknęła i zawahała się chwilę, czy zostać przy Calistanie, czy pobiec na dół. W ułamku sekundy musiała zdecydować.

- Szybko Calistanie, uciekaj stąd! Wieża zaczyna się walić!

Nie tracąc już czasu zaczęła zbiegać po schodach, w ślad za Johannem. Calistan mimo wciąż buzującej adrenaliny czuł ogromny ból. Od schodów dzieliło go zaledwie kilka metrów, a półelfka niestety miała rację... wieża zaczęła się walić!

Tymczasem Serafin kontrolowany wreszcie przez Wyszemira zdążył zbiec na dół. Zauważył jak z sali z kolumnami wybiega ciemnoskóry Nassair, a za nim podąża stary czarodziej. Konrad zatrzymał się tuż przed wyjściem i odwrócił raz jeszcze w stronę wieży. Jego wzrok padł na Wyszemira, a oczy rozszerzyły się z niedowierzania i... strachu?
"Pozabijał ich..." zawyrokował w myślach nie widząc u jego boku Venefiki i dwóch pozostałych towarzyszy "Pozabijał i uwolnił czarownicę! Czy jednak przeszkodzi Lilli w jej zabiciu?". Widząc, że Wyszemir ruszył w jego stronę mijając małą czarodziejkę pogrążoną w inkantacji skomplikowanego i potężnego czaru, Konrad nie oglądając się już za siebie szybkim krokiem podążył za Nassairem. Mroczny korytarz był teraz rozświetlany jedynie przez niewielkie światełko jego magicznego kostura...
 
Milly jest offline  
Stary 06-10-2007, 10:32   #330
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Johann

Gdy z rozbitego lusterka uwolniła się chmura dymu Johann zamarł. Przeklęci czarodzieje i ich diabelskie sztuczki !!! Dopiero krzyk Venefici wyrwał go z osłupienia i rzucił się gasić biednego, sponiewieranego i mocno przypieczonego już Barona.

Dalej wszystko działo się już szybko - podnosili Calistana, spadająca belka i on daremnie próbujący złapać się poręczy. Przeleciał przez nią, ciężko spadł, lądując na schodach niżej i potoczył po nich. Zatrzymał się oszołomiony i chwilę leżał potrząsając głową i usiłując dojść do siebie. Lepka ciecz spływała mu z czoła, miał też złamane chyba jedno żebro. Podniósł się z wysiłkiem, na górze chyba nie mieli już co szukać, a tam czekało jeszcze pewnie kilka szkieletów.

Zacisnął zęby z bólu, podniósł rapier i klnąc półgębkiem wszystkich czarodziei i magów zaczął kuśtykać w dół schodów.
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 06-10-2007 o 10:35.
Arango jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172